Skocz do zawartości
Forum

Leki przy depresji lub dystymii a dopamina


Gość n-...ay

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Na początku chciałbym prosić o wybaczenie mi chaotyzmu wypowiedzi, od czasu zachorowania mam problem z zorganizowaniem takich rzeczy, choć na piśmie przychodzi mi to łatwiej. Na wszelki wypadek chciałbym także zaznaczyć, że w żadnym wypadku nie mam zamiaru leczyć się na własną rękę, wszystko odbywa się pod kontrolą lekarza.

A więc mam zdiagnozowaną przewlekłą dystymię (trwającą już nieprzerwanie 4 lata). Brałem różne leki ale żaden nie pomógł. Przez ten rok bezskutecznego leczenia naszły mnie pewne wątpliwości, którymi chciałbym się podzielić z lekarzem i dowiedzieć się jak wyglądają one ze strony profesjonalisty. Nie chcę by zostało to uznane za zarozumiałość czy brak zaufania do wiedzy lekarzy gdyż tak nie jest, po prostu doszedłem do pewnych spostrzeżeń i ciekawi mnie na ile i czy w ogóle zgodne są one z medyczną literaturą i doświadczeniem lekarzy. Otóż z tego co mi wiadomo uważa się, że za depresję (również dystymię) odpowiedzialny jest niedobór neuroprzekaźników w synapsach mózgu: serotoniny, noradrenaliny i dopaminy. Bardzo upraszczając funkcje tych transmiterów można powiedzieć, że niedobór serotoniny powoduje obniżenie nastroju, noradrenaliny - zmęczenie a dopaminy - niemożność przeżywania radości (anhedonia) . Najczęściej wymieniane objawy depresji i dystymii to właśnie obniżenie nastroju, zmęczenie i anhedonia. Jak wiemy większość leków antydepresyjnych nastawione jest na zwiększanie poziomu przede wszystkim serotoniny, rzadziej noradrenaliny. A gdzie w antydepresyjnej farmakoterapii zajmuje miejsce dopamina? Leki, które działają na ten neuroprzekaźnik, najczęściej zwiększają jego poziom w niewielkim stopniu i to jako efekt dodatkowy, mniej ważny, co w praktyce jest działaniem zdecydowanie za słabym a co za tym idzie w ogóle nie odczuwalnym. Rozumiem, że chodzi tu o zachowanie równowagi między serotoniną a dopaminą w razie dużego zwiększenia poziomu tego pierwszego neuromediatora ale i w tym przypadku pomijane jest znaczenie dopaminy w depresji. Istnieją leki, które zwiększają głównie poziom dopaminy lecz jest ich dość mało i są rzadko przepisywane, szczególnie w depresji. Słowa zarówno dopamina jak i anhedonia są częściej używane przy schizofrenii niż przy depresji. Dlaczego więc piszę o dopaminie? Otóż w mojej dystymii brak jest obniżenia nastroju, zdarza się ono jedynie sporadycznie. Najlepszym określeniem na mój stan jest słowo apatia. Objawy mojej choroby to zmęczenie psychiczne i fizyczne, brak motywacji a przede wszystkim anhedonia, za czym idzie też oziębłość seksualna (ale nie impotencja) i zmniejszenie apetytu. Proszę zauważyć, że obniżenie nastroju nie jest tym samym co anhedonia. Obniżenie nastroju jest to przygnębienie i płaczliwość. W moim wypadku nie odczuwam przygnębienia i nie płaczę, nie potrafię natomiast odczuwać radości i satysfakcji, przyjemność odczuwam w minimalnym stopniu przy bardzo niewielu zajęciach. Dla przykładu będąc w parku rozrywki i mając możliwość korzystania z atrakcji czuję się tak samo jak wtedy, gdy jadę rano do pracy. Oczywiście kiedyś tak nie było. Wspomniane przeze mnie
zmniejszenie apetytu nie wiąże się z jadłowstrętem a raczej z tym, że jedzenie nie smakuje mi tak
dobrze jak kiedyś w związku z czym nie czuję większej potrzeby spożywania pokarmu (jadam dwa niewielkie posiłki dziennie), podobnie jest np. z muzyką - brzmi gorzej niż kiedyś i nie wywołuje już emocji. Do większości rzeczy podchodzę całkiem obojętnie. Moja uczuciowość jest spłycona, mam tendencję do zamykania się w sobie i to nie przez przygnębienie a raczej swego rodzaju uczucie niemocy podczas kontaktu z ludźmi a także trudności w rozmowie i rozkojarzenie, które nie pozwala mi dobrać odpowiednich słów. Wydaje mi się, że obniżenie nastroju jest mylone z anhedonią z prostego powodu - ludzie w stanie przygnębienia są skoncentrowani tylko na rozpaczaniu dlatego nie szukają przyjemności. Ja natomiast mimo braku przygnębienia mam problem z jej odczuwaniem. Nie jest to znudzenie jakie dotyka wiele osób, jest to dla mnie poważny problem i ciężki stan, proszę mi wierzyć. Wspomniałem również o chorobliwym braku motywacji a jak wiadomo odczuwanie przyjemności jest z nią ściśle powiązane. Mam na myśli tzw. układ nagrody, w którym przecież kluczową rolę odgrywa dopamina, nie serotonina. Podobnie jak w przypadku jedzenia, mój deficyt motywacji wiąże się z tym, że często nie widzę potrzeby zrobienia czegoś gdyż wiem, że nie da mi to przyjemności ani satysfakcji, Kolejną istotną rzeczą wydaje mi się to, że pewien mój znajomy doświadczając zejścia po kokainie skarżył się na taki stan jak mój (choć mniej nasilony gdyż dawka narkotyku była mała a znajomy brał pierwszy raz). Jak wiadomo zażycie kokainy powoduje zmniejszenie wychwytu zwrotnego dopaminy (i noradrenaliny) po czym następuje wyczerpanie jej zapasów powodując charakterystyczne objawy. Obecność takich objawów zarówno u mnie jak i u człowieka na zejściu po kokainie może również świadczyć o tym, że to właśnie tego neuroprzekaźnika brakuje w mojej chorobie. Zastanawiam się dlaczego więc lekarze uparcie przepisują mi leki zwiększające poziom serotoniny, mimo że żaden z nich na mnie mnie nie działał.
Jednak raz jako jeden z leków został mi przepisany neuroleptyk w dawce stosowanej do leczenia objawów negatywnych schizofrenii jednak z mojej własnej winy i nieostrożności nie mogłem kontynuować leczenia nim. Jednak skoro przepisany mi został taki lek, czy może to świadczyć o istnieniu typu depresji/dystymii, w której główną rolę odgrywa dopamina? Jeśli tak to czy biorąc pod
uwagę to wszystko co wyżej napisałem mogę cierpieć właśnie na taki typ dystymii i powinienem być leczony preparatami podnoszącymi poziom dopaminy? A może wygląda to na inną chorobę albo jest jakoś związane ze schizofrenią prostą? Czy mogłoby tu pomóc zdiagnozowanie aktywności mózgu (np. PET)? Czy powinienem podzielić się tymi spostrzeżeniami z moim psychiatrą przy najbliższej wizycie?
Co Pan/Pani o tym wszystkim sądzi? Bardzo proszę o poradę.

Odnośnik do komentarza

Witam!
W swojej wypowiedzi dystymię sprowadził Pan do depresji, zaś istotę choroby tylko do zaburzeń neuroprzekaźnikowych. Proszę jednak pamiętać, że dystymia to zaburzenie z kręgu chorób afektywnych jednobiegunowych. Ponieważ nie jest to depresja podstawowym kryterium nie jest też bezwzględne obniżenie nastroju, a raczej właśnie anhedonia, anergia, brak apetytu lub nadmierne łaknienie, zaburzenia snu, zmęczenie, obniżony poziom energii, niskie poczucie własnej wartości, trudności z koncentracją i/lub podejmowaniem decyzji.
Przyczyny zaburzeń dystymicznych do tej pory nie są zupełnie jasne. Mówi się o ich powinowactwie do biologicznie uwarunkowanych zaburzeń afektywnych, jak również o nerwicowym podłożu dystymii związanym z rozmaitymi wydarzeniami życiowymi, także z dzieciństwa, oraz brakiem satysfakcjonujących relacji interpersonalnych. Na poziomie neurochemicznym i psychologicznym neuroprzekaźniki są oczywiście wyjątkowo istotne, aczkolwiek w przypadku dystymii nie wyjaśniają w pełni istoty choroby. Stąd też leczenie jest bardzo trudne, choć nie niemożliwe. W leczeniu dystymii zastosowanie ma psychoterapia lub leki przeciwdepresyjne, przy czym te drugie zazwyczaj dają wyraźnie lepsze i trwalsze rezultaty. Jeśli chodzi o leczenie farmakologiczne to stosowane są leki antydepresyjne m. in. selektywne i nieselektywne inhibitory monoaminooksydazy, trójpierścieniowe leki przeciwdepresyjne czy popularne w ostatnich latach leki z grupy SSRI (inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny). Dowiedziono również skuteczności niektórych neuroleptyków np. sulpirydu w leczeniu tego zaburzenia.
Myślę, że podczas najbliższej wizyty u specjalisty może Pan zasugerować potrzebę zmiany leku na zwiększający poziom NA i DA.

Odnośnik do komentarza

Witam,
Nie jestem lekarzem, ale odważę się zabrać głos w tym wątku. Tak jak napisał/a DoctorQuinn model biologiczny chorób afektywnych jest tylko jedynym z kilku podejść do tego rodzaju zaburzeń. Co prawda, w przypadku dystymii farmakoterapia jest skuteczniejsza od psychoterapii, co skłania do wniosku, że czynniki biologiczne są w niej istotniejsze niż w przypadku depresji.
Model biologiczny zakłada, że depresja jak i dystymia są zaburzeniami motywacji związanymi z niedoborem amin biogenicznych: katecholamin (noradrenalina, adrenalina, dopamina) oraz idoleamin (serotonina, histamina). Hipotezy na temat neurochemicznego podłoża depresji i dystymii głównie skupiły się na spadku noradrenaliny i serotoniny. Kiedy zimniejsza się ilość noradrenaliny - spada motywacja, natomiast gdy spada poziom serotoniny - obniża się odczuwanie przyjemności. Stąd w leczeniu depresji stosuje się dwie grupy leków: antydepresanty trójpierścieniowe oraz inhibitory MAO - obie wpływają na poziom noradrenaliny oraz leki SSRI.
Co do dopaminy. Unika się jej w leczeniu depresji z pewnego powodu. A mianowicie dopamina wpływa na zwiększenie tendencji do zachowań ryzykownych, a tym samym zwiększa prawdopodobieństwo prób samobójczych.
Pyta Pan czy możliwe, że występuje u Pana schizofrenia prosta. A czy występują objawy wytwórcze (urojenia, omamy)?
Myślę, że o swoich wątpliwościach powinien Pan porozmawiać z psychiatrą. Może włączenie do leczenia neuroleptyków wpływających na objawy negatywne będzie skuteczne w Pana przypadku.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość ashbgoashgis

Przepraszam ale absolutnie się nie zgadzam z powyższym komentarzem. Jeśli niedobory serotoniny prowadzą do anhedonii to dlaczego anhedonia występuje po silnych SSRI u osób, które wcześniej tego nie miały? Przecież po takich lekach poziom serotoniny jest wysoki. A jeśli chodzi o ścisłość to za wysoki w stosunku do poziomu dopaminy - zaburzona jest równowaga tych substancji co prowadzi do anhedonii.

Odnośnik do komentarza

~n-...ay, proszę daj znać jak teraz się czujesz, jakie leki zażywasz? czytając Twój post, czułam się tak jakbym czytała o odczuciach mojego męża który ma depresję, przyjmuje lek z grupy SSRI i ma anhedonię- przez co rozwala się nasze małżeństwo. Chcę mu pomóc, ale obojętność jaką mi serwuje od paru miesięcy jest wprost nieznośna! Próbuję zrozumieć skąd się ta obojętność bierze i staram się mu pomóc. On niestety poddaje się sytuacji.

Odnośnik do komentarza

Do powyższego - bzdura, nie wystarczy się uśmiechać w depresji czy dystymii. To nie takie proste. Jestem dystymikiem od 25 lat. Wewnętrznie się bardzo uśmiecham i staram do innych, ale to niestety nie działa.
Jeśli chodzi o dopaminę - bupropion to lek nazwijmy to dopaminogenny. Ale NIE poprawia nastroju. Bupropion sprawia, że nie chce się spać i jest siła do działania. To wszystko. Wcale nie jest weselej, nastrój się nie zmienia.
25 lat bez radości i uzasadnienia tego zjawiska, za to z sennością, prokrastynacją, skwaszoną miną (a jestem wewnątrz pogodny i ambitny) uświadomiło mi że trzeba się poznać i przezwyciężać świadomie wszystkie stany. Codziennie od nowa. Krok po kroku. Czego życzę wszystkim dotkniętym głupią dystymią i tak dalej. Pamiętaj - nie jesteś sam - inni też tak mają. Z tym można normalnie, szczęśliwie, choć może trochę trudniej, żyć. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza

Dziwią mnie troche wypowiedzi pani psycholog ,które świadczą o kompletnym braku wiedzy na temat psychiatrii.
Serotonina nie jest odpowiedzialna za stan anhedoni,odpowiada za to układ nagrody ,z którym ściśle związana jest dopamina dlatego własnie na pacjentów z przewlekłymi zaburzeniami nerwicowymi tak swietnie działają stymulanty typu:kokaina,amfetamina itd.
Druga sprawą jest to ,że co ma wspólnego schizofrenia prosta z urojeniami ?Przecież jest to najprostsza postac choroby charakteryzująca się wystepowaniem głownie objawów negatywnych , na które jak sie powinno leczyc??Otóż znowu trzeba pobudzic dopamine do działania bo to ona odpowiada za motywacje pamiec przyjemność i koncentracje.Nonadrenalina nie ma nic wspólnego z motywacja ona tylko pobudza ale nie nadaje sensu czynnościa.Dlatego nie wiem czy pani sie sama nazwała psychologiem na tej stronie ale poprostu takie komentarze z ust "psychologa" są troche żenujące ,a najgorsze jest ,że pożniej idzie taki kowalski do takiej pani psycholog ,a ona próbuje go leczyc nie mając kompletnie pojęcia o czym mowa.

Odnośnik do komentarza

A ja się zastanawiam dlaczego jeszcze nikt nie skupił się na wytworzeniu leku bazującego na działaniu TRAMADOLU ale pozbawionego działania opiatowego. Po tym leku czułam się jak Młoda Bogini mogłam robić wszystko i nie było nic czego bym się nie podjęła czy bardzo bała (oczywiście w granicach rozsądku- to nie heroina gdzie wszystko mi "lata") po prosu byłam NORMALNYM CZŁOWIEKIEM.
(Dodam, że inne Opioidy nie mają takiego działania- działania które objawia się "powrotem do normalności i chęci życia oraz przenoszenia gór w porównaniu z depresją, jednocześnie nie powodując jakiegoś naćpania - niektórzy podobno tak się czują, ale na pewno nie ja, dla mnie to złoty środek .Zastanawiam się czy nie zacząć brać znowu tego leku ponieważ nic kompletnie nie działa.
Oczywiście nie miałam fazy czy inaczej nie byłam naćpana tym lekiem bralam mało i tylko tyle ile mi pozwalało na funkconowanie.
Natomiast inne cięższe leki opioidowe dają poprostu odlot i zajebiste uczucie błogiego stanu/ snu / itd itp/
Tramal tak nie działa. Zastanawia mnie to bardzo ???

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...