Skocz do zawartości
Forum

Utrata pracy i partnera a depresja


Gość bum-bum-bec

Rekomendowane odpowiedzi

Gość bum-bum-bec

hej,

może to średnio odpowiednie miejsce na wyżalanie się, bo od tego to jest albo kozetka psychologa/psychiatry bądź ramię przyjaciela. Tylko, że ja już wymiękłam. I muszę jeszcze nieco wytrzymać do wizyty u psychiatry. Jeszcze 1,5 tygodnia. Jest mi coraz ciężej.

Na przełomie sierpnia i września coś we mnie pękło. Byłam dość długo bezrobotna i szukałam pracy. Byłam już na wieeelu rozmowach i znalazłam firmę w której chciałabym pracować. Fajna kasa, praca łatwa, firma to pracodawca roku więc krzywda, by mi się tam nie działa. Nie dostałam tej posady dlatego, bo jestem kobietą (od znajomej tam zatrudnionej takie info dostałam i to kilkakrotnie). Tego już było dla mnie za dużo. Nie potrafię sobie poradzić z bezradnością i bezsilnością, a takie uczucia towarzyszą bezrobociu, a tu na dodatek nie dostałam pracy, bo zostałam zdyskryminowana. Nie wstawałam już z łóżka. Całymi dniami leżałam, aż mnie kości bolały. Przestałam jeść. Schudłam i ważyłam niecałe 40 kg. Garściami wypadały mi włosy z głowy. Miałam zawroty głowy z osłabienia organizmu i częste ataki astmy. Byłam wrakiem. Dobiły mnie wyniki tomografii mojej mamy - okazało się, że ma łagodnego guza mózgu. Wiedziałam, że moja mama nie będzie dbała o siebie, czyli musiałam przyswoić informację, ze mam umierającą matulę. Za dużo tego było.

Między czasie poznałam cudownego chłopaka. Pierwszy raz w życiu tak bardzo kochałam. I tak bardzo czułam, że jestem kochana. Starałam się wszystko to co złe ukryć, bo nie chciałam go martwić. Z łatwością mi to przychodziło, bo działał na mnie jak balsam. Jedynymi powodami dla których wstawałam z łóżka był on. Tylko, że On odszedł. Rzucił mnie w momencie kiedy choć odrobinę zaczęłam wychodzić na prosto. Rzucił, bo stwierdził, że nie ma "fajerwerków, a jedynie petardy" i że ma wątpliwości. A zaczął je mieć w momencie kiedy egoistycznie zapytałam się, czy jest szczęśliwy. Zrobiłam to po to, by się upewnić czy mocno widzi we mnie smęta. Mamy nadal kontakt i jak na mój gust to nawet dobry. Tylko on się w tym wszystkim gubi. Z jednej strony chce byśmy byli znajomymi i mocno mi pomaga. Z drugiej strony jak mnie zobaczył to zaniemówił i miał problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego. Stwierdził, że najbliższe spotkanie jest realne po nowym roku, bo wcześniej fizycznie nie da rady. Ma zbyt dużo pracy (faktycznie ma)

Tak jak wspomniałam już wychodziłam na prosto, ale w firmie w której się zatrudniłam dyrektor w trakcie oferowania warunków zatrudnienia 'pomylił' netto z brutto i tym sposobem moje wynagrodzenie to najniższa krajowa, która na nic mi nie starcza. Najlepsze jest to, że mam mieć sprzedaż, ale nie mam narzędzi niezbędnych do pracy. Oczywiście zaczęłam szukać innej pracy. W firmie w której chcę się zatrudnić wszyscy są na tak. Mój wniosek dotyczący zatrudnienia miał być jedynie 'zaklepany' przez dyrektora. Zwykła formalność. Zwodzili mnie i grali na czas. Dyrektor nie zaklepał wniosku. Nie zostałam przyjęta.

Moja mama - jak było ze mną źle i potrzebowałam jakiegokolwiek wsparcia to traktowała mnie jak powietrze. Nie istniałam. Nie zauważała, że jedzenie nie ubywa w lodówce. Nie widziała niczego. Zrozumiałabym gdyby przestała mnie dostrzegać po wynikach, ale to trwało znacznie wcześniej. Przypomniała sobie o moim istnieniu dopiero jak ją znajomy zapytał co u mnie słychać. Nagle stała się kochającą matulą. Nie chce takiego kontaktu. Nie chce takich relacji. Nie potrzebuje niedzielnej mamy.

Na domiar wszystkiego wprowadził się do mnie mój brat, który będąc w wieku 37 lat nie potrafi się usamodzielnić i żeruje na domowym budżecie.

Straciłam wszystko to na czym mogłoby mi zależeć. Straciłam pracę, faceta, rodzinę. Nic mi już nie pozostało. Nie mam powodów, by rano z łóżka wstawać. Coraz częściej po przebudzeniu nachodzą mnie myśli, by to wszystko skończyć. Wiem, że są to bardzo złe myśli dlatego się zarejestrowałam do psychiatry, ale muszę jeszcze jakoś przetrwać 1,5 tygodnia. Potrzebuje jakiegokolwiek wsparcia. Choćby komentarza.

Odnośnik do komentarza

musisz powiedziec bratu ze to tylko okres tymczasowy bo sama masz problemy a mama hm.. mysle ze moze zle sie czuje moze sama ma jakies problemy o ktorych nie wiesz moze wczesniej podejrzewala chorobe i dlatego taka byla a potem sie zreflektowala? co do pracy to wiesz jak jest z praca musisz chodzic i miec szczescie ale wiesz jedno Ci powiem. Fajna babka z Ciebie bo piszesz to tak madrze widac ze masz w sobie potencjal sily masz w sobie to cos po prostu. wiele w zyciu osiagniesz jestem tego pewna

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

brat - to jest powrót syna marnotrawnego część 15. Fundamentem tego co starał się w życiu osiągnąć była kradzież i kłamstwa. Regularnie okradał moją mamę i wszystkich wokoło. Teraz wrócił, bo jak stwierdził chce wraz z żoną wyjechać do holandii i na jakiś czas muszą gdzieś zamieszkać. Tylko czemu u mnie? Jest przecież teściowa! Z nim nie rozmawiam, a ją omijam szerokim łukiem. Jemu nie można uwagi zwrócić, bo hrabia natychmiast się obraża, skarży mamie oraz robi chamstwa. Ona udaje wielką miastową i damę a jest z dziury zabitej dechami, gdzie nie mieli toalety w domu tylko wychodek. Rozmowa z nimi odpada.

mama - o jej problemach, stety bądź niestety wiem wszystko. Przychodzi do pokoju, nie patrząc czy światło zgaszone (czyli śpię) czy się uczę, siada na krześle i narzeka. Skończy, wstaje, wychodzi z pokoju. Tylko, że jak ze mną było źle i potrzebowałam jakiegokolwiek wsparcia to traktowała mnie jak powietrze. Nie istniałam dla niej.
Jej choroba - 3 lata temu wysłałam ją do neurologa, bo dosłownie rzecz ujmując resetowała się. Słowa, które wtedy usłyszałam będę pamiętać do końca życia. Okazało się, że jestem bardzo złą córką, że ją zarejestrowałam do lekarza, bo się martwiłam. Poszła. Okazało się, że ma cystę bądź torbiel. Dostała recepty na leki. Raz je wykupiła, zjadła po jednym opakowaniu i sprawę olała. Teraz sobie przypomniała o tym no i wyszedł guz mózgu. Nie zamierza go leczyć. Jak stwierdziła: "na coś trzeba umrzeć".

"wiele w zyciu osiagniesz jestem tego pewna" - dziękuje. Bardzo to miłe. Tylko, że ja wymiękłam. Nastroje mam max. sinusoidalne. Jednego dnia rozpiera mnie energia i mogłabym góry przenosić, a następnego płaczę. I te poranne myśli...

Odnośnik do komentarza

ja Ci sie nie dziwie ze padasz pod ciezarem tego wszystkiego, ale wiedz ze po kazdej burzy wschodzi slonce, czasem trzeba dostac kopa w d*** od zycia zeby sie poturlać dalej. Taka prawda niestety. Wiesz ja mysle ze Twoja mama mogla sie przerazic wynikiem popadla w depresje i jej bez znaczenia czy bedzie sie leczyla czy nie, niektorzy tak maja. A brat - no coz. Faktycznie lepiej go olewac i poczekac az wyjedzie do holandii. ciezko jest zmotywowac kogos kto wylaczy komputer i wroci do swoich problemow. Ale powiem Ci jedno - walcz. musisz obrac cel jak widzisz siebie za 10 lat napsiac na kartce co chcesz miec za rok za dwa za 5 i po prostu krok po kroku do tego dazyc ale nie zalamywac sie gdy cos pojdzie nie tak, wiele bedziesz miala przeciwnosci, po to są aby smak wygranej byl slodszy. Mysle ze musisz zadbac o siebie to podstawa, a jesli masz kogos takiego, jakas ciotke czy kolezanke mamy z ktora mama ma dobry kontakt, zeby ona z nia pogadala i namowila ja moze na leczenie tego guzka

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

"A brat - no coz. Faktycznie lepiej go olewac i poczekac az wyjedzie do holandii" - obawiam się, że ta holandia była kolejnym kłamstwem, bo nic nie wskazuje, by mieli się wyprowadzić/wyjechać. Pytałam mamy kiedy zamierzają opuścić nasze skromne włości to termin jest bliżej nieznany, a ja zostałam potraktowana jak wróg publiczny numer 1,bo chce się brata pasożyta pozbyć.

"powiem Ci jedno - walcz" - wiem, że muszę, ale nie mam już siły. Robię krok do przodu i 4 do tyłu. Już miało się wszystko poprawić, już stawałam na nogi to nagle kop po nerkach i cofam się brutalnie. Ileż tak można? Wymiękłam już. Za dużo tego wszystkiego. Staram się jakoś zapanować nad swoim losem. Szukam nadal intensywnie pracy, mam w miarę dobry kontakt z opisywanym panem, brata i jego żonę omijam jak się da, by ciśnienia sobie nie podnosić, zaczęłam uprawiać sport, by odreagowywać - staram się. Tylko, że z tych starań nic dobrego nie wynika. A jedynie psychicznie i finansowo coraz bardziej się pogrążam.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

mama - nie da się znią porozmawiać. Zaczynam temat to wychodzi z pokoju albo drze się na mnie. Tak na dobrą sprawę to sama dopuściła do powstania guza. Wiedziała, że coś nieciekawego jej się dzieje to zignorowała sprawę. I niestety nadal ją ignoruje.

Kontakt mój z moją mamą - chce dla niej dobrze, to kończy się awanturą, trzaśnięciem drzwiami, milczeniem, wychodzeniem. Nie da się z nią konstruktywnie komunikować.
Jak pytałam jej co się ze mną działo przez ostatnie miesiące to standardowo wyszła. Nacisnęłam, by odpowiedziała to milczała. Nic na mój temat nie wie. Nie interesuje ją. Gdyby znajomy jej się nie zapytał co u mnie słychać to nadal, by na mnie uwagi nie zwracała. Chyba, że szukałaby słuchacza, ale rozmową tego ja nie nazwę. Raz stwierdziłam, że nie będę się do niej odzywała i byłam ciekawa kiedy to zauważy. Tak jak ma w swoim zwyczaju przychodziła do pokoju, siadała na krześle, zrzędziła na cały świat i wychodziła. Moje milczenie zauważyła po 3 dniach. Nie zapytała nawet czemu się nie odzywam. To jest nienormalne.

Odnośnik do komentarza

Dużo szefów/prezesów w firmach zwodzi pracowników. Za to powinni być karani. Pamiętam ile łez wylałam z mężem. A jak już zatrudniali, to po miesiącu okazywało się, że nie ma niczego, ani kasy, ani pracy. I to mimo rzekomej umowy, a nawet bywało w niektórych miejscach, że na umowę niby trzeba było poczekać a tu proszę. W niektórych zakładach już były nawet badania, które dobrze wyszły. Mieliśmy też inne problemy z rodziną męża i z tym, że został na lodzie (bez meldunku). A jeszcze dwójkę dzieci. Do tego pracodawcy nie potrafili docenić naprawdę dobrego pracownika, który to, co robi, robi dosłownie od dawna, bo już gdy miał te 7 lat lubił to robić. Robi to z sercem, ale prezesi i kierownicy nie potrafią docenić dobrego pracownika, oni nawet nie potrafią dobrze, logistycznie decydować na temat swojej firmy i trzymać porządku w pracy.

Zwodzenie powinno być karalne. Szefostwo powinno mieć obowiązek odpowiadać na papierze w przeciągu pewnego okresu od kiedy przyjmuje i czy przyjmuje, żeby człowiek wiedział na czym stoi. Nie dziwota, że coraz więcej osób popada w depresje.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

Wydaje mi się, że wiele jestem w stanie zrozumieć. Rynek pracy od 2008 jest pracodawcy, a nie pracownika. Tylko to nie zwalnia pracodawcy od zachowania a`la wolna amerykanka. Jeśli ktoś mi mówi: "przeszła pani ostatni etap rekrutacji. Jesteśmy na tak. Tylko dyrektor na zebraniu musi jeszcze wyrazić zgodę na zatrudnienie..." to ja rozumiem, że jest to zwykła formalność i mogę spać spokojnie. Niestety to był mój błąd. Czekałam, dzwoniłam, znow czekałam i się mocno rozczarowałam.

Tylko, że wtedy moje zniechęcenie do tego wszystkiego co mnie otacza sięgnęło zenitu. Popłakałam się. I mam dość już wszystkiego.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

" jestes bardzo delikatna" - normalnej pracy szukam od 5 miesięcy. A przez ostatnie 3 rzucił mnie chłopak; moja mama usłyszała, że ma guza mózgu - lekceważy diagnozę; wprowadził się do mnie brat, którego z całego serca nie trawię; i to w jaki sposób moja mama mnie traktuje.... Nie wydaje mi się żebym była bardzo delikatna. Staram się być silna. Na prawdę staram się jeszcze nieco przetrwać. I szukać czegokolwiek pozytywnego, by jakoś iść z podniesioną głową. Staram się.

Odnośnik do komentarza

nom masz racje jestes silna dlatego nie mozesz sie poddac, teraz masz gorszy okres, ale faceta znajdziesz nowego to oczywiste, Twoja mama musi chciec sobie pomoc musi sie wyleczyc i nie poddawac sie, a praca nie wiem co poradzic bo moj facet szuka juz prawie rok i pracuje po miesiac gora nic stalego ale tez mowie mu ze teraz jest gorzej zeby moglo byc lepiej prawda? a moze masz pomysl na cos swojego?????

Odnośnik do komentarza

bumbum po prostu musisz zacisnac zeby i przetrwac ten orkes nic nie zrobisz co Cie nie zabije to Cie wzmocni moze los specjalnie postawil Cie w takiej sytuacji zebys wyszla obronna reką nie poddawaj sie tylko walcz, czaem trzeba walnac piescia w stol powiedziec mamo ogarnij sie idziemy do lekarza, powiedziec nie chcecie mnie w pracy? zalujcie zobaczycie co tracicie, musisz znac swoja wartosc wiedziec na co Cie stac wiedziec ze szczescie to tylko kwestia czasu

Odnośnik do komentarza

Ja cię doskonale rozumiem. W moim mieście ciężko jest znaleźć pracę bez znajomości. Ja już jestem bezrobotna dłuższy czas. Były sytuacje gdzie obiecywano mi już pracę, przeszłam szkolenia, traciłam czas a na koniec nawet nikt mnie nie raczył poinformować o tym że mam nie przychodzić jeden pan to nawet rozłączał telefony ode mnie jak chciałam się dowiedzieć co i jak. W zeszłym roku miałam już stany depresyjne z tego powodu. Były sytuacje że mąz mnie musiał na siłę z łózka wyciągać bo mówiłam że nie ma po co wstawać, wmuszał we mnie jedzenie bo potrafiłam nie jeśc całymi dniami, a na najprostsze pytania odpowiadałam "nie wiem". Nie chciałam wychodzić z ludźmi bo każdy patrzył na mnie albo z politowaniem albo udzielał fantastycznych rad które już wielokrotnie przerabiałam bez efektów. Potem udało się coś znaleźć. Teraz znowu jestem w podobnej sytuacji ale postanowiłam nie marnować tego czasu kiedy szukam pracy i nie doprowadzić się do takiego stanu jak wtedy. Po prostu zakładam sobie że przez 2 dni w tygodniu parę godzin zajmuję się wysyłaniem CV a resztę czasu poświęcam na naukę angielskiego i niemieckiego. Motywację mam cały czas i już od paru miesięcy w tym siedzę i efekty są. Samopoczucie lepsze bo nie tracę czasu a dodatkowo podnoszę kwalifikacje. Mogłam zacząć szukać pracy tam gdzie do tej pory nawet nie zakładałam tego. Pracodawcy częściej dzwonią i zapraszają na jakieś rozmowy, nie boję się wychodzić ze znajomymi i mówić że dalej nic nie znalazłam. Parę osób nawet mi zazdrości tego że się uczenie bo oni by chcieli ale nie mają czasu ani motywacji żeby codziennie coś zrobić.

Mam czasami jeszcze poczucie zwątpienia ale to mi daje jeszcze większego kopa żeby uczyć się bardziej.

Odnośnik do komentarza

Wila - bardzo rozsądnie robisz podziwiam Cie naprawde twarda babka z Ciebie tak trzymaj, mam nadzieje ze BumBum tez sie tak zmotywuje, trzymam za Was kciuki dziewczyny pamietajcie ze zawsze warto walczyc o swoje ja to sobie zawsze powtarzam ze nigdy sie nie poddam bo zasluguje na dobro tak jak inni tylko czasem musze o tym przypominac losowi i z nim walczyc

"Kiedy jest smutno, kocha się zachody słońca..."Mały Ksi

Odnośnik do komentarza

Miałam 19 lat, gdy urodziłam pierwszego syna, drugiego – 24. Nie pracowałam, ale uczyłam się cały czas. Chciałam mieć dzieci jak najszybciej, gdyż (a) kolejny postęp choroby by to uniemożliwił, (b) jeśliby nawet zahamować dalszy przebieg choróbska, to jakby na ciążę patrzyli przyszli pracodawcy? Lepiej urodzić i jednocześnie się doszkalać, a potem pracować. Dam radę i tyle. – stwierdziłam. Założyłam rodzinę. W wieku 26 lat poszłam do pracy. W tym czasie obowiązki moje przejęli moi rodzice, szczególnie mama.

Jak szukałam pracy? Za pracą zaczęłam rozglądać się, gdy skończyłam 25 lat. Nie mam cudownych znajomości, zresztą nie w taki sposób chciałam zdobyć pracę. Na moje 25 urodziny mąż, wiedząc, o czym marzę, zrobił mi prezent. Zapisał mnie na kurs języka obcego, którego chciałam się nauczyć, jednakże za moich czasów w naszym kraju ciężko było znaleźć szkołę oferującą możliwość uczenia się właśnie japońskiego. Gdy poznawałam jego podstawy, pod choinką, wśród takich materialnych rzeczy jak dwa filmy japońskie i jedna książka, leżała jeszcze informacja, że jak zaliczę egzamin podstawowy, mogę śmiało łapać się za łacinę, a w tym już mi pomoże on (mąż), gdyż uczyła go tego jego mama. I tak się stało. Tak minęły mi 25 urodziny.

Gdy kończyłam 26 lat, otrzymałam telefon, że dostałam pracę, następnego dnia miałam się stawić na badania i kolejnego dnia już miałam podpisać umowę. Przed badaniem chciałam mieć na papierze, że po wykonaniu badań i dobrych wynikach zostanę przyjęta. Bez problemu taki papierek wydrukowano z datą druku, a w tekście umieszczono datę, kiedy chcą mnie przyjąć, podpisano i podstemplowano. Po badaniach przyjęto mnie do pracy, gdzie pracuję do dzisiaj. Decyzję o nauce esperanto podjęłam w moje 26 urodziny.

W urodziny, wieczorem zapytałam męża, czemu obdarowywał mnie akurat takimi prezentami. Skąd taki pomysł. Okazało się, że znalazł kiedyś w kuchni mój plan samorealizacji się i wyjął pogniecioną kartkę ze swojej szufladki w biurku, a na niej:

Najbliższe plany. Pierwszy rok:
(a) rozpoczęcie nauki podstaw japońskiego i łaciny, (b) napisanie pracy na temat filozofii starożytnej, (c) zrobić tego roku konfitury.

Drugi rok:
(a) rozpocząć naukę esperanto i przestudiować etymologię podstawowych słów polskich (w czym wcześniejsza nauka łaciny powinna nieco pomóc) (b) dodatkowo uczyć się socjologii (innego kierunku niż mój dotychczasowy) na podstawie książek i notatek znajomych ze studiów (c) pomóc dziecku w lepszym zapamiętywaniu i koncentrowaniu się na zadaniach.

Jeszcze był trzeci rok... Nieistotne już. Ważne, że wtedy zrozumiałam, że mój mąż nie odgadł sobie ot tak, nie mówiłam mu zresztą o moich planach. Pojęłam także, że nie zdecydowałabym się na te kroki z powodu mojej depresji, z której się, wydawało, że wyleczyłam się jako nastolatka. Niestety, po powrocie powróciła, ale jak widać, dzięki mężowi znowu się wyleczyłam. Zaczęłam działać. Działając, nie mam czasu na strach i myślenie co będzie. Po prostu żyję :). Owszem, ciężko by mi było, gdyby wtedy mąż był bezrobotny, a my nie mielibyśmy nic odłożone i mieszkania po babci męża. Ludzie młodzi bez znajomości i spadku często są na przegranej pozycji i jestem tego świadoma, nie oszukuję, że tego nie widzę. Mnie naprawdę dopisało szczęście. Najważniejsze jednak z tego tekstu to jeśli tylko możesz, zaplanuj sobie te najbliższe i najistotniejsze kroki, może je rozwiń, w jaki sposób i gdzie chcesz je zrealizować, a potem działaj. Nawet jeśli coś ci się nie uda, to zajęłaś się czymś, spróbowałaś, a to już nie jest żaden stracony czas. Nie będziesz mogła sobie pluć w twarz, że siedziałaś i nic nie dałaś z siebie. Mam znajomą, co od czasu do czasu (trzykrotnie już) była na bezrobociu, ale doszkalała się sama, obserwując samą siebie. Okazało się, że tak poznała ludzką naturę, że wiedziała na rozmowach po swoim przełożonym, o co najprawdopodobniej zaraz zapyta i jaką odpowiedź chce usłyszeć i w jakiej formie (dokładnej czy tylko pobieżnej). Niektórych to chyba nawet przeraziło. Ostatnią pracę straciła przez bankructwo firmy. Niedawno została przyjęta bez problemów.

Jak mogę coś poradzić, to unikaj rozmów kwalifikacyjnych, gdzie widzisz znaczną grupę kandydatów. Zwykle chodzi tylko o to, aby zdobyć dane, po to rekrutacja, a czasami chcą się dowiedzieć czegoś więcej i robią nawet badania. Dane ludzi są w cenie. Trzeba chronić swoje dane osobowe. Trochę długa treść mi wyszła. Pozdro

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

Hej,

dzieki za podpowiedź. Już takie plany wcześniej zrobiłam tylko to posegregowałam nie na lata, a na kwartały. Hmm... żeby praca była jedynym moim zmartwieniem... ale właśnie rozmawiałam ze swoim byłym przez ponad 10 minut i była to naprawdę miła rozmowa. Jakoś się łudzę, że może coś z tego jeszcze będzie, ale nie teraz a za jakiś czas. U niego sprawy się wynormują, u mnie się uspokoi i może wtedy :D Muszę mieć jakąkolwiek nadzieję, bo inaczej sfiksuje jeszcze bardziej. Praca - pojawiło się małe światełko, bo znajoma będzie uczestniczyła w rekrutacji i jeśli ją zatrudnią to by mnie poleciła i wskoczyłabym na jej stanowisko. Co prawda tu jest wiele gdybań, ale niczego lepszego na razie na oku nie mam. A ta praca baaaardzo, by mi odpowiadała. CV non stop wysyłam, ale jest cisza albo godziny rozmów nie są elastyczne, a ja nie zawsze mogę się wyrwać z obecnej pracy :/ Coś kombinuje, jakoś działam. Tylko najbardziej destrukcyjne jest to, że z tego działania nic nie wynika.

Odnośnik do komentarza

Działaj tak, by nie myśleć o problemach, a jedynie się dokształcać i szukać pracy. Nigdy nie nastawiaj się, że dostaniesz pracę, ale zawsze nastawiaj się, że jesteś jej warta, zwłaszcza, gdy idziesz na rozmowę. Jeśli masz możliwość, zrób kursy. Spróbuj wyczuć pracodawcę. Jeżeli zauważysz, że osoba prowadząca z Tobą rozmowę kw. ma reakcję biegunową, wykorzystaj to na swoją korzyść. Zwłaszcza jest to przydatne, jeśli w pracy przyjdzie Ci przekonywać nie tylko tę osobę, ale taki będzie typ Twojej pracy, chociażby negocjator czy kontakt z klientem itd.

Ogółem rzecz ujmując można też zrobić nietypowe CV, choć odradzam. Trzeba wiedzieć, gdzie można wysłać takowe Curriculum Vitae (zależne też od stanowiska). Nie przejmuj się, że z działania na razie nic nie wynika. Nie zrażaj się tym. Z działania może wyniknąć więcej - nie załamiesz się całkowicie. Jeśli się załamiesz i praca będzie zbędna. Działaj chociażby dla samego faktu działania, ale z planami. Wtedy zwykle nadchodzi zaskoczenie, telefon i umowa. Przynajmniej moje otoczenie to zauważyło. Kiedy bardzo myśli się, by zdobyć pracę, wtedy nie śpi się spokojnie i to wszystko się dłuży, a nawet na rozmowach o pracę nie wychodzi się zbyt dobrze, bo język ciała zdradza, że coś jest nie tak (nawet jeśli rozmówca nie zna tych technik, to nieświadomie może je rozpoznawać). Kto by chciał w końcu pracownika nie umiejącego zarządzać swoją energią i czasem? A dla laików osoba w depresji czy przygnębiona na pierwszy rzut oka niczym się nie różni od osoby zmęczonej, nie potrafiącej zorganizować sobie czas.

Inna sprawa, że pracodawcy odmiennie patrzą na kogoś, kto może zawsze przyjść na rozmowę, a inaczej na kogoś kto nie. Chyba, że nie powiadamia się ich inaczej, niż tylko przez CV, że się pracuje. Bardzo często zatrudniającym nawet nie chce się dogłębnie przeczytać dokument, tym bardziej, jeśli mają ich stos. Tu brak logistyki się kłania.

Sprawdzaj miejsce, w którym chcesz pracować. Nie tylko jak podchodzą do ludzi i ich pomysłów na innowacje, ale wszystkie informacje jakie możesz zdobyć, począwszy od NIP skończywszy na kapitale itp. a nawet czy wypłaty są wypłacane zgodnie z umową (kwota i termin), jak jest z ewentualną premią. To jest ważne, zwłaszcza w dobie kryzysu. Wiele firm cienko przędzie i może się okazać, że nie taki anioł piękny, jak go malowali i lepiej było trzymać się chociażby innej pracy lub wybrać inną.

Reasumując wierzę, że wcześniej czy później Ci się uda. Trzeba tylko się dobrze zorganizować i nigdy nie liczyć na znajomości, a jeśli coś przypadkiem wpadnie, to czemu nie :)

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

"Jakoś się łudzę, że może coś z tego jeszcze będzie, ale nie teraz a za jakiś czas."

Tak samo w tym przypadku, nie łudź się. Najprawdopodobniej jesteś jego warta (sam tekst tutaj świadczy, że samo to, że o nim tyle myślisz o tym świadczy), ale niekoniecznie on jest warty Ciebie, czego nawet Ty do końca nie wiesz. Wyjście na prostą zdaje się być dla Ciebie o tyle jeszcze ważniejsze, niż w niektórych innych przypadkach szukania pracy, że wiążesz ten sukces z możliwością bycia z tym człowiekiem, ale jedno niekoniecznie idzie w parze z drugim. Oczywiście może to pomóc, ale nie gwarantuje tego. Poza tym mój facet poznał mnie, gdy byłam nastolatką w depresji. Był starszy ode mnie o 5 lat. To on wyciągnął mnie z dołka, a nie przeczekał co najgorsze, by być ze mną tylko na dobre. Nie musiałam "martwić się, że może za jakiś czas". Nie ma nic gorszego, niż nie wiedzieć na czym się dokładnie stoi - wg mnie. My rozpoczęliśmy związek (przebywanie ze sobą ciągłe, bo dzień w dzień, albo prawie codzienne) inaczej niż reszta par. Byłam bliska skończenia ze sobą i mnie nie radowały wizje randek. Dlatego w pewnym sensie mogę z mojego subiektywnego punktu widzenia wytworzonego poprzez dotychczasowe doświadczenia wysunąć wniosek, ze najprawdopodobniej ten pan nie jest Ciebie wart.

Pamiętaj jednak, że to tylko moja wizja tego wszystkiego. Życzę zatem i pomyślności w sferze osobistej, nie tylko zawodowej.

EOF

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...