Skocz do zawartości
Forum

Jak pomóc schizofrenikowi?


Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem, czy dobrze trafiłam. Trochę trudno mi pisać, bo minęło pół roku odkąd go zostawiłam. Czuję tylko, ze muszę to wiedzieć. Normalnie na imię mu Nigel ale w swoich oczach i oczach byłej zony jest skandynawskim bogiem, Lokim i Jezusem z Nazaretu w jednym. Przyszedł na świat by ocalić Ziemię przed Zagładą z Północy. Ciągle się boi i ze oni go zabiją. Szczególnie, kiedy jest z dala od domu ( kiedyś biwakowaliśmy w lesie, spał wtedy z siekierą) Były chwile, że bal się nawet mnie. Czasem pytał czy w nocy chciałam go zabić. Albo dlaczego chciałam zabić jakichś jego przyjaciół. A on przecież nie ma przyjaciół. Żadne tłumaczenia nie pomagały, żadne racjonalne argumenty nie docierały. Te jego stany lękowe nie były dla mnie az tak przerażające. Nawet epizody nie były przerażające bo nie byl agresywny. Bogini przesyłała mu wtedy informacje dotyczące Tajemnic Wszechświata a on spisywał te objawienia, to wszystko. Tylko jego oczy, zmienione rysy twarzy, potwornie zaburzona motoryka i kompletny brak apetytu, przyprawiały mnie o rozpacz. Cieszyłam się tylko, ze bogini nie każe mu nikogo złożyć w ofierze. Strasznie było wtedy, kiedy próbował zrobić ze mnie swojego wyznawcę. Generalnie rozpaczliwie poszukuje wyznawców ale tylko była żona podąża za nim jak dotąd. Obawiam się, ze tak pozostanie do końca ich życia. Jako żywy bóg, potrzebuje nauczać, bo wciąż nie może zostać Niewolnikiem- Królem. To też jego religijna zajawka. Niewolnikiem juz jest ( swojej choroby ) a z barku wyznawców nie może sie spełnić jako Król. To nie jest tak, ze on chodzi ze swoja misja po okolicy i głosi. Nie. On bardzo powoli i bardzo sprytnie w swoim zrozumieniu zarzuca siec na ludzi i oni będą podążać za nim. Nie dostrzega wcale, ze ludzie pomimo, że lubią go to nie chcą z nim nic kreować. On twierdzi, że ludzie nie chcą sie obudzić a Zagłada jest tuż tuż a ja myślę, ze wyczuwają w nim kogoś innego.
Czasem ma takie stany, nie wiem, jak to opisać, wygląda to tak, jakby zapadał się w inny świat, w jakiś inny wymiar. Nie umiem tego wytłumaczyć, nigdy nie udało mi się dotrzeć do tego punktu zobaczyć to przez jego oczy, więc namaluje taki obrazek: wyobraźmy sobie, że każdy człowiek ma w sobie światło. To światło nie świeci u każdego równomiernie, bo i okres czasem się przytrafia, albo jakiś inny rodzaj kiepskiego dnia i wtedy światło przygasa. Więc kiedy Nigel się boi i zapada sie gdzieś, to jego światło niemal gaśnie. Jest jakby umarły w żywym ciele, tak, jakby nie miał emocji tylko nicość. Nie pustkę a nicość.
Jeśli chodzi o sex to nigdy nie miał orgazmu. Wytrysk tak, ale nigdy orgazmu.
Ja wiem, ze on jest schizofrenikiem, ale on twierdzi, ze badali go najlepsi psychiatrzy w UK i każdy stwierdził, że jest schizoidem. Trochę podpytałam ludzi na forum dla osobowości schizoidalnej i żaden z nich nie ma takiej jazdy jak Nigel. Wiem, że to schizofrenia. On twierdzi, że ma PTSD a ja wiem, że to jego jazdy a nie PTSD, bo jestem BPD i wiem, że można dotrzeć do przyczyny i jakoś się z tym uporać a on nawet nie jest w stanie tego opisać, nazwać. Tylko ze to PTSD.
Wiem również, ze to jego bycie bogiem żywym to misja posłannicza. Nie wiem, dwóch rzeczy. Nie potrafię określić, jaki rodzaj schizofrenii to jest. Kieruje mną juz na ten moment tylko ciekawość. I druga sprawa, nie wiem, co zrobić, jak powiedzieć mu, by poszedł do psychiatry. Prosiłam go wiele razy ale zawsze była ta sama odpowiedz: jestem schizoidem a nie schizofrenikiem i do psychiatry nie pójdę bo nie mam po co. Pewnego dnia odeszłam, bo już nie dałam rady. Wiele razy odchodziliśmy od siebie i wracaliśmy ale ja już nie mogę dłużej. Po prostu nie potrafię ani patrzeć bezczynnie na to, jak choroba go niszczy ani zachować dystansu do jego odlotów. Odeszłam ze spokojem w sercu i z pełnym szacunkiem dla niego. Niestety on wciąż krąży wokoło mnie i myśli, ze to jeden z moich odlotów jako osobowości pogranicza. Tak przy okazji, w swojej opinii uważa sie za specjalistę w rozumieniu dysfunkcji. Nawet już nie chce z nim rozmawiać, bo wiem, że jak tylko pozwolę i jemu i sobie na to, to znów wrócimy do siebie. Wciąż jednak mam dużo ciepła dla niego i nie jest jakimś tam facetem, którego minę tak obojętnie. Trzęsę sie cała po każdym spotkaniu z nim.
Nie wiem, mam to z sufitu, ale czuję, że tym razem może udałoby mi się jakoś namówić go na psychiatrę, bo on bardzo chce wrócić, to widać w każdym jego spojrzeniu , słyszę to w każdym jego słowie. Wiem, że to wstrętna manipulacja ale nawet juz myślę o tym, by postawić mu ultimatum i powiedzieć, ze jak chce, żebym znów zaczęła z nim gadać to razem idziemy do psychiatry. Tylko z własnych doświadczeń wiem, ze manipulacje nie działają .Bardzo bym chciała, żeby poszedł sie leczyć, bo to wartościowy facet i mnóstwo w nim dobra, tylko takiego bardzo chorego. Nie chcę, by skończył jakoś głupio...Jest też we mnie przekonanie, że jakby poszedł na leczenie, to wtedy będziemy mogli podjąć realną decyzję czy chcemy być ze sobą czy nie. Czy może lepiej pozostać przyjaciółmi albo rozejść sie i zapomnieć o sobie. Ciężko mi patrzeć na jego rozdarcie i mi samej nie jest łatwo uporać sie ze swoimi emocjami. Mam w głowie żarówę z napisem Ratuj siebie i tylko ta żarówa trzyma mnie na dystans. Rozumiem, że znajdę tu ludzi, którzy znają problem od czysto praktycznej strony. Może zechcecie podzielić sie swoimi doświadczeniami z tym, jak to było, kto lub co sprawiło, ze zdecydowaliście sie robić coś z własnym życiem. I być może ktoś będzie w stanie powiedzieć mi co to za rodzaj schizofrenii, który ma mój były facet. Nie mam pojęcia czemu jest to takie ważne.

Odnośnik do komentarza

bardzo cieżko Ci będzie zmusić go do leczenia on sam musi tego chcieć tylko jak bedziesz mu mowila ze z tym ma problem to bedzie sie buntowal najlepiej nie mowic ze o to chodzi tylko zeby porozmawial z lekarzem, moze leczenie w szpitalu czy cos? i sama powiedz lekarzowi o co chodzi

Gdy wabi cię ognik, idź za nim.
Być może zabrniesz na manowce,
ale nigdy nie będziesz sobie wyrzucać,
że może była to Twoja Gwiazda.

Odnośnik do komentarza
Gość Złośliwa

jak dla mnie to Twój były partner kwalifikuje się do leczenia szpitalnego bo wydaje mi się że jego stan jest bardzo poważny. Sam sobie nie da z tym rady a i tobie będzie trudno. Zastanów się czy nie namówić go na leczenia psychiatryczne w zakładzie zamkniętym czytaj szpitalu.

Odnośnik do komentarza

Alez ja o tym doskonale wiem, że on potrzebuje pomocy. I to natychmiast. Problem polega na tym, ze on nie chce iść do psychiatry, twierdząc ze nic mu nie jest. Poczytałam sobie troche o misji posłanniczej w schizofrenii i ten pan pisał dokładnie o nim. Problem polega na tym, że Nigel, jak typowy schizofrenik, nie przyjmuje do wiadomości prawdy i wie lepiej, co mu jest lub nie jest. Nie wiem, jakich słów mam uzyć, jak zachęcic go czy przekonać, by robił cos ze sobą, bo patrze nieraz na niego i serce mi sie sciska z żalu. To dobry człowiek i pomimo, że odeszłam od niego, bardzo go szanuje i mam dla niego mnóstwo ciepła i współczucia. Ale nie wiem, jak dotrzec do niego. Boje się, ze tak odleci, albo juz odleciał, ze nie będzie miał szans na powrot.

Odnośnik do komentarza

Jedynym i skutecznym rozwiązaniem wg mnie, jest zgłoszenie do sądu wniosku o stwierdzenie niepoczytalności i ubezwłasnowolnienie. Biegły psychiatra oceni stan zdrowia Twojego partnera i wprowadzi leczenie przymusowe, prawdopodobnie na oddziale zamkniętym. Wniosek taki do sądu może zgłosić ktoś spokrewniony, wówczas prawo głosu na temat dalszego leczenia ma osoba, która po ubezwłasnowolnieniu otrzymuje głos decydujący (czyli ta osoba, która zgłaszała wniosek). Takie rozwiązanie jest jedyne w tej sytuacji, skoro partner nie chce się sam leczyć. Drogą sądową odbiera mu się prawo decydowania o sobie i wysyła na przymusowe leczenie. Druga mozliwość pojawia się w chwili kiedy będzie on stanowił zagrożenie zdrowia lub życia swojego lub cudzego. W takiej sytuacji można wezwać pogotowie opisac sytuację i w szpitalu przeprowadzane sa badania psychiatryczne i ewentualna kwalifikacja na dalsze leczenie. Jednak taka możliwość jest wówczas gdy istnieje jakies zagrożenie z jego strony, jeśli nie robi tak naprawdę nic złego komuś lub sobie - pozostaje droga sądowa. Powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Pozostaje mi więc zapoznać sie z brytyjskim prawem, co do postepowania, z takimi osobami. Nie jest niebezpieczny ani dla siebie ani dla innych. Wręcz chorobliwie, paranoidalnie, powiedziałabym, troszczy się o swoje zdrowie. Pomijając oczywiście zdrowie psychiczne. Dla innych tez nie jest niebezpieczny, bo nie potrafi uderzyć ani uruchomić mechanizmów odpowiadających za gniewostrach, w kontekście gniew. Pozostaje tylko strach. I tak, jak pisałam wcześniej, bogini, czyli głosy, objawia mu tajemnice wszechświata, które on spisuje, by ocalić ziemię przed zagładą. Ten facet to maszyna do zabijania, bo trenuje wszystkie dostępne w UK sztuki walki, tylko nie ma przycisku "włącz/wyłącz".
Pozostaje więc tylko aspekt prawny...Tak bardzo nie chce, by spotkało go coś złego. Tylko czy może go spotkać jeszcze coś gorszego niż schizofrenia? Jest taki bezbronny i naiwny wobec swiata...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...