Skocz do zawartości
Forum

Nadwrażliwość emocjonalna


Gość Odmienna

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Jestem szesnatolatką z problemem.
Jestem nadwrażliwa emocjonalnie, za bardzo się wszystkim przejmuje i wszystko biorę do siebie, nie mówiąc już o mojej wyobraźni i ciekawości.
Ostatnio bardzo się wszystkim przejmuję tz:
lęk przed śmiercią, przed przyszłością.
Zamrtwiam się także losem innych ludzi, jestem ciekawa ich historii, ich życia. Np. Moja nauczycielka z muzyki wygląda dość młodo,jest piękną kobietą, bez zmarszczek, ale podobno od 20 lat pracuje w mojej szkole, nie ma dzieci lecz każdego ucznia traktuje jak swoje dziecko. Ostatnio bardzo dużo o niej myślę, o tym, jak mieszka, ile ma lat, dlaczego nie ma dzieci, smutno mi, że jest sama z mężem, ale wiem że jest śczęściwa .i to niedorzeczne, ale tak jest, nie potrafię tego opisać. I to nie pierwsza osoba, w której życie chciałabym wkroczyć.
Jestem bardzo wrażliwa, zwracam uwagę na najmniejsze szczegóły. Mam skłonności do zmienności nastrojów. Często płaczę, niektórzy mówią, że zbyt często. Po części jest to spowodowane sprawami sercowymi, wiem, że jestem młoda i pewnie nie wiem co to miłość, ale tak jest. Szczerze mówiąc byłam dla Niego bardzo wyjątkowa, ale on bał się związku, nagle wkroczyła nasza koleżanka z klasy i wszystko się popsuło, teraz nawet z nim nie rozmawiam, co czasem jeszcze boli, nie potrafię pogodzić się z faktem, że to ostatni wspólny rok, potem już nie będe go widywać.
Mam przyjaciół, ale oni nie mają dla mnie czasu poza szkołą, całymi dniami, śpiewam, rysuję, piszę wiersze lub je czytam.
Czuję się samotna, nienawidzę swojego ciała.
Następnym czynnikiem może być rozwód moich rodziców. Przed rozwoedem rodzinny dom zamienił się w koszmar, nie miałam do kogo pójść ponieważ przeprowadziliśmy się daleko z powodu pracy ojca.
Prowadzę monotonny tryb życia od roku (od czasu sprawy z tamtym chłopakiem). Mało rzeczy mnie cieszy, lecz nie mam myśli samobójczych. Boję się cokolwiek robić ponieważ wydaje mi się że jak zrobię coś źle wszyscy o będą pamiętać, te myśli również nie dają mi spokoju. Nie moję przyjąć do świadomości że stracę ze swoje życia niekóre osoby.
Podobno może to być spowodowane przez wiek dorastania. Jest to bardzo męczące, nie raz miałam depresje, wtedy płakałam dwa miesiące bez przerwy, potem przestawało, lecz za każdym razem to się nasila. W matce nie mam wsparcia, zapracowana samotna kobieta. Intersują ją tylko oceny, poza tym nie ma dla mnie czasu.
Nie akceptuję samej siebie, gdy patrzę w lustro mam ochotę założyć worek.
Czuję się sobą kiedy jestem zamknięta w pokoju, czytam książkę, oglądam wyciskacz łez. Kiedy po prostu jestem sama ze swoimi myślami. Wspomnienia i myśli są najgorsze, nie potrafię się pogodzić z tym że czegoś albo kogoś nie ma, czuję się nie potrzebna, gdyż nie chcę cierpieć, a wiem że prędzej czy później każdy się ode mnie odwróci. To nie wszystkie moje problemy ale część, czuję się bardzo słaba pisząc tutaj, ponieważ nie mogę o tym nikomu powiedzieć, a tym bardziej boję się pójść do psychologa.

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Odmienna, lęk przed śmiercią, obawy dotyczące przyszłości oraz zmienność nastrojów mogą być wynikiem procesu dojrzewania. W tym okresie rośnie także krytycyzm w stosunku do własnej osoby.
Na początku radziłabym Ci popracować nad poczuciem własnej wartości - nad samooceną i samoakceptacją. Zastanów się, co w sobie lubisz najbardziej, jakie są Twoje mocne strony i zalety i skupiaj się na nich.
Pomyśl również o rozmowie z psychologiem - jesteś bardzo wrażliwą osobą, dlatego dobrze by było, abyś mogła porozmawiać z kimś i "wyrzucić" z siebie emocje.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość Jagoda90

Mam problem, który kiedyś myślałam, że jest moją pozytywną cechą, mianowicie, jestem za bardzo uczuciowa. Zawsze byłam pełna empatii i potrafiłam wczuć się w stan innej osoby, współczułam, było mi przykro etc.
Objawy te nasiliły się jeszcze bardziej gdy pokochałam mojego obecnego Narzeczonego. Pokochałam Go do tego stopnia, że nie wyobrażam sobie bez Niego życia - dosłownie. Każda nasza kłótnia kończy się moim płaczem, a w głowie mam tylko jedną myśl - On mnie chce zostawić, nie kocha mnie, bo gdyby kochał, to b tak nie powiedział, nie zrobiłby tego czy tamtego, po prostu natłok myśl, w tym czasie nie mogę jeść, spać, na niczym się skupić. Próbowałam z tym walczyć, ale dostaje wewnętrznego ataku histerii, że gdybyśmy się rozstali, to moje życie przestanie mieć sens i wtedy zawsze ja wyciągam pierwsza rękę, dzwonię, korzę się, aby tylko już było dobrze i bym nie czuła tego bólu w środku. Później mam wyrzuty sumienia, że znowu ja uległam, że jestem słaba, ale to jest już lepsze od tego, jak się nie odzywamy. Narzeczony kiedyś traktował mnie inaczej, z szacunkiem, to On kiedyś się starał, gdy się posprzeczaliśmy, a ja czułam, że naprawdę Mu na mnie zależy. Teraz widzi, że bez Niego nie wytrzymuje i może nawet nie świadomie, ale nie szanuje mnie tak, jak kiedyś. Bardzo mnie to rani. Bardzo często płaczę, przypominam sobie jakieś nieprzyjemne sytuacje i ryczę jak dziecko. Mam momentami samej siebie dość, swojego charakteru. Jak mam sobie pomóc? Proszę o rady

Odnośnik do komentarza

Na zakochanie i ewentualnie, nieszczęśliwą miłość najlepszym lekarstwem jest czas w połączeniu z normalnym planowaniem swojego życia. A co do empatii i wczuwania się w czyjeś stany emocjonalne. Myślę że Twoim problemem jest to, że nie rozumiesz i nie znasz ludzi. Ludzi nie są dobrzy, nie są logiczni ani świadomi wielu rzeczy, których świadome są tylko jednostki. Np.: Ty rozumiesz jak działa mechanizm typu: mówisz komuś coś przykrego i on z tego powodu źle się czuje. Wielu ludzi nie rozumie nawet takich podstaw. Spróbuj nauczyć się patrzeć na ludzi w inny sposób, widzieć w nich to co naprawdę w nich jest. Co do narzeczonego. Dobrym przykładem jest tu cytat: "Często kochamy nasze wyobrażenia o ludziach, a nie to jacy są naprawdę".

Pozdrawiam!

Jeśli masz jakiś problem to na 100% ktoś już go miał

Odnośnik do komentarza

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53664,7879644,Granice_wolnosci_w_zwiazku.html?as=2

Przeczytaj ten artykuł ,
nie można tak emocjonalnie uzależniać się od partnera,każdy musi żyć swoim życiem,być samodzielnym również finansowo,
podejrzewam,że on nie da rady na dłuższą metę żyć z takim bluszczem coraz bardziej go oplatającym,
i jak widzisz sama działasz mu już na nerwy,mężczyźni nie lubią takich podporządkowanych kobiet,lekceważą je,

dlatego myślę ,że raczej bez psychoterapii ,sama sobie nie poradzisz.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Jagoda90

Przeczytałam artykuł i to zdanie: 'Chcę z tobą być, chociaż wcale nie jesteś mi potrzebny, aby żyć. Będzie mi ciężko, przykro, ale dam sobie radę, gdyby twoje uczucia się skończyły', jest dla mnie straszne. Dla mnie jeli tak ktoś mówi, nie walczy o związek, tzn, że nie kocha.

Rozumiem, że taki pogląd świadczy o tym, że potrzebuję pomocy psychologa?

Odnośnik do komentarza

Jagoda90
Później mam wyrzuty sumienia, że znowu ja uległam, że jestem słaba, ale to jest już lepsze od tego, jak się nie odzywamy. Narzeczony kiedyś traktował mnie inaczej, z szacunkiem, to On kiedyś się starał, gdy się posprzeczaliśmy, a ja czułam, że naprawdę Mu na mnie zależy. Teraz widzi, że bez Niego nie wytrzymuje i może nawet nie świadomie, ale nie szanuje mnie tak, jak kiedyś. Bardzo mnie to rani.

No widzisz, masz wyrzuty sumienia bo widzisz, że źle robisz. I wiesz, że to właśnie doprowadza do tego, że narzeczony traktuje Cię gorzej niż kiedyś, sama tu o tym piszesz.

Jeśli więc chcesz, by znowu było tak jak dawniej, żeby jego zachowanie CIę nie raniło, to w końcu przestań postępować tak jak teraz. Korzysz się, aby tylko było "dobrze"-absurd! Zmień to, jeśli nie o właśnych siłach, to z pomocą specjalisty.

Odnośnik do komentarza

Witaj ~Jagoda90.
To co się teraz dzieje z Tobą to początek naprawdę poważnych problemów. Trzeba naprawdę niezłego wstrząsu, żeby odciąć siebie od tak głębokiej empatii. Zdolność do głębokiego odczuwania bólu to raczej negatywna cecha. Zatruwa Twoje życie i sprawia, że każde potknięcie jest bardziej bolesne. Obecne uzależnienie od partnera także "prosi się" o kłopoty.
Ale gdzieś są zagrzebane podstawy takiego zachowania i takich odczuć. Najprawdopodobniej jest to efekt relacji w Twoim domu rodzinnym, trudnych, może traumatycznuch przeżyć. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Ważne jest, żebyś poznała i zrozumiała to, co sprawia, że jest tak jak w tej chwili bo w ten sposób poradzisz sobie z wyolbrzymionymi uczuciami i uzależnieniem emocjonalnym.
Chcę przez to powiedzieć, że powinnaś porozmawiać o tym z psychologiem i wspólnie znaleźć źródło problemów i ich rozwiązanie. Oczywiście zawsze możesz porozmawiać tutaj na forum.
Pozdrawiam.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza
Gość Jagoda90

InnyInna, to teraz się wystraszyłam na poważnie. Nie wiem co mogło spowodować, że taka jestem, ale jak od zawsze taka byłam. Nawet jak byłam dużo młodsza (obecnie mam 23 lata), ale już w szkole podstawowej albo nawet i wcześniej potrafiłam wyczuć sytuację emocjonalną innych. Pamiętam sytuację, w której inne dzieci dokuczały pewnemu chłopcu, a ja wiedziałam co on czuje, mimo tego, że nigdy tego co on nie doświadczyłam. Nie potrafiłam takiej osobie dokuczyć, było mi przykro, że go to spotyka. Jeżeli chodzi o sytuację w domu rodzinnym, to nie stało się nic takiego co mogłoby odbić się na mojej psychice.
Nawet wczoraj rozmawiałam z Narzeczonym, wytłumaczył mi, że niepotrzebnie się przejmuje, że On kocha mnie i nigdy nie przestanie. Ucieszyłam się, ale to znowu wraca, jakaś taka niepewność. Ogólnie jestem normalną osobą, bez problemów, studiuję, mam pracę. Co może być nie tak? Boję się o swoje zdrowie psychiczne

Odnośnik do komentarza
Gość Jagoda90

Bo z tą relacją w moim związku jest tak, że chyba nie potrafię zaufać i do końca nie wierzę w to, że naprawdę mnie kocha i Mu na mnie zależy, mimo, że to mówi. Liczą się też oczywiście czyny, a z nimi jest różnie. Ogólnie Narzeczony jest wspaniałą osobą jak jest między nami dobrze, ale podczas sprzeczek potrafi bardzo zranić, obrócić się na pięcie i odejść bez chęci dojścia do porozumienia

Odnośnik do komentarza
Gość Jagoda90

I jeszcze jedna rzecz, nie związana z relacjami partnerskimi, ale moim, nie wiem, chyba charakterem, albo czymś bardziej poważniejszym, mianowicie, utożsamiam się z osobami, którym przydarzyła się lub dzieje jakaś krzywda, wtedy tak jakby bardziej te osoby rozumiem, lubię, chcę pomóc, żałuję, jeżeli kiedyś powiedziałam na te osoby coś złego itp. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale tak jest

Odnośnik do komentarza

Ale jeśli ta empatia nie przejawia się takimi objawami,że np.nie śpisz po nocach tylko zamartwiasz się ich problemami to ja bym się tym nie przejmowała ,
bo większość ludzi współczuje wczuwając się w sytuację innych.

Gorzej z relacją z partnerem,za mało napisałaś ,żeby to ocenić, z czego wynika ten brak zaufania,
napisz o co się sprzeczacie.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Jagoda90

W ciąży nie jestem, więc ta przyczyna odpada.

W nocy śpię bardzo dobrze. Nie śpię tylko wtedy, jeśli pokłócę się z Narzeczonym. Wtedy też nie mam apetytu i ogólnie chęci do życia. Z Narzeczonym jesteśmy 5 lat i po części wiem co sprawia, że nie do końca mu ufam. To, że jesteśmy właśnie AŻ 5 lat ze sobą, a nie mieszkamy razem, niby się zaręczyliśmy, ale dalej nic z tym nie robimy. Tzn. Narzeczony jest bierny. O wszystko muszę się go prosić, m.in. o to, byśmy zaczęli już planować ślub, bo teraz planuje się na dwa lata do przodu. Nie wykazuje w ogóle inicjatywy, tak, jakby miał to wszystko gdzieś, w tym i mnie. Przez to czuję, że mnie nie kocha, bo przecież jak komuś zależy na drugiej osobie, to chce z nią po prostu ŻYĆ. Po to ludzie zamieszkują razem, biorą ślub, mają dzieci, a On nic.... Moja koleżanka, która jest z obecnym narzeczonym i przyszłym mężem, jest o jakieś 2 lata krócej niż ja z moim Narzeczonym, jej przyszły mąż jest młodszy od mojego rok i już potrafił jej się zdeklarować, załatwić ślub. Zastanawiam się co jest ze mną nie tak, że On mnie nie potrzebuje, przez to straciłam bardzo dużo na pewności siebie i ogólnie moje poczucie wartości jest już bardzo nisko

Odnośnik do komentarza

ka-wa
Ale jeśli ta empatia nie przejawia się takimi objawami,że np.nie śpisz po nocach tylko zamartwiasz się ich problemami to ja bym się tym nie przejmowała ,
bo większość ludzi współczuje wczuwając się w sytuację innych.

Zgadzam się z tym. Także z tym, że problem tkwi w Twojej relacji z partnerem.
W dalszym ciągu uważam też, że to Twoje histeryczne podejście do związku, i wynikające z tego płaszczenie się przed partnerem niszczy go.
Gdybyś nie uzależniała się od bycia z chłopakiem, spokojniej podchodziła do tego, co między Wami jest, to i z zaufaniem nie było by problemu.
Problem jest w Tobie, w Twojej głowie, ale dopóki będziesz przed tym uciekać, zamiast to przyznać, nie pomożesz sobie, ani nikt inny nie będzie Ci w stanie pomóc.

Odnośnik do komentarza

Nie było moim zamiarem straszyć Cię. trochę za bardzo wybiegam w przyszłość a może wcale nie?
Ważne jest, żebyś zdała sobie sprawę, że to wczuwanie się w kogoś to jedynie Twoje wyobrażenie. Ty nie odczuwasz cudzych emocji a jedynie je kreujesz. Dlaczego? Nie potrafię powiedzieć. Może to mieć związek ze źle przekazanym obrazem rodziny w dzieciństwie? Może jakaś sytuacja w szkole była zbyt trudna dla Ciebie?
istotne jest to, że takie odczuwanie prowadzi do swego rodzaju uzależnienia od smutku i bólu. Ty bardzo długo tkwisz w cudzych emocjach i zapewne w większości są to negatywne emocje. Doprowadza to do tego, że nie potrafisz zadać komuś bólu bo sama go odczuwasz jeszcze bardziej. Na dodatek okazuje się, że tym bólem jest zwykły sprzeciw wobec innej osoby.
Piszesz, że to nasiliło się od kiedy jesteś z obecnym chłopakiem. Przypuszczam, że jest w jego zachowaniu coś co Cię bardzo niepokoi i sprawia, że nad interpretujesz wysyłane przez niego sygnały. Możliwe, że chodzi tylko o sprawę ślubu. To także zmusza Cię, żeby dopasować się do partnera, który Cię nie kocha, bo tak te sygnały odczytujesz. Nic dziwnego, że powstają w Tobie aż tak skrajne uczucia, które w końcu mogą doprowadzić do rozpadu związku.
Osobiście radzę Ci uporać się z tą empatią bo tylko w ten sposób będziesz potrafiła bronić swoich racji. I można to zrobić jeżeli sama sobie potrafisz powiedzieć dość. To przecież niezdrowe czuć ból wtedy kiedy mówisz nie, prawda?
Dodam jeszcze, że fakt, że Twój partner nie dąży do zalegalizowania związku nie oznacza braku miłości czy szacunku do Ciebie. Nie wiąże was żaden papierek.
Oczywiście mogę się mylić.
Pozdrawiam serdecznie.

Gdyby ktoś, kiedyś na chwilę się zatrzymał być może wykwitłaby z tego minuta refleksji. Poszedł jednak zmierzch do poranka a temu wcale nie było do śmiechu, bo gdyby chcieć przeczytać własne wspomnienia można by je odnieść do teraźniejszości a przyszłość przestałaby być potrzebna.

Odnośnik do komentarza

InnyInna

Dodam jeszcze, że fakt, że Twój partner nie dąży do zalegalizowania związku nie oznacza braku miłości czy szacunku do Ciebie. Nie wiąże was żaden papierek.

Jak najbardziej się z tym zgadzam.
I faktycznie powinnaś bronić swoich racji. Jednak ja nadal uważam, że to Twoje podejście do związku, uzależnianie się od parntera, jest przeszkodą ku temu, a nie empatia. To drugie jest przecież bardzo pozytywną cechą, i może wyniknąć z niej wiele dobra. :)
Są osoby, które mają w sobie dużo współczucia dla innych, i jednocześnie potrafią bronić swojego zdania. Co jest najlepszym dowodem na to, że te dwie rzeczy się nie wykluczają. :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...