Skocz do zawartości
Forum

Zostawił mnie narzeczony


Gość Ania54321

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Ania54321

Jestem załamana, od kilku dni w rozsypce i nie mogę się pozbierać, ponieważ zostawił mnie narzeczony.

Byliśmy naprawdę dobraną parą. Wszyscy mówili że tak do siebie pasujemy, w pracy nazywali nas papużkami, bo zawsze byliśmy razem.

Nasz związek trwał prawie 3 lata. Dla mnie to była wielka miłość, dla niego zakończyłam trzyletni związek, był takim moim spełnionym marzeniem, przy nim pierwszy raz w życiu czułam się na prawdę szczęśliwa, czułam że nic mi nie brakuje.

Był bratem mojej koleżanki i to ona nas zapoznała. Praktycznie od razu zamieszkaliśmy razem.

Jego siostra na początku była bardzo zadowolnona że nas "zeswatała", ale później coś jej zaczęło przeszkadzać. Denerwowało ją że nam układa się lepiej niż w jej związku. Kłamała że go zdradzam.

Oni dwa lata temu wyjechali do Anglii, a my byliśmy ze sobą tak bardo szczęśliwi. Były kłótnie, ale bardzo rzadko.
Rok temu nadarzyła się okazja i my też wyjechaliśmy do Anglii.
Mieliśmy zamieszkać z jego siostrą i jej facetem. Nie byłam z tego powodu zadowolona, wiedziałam jak było przed wyjazdem i bałam się o nas. Ale on obiecał mi że będziemy z nimi mieszkać nie dłużej niż pół roku i że od razu powie, że każdy żyje swoim życiem i nie wtrącamy się do naszych związków.

Już pierwszego dnia nie mieliśmy zbyt miłego powitania i wtedy wiedziałam że to będzie ciężki okres. Miesiące mijały, lepiej nie było. Ona obrażała go na każdym kroku, ja próbowałam bronić i zostawałam tą najgorszą. Nawet w święta nie było dobrze. On nie potrafił się jej postawić. Ale starałam się to przetrwać, dla nas. Miesiące mijały,a my dalej mieszkaliśmy z nimi. Mówił że przecież zbieramy na wesele, że nie stać nas na przeprowadzkę, że po co. Odpuszczałam. Dobijała mnie ta sytuacje, zaczęłam robić się nerwowa, on też, zaczęliśmy się kłócić, o głupoty, co wcześniej nam się nie zdarzało.

Jakiś miesiąc temu nie wytrzymałam. Zarzucała mi że nakładam bluzki z dekoltem, bo chce kogoś poderwać. Drwiła ze mnie patrząc prosto w oczy, a on nie dość że nie staną w mojej obronie, to jeszcze powiedział, że nie znam się na żartach jego siostry, tylko że w tym co mówiła nic do śmiechu nie było.
Pokłóciłam się wtedy z nim, ona mu powiedziała że jestem jakaś nienormalna itp itd. Powiedziałam, że jadę na noc do koleżanki, prosiłam żeby jechał ze mną, pojechał. Powiedziałam, że chcę się wyprowadzić w końcu, że do dla mnie za wiele, że dłużej tego nie wytrzymam. Koleżanka i jej mąż pozwolili nam mieszkać u siebie puki czegoś nie znajdziemy, ale on już następnego dnia pojechał do domu. Ja nie chciałam wracać, wiedziałam że nie czeka mnie miłe powitanie. Nie mogłam sobie jednak znaleźć miejsca i poprosiłam, żeby odwiozła mnie do niego. Zastałam go siedzącego z nimi przy piwku i oglądającego mecz, zabolało mnie to. Rozmawialiśmy i poprosiłam żeby powiedział im o wyprowadzce. Powiedział, ale wszystko skupiło się na mnie. Oni przestali się do mnie zupełnie odzywać, nawet mi na "cześć" nie odpowiadali. Minął tydzień zanim się wyprowadziliśmy, on nie był zadowolony, zarzucał mi że ta cała przeprowadzka to mój wymysł i moja wina. Awanturowalismy się co dziennie, wrzeszczeliśmy na siebie, pare razy dostał ode mnie w twarz, nie próbuję siebie usprawiedliwiać, ale nerwy siadały mi już zupełnie. W końcu przeprowadziliśmy się, ale między nami nie było lepiej. On był zły na mnie o to wszystko, dalej się kłóciliśmy.

Po tygodniu przyjechaliśmy do Polski. Bylo bardzo późno, ale nie chciał zostać u moich rodziców, powie że jedzie do swoich. Potem przez dwa dni nie miałam z nim praktycznie żadnego kontaktu. Po tym czasie przyjechał, na dwie godziny i powiedział, że wraca. Prosiłam żeby został, przecież przyjechaliśmy tu załatwiać sprawy związane ze ślubem, musieliśmy porozmawiać co i jak, ale powiedział, że wraca i koniec. Pokłóciliśmy się bardzo. To znaczy ja krzyczałam, prosiłam, płakałam, znów go uderzyłam..potem nie mogłam oddychac i straciłam przytomność, przyjechało pogotowie..powiedzieli że z nerwów. Został. Powiedział, że koniec tych kłótni, że mnie kocha. Pojechał i odzywał się. Mieliśmy po jutrze jechać do mojej siostry na dwa dni. Nagle przestał się odzywać, cały wieczór, potem ranek, w którym mieliśmy jechać, a z nim nadal nie ma kontaktu. Ojciec powiedział, że mnie zawiezie do niego, bo to inne miasto. Pojechaliśmy. Wyszedł, nawet nie wpuścił nas na podwórko. Miał pretensje, że przyjechałam i wtedy powiedział mi że nie wie czy mnie kocha i że nie chce być ze mną. Płakałam, prosiłam. Wyszła jego druga siostra i poweidziała, że jeśli się od niego nie odczepie, to wezwie policje i powie, że go nenkam. Jego brat powiedział, żebyśmy spie.... z tąd, a on zabrał się i poszedł.

Teraz nawet nie odpisuje mi na smsy, prosiłam, błagałam i nic. To najgorszy tydzień w moim życiu, nie moge sobie dać rady i czuję takie okropne wyrzuty sumienia, ciągle myślę że może żebym nie była taka zawzięta, żebym coś zrobiła inaczej, to ciągle bylibyśmy razem, w październiku byłby nasz ślub..a teraz?

Bardzo proszę o jakąś radę, o pomoc, bo sama sobie poradzić nie potrafię.

Odnośnik do komentarza
Gość Antoine

Wiesz co wywnioskowałem z tego co napisałaś? Dałaś się omotać,pomiatać sobą przez niego i jego rodzinkę.
Przecież ona nawet nie jest wart twoich nerwów,wylanych łez i cierpienia.
Uwierz mi,zasługujesz na kogoś lepszego i dojrzalszego.
Pokazał,że jest nieodpowiedzialnym gówniarzem.To co zrobiła jego siostra,to zwykłe świństwo i jak napisałaś wcześniej-zazdrość.
On widocznie miał gdzieś twoje zdanie i liczył się z siostrą,może myśli,że będzie go niańczyła do końca życia,wybierała mu odpowiednie partnerki i matkowała mu.

Zadbaj o siebie teraz,nie myśl nawet o zostaniu w 4 ścianach i płakaniu całe dnie i noce. To jest twój czas i musisz go wykorzystać na pozbieranie się,poukładanie sobie życia na nowo.

Nie dzwoń do niego,nie pisz,nie nachodź go i nie daj sobą pomiatać.Jeśli pokażesz mu,że tęsknisz i cierpisz,to on i jego rodzina będą mieli tylko z ubaw z tych podchodów.Musisz być twarda.
Masz jego rzeczy? zdjęcia? cokolwiek? pozbądź się tego z najwyższą przyjemnoscią,spal pamiątki,zdjęcia.

Wyjdź do ludzi,do znajomych.I pamiętaj,że życie nie kończy się na jednym związku.Nie wmawiaj sobie,że to ty byłaś ta najgorsza,zawsze robiłaś źle,wszystkich skłócałaś.Zaufałaś mu,obiecywał ci,że będzie dobrze mimo,że wiedział iż nie lubisz się z jego siostrą,nie chcesz z nimi mieszkać.Widocznie te obiecanki były za ciężkie na jego bary i wolał towarzystwo siostry oraz jej faceta.

Prawdę powiedziawszy,nie masz czego żałować.Z biegiem czasu zobaczysz,że to ci wyszło na dobre,a przeszłość odgrodź grubą linią.

Odnośnik do komentarza
Gość Ania54321

Dziękuję bardzo za odpowiedź i słowa wsparcia, jednak jest jeszcze jedna sprawa o której nie wspomniałam. We wtorek mamy samolot powrotny do Anglii..on nie wie czy leci, nawet nie moge z nim o tym porozmawiać, bo się nie odzywa, a przecież w naszym pokoju są jego rzeczy, nie wiem czy mam mu odesłać, nie wiem jak to załatwić, a on ciągle nie chce rozmawiać

Odnośnik do komentarza
Gość buquile

Jak ty bijesz swojego faceta (choćby nawet w nerwach), to znaczy, że go nie szanujesz, czyli i tak byście się rozeszli. Bo tylko tam gdzie kobieta ma szacunek do swojego mężczyny - relacja będzie trwała.

Zapytaj się jakiejś kobiety z mniej-więcej szcześliwego małżeństwa, z wieloletnim stażem czy biła swojego mężczynę, zobaczysz co ci powie.
A jak nie znasz szcześliwych małżeństw, to pomyśl sobie w jakim środowisku ty się obracasz.

Odnośnik do komentarza
Gość Ania54321

ale zdaje sobie z tego sprawe, ale to ni byłam ja, po prostu nie wiedziałam co robie, zastanawiam się czy nie musze iść do psychologa, czy nie mam nerwicy, bo ostatnio nie potrafie nad sobą zapanować

Odnośnik do komentarza

NO wlasnie powinnas rto potraktowc jako blad ktory popelnilas, jak mozesz chciec byc z facetem ktory w ogole nie ma do ciebie szacunku bo jak sama mowisz pozwalal swojej siostrze zbijac si z ciebie. Musisz zrozumiec ze i tak nie byoby z tego zwiazku nic dobrego i powinnas sie ucieszyc ze stalo sie wlasnie tak jak sie stalo, i ze to sie skonczylo. Trzeba troche szanowac siebie.

Odnośnik do komentarza

Spotkasz jeszcze swoje szczescie a o bylo minelo no i juz, no niestety czesto sie zdarza tak ze zostawiaja nas chlopaki, przyjaciele, koledzy ale zycie sie na tym nie konczy, jesli ktos od ciebie odchodzie to znaczy ze juz zrobil wszystko co mial zrobic i zazwyczaj jesli cos tracimy to dostajemy pozniej co lepszego :)

Odnośnik do komentarza

Witam serdecznie,
Aniu rozumiem, że go kochasz i trudno Ci się definitywnie z nim rozstać. Ale zastanów się, czy potrafisz zbudować życie nie tylko z mężczyzną, którego wybrałaś, ale także z jego siostrą? Jak wyobrażasz sobie Wasze małżeństwo za 2, 5, 10 lat biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia?
Napisałaś także, że podejrzewasz u siebie nerwicę - czy oprócz niekontrolowania emocji wystąpiły u Ciebie jakieś inne objawy?
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Wydaje mi się, że Twojemu narzeczonemu zależało na Tobie dopóki nie wtrąciła się rodzina. Dziwne tylko, że siostra chłopaka sama Cię zeswatała a teraz zaczeły się problemy i takie zachowanie z ich strony. Może zadzwoń do nich i zapytaj co takiego się stało, że nagle Cię odpechnęli i że nagle nie pasujesz do ich rodziny. Porozmawiaj i z rodzeństwem i z rodzicami Twojego chłopaka może oni wysluchają Cię i porozmawiają ze swoimi dziećmi. Ale najważniejsze to porozmawiać z partnerem i zapytać dlaczego stosunek jego rodzeństwa do Ciebie podważa jego uczucia i czy naprawde tak łatwo daje się zmanipulować rodzeństwu, że traci przez to miłość. Porozmawiaj z nim szczerze, bez kłótni i rękoczynów, niech szczerze powie czy naprawde chce to wszystko zakończyć. Jeśli nie - zamieszkajcie ze sobą razem z dala od jego rodziny, jeśli waha się i nie jest pewien - nie zmuszaj go do uczucia bo tak się nie da. To niestety bedzie znak że wybrał rodzinę.

http://www.ticker.7910.org/an1cMls0g411100MTAwNDcxNGx8MzU1NjZqbGF8aW4gbG92ZQ.gif

Odnośnik do komentarza

Ale widać on nie dojrzał do związku i ślubu.... czasami tak jest, skoro nie umiał się stanąć po Twojej stronie to przykro mi ale widać nie dorósł do tego by odciąć się od pępowiny... Teraz cierpisz, wiadomo, ale to przejdzie, potrzebujesz czasu aby dojśc do siebie, poukładać sobie wszystko. Potem bedzie lepiej... moim zdaniem dobrze się stąło .... pomysl jak on mógłby się zachowywać po ślubie?

Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem
Nigdy więcej nie podnoś na mnie głosu
Nigdy więcej nie zatruwaj słów gorycz

Odnośnik do komentarza
Gość Ania54321

Bardzo dziękuję za odpowiedzi.
Co do nerwicy, powiem szczerze nie wiem, bo nigdy się z tym nie zetknęłam, pomyślałam żę coś z moimi nerwami jest nie tak, bo nigdy wcześniej nie miałam takich stanów i to nie jest u mnie normalne.
Co do rozmowy to chyba nie mam żadnych szans. Widać jego zdaniem nie zasługuje nawet na rozmowe..pisze do niego, dzwoni, bładam..nie odpisuje na smsy, nie odbiera. Proszę, bo przecież musimy porozmawiać, on ma moje rzeczy, mój bilet lotniczy..ja go błagam o jednego smsa, o on nic..zastanawiam się czy na prawdę byłam taka okropna. Napisałam że bardzo mnie krzywdzi tym milczeniem, że błagam o jegnego chociaż smsa..nic, cisza.
A z jego rodziną chyba nie mam szans porozmawiać, skoro jego siostra straszy mnie policją jeśli nie dam mu spokoju, jakbym była jakąś obcą wariatką a nie jego byłą narzeczoną, a brat każe spieprzać mojemu ojcu..
wiem że popełniłam wiele błędów, ale tyle przeprosin mu już wysłałam, tyle próźb...i nic..co ja jeszcze moge zrobić? :(

Odnośnik do komentarza
Gość Komercha

przestań się poniżać.... bo to co robisz jst już skamlaniem i poniżaniem się. Olał Cię, zachował się jak skończony tchórz to pokarz mu ze nie dasz soba manipulować, że skończyło isę błaganie. Nie pisz nie dzwoń, jakgo spotkasz na ulic to spójrz na niego z góry, nich widzi co stracił.... olej go.

Odnośnik do komentarza

Aniu,
chciałbym Cię jakoś pocieszyć "miłym słowem w kilku zdaniach" po tym co pisałaś. ale pozostaje mi jedynie Tobie współczuć. Poprzednicy wspomnieli o nieodciętej pępowinie i tym topem poszedłbym dalej... mamisynek, dorosłe dziecko z zastojem w rozwoju na etapie piaskownicy itd.

Na pocieszenie jedynie mogę Ci zaproponować przeczytanie mojego postu na tym forum pt. "toksyczny trójkąt z teściową". odwrócisz osoby i do mojej "teściowej" podepnij całą jego rodzinkę a na własne oczy zobaczysz przed czym Cię "uchronił" zrywając zaręczyny; jeśli byście się pobrali, to masz doskonały przykład jak niedojrzały gnojek z rodzinką za plecami może człowiekowi zniszczyć życie i pokładane w partnerze nadzieje na "szczęśliwy jak w bajce" związek, że będą żyli długo i szczęśliwie...

Trzymaj się dziewczyno i jak to kiedyś znajoma mi w żarcie powiedziała: głowa do góry, biust przed siebie i do dzieła... On nie był Ciebie wart. On żyje piaskownicą a Ty już masz tytuł mgr dr hab. nauk nadzwyczajnych.

Może to brzmi brutalnie dla Ciebie (o nim) i śmiesznie z drugiej strony, ale wierz mi, że bez wyciągnięcia wniosków z porażki nie ruszysz dalej w życiu. Doświadczenia z przeszłości są bagażem przyszłości i od Ciebie będzie zależało jak takie lekcje życia - jak to rozstanie - odrobisz.
Silniejsza o wyciągnięte wnioski z porażki z czasem jemu przywalisz tekstem aż mu w pięty pójdzie, zobaczy Cię z kimś nowym to doceni wtedy co stracił jak dojrzeje bez pępowiny.

Życzę powodzenia i szukaj miłości w innych drzwiach. a w swoim sercu wymień zamki, bo on ma jeszcze klucze do niego.

Ktoś kiedyś powiedział tak: Najwięcej zawdzięczam tym, którzy mnie skrzywdzili i nie sądzę by mógł mnie ktoś przedstawić w gorszym świetle niż sam siebie widzę.
Dostrzec siebie w drugim człowieku i drugiego człowieka w sobie jest nie lada sztuką, ale nawet niektórych tak proste zadanie przerasta.

Głowa do góry...
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość Ania54321

Ale ja caly czas pamietam jak bylo kiedys, jacy bylismy szczesliwi. Mysle ze to wszystko moze rzeczywiscie moje wina, ze zebym przemilczala kilka rzeczy, zebym jakos wytrzymala z jego siostra, zebym nie miala pretensji ze nie mam w nim wsparcia..ale zupełnie straciłam zdrowy rozsądek, może żebym go nie wyzywała, nie uderzyła, może bylibyśmy dalej razem? Tylko że czasu nie cofne, a ja nie potrafiłam udawać że jet ok, zawiodłam się na nim strasznie kiedy nie miałam w nim żadnego wsparcia i straciłam nerwy, wiem zachowywałam się jak furiatka, ale rok mieszkania z jego siostrą zrobił swoje..to jedyne usprawiedliwienie jakie dla siebie znajduje. Nienawidzę siebie teraz.

Odnośnik do komentarza
Gość Ania54321

I caly czas mysle czemu go wyzywalam, czemu go uderzalam, czemu nie zachowalam nerwow i nie wiem, po prostu nie panowalam nad soba, kiedy czulam obojetnosc i brak wsparcie z jego strony wpadalam w furie w glebi serca mialam nadzieje ze jak zobaczy powage sytuacji to w koncu przejzy na oczy, to zrozumie jak bardzo mnie rani...i zrozumial ze mnie nie kocha.

Odnośnik do komentarza

Droga Aniu,
czytam Twoją odpowiedź i widzę, że masz ten sam problem co ja.
Też się zastanawiałem po kłótni z żoną i teściową, czy to czasem nie ja spier... całą sprawę, że się moje małżeństwo rozleciało.
Po powrocie do domu z wczorajszego spotkania, mówiąc w przenośni wyszedłem z siebie i stanąłem obok by przyjrzeć się do najmniejszego szczegółu całemu okresowi mojego związku.

I po krótce powiem tak. Poznaliśmy się w 2 połowie października, do wigili po kilku spotkaniach żona "zabujała się" we mnie na zabój, bombardując mnie telefonami i eskami przez cały dzień, że się komórka robiła bardziej gorąca niż rozgrzane żelazko z tego wszystkiego. Nawet pomóc babci w przygotowaniach nie mogłem, bo co chwilę dzwoni, pisze i tak w kółko. na odczepnego powiedziałem jej że jest nachalna i nie daje mi spokojnie nawet pójść do wc, nie mówiąc już o pracy w kuchni. Obraziła się i długo musiałem ją potem przepraszać, mimo wszystko dając do zrozumienia że z lekka przesadziła z tym kontrolowaniem mnie na każdym kroku. przeprosiny przyjęła ale focha miała dalej.

Do zaręczyn - przez cały rok wmawiała mi, że świata poza mną nie widzi, kocha jak nikogo innego dotąd, że jej eks to mi mogą po zapałki do kiosku latać, wpierała mi z uporem maniaka, że mama trzyma za nas kciuki i dopinguje byśmy byli razem dążąc do małżeństwa. Po prostu miód i mleko lała na uszy, aż się czasem na wymioty zbierało.
Po zaręczynach zaczęła namawiać mnie na dziecko twierdząc, że ono nas do siebie bardziej zbliży, mama marzy o wnuczku(ach) swojej córusi jedynaczki i będzie nam razem lepiej jak w niebie.

A po ślubie obie pokazały swoje drugie ja. I poza tym wszystkim jak nie wiadomo o co chodzi nawet w małżeństwie, to wiadomo, że chodzi o kasę.
i tak jak pisałem u siebie, że tu 400 na to, tu 400 na tamto, kredyt i reszta.
Jej zdaniem to mąż - decydując się na małżeństwo - ma utrzymać rodzinę od a do z (żonę, dom, rachunki, życie, ew. dziecko, samochód jeśli jest itd. ale tylko ze swojej pensji) a jej wypłata i dodatkowy zarobek jest po to by zaspokoić swoje sprawy kobiece. Poza tym życzy sobie, by dać jej dostęp do mojego osobistego konta, wyrobić jej kartę i ona będzie trzymać łapę na kasie (do spółki z mamą zapewne) a mi będzie wydzielać jak przysłowiowemu alkoholikowi 5 zł kieszonkowego na piwko na kaca. Szczęka mi opadła i zarysowała kafelki w domu... To ma być małżeństwo?? wszystko wspólne i wspólnie zarządzane??

Ale to tak na marginesie.
Wracając do Twojego problemu, to opierając się na swoim przykładzie i szukając ratunku dla swojego małżeństwa, gdzieś na necie znalazłem ciekawe sformułowanie na ten problem.
A mianowicie - nie pamiętam już dokładnie z tej całej złości jak to brzmiało, ale mówiąc własnymi słowami wyglądało to tak: postawić wszystko na jedną kartę i "walką na noże" oderwać partnera od "cycka" zaborczej mamusi albo rysować partnerowi psychikę do samego końca, by przejrzał na oczy i zrozumiał, że to Ty teraz jesteś tą najważniejszą osobą w jego życiu i tylko z Twoim zdaniem ma się liczyć. Mamusia jest teraz od rad i tylko rad.

Wybrałaś wg mnie właściwą 2 opcję z w/w i mimo że było to z Twojej strony brutalne i z użyciem siły fizycznej, niestety nie przyniosło rezultatu. On i tak wybrał mamusię (czytaj swoją rodzinkę).
Nie masz za co siebie obwiniać że postąpiłaś źle, bo zrobiłaś to tak czy inaczej. brutalnie mówiąc spuściłaś mu wpier.... psychiczny a on i tak dalej stoi przy swoim jak słup.

Ja zrobiłem "swoim kobietom" wojnę z 1 i 2 opcją na noże z łaciną bo poczułem się jak trybik w ich wiejskiej machinie i w obu przypadkach poległem.
Pierwsza opcja, że co k... ja już nie mam mieć własnego zdania jako mąż i bezgranicznie mam się wam podporządkować? nie za daleko mama swoje macki zapuszcza wtrącając się w nasze małżeństwo??
Ja mam się dogadywać z żoną a nie mama! I mama nie będzie mi mówiła jak mam robić by nam było dobrze i buntować żonę przeciwko mnie.
Druga opcja by żonie uświadomić na podstawie zaistnienia w naszym związku trójkąta małżeńskiego, że pora przejrzeć na oczy, odciąć pępowinę i oderwać się od "cycka" mamy; że ma ona teraz męża i on jest teraz jej oczkiem w głowie a nie mamcia.

zniszcz wszystkie pamiątki z nim związane, po mału wymażesz go i wspomnienia z nim z pamięci. Zacznij pracować nad sobą. uwolniłaś się a raczej to on Cię uwolnił w samą porę przed potwornym problemem toksycznego związku, w którym to Ty byłabyś tym piątym kołem u wozu, kwiatkiem do kożucha itd.

Mówię to ze swojego przykrego doświadczenia. Ja ten temat po całości przerobiłem zamykając sobie furtkę jaką jest ślub kościelny i w porę się opamiętałem. Została mi przypięta łatka rozwodnika jako potencjalnego nowego męża.
Ty natomiast jako przyszła żona tego drania zobaczyłaś, co Cię czekało po ślubie. Słodził Ci prawie do ołtarza i w końcu pomylił cukiernicę z solniczką i sypnął solą prawdy o sobie po Twoich oczach.

Zrobiłaś co mogłaś i jak potrafiłaś, nawet brutalnie ale w całej okazałości słusznie - takie jest moje zdanie po własnych doświadczeniach, by do niego dotrzeć i oczy mu otworzyć na ten problem. Ja użyłem łaciny i siły przekonywania wobec żony zaślepionej przez teściową, bo już nie wytrzymałem.
Ty podobnie i efekt końcowy w naszym wypadku jest ten sam. Nic dodać nic ując.
Mi pozostał rozwód a Tobie wolność względem nowych związków. Głowa do góry i szukaj nowej miłości w nowych drzwiach a słońce znów się do Ciebie uśmiechnie.
Nie załamuj się aż tak bo stoisz na progu przed depresją a to nie tędy droga.

POWODZENIA.

P.S.
Poszukaj sobie na necie artykułu pt.: odcinamy pępowinę czyli koniec problemów z toksyczną teściową. tam jest to doskonale opisane. A w Twoim przypadku przyszła teściowa = jego rodzinka.

Odnośnik do komentarza

buquile wnerwiasz mnie. Non stop tylko czepiasz się ludzi, wyłapujesz zawsze wszystko, żeby się przyczepić i masz gdzieś, że ktoś jest w rozsypce, bo ty musisz się wymądrzyć - wielki pan i władca. Jakby mnie facet traktował jak szma*ę, to też by dostał po twarzy i tyle, nawet bym się nie zastanawiała

Odnośnik do komentarza
Gość Ania54321

Bags, dziękuję za te słowa, dodały mi otuchy, jednak poczucie winy nie znikło, tęsknota też nie zmalała. Boję się życia bez niego, boję się samotności..dziś przyjedzie oddać moje rzeczy, boję się że się rozkleję, wiem że nie powinnam o nic go prosić, jednak nie wiem czy będę potrafiła być na tyle twarda..
Sytuacja w której znalazłeś się Ty też nie jest zbyt ciekawa. Tak myślę sobie jak ciężko jest poznać człowieka, po paru latach nagle, możemy zobaczyć że jest zupełnie kimś innym niż nam się wydawało..to strasznie przykre, ciesze się że Ty się pozbierałeś i potrafisz patrzeć trzeźwym okiem na wszystko. Ja chciałabym umieć choć troche wyciszyć emocje, ale narazie nie potrafię..

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...