Skocz do zawartości
Forum

Co robić, gdy mąż nie potrafi wybaczyć zdrady?


Gość Słoneczko

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Słoneczko

Jesteśmy razem (raczej byliśmy) od 14 lat, w tym prawie 6 lat małżeństwem. Na początku było bardzo ciężko, często się rozstawaliśmy, kłóciliśmy, wyzywaliśmy, po jakimś czasie to przeszło i zaczęło się układać. Po kilku latach związku pojawiła się córka, a rok później wzięliśmy ślub. Mąż dużo pracował i był często po za domem, nie chciał abym pracowała. Po kilku latach w małżeństwie przestało się układać, byliśmy ze sobą ale jakby koło siebie, moje każde próby rozmowy nie dochodziły do skutku, a On nie wiem czy udawał czy rzeczywiście dla Niego było wszystko w porządku. Czułam się z tym wszystkim źle i nie umiałam sobie z tym poradzić, poznałam kogoś, kogoś kto wydawało mi się, że się mną interesuje, że jest blisko, że rozmawia ze mną, że go obchodzę. Doszło do tego, że zdradziłam męża, spotkaliśmy się dwa razy ze sobą. Była to najgłupsza i najgorsza rzecz jaką zrobiłam. Po drugim spotkaniu zaczął mi wracać rozum i zaczęłam powoli zrywać tą znajomość, ale On nie dawał tak szybko za wygraną. W tym czasie o wszystkim dowiedział się mąż, a ja w rozmowie z Nim się do tego przyznałam. Tamtą znajomość zerwałam definitywnie. Jeszcze w życiu nie widziałam takiego bólu w Jego oczach, poczułam się wtedy jak taka zwykła szmata do podłogi, nienawidziałam i nienawidzę siebie samej za to co Jemu zrobiłam. Rozmawialiśmy dużo ze sobą i mąż postanowił dać mi ostatnią szansę i spróbować jeszcze raz. Byliśmy blisko ze sobą, rozmawialiśmy ze sobą, marzyliśmy razem, rozmawialiśmy o drugim dziecku i wydawało się, że jakoś wszystko się ułoży, ale tylko ja tak myślałam. On nie potrafił z tym wszystkim poradzić, ale wolał udawać niż powiedzieć mi szczerze co się dzieje. Po jakimś miesiącu zauważyłam, że coś się zmieniło, że jest jakiś inny i na siłę zmusiłam Go do rozmowy. Wtedy powiedział mi, że On nie wie co do mnie czuje, że nie wie czy chce być ze mną, że On nie wie czy mnie jeszcze kocha, powiedział, że potrzebuje czasu. Najpierw były krzyki, łzy, złość, a później powiedziałam, że niech weźmie moje serce i zrobi z nim co chce, że ma tyle czasu ile będzie potrzebował ja będę czekać, że jeśli nie potrafi być już ze mną, niech odejdzie i będzie szczęśliwy. Od tamtego czasu minęły trzy tygodnie i usłyszałam to czego nigdy w życiu nie chciałam usłyszeć, powiedział mi, że to koniec, że już mnie nie chce, że chce być z kimś kto będzie doceniał Jego miłość. Powiedział mi, że będzie moim przyjacielem, że pomorze mi stanąć na nogi, pomorze mi znaleźć pracę, nie odbierze mi córki, nie wyrzuci mnie na ulicę ale nie będzie ze mną. Rozumiem Go, że nie umie mi wybaczyć, że nie che już takiego śmiecia jak ja, że nie interesuje Go co się ze mną dzieje, jak się czuję. Jakiś czas temu odnowił znajomość z koleżanką i strasznie dużo ze sobą smsują i rozmawiają przez telefon, nawet kilka razy się widzieli. Jak pytam czy ją kocha mówi, że nie wie, ale dobrze Jemu się z niż rozmawia. Potrafi wyjść w nocy z domu aby z nią porozmawiać przez telefon i wraca w środku nocy. Mieszkamy razem, spędzamy razem czas z córką, choć prawie ze sobą nie rozmawiamy, śpimy razem w jednym łóżku ale koło siebie, choć i bywają jeszcze takie nocy kiedy w nocy przytula mnie do siebie, a ja leżę wtedy cichutko koło Niego i cieszę się to chwilką. Potrafi mnie przytulić przed wyjściem do pracy, dać buziaka w szyję i powiedzieć nie martw się będzie dobrze, ale później wychodzi i wraca za parę dni i znowu zachowuje się jakbym była powietrzem, wychodzi z domu i nie mówi gdzie i kiedy wróci, wraca w środku nocy i nie interesuje Go, że się o Niego martwię, że coś mogło się Jemu stać, że córka się o Niego pyta. Wiem, że to wszystko co się teraz dzieje jest moją winą, żałuję wszystkiego, ale nie mogę w żaden sposób cofnąć czasu. Kocham Go i jednocześnie wiem, że On mnie nie i mnie nie chce. Nie umiem się z tym wszystkim pozbierać, nie mogę się na niczym dłużej skupić, często płaczę, nie jem prawie w ogóle, bo nie mam apetytu i nie mogę się zmusić do jedzenia, a jak już coś zjem to jest mi niedobrze. Boję się nocy, kiedy sama leżę w łóżku, boję się swoich myśli, swoich łez, swojej nienawiści do samej siebie, boję się myśli, że nie chcę żyć, a córce będzie i tak lepiej z Nim. Jestem cały czas smutna, zdarzyło mi się zdenerwować na córkę bez powodu, boję się każdego nadchodzącego dnia, nie umiem nawet czasami na siłę uśmiechnąć się do córci. Tylko dzięki niej potrafię rano wstać z łóżka ale na jak długo starczy mi sił. Sprzątam w domu, gotuję, spędzam czas z córcią, ale robię to jak robot, nie wkładam w to serca i bardzo mnie to boli. On mówi do mnie weź się w garść, zrób coś, ale nie chce słuchać, że nie potrafię, nie chce w ogóle słuchać, mówi tylko, że sama sobie na to zasłużyłam (ma rację, sama sobie zgotowałam taki los), albo mówi to znajdź sobie kogoś, kto się Tobą zajmie, nic nie rozumie, bo i po co ma mnie rozumieć...... Kocham Go nad życie, choć wiem, że po tym co zrobiłam każdy miałby prawo w to zwątpić, nie udowodnię Jemu tego, nie jestem w stanie cofnąć czasu, muszę z tym wszystkim żyć (a może i tego też nie muszę). Nie mam siły na nic, nie radzę sobie ze sobą, nie wiem co robić, ta nienawiść do siebie samej mnie zabija.......

Odnośnik do komentarza

Hej!
Z tego co czytam jak napisałaś na końcu postu to znaczy że on chce żebyś ułożyła sobie życie na nowo z kimś innym. Najwidoczniej nie chce chyba z tobą już być, ale ja uważam żeby poczekać jeszcze, może pogadaj z nim. Naprawdę nie wiem co ci doradzić ale cie rozumiem. Wiadomo że sama sobie jesteś tego winna ale widać że też kochasz go nadal. Dlatego też myślę że powinnaś z nim pogadać, przekonać go do siebie! Macie dziecko to walcz o rodzinę. Tylko nie rób tego błędu więcej bo to krzywdzi ludzi, sam bym nie chciał być zdradzony, jak każdy raczej. Życzę powodzenia!!!

Odnośnik do komentarza
Gość karolcia052283

myślę,że cię kocha, ale jest zraniony.
potrzebny jest jedynie czas, nie naciskaj na niego,
nie interesuj się co on robi.
Gdyby cię nie kochał nie mieszkał by z wami, nie spał z tobą w 1 łóżku,
zaproponuj mu wizytę u psychologa i nie naciskaj, czas, czas

Odnośnik do komentarza
Gość Słoneczko

Nic innego mi nie pozostaje jak stanąć jakoś na nogi i czekać co przyniesie życie, a jeśli powie pewnego dnia, że odchodzi nie będę Go zatrzymywać, bo po tym co zrobiłam, nie mam prawa do tego, zasługuje na szczęście. Kocham Go i przeogromnie żałuję tego co się stało, bardzo boli to, że On przeze mnie cierpi. Zapewnienie Go o uczuciach nie jest proste, bo On mówi, że i tak w to już nie wierzy. Co do poddania się ja już nic nie mogę, nic tu nie zależy ode mnie jeśli On mówi, że mnie nie chce, raz mi nawet powiedział, że nawet ze względu na córkę nie będzie próbował na siłę, bo lepiej aby miała kochających rodziców osobno, niż kłócących się i nieszczęśliwych przy sobie. Będę siedzieć cicho i czekać, ale czasami tak ciężko sobie z tym poradzić i wytrzymać z samą sobą....

Odnośnik do komentarza

Z tego co piszesz to on nie wierzy w ten związek ponieważ kiedy się starał i cie kochał to go zdradziłaś. Stracił wiarę poprostu w waszą miłość, ale nie wszystko stracone. Jest takie powiedzenie czas leczy rany, może kiedyś ci wybaczy i bedzie jeszcze razem, ale ja na twoim miejscu bym nie rezygnował całkiem. Musisz mu pokazywać że ci cały czas na nim zależy jakoś a na pewno w końcu uwierzy znowu w wasz związek. To że teraz tak mówi to nie znaczy że tak będzie, jest zrospaczony i dlatego. Po jakimś czasie mu to przejdzie a wtedy może znowu wam się uda. Nie podawaj sie!!!

Odnośnik do komentarza
Gość Słoneczko

Przez ostatnie parę dni było ze mną kiepsko i to co się działo w mojej głowie mnie przerażało, ale dziś zapanował tam jakiś spokój (może to tylko chwilowe, ale zawsze coś). Wiem, że nie mogę się poddać, postaram się stanąć na nogi, zrobić coś ze sobą, nadal będę zajmować się córcią i domem, będę pokazywać Jemu, że mi zależy, będę koło Niego i będę czekać. Może kiedyś pewnego dnia wróci słońce na niebo....

Odnośnik do komentarza

hym.. uważasz, że skrzywdziłaś męża. A gdzie on był jak go potrzebowałaś ? jak potrzebowałaś jego wsparcia, ciepła, pragnęłaś, żeby był przy Tobie i Cię wysłuchał, gdzie był jak borykałaś się sama z domowymi problemami ? No tak.. w pracy. Jesteś pewna, że nie miał nikogo na boku, skoro cały czas przebywał poza domem a wam się nie układało. Niestety ,, kij ma zawsze dwa końce". Nie jesteś żadną szmatą. Jesteś kobietą która była samotna w związku, której aż do bólu zabrakło ciepła, bliskości, uwagi, tym bardziej że chciałaś z nim wcześniej o tym porozmawiać. Myślę, że z tego powodu kobiety zdradzają. Idź do psychologa, mediatora małżeństw jeżeli jest coś takiego. Może wasz związek da się uratować.

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Zdrada jest bardzo bolesna. Powoduje zburzenie zaufania, zwątpienie w miłość, poczucie bycia oszukanym. Ale zaufanie można odbudować, można przywrócić wiarę w miłość. Tylko niestety potrzeba do tego dużo czasu i cierpliwości.
Myślę, że jeśli Twój mąż wykaże choć najmniejszą chęć naprawy Waszego małżeństwa powinniście skorzystać z terapii dla par. Nauczy Was ona przede wszystkim poprawnej komunikacji, rozmowy o potrzebach i oczekiwaniach obu stron.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Do ~ja..
Uważasz że się nie zajmował nią, a ona była samotna?
A może chciał zapewnić dobry byt rodzinie i pracował po kilkanaście godzin dziennie, bo jakby mu nie zależało to by nie ciepiał z tego powodu tak bardzo, a widać po postach autorki że tak było. Autorka napisała że pracował ponieważ chciał by ona nie musiała pracować (przeczytaj pierwszy post). Najwidoczniej mu zależało na dobru rodziny a nie jak uważasz na jakiś kochankach które wątpie czy istniały

Odnośnik do komentarza
Gość Słoneczko

Nie miał nikogo na boku jestem tego pewna, po prostu dużo pracował, a w domu jak był to często odsypiał nieprzespane noce. Obojętnie jak było między nami nie zasłużył na to co Go spotkało, ale nie jestem tego już w stanie cofnąć choć bardzo bym chciała. Dzisiejszy dzień jest koszmarny, nie wiem co ze sobą zrobić, co mówić córce, mam dość samej siebie. On pojechał w piątek do pracy, tego dnia jeszcze dzwonił i pisał, a od wczoraj cisza, nic nie pisze, nie odpisuje, nie dzwoni, nie odbiera, nawet nie wiem czy jest jeszcze w pracy czy nie wiadomo gdzie, martwię się, że coś mogło się stać, córka o Niego pyta, a ja nie wiem co powiedzieć. Czuję się jak nic niepotrzebny śmieć, którego można wyrzucić i zapomnieć o nim, który nie ma uczuć i nie zasługuje na nic, który nie powinien się w ogóle urodzić, bo po co......

Odnośnik do komentarza

Hej nie możesz tak o sobie myśleć, to że tak się stało nie znaczy że nie jesteś nic warta. Człowiek popełnia błędy, czasem są bolesne, ale trzeba żyć dalej. Tak jak napisałem, i pani psycholog doradziła, za jakiś czas może znowu się uda, ale to może nie być tak z dnia na dzień. Nie myśl o tym co się stało, pomyśl o teraźniejszości, o córce, ona cie potrzebuje. Trzymam kciuki!!!

Odnośnik do komentarza

hej.
Ja ze swoim mężem też miałam podobne przeżycia. Nie było zdrady, ale z różnych problemów w komunikacji wyzywaliśmy się itd. Nie mielismy zadnego wspólnego tematu. Ja wkoncu wylądowałam u psychologa bo miałam depresje, a mój mężulek stwierdził że nie chce już ze mną być, że nie jesteśmy kompatybilni, że nie nadaje się na osobę do życia w związku i się wyprowadził... przeryczałam 3 miesiące. Po terapii u psychologa kiedy czułam się silnie, poprosiłam go o rozmowę. Troche pogadaliśmy o naszych oczekiwaniach względem siebie itd. Wyszłam ze stwierdzeniem, że nie warto rozpamiętywać tego co było jeśli chcemy probować odbudować nasz związek. Że powinniśmy zacząć jakby od nowa, na nowych zasadach, warunkach, bez pretencji, bez żalu, pamiętając jak ważna jest rozmowa o uczuciach i potrzebach [bo o tym zapomnielismy]. Od tamtej pory, mineło troche ponad rok. Muszę przyznać ze jest lepiej niż kiedykolwiek. Rozmawiamy otwarcie, bez obwiniania, bez krzyków, bez zrzucania winy. Na początku było pare kłutni, jakoś nie potrafilismy obdarzyc siebie wzajemnie czułością, mineło pare tygodni zanim On na nowo zaczął mi mówić że mnie kocha.Czasem między nami było bardzo sztywno.
Jednak zanim bylismy gotowi na zaczęcie od nowa, przez 3 miesiące byliśmy osobno. I ja i On musielismy poukładać sobie trochę w głowie. On czuł się bardzo zraniony przezemnie a ja bardzo przez niego. Padało bardzo dużo przykrych słów. Zraniony człowiek nie wie czy kocha, nie wie czego chce. Złość zamazuje prawidłowy obraz. Jak czasem wracamy do tamtych kłótni i przypominamy te słowa, to mąż odpowiada "ale mówiliśmy je w złości i naprawdę nie myślało się w ten sposób" czas naprawde leczy rany, ale jest pewien jeden bardzo ważny warunek poza miłością: TRZEBA CHCIEC!!

Odnośnik do komentarza
Gość perełkaszczupaka

Zdrada nie jest przyczyną rozpadów związków. Zdrada to poważny symptom problemów jakie trawią związek. Pisałaś, że czułaś się samotna, próbowałaś z mężem rozmawiać. Znalazłaś chwilowe oparcie u kogoś innego. Zrozumiałaś swój błąd i zerwałaś znajomość. Mąż się dowiedział, porozmawialiście skąd się to wzięło i było jakiś czas dobrze. Zrozumiał i on, że coś się zepsuło i to przegapił. Teraz nie przejdziecie nad tym do porządku dziennego. To nie rozlana woda, nie można wziąć mopa i jej wytrzeć. On sam musi sobie wszystko poukładać, sam ze sobą, bo mam wrażenie, ze jest we wszystkim zagubiony. Niby nie chce z Tobą być a w zasadzie łączą was takie relacje jak w czasie małżeństwa: jeden dom, jedno łżko, wyjeżdża, wraca.... Jakby nie chciał Cię w swoim życiu, wystawiłby Ci walizki za drzwi i radź sobie. Daj mu czas, nie nalegaj. Musi odreagować ból jaki w sobie ma. Z czasem wszystko się ułoży, powoli ale niestety tak musi być. Gorąco pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Witam,tak fajnie wszyscy piszecie o tym,ze zdrade mozna wybaczyc,przeczekac,az osoba zraniona pozbiera sie,otrzasnie,tylko nie wiecie jak jest ciezko osobie zdradzonej,zranionej,kocha,przebacza,ale nie zapomina,nie potrafi,nie umie,tak ciezko jest pozbierac sie,jedna chwila,moment i wszystko sie sypie,bo osoba,ktora sie kocha zdradza,tez cierpi z tego powodu,bo zawiodla,bo tez kocha,ale zapomniala sie,poczula sie samotna,dlaczego?dlaczego nie ma hamulca?Sama zostalam zdradzona i wierzcie mi przebaczylam,ale nie zapomnialam to caly czas jest ze mna,nie moge sie pozbierac,nie jest juz tak jak dawniej,stacilam zaufanie do meza i caly czas jestem czuja,ciezko mi z tym:(

Odnośnik do komentarza

nie obwiniaj się za wszystko. To że zdradziłaś, to bardzo źle, ale czy problemu w związku nie było już wcześniej? napisałaś że tak. Teraz wszystko co trudne w małżeństwie będzie się sprowadzało do twojej zdrady. Najpierw mąż ci wybaczył i wydawałoby się że jest już dobrze, potem to do niego znowu wróciło (ja tu bym wiązała to trochę z tą koleżanką). Mam wrażenie że mąż nadal cię kara za to wszystko, ale trochę to niesprawiedliwe skoro wcześniej już doszliście do porozumienia. Może on nie zdawał sobie sprawy, że to takie trudne zapomnieć, ale też nie powinien tak to okazywać skoro wybaczył. Musisz się jakoś pozbierać i wyjaśnić z nim jeszcze raz czego on tak naprawdę chce, czy jest w stanie udźwignąć ciężar zdrady, czy nie. Bo życie w takim zawieszeniu jest trudne. Pamiętaj że po deszczu zawsze wychodzi słońce, czasami trzeba tylko poczekać. Powodzenia.

Odnośnik do komentarza
Gość Słoneczko

Wiem, że zdrady łatwo się nie wybacza i nie zapomina, ale ja wcale o to na razie nie proszę, nie proszę Go też o to aby mnie kochał (bo wiem, że tego nie czuje), proszę Go tylko o to aby był (przynajmniej dopóki nie stanę jakoś na nogi), o nic więcej, aby ze mną rozmawiał, aby nie traktował mnie jak powietrze. Mówicie porozmawiaj, ale jak.... jak On mówi, że nie ma ze mną o czym rozmawiać, albo jak kilka dni nie ma Go w domu i się nie odzywa, a ja nie wiem nawet gdzie jest i czy wróci. Wiem, że to co mnie spotyka teraz to wszystko mam na własne życzenie, ale nie radzę sobie z tym i z sobą kompletnie. A co do deszczu mam wrażenie, że zamiast słońca nadejdzie burza.....

Odnośnik do komentarza

Zdrada to bardzo trudny problem, ale w długoletnim związku jest zwykle wynikiem czegoś, co się zaczęło psuć. My kobiety strasznie potrzebujemy ciepła, miłości, zainteresowania i wiecznej adoracji. Kiedy brakuje tego w związku instynktownie szukamy tego gdzie indziej. Nie usprawiedliwiam Cie, bo należy starac sie walczyć o tą adoracje w związku pokojowo i cierpliwie. Zdrada to pójście na skróty, ale żadne rozwiązanie. Jesteś w bardzo trudnej sytuacji, ale tego nikt nie wie nawet TY i Twój mąż, czy z tego wyjdziecie zwyciezko. Na to trzeba czasu, to pewne. Ludzie sie rozchodzą na poważnie, a później do siebie wracają. Różnie bywa. Wszystko zależy od tego co Was łączy i nie mówie tu tylko o uczuciu. Czasem nam sie coś wydaje, a życie to weryfikuje i przeciera oczy. Ty zrozumiałaś ze zrobiłaś źle, ale musisz sie zastanowić, czy chcesz żeby Wam sie ułożyło, czy możę boisz sie samotności i braku przy sobie osoby pewnej, na stałe. Myśle, ze Twój mąż mimo waszych konfliktów miał dużo uczucia do Ciebie. Mimo tego co się stało, potrafił spać z Tobą, przytulić Cie czasem, pocałowac na dowidzenia. (ja tak bym chciałą, po 10 latach małżeństwa). Kiedy będziesz wiedziała , że naprawde chcesz być ze swoim mężem, musisz mu pokazać jaki jest dla Ciebie ważny i jak może Wam być dobrze razem. Przypomnij sobie chwile kiedy bylo miedzy wami fajnie. Spróbuj je odtwarzać swoim zachowaniem, gestami, rób mu małe przyjemności - niespodzianki. Pokaż ja dobrze i pieknie może być miedzy Wami i w Waszej rodzinie. Pokaż mu jak możecie być szcześliwi wszyscy razem z córką. Zaaranżuj sytuacje miłe z udziałem całej Waszej Trójki. Pokaż mu, że możecie być szczęśliwi i należy to ratować. Jeżeli jesteś pewna, że chcesz. Powodzenia.

Odnośnik do komentarza
Gość Czekoladowa1

"Na początku było bardzo ciężko, często się rozstawaliśmy, kłóciliśmy, wyzywaliśmy, po jakimś czasie to przeszło i zaczęło się układać. Po kilku latach związku pojawiła się córka, a rok później wzięliśmy ślub."

Słoneczko, dlaczego rozstawałaś się i wracałaś do faceta który Cię wyzywał ? Z tego co piszesz wynika, że to nigdy nie był idealny związek. Wydaje mi się że pochodzisz z jakiejś dysfunkcyjnej rodziny i dlatego tak bardo uparłaś się żeby z kimś być, nawet jeśli ten ktoś traktuje Cię niegodnie. Czy mam racje ? Nawet Twoje teraźniejsze zachowanie na to wskazuje, ten facet stał się dla Ciebie całym światem i przez to że Cię odtrąca planujesz samobójstwo. To nie jest typowe zachowanie, to czy kogoś mamy, czy ktoś nas kocha nie powinno mieć znaczenia bo sens życia nie nadaje tylko partner czy dziecko. Dla mnie Twoim problemem nie jest zdrada tylko to że wybrałaś niewłaściwego faceta pewnie na wzór swojego dysfunkcyjnego ojca. I to że nie potrafisz się od niego odkleić nawet kiedy Ci mówi że już Cię nie kocha. Trudno będzie sobie ułożyć na nowo życie skoro nigdy nie pracowałaś ale nie jest to niemożliwe. Usamodzielnij się, uwierz w siebie, uwierz w to że jeszcze niejednego faceta będziesz potrafiła sobą oczarować i zacznij nowe, lepsze życie.

Odnośnik do komentarza
Gość ona zdradzona

Ja bym się skupiła na tym czy ty go faktycznie kochasz? Wyraźnie twojemu mężowi odpowiada twoje poczucie winy. Raz cię przytula, a to znowu znika bez słowa. Zabawa w kotka i myszkę. Facet cię źle traktował przed zdradą i dalej to robi. Z tą różnicą, że "dałaś" mu tylko dobre usprawiedliwienie co do jego postępowania.

Odnośnik do komentarza

Widzę że usilnie próbujecie bronić autorkę wymyślając coś o trudnym dzieciństwie itp. Przypomnę że to ona zdradziła, stała się mu niewierna a jeszcze na ołtarzu mu wierność przysięgała. Ja tego wcale nie rozumiem i ja autorce źle nie życze bo sam bym wolał jakby do siebie wrócili ale jak ktoś stara się o rodzinę o pieniądzę bo nie oszukujmy się, pieniądze sa potrzebne a autorka tylko w domu siedziała i rozmyślała sobie jak to ona samotna i poszła z innym do łóżka! Zero empatii. Jak w zwiazku brakowało uczuć to trzeba było się o to starać, rozmawiać!!! Mój ojciec też często jest za granicą pracuję a mama jest w domu ale są szczęsliwi ze sobą już 24 lata i to nie z przymusu. Dlatego że umią się dogadać zawsze jeśli komuś czegoś brakuje. Nie wtracam się w ich sprawy ale mieszkam z nimi i wiem co jest. Radzę autorko tematu wziąść to sobie do serca, ja nie krytykuję cię nie życzę ci źle, ale nie podobają mi się tłumaczenia w stylu bo czułam się samotna. Wszystko idzie zawsze rozwiązac

Odnośnik do komentarza
Gość Słoneczko

To nie przez samotność do tego doszło i obojętnie przez co do tego doszło nic nic już tego nie zmieni. Teraz nastał koniec i muszę egoistycznie pomyśleć o sobie i stanąć na nogi, aby córka miała normalne życie i mimo wszystkiego co ją czeka była szczęśliwa, to jest już jedyna i najważniejsza sprawa dla mnie, reszta już się nie liczy. Teraz życie będzie dla mnie kręciło się w około córki.

Odnośnik do komentarza

Wybacz, ale ja tego nie potrafię zrozumieć. Jak można z kimś brać ślub, wiązać się z nim na stałe, a potem iść do innego. Ja jakbym był na miejscu męża to psychicznie bym tego nie przeżył. Najważniejsza osoba dla ciebie cię zdradza. Wtedy człowiek chyba traci wiarę zupełnie. Nie wierzy już w nic. Stąd też takie jego zachowanie. Dlatego daj mu spokój i tyle w tym temacie

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...