Skocz do zawartości
Forum

Brak umiejętności wejścia w związek


Gość SamotnikzCharakteru

Rekomendowane odpowiedzi

Gość SamotnikzCharakteru

Witam wszystkich forumowiczów :)
Od jakiegoś czasu śledzę to forum i widzę, że wypowiada się tutaj sporo rozsądnych ludzi. Postanowiłem, że podzielę się tutaj swoimi bolączkami, o których po pierwsze nie mam z kim porozmawiać na co dzień, a po drugie nawet gdybym miał, to bym nie miał serca zawracać drugiej osobie głowy swoimi rozterkami. Tutaj to co innego, bo jak ktoś stwierdzi, że nie chce mu się czytać, to może kliknąć "Wstecz".
Otóż na pierwszy rzut oka mogę się wydawać tak zwaną dobrą partią. 27 lat, wyższe wykształcenie, praca w zawodzie, samochód, mieszkanko (wynajęte, ale jednak nie u rodziców). Jednym słowem, wszystko jest, tylko kobiety nie ma. Coraz częściej słyszę pytania, kiedy sobie kogoś znajdę, wiem że moim rodzicom też by zalezało, żeby mieć kiedyś wnuki. A rzecz w tym, że ja chyba po prostu nie potrafię z nikim stworzyć związku. Nigdy w żadnym nie byłem (mój rekord to pięć, może sześć spotkań z jedną dziewczyną).
Na pewno nie pomaga mi mój flegmatyczny i introwertyczny charakter. Nie jestem przebojową osobą, oj nie jestem. Potrafię milczeć całymi dniami i nie rozumiem, jak ludzie mogą tyle dyskutować o tak mało istotnych i nie wartych komentarza sprawach... pogoda, ceny w sklepach, ploteczki kto, gdzie, z kim i dlaczego...
Oprócz wrodzonego braku werwy z pewnością jakieś znaczenie w tym wszystkim mają niewyleczone do końca kompleksy z młodych lat. Kulturalny i elegancki młody dżentelmen gdzieś w głębi siebie jest cały czas nieśmiałym kujonkiem nielubiącym sportu, trzęsącym dupą przed szkolnymi i osiedlowymi cwaniaczkami i bojącym się im postawić, będącym często odrzucanym przez rówieśników i stającym się ofiarą gnębienia i docinków.
Po trzecie, ja chyba ogólnie mam małe potrzeby kontaktów z ludźmi. Zawsze miałem skłonności do izolowania się, nie wiem, może za mało mnie zachęcano do zabaw z innymi w dzieciństwie... Największy społeczny zastój miałem w gimnazjum, w liceum to się trochę polepszyło, zacząłem bywać czasem na domówkach, osiemnastkach i weekendowych wypadach do klubu. Na studiach z kolei się rozimprezowałem i nawet przestałem na jakiś czas myśleć o sobie jako o osobie nieśmiałej. Ale gdy studia się skończyły, to nagle nastąpił znowu regres umiejętności społecznych. Każdy ze znajomych poszedł swoją drogą, rozjechali się po kraju i świecie, a ja poczułem się samotny. W dodatku z ludźmi z pierwszej pracy nijak nie umiałem znaleźć wspólnego języka, przeżyłem też parę porażek związanych ze staraniem się o stanowiska, na których mi zależało, i to podkopało nieco moją wiarę w siebie. Ta wiara trochę się odbudowała gdy dostałem tą pracę w której jestem teraz. Obecnych współpracowników lubię, ale z nikim nie zaprzyjaźniłem się na tyle, żeby trzymać się również po pracy. Czas wolny spędzam samemu, a kontakt taki bardziej prywatny mam aktualnie tylko z dwoma kumplami, i to taki telefoniczno - internetowy, spotkać nam się udaje raptem parę razy na rok.
No i studia zaczynałem jako singiel i jako singiel je skończyłem. Nie umiałem wprowadzić dziewczyny do mojego życia. Szanse zapewne wielokrotnie miałem (dość powiedzieć, że dotychczas całowałem się z kilkudziesięcioma kobietami, i byłem na kilkunastu randkach) ale to się zawsze szybko rozmywało. Chyba nie potrafię sensownie zakomunikować kobiecie swoich oczekiwań co do związku, bo chyba po prostu takich nie mam. Zawsze u mnie powtarzał się schemat: randka, a potem powrót do singielskiej rutyny. Im jestem starszy, tym coraz mniej mi się chce z kimkolwiek umawiać, może już zaczynam popadać w starokawalerskie nawyki i mój czas na otworzenie się na związek z drugą osobą minął bezpowrotnie?
Inna sprawa, że ja boję się otwierać tak szczerze. Jest dużo tematów, które są dla mnie słabym punktem. Chociażby wspomnienia z młodości. Głupio się czuje gdy dziewczyna wspomina o szkolnych miłościach, a u mnie to nie istniało. Albo rutynowe pytanie, w ilu związkach byłem dotychczas. I zdziwienie, że w żadnym. Ludzie tak długiej nieprzerwanej samotności nie uważają za normalne.
Boję się też sytuacji łóżkowych. Wciąż jestem prawiczkiem i to też mnie dyskwalifikuje w oczach wielu kobiet. W wieku 19 lat podjąłem głupią decyzję i dlatego, że nie widziałem dla siebie szans u żadnej dziewczyny postanowiłem rozprawiczyć się u prostytutki. Zestresowałem się i nic z tego nie wyszło, tylko stówę straciłem. I kto by pomyślał, że błąd młodości będzie się ciągnał przez tyle lat, bo okazje do uprawiania seksu miałem później jeszcze trzy, już z normalnymi dziewczynami, no i nigdy nie umiałem się odprężyć, poczuć pożądania i kończyło się na niczym. Byłem też wiele lat uzależniony od masturbacji, praktycznie nie pamiętam od kiedy, zaczęło się od masturbacji dziecięcej (tak, istnieje coś takiego). Rzuciłem ten nałóg pół roku temu i faktycznie poprawiły się poranne erekcje, ale mam często obniżony nastrój.
I kolejna sprawa, czy posiadanie dzieci to autentyczna potrzeba czy obowiązek wobec rodziny lub ojczyzny? Ludzie tyle mówią o spełnianiu się w rodzicielstwie, kolezanki z pracy pokazują sobie zdjęcia dzieci i zachwycają się, a mnie to kompletnie nie pociąga. Nigdy nie marzyłem o tym, żeby mieć dzieci i nie rozumiem, po co ludzie się na nie decydują. I przeraża mnie myśl, że gdyby moje dziecko odziedziczyło moje geny, w tym introwertyzm i słabą sprawność fizyczną, to też będzie narażone na przemoc szkolną i ja nie będę umiał mu pomóc.
Strasznie się rozpisałem, ale już nie wiem, co mam sam o sobie myśleć. Czy istnieją samotnicy z charakteru? Czy mogę mieć jakieś zaburzenie osobowości? Czy po prostu mój sposób myślenia jest zdziwaczały? To ostatnie jeszcze byłoby najłatwiejsze do naprawienia. Jak mam jakąś myśl czy wątek opisać szerzej, to pytajcie. Może jakieś mądre słowa sprawią, że przynajmniej na jakieś pojedyncze kwestie spojrzę w normalniejszy sposób ;)

Odnośnik do komentarza

Pierwsze co mówię każdemu kto twierdzi że jest introwertykiem to pytanie - aby na pewno? Jesteś introwertykiem z wyboru, z chęci czy jednak z konieczności bo nikt nie chciał z tobą rozmawiać? Na to pytanie odpowiedz sobie sam.

Opowiem na sobie - również podobnie jak ty za dzieciaka byłem tym który siedzi sam. Nikt nie chciał się do mnie odzywać, a ja nie umiałem zagadać... Lata mijały i jakoś się żyło... W końcu się trafiła taka jedna panna, ładna, radosna otwarta i wgl... Wszystko mi się po przewracało, człowiek zapragnął mieć mega bliski kontakt a skończyło się klasycznie złamanym sercem... To tak w skrócie.
Jednak puenta z tego taka, że odkryłem iż "genetycznie" nigdy nie byłem introwertykiem, wręcz przeciwnie. Urodzona dusza towarzystwa, która przez kompleksy zamknęła się w sobie.

Charakter można dość porządnie "wyćwiczyć" i modyfikować dokładnie tak jak sobie tego życzysz. Wystarczy chcieć i to wykonać. Jesteś nieśmiały - ok, idź do McDonalda i poprosić o McGavera XD, tak dla śmiechu, potem tylko się uśmiechnij i wyjdź... Albo pytaj ludzi "przepraszam, która godzina?" lub jak gdzieś trafić. W sklepie z odzieżą podpytaj ekspedientki co ci doradzi itp. To pierdoły - ale ośmielają człowieka :) .

Co do kobiet... Przede wszystkim sam musisz wiedzieć, czego oczekujesz. Czego szukasz. Jaka ma być? Raczej zadziorna, a może łagodna? Radosna i energiczna czy raczej melancholijna i spokojna?
Co do twoich uczuć do niej - chłopie! Nie rób tego! Nie popełniaj moich błędów ;( . Tak na serio, kobiecie możesz powiedzieć że ty coś do niej, dopiero po kilku miesiącach... Wcześniej to tylko sobie strzelisz w kolano... Kobiety dziś nie chcą zobowiązań... Chcą "spróbować" ciebie i jednocześnie nie do końca się związać, tak "popatrzeć czy w okolicy jest coś lepszego"... Już czuję to falę hejtu jaka się za raz na mnie wyleje XD .

"Głupio się czuje gdy dziewczyna wspomina o szkolnych miłościach, a u mnie to nie istniało. Albo rutynowe pytanie, w ilu związkach byłem dotychczas. I zdziwienie, że w żadnym." - raczej ucinaj takie tematy... Okryj to osłoną tajemnicy - raz że to pociągające i interesujące dla niej (taka mini zagadka) to jeszcze nie musisz robić z siebie niemoty w jej oczach :) .

Powiem ci że bycie prawiczkiem =/= bycie fajtłapą w łóżku :) . Powiem ci więcej: przespanie się z 20 kobietami nie robi z ciebie znawcy ;) . Bzykać się jak byle królik to każdy potrafi, ale na serio zadowolić pannę to już mało kto.
Rada na to - patrz pkt wyżej, zasłona cienia...
To iż zawodzisz w łóżkowych tematach jest wynikiem tego iż nie jesteś, nie czujesz się panem sytuacji, obawiasz się że za chwilę to ona odwróci sytuację i to ty będziesz pod jej butem... Dlatego się tak peszysz... Do tego dochodzi brak pewności co do własnych umiejętności i ... "mała impotencja" gotowa :/ .

"I kolejna sprawa, czy posiadanie dzieci to autentyczna potrzeba czy obowiązek wobec rodziny lub ojczyzny? " - wg mnie, absolutnie! Idąc tym tokiem myślenia, bezpłodni powinni sobie strzelić w łeb :/ . Dla zwierząt głównym celem życia jest mieć bobasy... Ale człowiek nie pies - może mieć też inne cele... Twoim może być pomaganie innym, kariera, bogactwo, własne pasje...
Poza tym - jeśli kiedyś będziesz miał napływ ojcostwa to mało jest "robaczków" w bidulu? I co z tego że "nie twoja krew"? Ważne że będzie miało twoją naukę w głowie, to ważniejsze niż geny ;) .

Generalnie twój problem opiera się na:
- nieśmiałości,
- braku odpowiedniej samooceny,
- wstydliwości,
- braku pewności siebie,
- braku pewności własnych umiejętności...
Mi poniekąd pomogła książka o dość durnej nazwie (a absolutnie nie durnej treści) mianowicie "Księga, związków podrywu i seksu. K. Król...
Rzuć okiem na spis treści... Nie jest tam tylko o tym jak "zaliczyć" panienkę, ale o tym jakie błędy takie "nieśmiałe chopoki" robią najczęściej, jak to naprawić, jak zagrywać temat, jak kształtować siebie aby być zadowolonym z swojego życia, jak rozpocząć związek, jak ogarnąć sprawy łóżkowe i inne. Powiem ci że nawet było jak rozegrać sprawę gdybyś swoją pannę zdradził XD...
Mi pomogła tylko częściowo bo, jak to się mówi, jestem "potrzebujący"... Ty tak tego nie masz więc ci pomoże bardziej ;) .

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza
Gość SamotnikzCharakteru

Ciekawe pytanie zadałeś mi w pierwszym akapicie :) Wydaje mi się, że żeby na nie odpowiedzieć, trzeba oddzielić flegmatyczność od introwertyzmu. Flegmatykiem to raczej jestem z natury, powolnym w ruchach i mowie, zaś introwertyzm faktycznie mógł być nabyty. Przy osobach, z którymi się oswoję, robię się nieco bardziej otwarty, aczkolwiek gadułą nie jestem nigdy. Ponadto jako dziecko jak każdy chyba byłem o wiele bardziej spontaniczny niż teraz. Czy nikt nie chciał ze mną gadać? Często tak bywało, aczkolwiek przynajmniej w tych najwcześniejszych latach ja też specjalnie nie chciałem gadać z innymi. Mam wrażenie, że kiedyś we wczesnym dzieciństwie ktoś mógł mi wpoić strach przed obcymi, a do kontaktów z rówieśnikami zacząłem być zachęcany zbyt późno, i to się we mnie kłóciło, bo kiedyś kontakty z innymi ludźmi kojarzyły mi się bardziej z przymusem niż z autentyczną, szczerą potrzebą. No a potem robienie ze mnie kozła ofiarnego też odcisnęło swoje piętno i jeszcze bardziej mnie zamknęło.
A czy po poznaniu tej panny tak całkowicie odmieniła Ci się osobowość? W sensie przy wszystkich ludziach zacząłeś być otwarty i rozgadany? Już nigdy żadna sytuacja Cię nie onieśmieliła?
Odnośnie tych ćwiczeń na nieśmiałość, to ok, mogą być dobre dla kompletnych aspołeczniaków, ale ja jednak aż taki nie jestem. Można powiedzieć, że od pewnego momentu to przestaje wystarczać. O drogę już pytałem się ludzi nie raz i nie dwa, w sklepach w których trzeba sie odzywać do sprzedawcy też bywam, ba, zdarzało mi się też jechać autostopem, wychodzić samemu do clubów czy też iść na studniówkę z obcą dziewczyną do obcej szkoły jako chłopak z ogłoszenia... czy choćby ta nieszczęsna wizyta u prostytutki. Na studiach miewałem też ustne egzaminy i prezentacje przed całą grupą. Zanim dostałem pracę to przecież musiałem przejść rozmowę kwalifikacyjną. Więc przełamywałem się już na różne sposoby, tylko nic z tego nie wynikało. Cały czas ci co mnie znają mają mnie za nieśmiałego. Jakoś nie mogę nabrać pewnej siebie postawy ciała, pewnego głosu ani pewnego wzroku, no i takiego wewnętrznego spokoju, którym się emanuje.
Sam muszę wiedzieć, czego oczekuje... No i coraz częściej dochodzę do wniosku, że tak w głębi serca to chyba nie oczekuję niczego. Wszystkie spotkania dotychczasowe zaaranżowałem chyba tylko dlatego, żeby udowadniać sobie samemu, że nie jestem kompletnie beznadziejny i ktoś chce się ze mną spotykać...
Bzykać się jak byle królik to każdy potrafi - każdy, ale ja nie
I jak mam się czuć panem sytuacji w łóżku, skoro nie mam żadnego doświadczenia, i jak mam być pewnym umiejętności, których nie posiadam? Pierwszy raz to raczej nigdy nie wygląda jak na Redtube, przynajmniej tak mówią :P Wiem, że fajnie byłoby uważać, że ma się umiejętności jak aktor porno, tylko co z tego, jak to nieprawda :D
Do listy problemów które wypisałeś, dopisałbym jeszcze brak poukładanych w głowie przekonań co do relacji damsko - męskich. I dopóki sobie tego jakoś nie poukładam, to uczenie się uwodzenia nie ma sensu. Z właściwych przekonań wypływają właściwe zachowania i właściwe słowa, i jak nie wyrobię w sobie odpowiedniego fundamentu i podejścia, to na każdej randce będę sobie tylko w głowie zadawał pytania : "Ja pierdolę, co ja tu robię, sam nie wiem po co ją tu zapraszałem, nie mam jej nic do powiedzenia".

Odnośnik do komentarza

Pomimo sporego haosu w Twoim "autobiograficznym" poście w pigułce dobrze kombinujesz, ale na Twoim miejscu pokusiłbym się o sięgnięcie nieco głębiej co do genezy powstania Twojego problemu.

~SamotnikzCharakteru
Mam wrażenie, że kiedyś we wczesnym dzieciństwie ktoś mógł mi wpoić strach przed obcymi, a do kontaktów z rówieśnikami zacząłem być zachęcany zbyt późno, i to się we mnie kłóciło, bo kiedyś kontakty z innymi ludźmi kojarzyły mi się bardziej z przymusem niż z autentyczną, szczerą potrzebą. No a potem robienie ze mnie kozła ofiarnego też odcisnęło swoje piętno i jeszcze bardziej mnie zamknęło.

Mury milczenia czyli cena wyparcia urazów z dzieciństwa, tak to można przewrotnie określić "na dzień dobry" parafrazując to na bazie książki Allice Miller o tym samym tytule.
Bo jakby nie patrzeć, to w artykule "mężczyzna za murem" E. Herzyk pisze o tym problemie tak
. Nieszczęśliwy człowiek, który nie zaznał od rodziców dojrzałej miłości w dzieciństwie. Pozbawiony rodzicielskiej troski, jako mały chłopiec nauczył się troszczyć o siebie sam. Często wziął na siebie odpowiedzialność także za szczęście rodziców. Został pozbawiony dziecięcej spontaniczności, wynikającej z poczucia bezpieczeństwa i bycia kochanym takim, jaki jest. Nie nauczył się być po prostu sobą. Karcony za wyrażanie uczuć, zablokował je w sobie. Całkowicie zależny od rodziców, zamknął w swoim wnętrzu złość za wyrządzone przez nich krzywdy, które boleśnie odczuwał jako dziecko. Wykształcił w sobie lęk przed bliskością, bo zobaczył, że otwieranie się przed innymi ma dla niego wyłącznie niekorzystne następstwa.
W życiu dorosłym zraniony chłopiec założył maskę, by inni nigdy nie zobaczyli, co naprawdę czuje. Z czasem sam przestał czuć cokolwiek, a jedynym sposobem jego reakcji na otaczający świat pozostała agresja. Wszystkie inne emocje nauczył się kontrolować, tłumić w zarodku, jako coś dla niego niebezpiecznego, grożącego utratą maski. Agresja stała się dla niego sposobem obrony, gdy ktoś usiłuje mu ją zdjąć.
Nikt nie ma takiej mocy, by zmienić drugiego człowieka. Mężczyzna unikający bliskości może się zmienić tylko wtedy, gdy sam zechce zdjęć swoją maskę, zdecyduje się na dotarcie do swojego wewnętrznego, wywodzącego się z dzieciństwa bólu. Do swoich zablokowanych uczuć. Wtedy dopiero, poprzez własne cierpienia, uświadomienie sobie krzywd, jakich zaznał od matki i ojca i wyrzucenie z siebie tego, co przez lata trawiło go od środka, jest w stanie emocjonalnie dojrzeć.

Z jednej strony mówi się, ze dziecko do 6 r.ż. ucząc się życia, dużo czerpie z obserwacji relacji swoich rodziców. Z drugie zaś strony osoba dorosła, która zatrzymała się na jakimś etapie rozwoju, zbliżonym do w/w okresu, ma x lat rozwoju emocjonalnego w plecy.
~SamotnikzCharakteru
I kolejna sprawa, czy posiadanie dzieci to autentyczna potrzeba czy obowiązek wobec rodziny lub ojczyzny? Ludzie tyle mówią o spełnianiu się w rodzicielstwie, kolezanki z pracy pokazują sobie zdjęcia dzieci i zachwycają się, a mnie to kompletnie nie pociąga.

Zdania na ten temat są mocno podzielone, tak samo jak kwestia wyboru kierunku studiów i etc. Idziesz w to pod dyktando rodziców/teściów/otoczenia, czy czujesz wewnętrzną tego potrzebę.
Bo paradoksalnie ten schemat pokazywania i chwalenia się potomstwem pokrywa się z chwalenia z osiągnięć dorosłego syna przez rodziców w ich otoczeniu.

Odnośnik do komentarza

W moim przypadku to było tak, że po prostu odkryłem w sobie coś, czego całkowicie się nie spodziewałem, nie pomyślałem nawet że tak wgl można... Jak człowiek zobaczył że można to wtedy zacząłem to w sobie rozwijać. Poszło to dość szybko, bo w kilka miesięcy. Do tego stopnia, że znajomi z podstawówki całkowicie mnie z charakteru nie poznają :) .

"Jakoś nie mogę nabrać pewnej siebie postawy ciała, pewnego głosu ani pewnego wzroku, no i takiego wewnętrznego spokoju, którym się emanuje." - tu główną rolę ma tzw mowa niewerbalna. Czyli nie to co mówisz, ale jak to mówisz :) . Pamiętaj, gesty i mimika jest ważniejsza niż słowa. To tak jakbym ci pokazał środkowy palec i powiedział "lubię cię..." - uznasz że słowo to sarkazm i cię nie lubię... Tu musisz robić podobnie.
Np siadanie. Usiądź na całym krześle, luźno, bez skrępowania, nie pochylaj się, oprzyj się, tak na "luzaka". To zupełnie inna postawa niż tak usiąść spiętym. Pewny głos - czyli jesteś niepewny tego co mówisz. A w rezultacie nie jesteś pewny swojej wiedzy czy umiejętności. W skrócie - nie ufasz sobie i własnemu ciału. Mi tu pomogły motocykle. Brzmi głupio, ale zadziałało. Motocykl to taka maszyna że zwalnianie i przyśpieszanie wkurza, zwłaszcza na małym litrażu. Więc każdy zakręt chcesz pokonywać bez zwalniania. Więc ćwiczysz, najpierw wjeżdżasz 30km/h, udało się, to 35km/h, udało się, 40km/h było ciężko, ale udało się, 45km/h to już granica... Najważniejsze jest to że musisz ufać swoim dłoniom. Jeden błąd i leżysz ;) . Nie wspominając o tym jak bardzo terapeutyczna jest jazda motocyklem. Głowa się robi lekka jak piórko...

"No i coraz częściej dochodzę do wniosku, że tak w głębi serca to chyba nie oczekuję niczego." - a może po prostu jest tak, że ty nawet nie wiesz "w czym możesz wybierać". Nie wiesz jakie kobiety są, więc nie wiesz czego szukać dla siebie. To tak jakbyś był Szkotem, całe życie łaził w kilcie, a teraz cię wysłali do sklepu ze spodniami XD. Zgłupieć można...
Tu może po prostu zdaj się na naturę. Na instynkt... To co ci się podoba - do tego startuj. Jednak jedna mała "zasada" - zwróć uwagę czy to nie jest pustak :/ .

A po co ci doświadczenie? Jakieś specjalne? Z racji iż sam długo nic :P, to się nasłuchałem od kumpli. Więc mniej-więcej wiedziałem jak "zacząć"...
Najważniejsze to się nie krępować, rób to co ci nakazuje instynkt. Nie myśl tylko rób. O tym można by napisać elaborat, ale nie o tym miało być.
"Pierwszy raz to raczej nigdy nie wygląda jak na Redtube, przynajmniej tak mówią :P" - powiem ci więcej. Żaden seks nie wygląda jak w porno. I jeszcze więcej - nie powinien. Jak to mówią "romansidła to fantazja kobiet o związkach, a porno to fantazja facetów o seksie" i to jest prawda. Nie myśl że kobieta w trakcie seksu krzyczy wniebogłosy - jeśli wgl wyda jakieś "dźwięki" z siebie to już jest jej mega dobrze :) .
Pocieszę cię - 3/4 facetów jest tragiczna w łóżku. Do tego zrozum jak kobieta patrzy na seks... Kobieta największą uciechę ma nie z orgazmu, wyrafinowanych pozycji czy stymulacji, ale z bliskości, czułości i pieszczot. Bądź delikatny, czuły, dotykaj... I masz pewność że nie wypadniesz źle ;) .

"Do listy problemów które wypisałeś, dopisałbym jeszcze brak poukładanych w głowie przekonań co do relacji damsko - męskich. " - masz tak, bo "masz puzzle, ale nie masz ani obrazka, ani nie wiesz jak wygląda poprawne połączenie puzzli". Dlatego podałem ci ową książkę. Nie twierdzę że to lek na całe zło, ale pozbiera ci wszystkie puzzle do kupy, ułoży z połowę i podpowie co do czego jest :) . To właśnie coś na początek.

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza
Gość SamotnikzCharakteru

Do Bags
Jak teraz to czytam, to rzeczywiście wyszło chaotycznie. Chyba chciałem aż za bardzo poruszyć wszystkie tematy na raz. Doszedłem do wniosku, że nie ma sensu rozbijać swojego życia na odrębne wątki i dla każdego wątku zakładać osobnego tematu na tym forum. Moje problemy przecież łączą się w jedną całość. Chciałem też uniknąć sytuacji, w której dla wyjaśnienia niektórych kwestii będę zmuszony kopiować to, co już napisałem w innym temacie. No i długo przymierzałem się do napisania na tym forum, a gdy już to zrobiłem, to odpuściłem sobie korektę wpisu przed wysłaniem.
W tym przytoczonym fragmencie artykułu raczej nie odnajduję siebie. Moje poczucie bezpieczeństwa nie zostało zakłócone w rodzinnym domu, lecz właśnie w szkole i na osiedlu. Dom był od zawsze takim moim bezpiecznym azylem, w którym mogłem odetchnąć i mieć pewność że tutaj moi prześladowcy mnie nie dopadną. No dobra, może moi rodzice nie zapewnili mi w tym aspekcie wystarczającego wsparcia psychicznego, bagatelizując sprawę i twierdząc, że to, że padam ofiarą, to moja wina, że na to pozwalam. Po pewnym czasie faktycznie przestałem mówić o tym, co mnie spotyka, twierdząc w domu, że wszystko jest w porządku, i może to był rodzaj maski.
No i ja nie jestem ani nie byłem agresywny, jestem łagodny i bezkonfliktowy. Przez wiele lat nie umiałem walczyć o swoje nawet w minimalnym stopniu, agresywni ludzie wzbudzają we mnie strach... Byłem typem ofiary, a nie agresora. No chyba, że czegoś nie zrozumiałem, to poproszę o wyjasnienie innymi słowami.
Ale zastanowiło mnie coś innego. Skoro okres do 6 roku życia jest taki strategiczny dla rozwoju naszej osobowości, to uświadomiłem sobie, że ja w tym czasie praktycznie nie miałem kontaktu z rówieśnikami, najwyżej jakiś sporadyczny. Do przedszkola nie chodziłem, poszedłem dopiero do zerówki w wieku własnie 6 lat. Można więc uznać, że miałem te 3 lata rozwoju społecznego w plecy w porównaniu do rówiesników, którzy zostali wysłani do przedszkola już w wieku 3 lat. Możliwe, że stąd nie mam pewnych spontanicznych umiejętności w nawiązywaniu kontaktów z innymi. No i dodam jeszcze, że w moim świecie nie istniało nigdy nic takiego jak koledzy z podwórka/osiedla. Jakoś nigdy nie chciałem bawić się z innymi na dworzu, sam nie wiem czemu.

Do rafik54321:

Wow, zazdroszczę takich przeżyć, to musiało być wspaniałe uczucie, niespodziewanie odkryć w sobie jakąś umiejętność. Kojarzy mi się z superbohaterami z filmów, którzy na skutek przypadkowego zbiegu okoliczności nagle dostają supermocy. Ale piszesz zagadkowo... Jesteś aktywnym użytkownikiem, więc czy opisywałeś już kiedyś swoją historię gdzieś tutaj?
Odnośnie mowy ciała. Gdy się nie czuje luźno, to się nie da usiąść luźno.Więc często łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Moja ogólna niepewność na pewno ma też jakiś związek z brakiem sprecyzowanego celu w życiu i związanym z tym poczuciem zagubienia w świecie. Czytałem kiedyś artykuł, że obecnie mamy pokolenie nieświadomych zombie. I przyznam się, że często własnie czuje się takim zombie, które nie wie kim jest i po co istnieje.
Analogię do Szkota uzupełnijmy o to, że ten Szkot tak naprawdę nie wie, do czego służą spodnie i co z nimi zrobi, gdy już je kupi. Ja podbijałem już w życiu nie raz i nie dwa, i moim zdaniem najtrudniejszy nie jest wcale pierwszy krok, lecz drugi i kolejne. Gdy kończyłem pierwszą randkę, w ogromnej większości przypadków nie miałem najmniejszego pomysłu na drugą. Dokładnie jest tak, że jak ja już podbiję do kobiety, to nie wiem co z nią właściwie będę robił w dłuższej perspektywie. A instynkt podpowiada mi tylko wycofanie się i powrót do tego, co dobrze zna, czyli życie w pojedynkę. Wiem, że trenerzy rozwoju osobistego nazywają to "powrotem do strefy komfortu".
Między innymi po to założyłem ten temat na forum, żeby ustalić, czy takie skrzywienie instynktu nie kwalifikuje się już pod zaburzenie osobowości.
Gratuluję umiejętności uczenia się ze słuchu. Ale cały czas coś mi tu nie gra. Przecież każdą umiejętność fizyczną trzeba przećwiczyć. Żaden człowiek, który całe życie spędził na nizinach, nie skoczy ze skoczni jak Małysz tylko po obejrzeniu transmisji z jego skoków. Kiedyś myślałem, że jak dziwka zacznie mi robić gałę, to pała sama mi stanie i będę mógł przejść do dalszych czynności, ale tak się nie stało.
A rady "rób, co ci nakazuje instynkt" doprowadzają mnie do szału. Ja tego instynktu wcale w sobie nie czuję. Z tego powodu nawet podejrzewałem się o aseksualność. Podczas ostatniej nieudanej próby seksu dziewczyna była zdziwiona, że ona tu jest chętna, rozbiera się, a ja nic. Nie było mnie stać na nic więcej niż siedzenie i patrzenie się bezradnym wzrokiem. I gdzie był wtedy ten cholerny instynkt?
"Masz pewność, że nie wypadniesz źle" - piszesz to do gościa, z którym dziewczyny kończyły znajomość dlatego, że nie były zaspokajane wtedy, gdy miały ochotę, więc to nie jest takie proste.
I jeszcze na koniec jakby ktoś chciał się zapytać, po co ja to wszystko piszę? Czasem bywa tak, że ktoś potrzebuje usłyszeć jakąś prostą prawdę, której z jakiś powodów nie był świadomy. Dla zobrazowania, co mam na myśli podam taki przykład: kiedyś mój kumpel chciał rzucić uzależnienie od porno, ale odmawiał wyczyszczenia z dysku swojej kolekcji filmów, twierdząc, że to cenne serie, słynne aktorki etc. Powiedziałem mu, że dopóki porno będzie dla niego czymś cennym to nigdy nie rzuci nałogu. Niby banał, ale dla mojego kumpla to było jak odkrycie Ameryki. Po tych słowach faktycznie całą kolekcję filmów skasował. Mam jeszcze nadzieję, że właśnie jakąś banalną prawdę, która obnaży błąd w moim postrzeganiu świata, przeczytam tutaj.

Odnośnik do komentarza

Czy zazdrościć? Nie będę tutaj uchodził za bohatera bo nie o to chodzi. Mam też nieco "zryty" beret jak każdy kto coś przeżył ciężkiego :/ . Czy to było wspaniałe? I tak, i nie. Z jednej strony odkrywasz coś co cię na serio cieszy i chcesz w to iść, z drugiej strony otoczenie już wyrobiło sobie o tobie zdanie "to ten co nic nie mówi i nudzi..." więc ciężko to rozruszać :/ .
"czy opisywałeś już kiedyś swoją historię gdzieś tutaj?" - tak.

"Gdy się nie czuje luźno, to się nie da usiąść luźno." - oj słaby z ciebie aktor, oj słaby... Wierz mi, da się udawać więcej niż ci się wydaje :) . Kiedy niby sztucznie udajesz jakieś zachowanie, po pewnym czasie zaczyna ci ono wchodzić w nawyk i staje się realistycznym i rzeczywistym działaniem. Tak się kształci charakter :) . Np ktoś do ciebie "fika", zaczepia cię, denerwuje i podburza... Jednak boisz się postawić i tu jest ten cały manewr aby pomimo strachu, postawić się, zrobić groźną minę, ukryć strach... Odwaga to nie brak strachu. Odwaga to działanie pomimo strachu ;) .

"przyznam się, że często właśnie czuje się takim zombie, które nie wie kim jest i po co istnieje." - ku uciesze "władców świata...". Szkoła nie pomaga nawet w samodzielnym myśleniu a co dopiero w obraniu drogi życia :/ .
Jaki generalnie jest cel życia? Chyba po prostu - być szczęśliwym, a że różnym osobom różne rzeczy dają szczęście, to tyle jest tych celów życia. Dla jednych to rodzicielstwo, dla ciebie może to być pasja :) . Pomyśl - kiedy czułeś się najbardziej zadowolony, szczęśliwy i uśmiechnięty?

". A instynkt podpowiada mi tylko wycofanie się i powrót do tego, co dobrze zna, czyli życie w pojedynkę. " - pewnie ktoś mnie zjedzie za ten pomysł, jednak go powiem... Strzel z porządnego kielicha na strachy ;) . Moim problemem potrafi być to że czasem się spinam, to utrudnia mi i szybkie myślenie jak i po prostu zabawę. Jak sobie nieco "dziabnę" to się człowiek rozluźnia i lepiej to leci... Poza tym - pomysły na randkę, co to za wymysł? Nie ma czegoś takiego, nie ma "gotowych scenariuszy". Raczej pomyśl tylko o początku randki, a potem - leć na spontan. Co się nawinie to się skręci... Może to dość głupkowate, ale możesz ją nawet zabrać na przejażdżkę autem po jakiś okolicach :) . Dziewczyny z którymi utrzymywałem kontakt lubiły to. Plusik z tego taki, że nie musisz utrzymywać kontaktu wzrokowego :D .

" Przecież każdą umiejętność fizyczną trzeba przećwiczyć." - to zależy. Ja np jeździłem długo motocyklem i poszedłem na prawko na auto. Wcześniej to może z 2 razy jeździłem autem. I dosłownie na pierwszej lekcji praktycznej od razu wsiadłem i jeździłem autem tak jakbym kończył kurs XD . Ty po prostu nie wierzysz że potrafisz, a twój umysł chce ci za wszelką cenę udowodnić twoją rację. To jak z jazdą na rowerze, spojrzyj w bok, to zaczniesz lecieć rowerem na bok i skręcać... Jedziesz tam gdzie patrzysz. Dokładnie tak samo jest z samorozwojem ;) . Uważasz że jesteś burak - masz rację, uważasz że jesteś hiper gościu - też masz rację ;) .
"Żaden człowiek, który całe życie spędził na nizinach, nie skoczy ze skoczni jak Małysz tylko po obejrzeniu transmisji z jego skoków." - ale skoczy, gorzej z lądowaniem XD . Chodzi o to, że nie trzeba jakoś "ćwiczyć" aby zacząć. Trzeba ćwiczyć aby dojść do perfekcji...

"Kiedyś myślałem, że jak dziwka zacznie mi robić gałę, to pała sama mi stanie i będę mógł przejść do dalszych czynności, ale tak się nie stało." - przyznaj, pewnie było ci generalnie wstyd że miał cię rozprawiczyć "ssak leśny" :/ . I owy wstyd był przeszkodą w całym zajściu (lub po prostu ssak miał małe umiejętności XD).

"Ja tego instynktu wcale w sobie nie czuję." - heh, jeśli uważasz że instynkt będzie ci prawił jak profesor na wykładzie to niestety tak nie jest ;) . Żeby wgl móc go usłyszeć, musisz całkowicie wyłączyć rozum. Nie ma żadnych myśli o dosłownie niczym... To co ewentualnie masz mieć w głowie to myśl "dobrze mi, jak milusio i słodko...". Mówisz że oglądałeś porno... Jeśli chcesz mniej więcej dowiedzieć się co kobiety lubią to poszukaj sobie porno dedykowane dla kobiet (tak jest takie) i raczej w tych "delikatnych, subtelnych i romantycznych" klimatach... Takie porno jest bliższe prawdzie.

Twoją banalną prawdą jest chyba to, że ty szukasz problemu dlatego że "każdy ma kobietę, każdy mi docina że nie ja mam, nie czuję potrzeby, ale chcę ją mieć żeby nikt się nie czepiał" :/ .

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza
Gość SamotnikzCharakteru

Rafik, doceniam to, że wciąż mi odpisujesz, ale widzę, że w paru istotnych kwestiach się nie rozumiemy.
Tym razem zacznę od końca. Na pewno nie biorę pod uwagę takiej opcji na życie, że zwiążę się z jakąś kobietą tylko po to, żeby ludzie z otoczenia nie gadali.
Chciałbym poznać prawdę o sobie, i od tego uzależnić dalsze działania. Biorę pod uwagę dwie możliwości:
I. jestem zupełnie normalnym facetem, który po prostu gdzieś w życiu się zagubił i zdziwaczał, nabrał patologicznego sposobu myślenia o sobie, świecie i kobietach. Następnie identyfikuję, gdzie popełniam błąd w myśleniu, zmieniam swoje podejście i zaczynam szukać kobiety;
II. tak po prostu już mam, że jestem samotnikiem i już. Uznaję że w takim razie zakładanie rodziny nie ma sensu, na pytania kiedy sobie kogoś znajdę zaczynam odpowiadać, że nigdy, że nie mam takiego zamiaru i generalnie odpuszczam sobie, uznaję, jestem dziwakiem, mam do tego prawo i albo ktoś to akceptuje, albo nie i skupiam się na pracy i samotnym, spokojnym, cichym życiu.

Więc pytanie, która z wyżej wymienionych opcji jest tą obiektywną prawdą o mnie.

Teraz po kolei. Też znam to demotywujące uczucie, kiedy starasz się zmieniać, a otoczenie jakby tego nie widzi, oceniając cię przez pryzmat wyrobionych uprzedzeń :/ Dlatego uważam, że bardziej opłacalne jest starać się zaistnieć w nowym środowisku niż odbudować straconą pozycję w starym. Przysłowie "nikt nie jest prorokiem we własnym kraju" jest bardzo życiowe.

Temu, że słaby ze mnie aktor, nie zaprzeczam. To co napisałeś w tym akapicie o sztucznym zachowaniu, które potem wchodzi w nawyk jest bardzo mądre. To mi naprawdę daje do myślenia.
Kiedy naprawdę czułem się zadowolony, szczęśliwy i uśmiechnięty? Takich chwil trochę jest, zaczynając od tego kiedy, idę się zdrzemnąć najedzony po pysznym obiedzie, przez impreze z ludźmi, których lubię i przez których jestem lubiany, spędzenie czasu przy dobrej książce bądź filmie, wygrzewanie się latem na plaży, a nawet nawiązanie interakcji z fajną dziewczyną (miła rozmowa, taniec, pocałunki).

Rada odnośnie strzelenia z kielicha na strachy.... tu chyba też się nie zrozumieliśmy, bo ta rada dotyczy chyba strachu przed podejściem. Mi chodzi o coś innego, mianowicie wrażenia, że moje randki zmierzają zupełnie do niczego i ja to odczuwam. Po prostu jak pożegnamy się po tej jednej kawie, piwku czy drinku czy tam spacerze, ja nie wiem, co jeszcze moglibyśmy wspólnie zrobić i po co i dlatego na ogół nawet nie zapraszam na drugą randkę. Na ogół mam też wrażenie, że wszystko, co ewentualnie miałem pannie do powiedzenia, powiedziałem już na tej pierwszej randce, więc po co jeszcze druga?

Od razu pojechałeś samochodem na pierwszej lekcji? Po raz kolejny zazdroszczę, bo ja zawsze wszystkich nowych umiejętności uczyłem się powoli. Czytanie, pływanie, jazda na rowerze i jazda samochodem też. Nauka wszystkich powyższych umiejętności zajmowała mi tyle czasu, że rodzice, nauczyciele i instruktorzy naprawdę załamywali ręce i już myśleli, że nic z tego nie będzie. Z seksem może być podobnie, więc moja pierwsza partnerka seksualna, jeżeli taką kiedykolwiek będę miał, będzie musiała być również instruktorką. Tylko gdzie ja taką cierpliwą kobietkę znajdę?
Wtedy gdy ten pierwszy raz szedłem do prostytutki, to jeszcze nie wiedziałem, że nie umiem się kochać. Ale niestety się dowiedziałem. I nie sądze, żeby chodziło o wstyd związany z rozprawiczeniem przez ssaka leśnego. Już prędzej o mój strach przed obcymi ludźmi i miejscami, oraz występowaniem w nowej roli, w tym wypadku w roli kochanka. Podejrzewam też, że mogłem sobie zniszczyć seksualność ciągłym waleniem konia i doprowadzić do tego, że nie podnieca mnie inny bodziec niż własna ręka.
Żeby móc usłyszeć instynkt, muszę wyłączyć rozum? Nie umiem wyłączyć rozumu. Jedyną sytuacją, w której mi się to przytrafia, jest chyba tylko zasypianie. Szkoda, że jestem taki przeintelektualizowany, a nie prostolinijny jak większość ludzi. Ale skoro istnieją ludzie nie umiejący wykonać tak nieskomplikowanej czynności jak połknięcie tabletki (znam takich), to może też niektórzy nie umieją się kochać?
Piszesz, że nie wierzę w swoje umiejętności. Ale jak mam wierzyć tak bez żadnych dowodów? Jak na razie wszystkie fakty świadczą przeciwko moim umiejętnościom.

Przynajmniej nie grozi mi, że popełnię kiedykolwiek jakieś przestępstwo w afekcie, bo do działań afektywnych jestem niezdolny.

Odnośnik do komentarza

A ty źle do tego podchodzisz...
Trochę jakby "przyszłość była zapisana" a nie jest. To ty musisz stwierdzić czy twoje życie ci pasuje czy nie. Jeśli pasuje - niczego nie zmieniaj. Jeśli ci nie pasuje, to musisz się przymusić do zmian i spróbować nowych rzeczy. Nikt ci nie powie magicznego hasła i wtedy coś się zmieni...
"Więc pytanie, która z wyżej wymienionych opcji jest tą obiektywną prawdą o mnie." - na to pytanie musisz sobie odpowiedzieć sam. Nikt cię nie zna na tyle dobrze aby odpowiedzieć.

"Dlatego uważam, że bardziej opłacalne jest starać się zaistnieć w nowym środowisku niż odbudować straconą pozycję w starym. " - można i tak. Można też próbować mimo wszystko w starym otoczeniu. Jedno i drugie ma swoje wady oraz zalety...

"Temu, że słaby ze mnie aktor, nie zaprzeczam." - kiedyś pracowałem jako akwizytor... Krótko, ale to bez większego znaczenia i się sprawdziłem (nie umiałem ludziom wciskać kitu że coś warte 1tys zł jest warte 6 tys). Ale nie o tym. Chodzi o to, że tam, mówić o zaletach trzeba było się uśmiechać, a gdy mówi się o zagrożeniach - smutnieć. Mieliśmy dosłownie szkolenia z takiej manipulacji mimiką. W ten sposób mój promotor który kiedyś był też skromnisiem i nieśmiałkiem, zaczął tak śmiało do ludzi mówić że szok... Do takiego stopnia, że dla żartu potrafił klientkę po 30 minutach rozmowy łapać za kolano XD... A standardowa beka tamtejszych akwizytorów to podszywanie się pod tajniaków z policji :D . Rumun z telefonem się nabrał...

"Kiedy naprawdę czułem się zadowolony, szczęśliwy i uśmiechnięty? Takich chwil trochę jest, zaczynając od tego kiedy, idę się zdrzemnąć najedzony po pysznym obiedzie, przez imprezie z ludźmi, których lubię i przez których jestem lubiany, spędzenie czasu przy dobrej książce bądź filmie, wygrzewanie się latem na plaży, a nawet nawiązanie interakcji z fajną dziewczyną (miła rozmowa, taniec, pocałunki)." - i to jest dopiero pierwsza konkretna sugestia że jednak nie jesteś introwertykiem z natury :) . Bo introwertyk nie lubi imprez, nie lubi interakcji z ludźmi... Czasem porozmawia, ale to raczej w sytuacji "jeden na jeden".

" Na ogół mam też wrażenie, że wszystko, co ewentualnie miałem pannie do powiedzenia, powiedziałem już na tej pierwszej randce, więc po co jeszcze druga?" - a po co zaprosiłeś ją na pierwszą? Żeby porozmawiać, poznać itp. Każda kolejna powinna być rozwinięciem poprzedniej... I na serio randki nie muszą być wymyśle, żeby było miło... Bardziej niż wymyślność ważniejsza jest oryginalność. Ona będzie raczej wolała np z tobą iść w jakieś na serio odludnione miejsce z widokami, niż być zabrana np do kawiarni :/ .

"Od razu pojechałeś samochodem na pierwszej lekcji?" - o tyle szybko mi poszło, że motocykl obsługuje się podobnie do auta - te same zasady. Tylko wszystkie elementy sterujące są gdzieś indziej :) .
"Czytanie, pływanie, jazda na rowerze i jazda samochodem też." - bo nie jesteś pewny własnego ciała. Trochę jakbyś nie był pewny czy się ciebie aby na pewno słucha. Może spróbuj wspinaczki :) . Polecam ogólnie sporty ekstremalne - dla kobiet to fajne i pociągające, a tobie z pewnością posłuży. Nabierzesz śmiałości, odwagi i co najważniejsze - zdecydowania.

"będzie musiała być również instruktorką." - wystarczy że będzie tylko wyrozumiała. Sami się dotrzecie z czasem.
"Tylko gdzie ja taką cierpliwą kobietkę znajdę? " - cierpliwość. Z jakimi cechami idzie w parze? Najczęściej z nieśmiałością, spokojem, łagodnością itp. Więc chyba tu musisz celować. Atrakcyjne kobiety raczej nie pracują nad swoim charakterem. Zwyczajnie nie muszą. Od zawsze były łagne i urodą zdobywały to czego chciały. Te brzydkie kminiły jak stać się atrakcyjną i pracowały nad charakterem. Ale jest kilka kobiet "perełek". To te które przez całe dzieciństwo i czasy szkolne były brzydkie, a po skończeniu 18-20 lat wypiękniały... Z taką to żyć i nie umierać.

"Podejrzewam też, że mogłem sobie zniszczyć seksualność ciągłym waleniem konia i doprowadzić do tego, że nie podnieca mnie inny bodziec niż własna ręka." - organ masz sprawny, a cały problem to tylko twoja psychika. A to jest odwracalne :) . Było dużo nowych czynników, z którymi po prostu musisz się "otrzaskać". Trochę tak, jak byś uważał "ja nie nadaję się na kierowcę auta, bo nie umiem jeździć na pierwszej lekcji!". Wiadomo że jak kobieta ci "robi dobrze", to jest inaczej niż "własnoręcznie". Do ręki jesteś przyzwyczajony, ale nie wiesz jak to jest z kobietą. Z racji iż jest dużo nowych bodźców które podświadomie chcesz kontrolować (a że nie ufasz swojemu ciału, to chcesz je kontrolować racjonalnie), to nie możesz się skupić na przyjemności którą doznajesz. W efekcie cała sytuacja robi się niekomfortowa, więc bodziec "napletkowy" wykonywany przez ssaka skojarzyłeś z czymś nieprzyjemnym, co należy jak najszybciej skończyć. Dlatego mały ci leżał martwym trupem :) .
Jeśli nie masz obiekcji przed ssakami, to może lepszym pomysłem jest zamówić ssaka do domu. Mniej nieznanych bodźców, inna sytuacja. Łatwiej się rozluźnisz. Inny temat, że ssak musi mieć do ciebie cierpliwość XD... Tylko wiesz co - jest jeden mały problem, o którym może nie wiesz... Jak raz posmakujesz "kuciapki" to już zawsze będzie cię ciągnąć ;) .

"Nie umiem wyłączyć rozumu. " - czy zawsze musisz mieć jakieś myśli w głowie? Nie możesz po prostu zamknąć oczu i słuchać muzyki? Tu fajnie jest gdy muzyka jest "obrazowa", taka jak np muzyka klasyczna (której osobiście nie lubię) lub po prostu dźwięki natury (np las, morze, rzeka itp)... Jakieś dźwięki które słuchając wydają się deszczem itp. Słuchając tego staraj się sobie wyobrazić miejsce w którym byś słyszał te dźwięki... Bo teraz najpewniej skupiasz się na myślach jako słowach. A tu chodzi o to, aby właśnie wczuwać się w sytuację, dać luz podświadomości... Kiedy nauczysz się tak wyciszać myśli, to będziesz mógł usłyszeć instynkt, wczuć się w klimat seksu i robić to "z automatu". Inny sposób - to po prostu medytacja czy joga :) . A może jedno z drugim? Tj muzyka + joga.

"Ale skoro istnieją ludzie nie umiejący wykonać tak nieskomplikowanej czynności jak połknięcie tabletki (znam takich), to może też niektórzy nie umieją się kochać? " - tacy ludzie który nie umieją się kochać to impotenci których nawet własna dłoń nie kręci ;) . Po drugie, nie umieć połknąć tabletki, to raczej przez to iż nikt im nie pokazał jak. Głowa mocno do góry, odchylić w tył, wrzucić tabletkę do tyłu, wlać wody i połknąć :) . Poleci jak nie jest duża...

"Piszesz, że nie wierzę w swoje umiejętności. Ale jak mam wierzyć tak bez żadnych dowodów?" - a tak, że musisz je ćwiczyć i testować! Musisz postawić się w sytuacji "kryzysowej" gdzie kluczowym będzie twoja umiejętność działania. Podejść do granic własnych możliwości i je przesunąć. Np uważasz że dasz radę rowerem przejechać np 10km i to jest absolutny max. To wyznacz sobie trasę 15km i masz jechać. Nie ma zmiłuj. Masz jechać i koniec. Takimi sposobami udowadniasz sobie, że stać cię na więcej niż myślisz :) .

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

Hm.., nie wiem czy jeszcze można coś odkrywczego napisać, po silnej, zdecydowanej motywacjii rafika.

Na opowieści o poprzednich związkach zawsze odpowiadaj z ogromnym uśmiechem i ognikami żartu w oczach- właśnie mam szanse z Tobą tworzyć pierwszy. Na ponowione pytanie nie zmieniaj odpowiedzi, tylko dalej żartobliwie ją o tym zapewniaj. Dziewczyna pomyśli, że jesteś b. tajemniczy, bo nie lubisz do końca się odsłaniać. Jednocześnie pomyśli, że jesteś elegancki, bo nie opowiadasz o swoich byłych. Nie ma nic gorszego niż facet, który powie, tak byłem z kimś w żwiązku i na lekko zadane pytanie, czemu się nie powiodlo od razu oddtworzy pełen asortyment cech swojej byłej, dla których na pewno nie mogło się powieść, bo ona była taka i owaka....Od razu dziewczyna widzi się w roli tej byłej. Pospotykamy się trochę, nie ułoży się nam a on będzie latał po świecie i Bóg wie co ,o mnie opowiadał.
Czyli ciągle mówisz żartobliwie, że wlaśnie macie szanse stworzyć Twój pierwszy związek i jesteś postrzegany jako ktoś z poczuciem humoru, trochę tajemniczy i elegancki wobec byłych. Sam jeszcze się cieszysz w duchu, że nie oklamujesz. Same plusy sytuacji.
Niemniej jak się już trochę pospotykacie i ona znów będzie dociekliwa, to poważnym tonem odpowiedz- nie, nie mam ani nie miałem żadnej żony, ani nie mam żadnego dziecka i znów żartem, przecież mówię, że tworzę z Tobą swój pierwszy związek. W którymś momencie jeśli ją Twoja przeszłośc dręczy, to trzeba chociażby jak powyżej na poważnie odpowiedzieć, że spokojnie, ona może w Ciebie inwestować swoje uczucia i nadzieje, bo żadna straszna przeszłośc Ci nie ciąży. A Ty nie musisz się odsłaniać jak Ci do tej pory szło z dziewczynami.

Co ja mam z nią robić po tej pierwszej randce? Rozumiem, że do tej pory te pierwsze randki to była wymiana info- tu się uczę, pracuję, takie szkoły pokończyłem/łam, pochodzę w licznej lub nielicznej rodziny, próbowałam/łem znaleść się w męsko-damskim świecie i miałam/ łem parę dłuższych lub krótszych związkow. No tak po takiej wymianie "danych technicznych" już nie ma po co się spotykać, bo cóż nowego można dziewczynie o sobie powiedzieć lub nawet od niej uslyszeć.
A jak na studiach spotykałeś się z kolegami, to była ważna radość ze wspólnego przebywania, wymiana poglądów zarówno na trudność ostatniego kolokwium, jak na sytuację polityczną w kraju i ładną dziewczynę, co usiadła przy sąsiednim stoliku. Spędzało się wspólnie czas i mówilo o wszystkim i o niczym. I było miło. Dziewczyna i spotkania z nią , to jest coś podobnego, tylko z czasem podszyte nutką erotyzmu. Czasem jak facetom ten erotyzm za bardzo rzuci się w oczy to jakby zapominają poznać i ocenić jakim człowiekiem jest wogóle ta dziewczyna i też może być kłopot.
Dlaczego po pierwszej randce nie chciałeś się dalej spotykać? O koledze jako człowieku po pierwszym spotkaniu z nim też byś nic wielkiego nie wiedział. O dziewczynie dowiadujesz się z czasem, przebywając z nią. Ona też uczy się Ciebie przebywając z Tobą.Dziewczyna to taki sam czlowiek jak kumpel. Najpierw jej nie znasz wogóle, potem już coś o niej wiesz troszeczkę, potem już ją znasz nieżle. Coś w niej lubisz, coś wydaje Ci się ,że Cię w niej denerwuje i po czasie się do tego przyzwyczajasz lub nie (wtedy trochę słabiej rokuje), znasz jej reakcje na jakieś sprawy. Jest kobietą i jej poglądy czasem są zaskakujące spójne z Twoimi a czasem zaskakująco inne, ale z ciekawości dowiadujesz sie dlaczego tak myśli i próbujesz sie wpasowac w jej p-t widzenia. Rzeklabym, że pierwsze lata poznawania się są milowymi krokami, bo człowiek stopniowo odsłania sie przed drugim człowiekiem i inność drugiej strony czasem zachwyca ,czasem poraża, czasem pociąga- są to dośc silne emocje. Tylko zeby takie się zaczęly to trzeba chcieć kogoś poznać i dać sie komuś poznać

Formy poznawania oczywiście różne.Jakie Ci przyjdą do głowy. Coś trzeba wspólnie robić- z kumplem też szło sie na rower, na rajd, na ryby, na dyskotekę.

W kwestii potomstwa- koleżanki z pracy rozczulaja się nad cudzymi dziećmi a Ty nie.
No cóż jak jeszcze nie mamy własnego potomstwa, to kobiety częsciej maja jakieś poglądy na temat dzieci i nimi jakoś bardziej sie interesują niż chłopcy- tak bywa najczęsciej . Bywa ,że o małych dzieciach coś wiedzą chłopcy z licznych rodzin- rodzeństwu rodzi sie potomstwo, sa ze soba blisko, czasem mieszkaja pod wspolnym dachem, to dziecko brata lub siosty, to prawie jak moje i moge się tych cieplych uczuć, tego zdziwienia cudem natury jakim jest dziecko uczyć na dziecku rodzeństwa- tacy najczęściej coś wiedzą, czy lubią małe dzieci, czy nie- u reszty raczej trudno naprawdę stwierdzić stosunek do małych dzieci- zazwyczaj jest obojętny.

Czy powinno sie miec dzieci. Przymusu nie ma.

Zycie to emocje, uczucia. Jak jesteśmy maluchami to rodzice zapewniaja nam świat emocji. Potem rośniemy i mamy emocje "zawodowe" i "osobiste". Zawodowe, to te zwiazane ze szkola, potem pracą ( sam piszesz,że jak w pracy fajnie to i zadowolenie z tej części życia fajne). Osobiste, to te związane z przyjażniami, ukladami damsko męskimi i emocje związane najpierw z własnymi dziećmi a potem związane z własnymi wnukami. Emocji damsko męskich chyba Ci brak, bo masz w tym wzgledzie dużo rozważań.Po to powinienes dążyć do wypełnienia tej luki abyś mial równowagę emocjonalną, bo "zawodowe"emocje Ci ich nie zastąpią. Jak już będziesz w fajnym związku to może i w przenośni i w rzeczywistości urodzą też emocje związane z następnym pokoleniem. Myśle,że jak się starzejemy, to niektórym blakną emocje damsko- męskie, niektórym partner umiera i nie tak prosto z wiekiem wpasować sie w kogoś innego a jesli mamy potomstwo, to do końca zycia towarzyszą nam emocje związane z dziećmi lub wnukami. Zważywszy, że z czasem idziemy na emeryture i emocje zawodowe odpadają a zostają emocje osobiste czyli z kobietą, z dziećmi, z wnukami- co kto ma. Przyjaciele, trochę w życiu dorosłym odpadają(ale oczywiście nie zawsze),bo zazwyczaj się rozjezdzaja, bo czas im lub nam, lub i im i nam, pochlania życie zawodowe i nowo założone życie rodzinne. Czyli jakby po to wiążemy się w pary, żeby zawsze życie miało barwy, żeby chciało sie chcieć, żeby mialo sie komu kibicować, o kogo się martwić, żeby sie kogoś kochało z nadzieją, że i nas kochają.

Odnośnik do komentarza

~SamotnikzCharakteru
Do Bags
Ale zastanowiło mnie coś innego. Skoro okres do 6 roku życia jest taki strategiczny dla rozwoju naszej osobowości, to uświadomiłem sobie, że ja w tym czasie praktycznie nie miałem kontaktu z rówieśnikami, najwyżej jakiś sporadyczny. Do przedszkola nie chodziłem, poszedłem dopiero do zerówki w wieku własnie 6 lat. Można więc uznać, że miałem te 3 lata rozwoju społecznego w plecy w porównaniu do rówiesników, którzy zostali wysłani do przedszkola już w wieku 3 lat. Możliwe, że stąd nie mam pewnych spontanicznych umiejętności w nawiązywaniu kontaktów z innymi. No i dodam jeszcze, że w moim świecie nie istniało nigdy nic takiego jak koledzy z podwórka/osiedla. Jakoś nigdy nie chciałem bawić się z innymi na dworzu, sam nie wiem czemu.

Posłuchaj i podejdź do tego z dystansem, bo ja sam w wielu kwestiach nie do końca się z Nim zgadzam


A tak apropo randkowania

Odnośnik do komentarza
Gość SamotnikzCharakteru

Jakoś lżej mi się robi na duszy, gdy tutaj się uzewnętrzniam, więc kontynuuje to anonimowe otwieranie się :) A myślałem, że nie lubię mówić ani pisać o sobie :D

rafik54321:
To nie tak, że uważam, że przyszłość jest zapisana. Raczej skłaniam się ku twierdzeniu, że każdy jest kowalem swojego losu. Ale uważam też, że wykuwanie własnego losu powinno się cechować racjonalnością i odpowiedzialnością, bo wbrew pozorom nasze wybory życiowe często rzutują nie tylko na nas, ale i na innych. A skąd mamy wiedzieć, co jest dla nas najbardziej racjonalne, gdy nie znamy samych siebie wystarczająco dobrze? Jeszcze raz podkreślę, że podczas rozmowy na tym forum chcę się dowiedzieć, czy znajduję się aktualnie tylko w przejściowym dołku spowodowanym nazbieraniem się nierozwiązanych problemów emocjonalnych przez wszystkie lata życia, które zaczynają mi ciążyć, czy jestem naprawdę okaleczony emocjonalnie. Jeżeli uznam, że to tylko przejściowe zagubienie w życiu, to pomyślę nad sposobami powrotu na właściwą drogę. A jeżeli jestem okaleczony emocjonalnie, to jedynym odpowiedzialnym rozwiązaniem będzie trwała samotność, żeby nie obciążać moimi problemami drugiej osoby. Na takiej samej zasadzie, jak dla osoby mającej HIVa jedynym odpowiedzialnym wyborem życiowym jest abstynencja seksualna. (O ile dobrze kojarzę, to jak na razie są tylko pojedyncze doniesienia o wyleczeniu HIVa, a jeżeli mam nieaktualne informacje, to wstawcie tam sobie jakąś inną zaraźliwą i nieuleczalną bądź ciężko uleczalną chorobę, ale mam nadzieję, że wszyscy wiedzą, co mam na myśli)
I może się mylę Rafik, ale momentami mam wrażenie, że uważasz mnie za kogoś, kto sobie wymyśla niestworzone problemy z kosmosu. Więc skoro już o kosmosie wspomniałem, to zapewniam, że nie jestem typem człowieka, który gotów jest ubezpieczać się na wypadek porwania przez kosmitów (w USA ponoć są ubezpieczalnie mające w ofercie takie coś :D). Schemat jest raczej taki, że do pewnego momentu jestem optymistą, ale gdy spotyka mnie jakaś nieprzyjemna sytuacja, to powstaje u mnie uraza. Więc te wszystkie obawy mają swoje źródła w wydarzeniach, które już mi się kiedyś w życiu przytrafiły.

Takie szkolenia z mimiki to pewnie ciekawa sprawa. To podszywanie się pod tajniaków z policji też dobre :D A skoro łapanie za kolano klientek po 30 minutach podajesz jako przykład wyczynu, to ja w sumie też umiałem chociażby pocałować dziewczynę na imprezie w usta po wymianie raptem czterech zdań :) Więc czemu nie umiem taki być na randkach albo podczas zwykłych sytuacji życia codziennego?

Czy nie jestem introwertykiem z natury? W tym momencie przypomniała mi się myśl, którą kiedyś gdzieś wyczytałem, że żadna tożsamość nie jest dana raz na zawsze. I w sumie najbardziej obrazowym przykładem jest tutaj literacki Guliwer, który w jednej krainie robił za olbrzyma, a w drugiej za karzełka.

Oryginalność jest ważniejsza niż wymyślność? Dla mnie akurat te dwa słowa to synonimy. I czy Tobie dziewczyny zawsze tak ufają od razu? Mi na ogół nie, a Ty już drugi raz podajesz propozycję na spotkanie, które jednak wymaga jakiegoś kredytu zaufania: najpierw przejażdżka samochodem po okolicy, a teraz odludnione miejsce. Mało która panna wsiądzie do samochodu ze słabo znanym kolesiem, i mało która będzie chciała iść na początek w odludnione miejsce.

Tak, nie jestem pewny własnego ciała. Zbyt często mnie zawodziło, aż w końcu straciłem zaufanie. Ogólnie nie lubię sportu ani aktywności fizycznej, nie jestem ani nigdy nie byłem szybki, silny, zwinny ani gibki. W-f był jednym z najbardziej nielubianych przeze mnie przedmiotów w szkole, i między innymi dlatego miałem kiepskie kontakty z rówieśnikami, bo wiadomo jak jest za szczenięcych lat, hierarchia na boisku ma przełożenie na hierarchie w życiu.
Sporty ekstremalne? Tak od razu z grubej rury? Może na początek coś mniej hardcorowego, bo teraz to pewnie zabiłbym się podczas pierwszej próby :D
Ale wspinaczka? Czemu nie? Może to być sposób na pokonanie lęku wysokości. Mam też lęk przed upadkami, być może związany z tym że jako jeszcze bobas spadłem z tapczanu prosto na głowę. I w efekcie na placu zabaw bałem się wchodzić na najwyższe drabinki.

Co do dziewczyn które wypiękniały z czasem, miałem kiedyś podobną refleksję. Że takie dziewczyny są jakoś najbardziej otwarte na znajomość. Aczkolwiek życie bywa przewrotne i nieraz się okazuje, że takie niepozorne też mają swoje doświadczenia seksualne :D Na jednej ze stancji na studiach miałem współlokatorkę licealistkę, która własnie z wyglądu i zachowania sprawiała wrażenie takiej grzecznej i spokojnej, żadna tam lalunia, zero wulgarności czy wyzywającego sposobu bycia, zero seksapilu. Ale gdy przychodził jej chłopak, to tak jęczała i dyszała, że słychać ją było przez dwie pary zamkniętych drzwi (od jej pokoju i mojego) :D Czyli mieszkałem pod jednym dachem z dziewczyną, która należała do tej mniejszości, co wydają z siebie jęki podczas stosunku :D

Tak, tak, wiem że to psychiczne, bo poranne wzwody po przebudzeniu mam. A na temat tego, że masturbacja i porno niszczą męskość, polecam blog nadopaminie. Tam jest pełno świadectw róznych chłopaków, ale też i facetów, którzy popadli w ten szkodliwy nałóg. Właśnie ten blog zainspirował mnie do skończenia z waleniem pół roku temu, bo już było tak, że robiłem to codziennie nawet po kilka razy. Pomysł z zamówieniem ssaka do domu też mi się nie widzi, bo w moim mieście nawet nie ma takiej możliwości, a poza tym w domu też mi już nie wyszło z jedną dziewczyną. Więc z prostytutką pewnie byłoby to samo, tylko że jeszcze straciłbym kasę.

Tak, zawsze muszę mieć jakieś myśli w głowie. Jestem zamyślony praktycznie 24 godziny na dobę (no dobra, trzeba od tego odjąć godziny snu). Ale tak to wszystkie czynności życia codziennego wykonuję rozmyślając o czymś, nawet o niebieskich migdałach. Mam zadatki na filozofa, jestem roztargniony i często nieobecny duchem. Ile to ja się już razy nasłuchałem tekstów typu: "O czym ty tak myślisz?", "Słuchasz, co do ciebie mówię?", "Halo, ziemia", "Obudź się!". A mnie non stop nachodzą jakieś tematy do rozważenia... A medytacja nie polega własnie na filozofowaniu i snuciu myśli w ciszy? Czy ja aby nie próbuję nieświadomie medytować i jednocześnie robić coś innego?

Haha, świetna jest ta instrukcja połykania. Będę musiał przekazać tym znajomym :D

A jak ten przykład z rowerem przekładać na seks? Żeby robić sobie założenia, że dzisiaj będę się kochał 20 minut, jutro 30, a pojutrze 40? Czy takie mierzenie sobie czasu nie mijałoby się aby z celem?

Kikunia55:

Widzę, że napisałaś dużo rozsądnych rzeczy, ale nie byłbym sobą gdybym nie zrobił paru uwag :)
Rady odnośnie uśmiechów i ogników w oczach do mnie nie trafiają. Tutaj mam też uraz od czasu, jak dziewczyna, z którą się kiedyś umówiłem, wytknęła mi, że się na nią obleśnie patrzałem. Zresztą zdradliwość takich rad wystarczająco już opisali autorzy internetowych memów. Wystarczy rzucić okiem na te wyniki wyszukiwania: https://www.google.pl/search?q=jak+my%C5%9Bl%C4%99+%C5%BCe+wygl%C4%85dam&biw=1427&bih=679&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwjak4_f_t3RAhUBDiwKHZkEDfIQ7AkILA#imgrc=r3QxvOdf1TWtoM%3A

Żarty tego typu też do mnie nie pasują. Ogólnie mam poważny głos i ludzie często nie załapują, kiedy żartuję i myślą, że ja tak na serio. I gdybym wyskoczył z takim tekstem, to nie zabrzmiałoby tajemniczo, tylko raczej jak szczere do bólu wyznanie, bo brak obycia z kobietami chyba aż ode mnie emanuje. I teraz wychodzi na to, że nie ufam nie tylko swojemu ciału, ale i głosowi.

Odnośnie analizy randek i relacji koleżeńskich, jestem pod wrażeniem trafności tego akapitu. Wspaniale opisany mechanizm tworzenia się koleżeństwa. Tematy na randkach w praktyce wychodziły takie jak wypisałaś, plus czasem parę innych się nawinęło. Na studiach też własnie było dokładnie tak jak piszesz, w tych zdaniach odnajduję siebie.
"Dziewczyna i spotkania z nią to jest coś podobnego, tylko z czasem podszyte nutką erotyzmu". Właśnie, nutka erotyzmu, tylko tyle i aż tyle. To też dla mnie kłopot. Pewnie dlatego nie umiałem zostawać nikim więcej jak kolegą. Nie umiem flirtować.
A jeszcze odnośnie różnicy pomiędzy nawiązywaniem relacji koleżeńskich a romantycznych. Moimi kolegami i koleżankami zostawali zawsze ludzie z mojego otoczenia, mojego środowiska, z klasy, roku na studiach, akademika. Tam niektóre tematy do rozmów nasuwały się same, bo czuliśmy, że mamy wspólny cel, do którego zmierzamy, czyli upragniony tytuł magistra. I po drodze musieliśmy pokonać te same przeszkody w drodze do tego celu w postaci egzaminów i kolokwiów. Z ludźmi na których trafiałem po skończeniu studiów już zdecydowanie trudniej było znaleźć wspólną płaszczyznę porozumienia, znaleźć wspólny punkt widzenia na cokolwiek.
I z kolegami i koleżankami było tak, że rozmawiało się a to w przerwach między zajęciami, a to na gorąco się omawiało wrażenia z egzaminów i tak stopniowo tworzyła się jakaś tam więź.
Z kolei dziewczyny, które próbowałem poderwać, były na ogół poznawane albo na dyskotekach, albo przez internet, i też było ciężej o tą płaszczyznę porozumienia. Nie były to więc osoby, na które natrafiałem gdzieś przypadkiem, więc żeby móc z nimi porozmawiać, trzeba było się umówić, a to już powodowało większą spinę niż przelotna, okazyjna rozmowa.
Pytanie, czemu w takim razie nie brałem się za dziewczyny z otoczenia? Nie umiałem płynnie przejść z relacji koleżeńskiej do bardziej romantycznej, to było dla mnie coś niewyobrażalnego. Zresztą cały czas jest. Nawet kiedyś zostałem wprost zapytany, czy nigdy nie było tak, że z jakąś koleżanką rozmawiało mi się tak świetnie, że chcieliśmy żeby było między nami coś więcej. No jakoś nigdy tak nie było.

Emocji damsko - męskich brak na pewno, skoro brak w tym aspekcie u mnie jakichkolwiek relacji. Tylko czy szukanie kobiety po to, żeby wypełniła jakąś lukę emocjonalną w moim życiu nie jest trochę egoistyczne? Na ten moment uważam, że ta która by zdecydowała się na związek ze mną, popełniłaby życiowy błąd. Bo co by dostała w zamian? Co bym jej zaoferował? Te rozważania na temat problemów egzystencjalnych, które produkuje tutaj?
A co do dzieci... Alfred Nobel zdaje się nie miał ich, ale za to miał ideę, na którą przeznaczył dorobek swojego życia. Ufundował nagrodę dla ludzi, którzy najbardziej przysłużyli się ludzkości, znaną wszystkim Nagrodę Nobla. Marzę nieraz, żeby tak jak on zostawić po sobie nie potomstwo, tylko jakąś ponadczasową ideę, tylko na ten moment kompletnie nie mam pojęcia, co to będzie :/

Odnośnik do komentarza

"Jeszcze raz podkreślę, że podczas rozmowy na tym forum chcę się dowiedzieć, czy znajduję się aktualnie tylko w przejściowym dołku spowodowanym nazbieraniem się nierozwiązanych problemów emocjonalnych przez wszystkie lata życia, które zaczynają mi ciążyć, czy jestem naprawdę okaleczony emocjonalnie." - a jedno wyklucza drugie? Jesteś w dołku przejściowym, który teraz można nazwać okaleczeniem. Jeśli z niego wyjdziesz (a wyjdziesz jeśli zechcesz) to przestaniesz być okaleczony ;) .

"I może się mylę Rafik, ale momentami mam wrażenie, że uważasz mnie za kogoś, kto sobie wymyśla niestworzone problemy z kosmosu. " - myślę że po prostu trochę komplikujesz swoje problemy... Nie za bardzo ale jednak.

"A skoro łapanie za kolano klientek po 30 minutach podajesz jako przykład wyczynu, to ja w sumie też umiałem chociażby pocałować dziewczynę na imprezie w usta po wymianie raptem czterech zdań :)" - podałem ci przykład wyjścia z ekstremalnej nieśmiałości ;) .
"Więc czemu nie umiem taki być na randkach albo podczas zwykłych sytuacji życia codziennego?" - hmmm, znasz takie powiedzenie "miej wyje***ne a będzie ci dane?". Tu się ono sprawdza. Gdy jest luźna atmosfera, chcesz się zabawić, pokręcić, niezobowiązująco to jesteś odważny. Jak się nie uda to kit z tym... Ale jak ma być konkretniejszy temat to się peszysz.

"I czy Tobie dziewczyny zawsze tak ufają od razu?" - czy zawsze, musiałbym pomyśleć... Choć zdarzyło się że po 3 godzinach znajomości wylądowałem u dziewczyny w domu :P .
Przykłady randek - no to fakt że tak na drugą randkę to te moje pomysły były takie sobie... Ale np na piątą, ósmą... Już byłoby ok. Chciałem ci pokazać inny model. Wskazać drogę, a nie odwalić cały temat za ciebie... Wszędzie łatwo znaleźć typowo oklepane tematy: kino, spacer, klub, bar...
Wymyślność to wg mnie po prostu zbytnie "planowanie", wymyślanie jakiś głupich uatrakcyjnień, idących w ilość a nie jakość. A oryginalność - to prosty pomysł na który nikt nie wpadł ;) .

" Mam też lęk przed upadkami, być może związany z tym że jako jeszcze bobas spadłem z tapczanu prosto na głowę. I w efekcie na placu zabaw bałem się wchodzić na najwyższe drabinki." - może dlatego jesteś taki introwertyk szurnięty (żart)...

"Ogólnie nie lubię sportu ani aktywności fizycznej, nie jestem ani nigdy nie byłem szybki, silny, zwinny ani gibki." - wg mnie świetnym sposobem na rozpoczęcie sportu i aktywności fizycznej jest rower. Dość lekki sport, względnie tani (bo już za 150zł można kupić używany), jest raczej wytrzymałościowy więc rzeźbi nogi... A znowu fajnie mieć kaloryferek na brzuchu... Nawet nie po to aby się podobać kobietom... Po prostu - aby siebie lubić...
"Sporty ekstremalne? Tak od razu z grubej rury?" - nawet ta wspinaczka jest takim sportem. Oczywiście nie w Tatrach, ale są tzw "ścianki" w parkach linowych. Potem pójdziesz w to co wyda ci się ciekawe... W motocykle, w motocross, w surfing, skoki spadochronowe, sporty walki, w jazdę na BMX... No co ci się spodoba, wymieniać można i można...

"Że takie dziewczyny są jakoś najbardziej otwarte na znajomość. Aczkolwiek życie bywa przewrotne i nieraz się okazuje, że takie niepozorne też mają swoje doświadczenia seksualne :D" - takie po prostu mają coś w głowie, a to nie znaczy że to ty jesteś pierwszym który widzi ją po "wypięknieniu". Jednak i taka jest lepsza niż sexi pleksi lala z toną szpachli na twarzy.
Teraz trochę zimnej wody na głowę - jeśli laska krzyczy jak w porno to na 99% udaje tylko po to aby dowartościować faceta :/ . Jednak często jest tak, że te nieśmiałe jak już połkną bakcyla to są kobietami-dynamit w łóżku...

"Więc z prostytutką pewnie byłoby to samo, tylko że jeszcze straciłbym kasę." - wiesz, z kobietą (normalną - nie ssakiem), to jest o tyle inaczej że się martwisz jak wypadniesz w jej oczach. Zdanie ssaka masz gdzieś. Ale nie namawiam...

"A medytacja nie polega właśnie na filozofowaniu i snuciu myśli w ciszy? " - no właśnie wręcz przeciwnie. Na oczyszczaniu się z myśli. Dopiero gdy oczyścisz umysł możesz zacząć rozmyślać o egzystencji.

" Żeby robić sobie założenia, że dzisiaj będę się kochał 20 minut, jutro 30, a pojutrze 40? "- teraz to walnąłeś jak łysy warkoczem... Tu to byłaby przeginka...
Wiesz co - kiedyś pisałem pewne "opowiadanie erotyczne", taka luźna fantazja, nudziło mi się... W moim profilu są namiary do mnie... Odezwij sie to ci podeślę... Może ci uzmysłowi co się myśli (może powinno, nie wiem, ja tak mam :P) w trakcie zbliżeń...

"Rady odnośnie uśmiechów i ogników w oczach do mnie nie trafiają. Tutaj mam też uraz od czasu, jak dziewczyna, z którą się kiedyś umówiłem, wytknęła mi, że się na nią obleśnie patrzałem. " - poćwicz w lustrze. Albo ustaw sobie aparat na samowyzwalacz co kilka sekund i popatrz która fotka wygląda podobnie do tych sexi dla kobiet... Masz odniesienie nawet w tych memach które dałeś.

"Żarty tego typu też do mnie nie pasują. Ogólnie mam poważny głos i ludzie często nie załapują, kiedy żartuję i myślą, że ja tak na serio. " - no to masz chłopie atut na tacy. Jeśli żartujesz, na koniec rzuć tekstem "dobra, żartowałem..." kiedy widzisz że ludzie nie załapali dowcipu. Wtedy twoja powaga będzie dowcipem ;) .

"Właśnie, nutka erotyzmu, tylko tyle i aż tyle." - dlatego poleciłem ci książkę. Tam jest opis jak dodawać nutkę, jak ją stopniować, jak czytać jej sygnały itp. I chyba nikt ci tu tego nie opisze tak trafnie jak w tej książce.

"Tylko czy szukanie kobiety po to, żeby wypełniła jakąś lukę emocjonalną w moim życiu nie jest trochę egoistyczne?" - chyba raczej egoistyczne nie jest. Z tego względu że jeśli ona ciebie by chciała, to znaczy że ty jej też do czegoś jesteś potrzebny. Ty dajesz i bierzesz - ona również. Gdzie tu egoizm?
"Te rozważania na temat problemów egzystencjalnych, które produkuje tutaj?" - przynajmniej nie jesteś głęboki jak kałuża ;) . Tudzież jak Sebix za biedry, rwający Karynę tekstem "bzykasz się czy trzeba z tobą chodzić?!"... Nie ogarniam takich prostaków - aż wstyd przyznać że to męska płeć :/ .

Pamiętajcie że poczta priv nie działa na forum :/

Odnośnik do komentarza

A z tym Noblem to nie było tak, że chłop inżynier, chemik ,przemysłowiec wynalazł dynamit, który mu najbardziej był potrzebny do wysadzania skal przy odwiertach? Niemniej ,jego wynalazek w czasie wojny zmiótł trochę istnień na tym świecie i gryzly go wyrzuty sumienia, że jego wynalazek jest przydatny w pokoju ,ale niestety jakby bardziej w wojnę i ustanowił Pokojową Nagrodę Nobla?

Poczytaj sobie kolegow, ktorzy przed Tobą na forum też się wypowiadali- może tam trafi Ci się jakaś poszukiwana przez Ciebie prawda objawiona.
https://forum.abczdrowie.pl/forum-psychologia/1700605,samotny-30-latek,3#post-1703861

Odnośnik do komentarza

"Ja pierdolę, co ja tu robię, sam nie wiem po co ją tu zapraszałem, nie mam jej nic do powiedzenia".
I myśląc tak, sam siebie blokujesz.
Nastawiasz się, że rozmowa się nie uda... i nie udaje się. Myśli się spełniają, myślami tworzymy naszą rzeczywistość.
Co robić z dziewczyną?
Mnie się tak kojarzysz - randka, nie mam nic ciekawego do powiedzenia, potem łóżko, mogę się ośmieszyć, a nie chcę tego, więc lepiej zwiać i mieć spokój.
Randka - najpierw poznaj dziewczynę, idź na spacer, do kina, do kawiarni, muzeum itd.
W rozmowie zorientujesz się, jakie ma zainteresowania, wybadaj temat, może sam jej coś podsuniesz? Co możecie razem zrobić, by sprawiało wam to radochę?
Zacznijcie marzyć, fantazjować, puśćcie wodze wyobraźni, a może znajdziecie coś wspólnego, co będziecie mogli zrealizować?
Potem? Całus na pożegnanie, jakiś lekki uścisk i pa...pa..
Powoli przyzwyczajajcie się do siebie. Potrzymaj ją za rękę, obejmij ramieniem...
I tak stopniowo, aż poczujesz tą więź i chęć bycia z nią.
Łóżko....Nie popieram pigułek na potencję, ale myślę, że w twoim przypadku by się przydała.
Będziesz miał tą pewność że ci się uda, co doda ci odwagi.
Skoro ręcznie nie masz problemu z erekcją, to "narząd" masz sprawny.
Potrzebujesz tylko przerwać psychiczną blokadę, strach, tak na początek.
Ale i tak najważniejsze są pieszczoty. Nie od razu łupu, cupu, tylko pocałunek i lekki dotyk.

Odnośnik do komentarza

A stronka, do której dałeś namiar nabija się i z chłopaków i z dziewczyn w równym stopniu. W wyobrażni wydaje nam się, że jesteśmy tacy fajni a w rzeczywistości niestety czasem groteskowi. Ale jak rozumiem, nie spędza to większości dziewczyn snu z powiek i zapamiętale próbują podbić świat , w tym również damsko-męski, czego i Tobie życzę.

Odnośnik do komentarza
Gość SamotnikzCharakteru

Witam ponownie :)
Wybaczcie, że tym razem nie odniosę się do wszystkich wypowiedzi, bo tym razem coś najbardziej inspirującego znalazłem w wątku założonym przez inną osobę.

Kikunia, dziewczynie, która przeżywa dramat emocjonalny związany z niemożnością zajścia w ciążę, napisałaś :
"Albo mylisz skutki z przyczyną, albo jeszcze coś gorszego dzieje się w Twojej głowie (...)Ja myslę,że Ty nie spodziewalaś się tego,że możesz mieć trudności z zajściem w ciąże i jesteś teraz na etapie negowania tego faktu, przeżywania glębi nieszczęścia, że inni nawet się nie obejrza a tu ciąża. Ba, jeszcze tej ciąży nie chcą a tu czasem problem, bo ciąza i do ślubu trzeba szybko, nawet może jeszcze wbrew ich chęciom. Ty jesteś na etapie, dlaczego mnie to spotkało, buntu (...)Albo jeszcze masz jakąś przytomność swojego umysłu i umiesz rozróznić przyczyny od skutkow. Czyli teraz masz problem zdrowotny, trudność zajścia w ciąże i go wytrwale i długotrwale leczysz i rozumiesz, że wszystkie smutne i czarne mysli jakie Ci po głowie chodza ,dotyczące przeszlości, terazniejszości i przyszlości to efekt uboczny Twojej niezgody na to, czemu mnie akurat taka sprawa zdrowotna spotkala a może i przyjmowania hormonów"

Ja wtedy, jako dziewietnastolatek, odwiedzając prostytutkę też nie spodziewałem się, że mogę mieć problemy z podnieceniem, erekcją i współżyciem. Tamten dzień z całą pewnością był dla mnie przełomowy w moim postrzeganiu siebie jako faceta, bo miałem się zabawić a wyszła klapa. I tak, też miałem ten etap negowania, przeżywania głębi nieszczęścia, że inni to tylko zaczynają się całować, pieścić z kobietą, rozbierać się, mówić do siebie sprośne bądź czułe słówka i wychodzi im to spontanicznie. Ba, niektórzy to nawet do tego stopnia dają się ponieść żądzy, że dopuszczają się zdrad małżeńskich albo co jeszcze gorsze gwałtów, a ja nawet nie potrafię zadowolić dziewczyny, która podaje mi się na tacy.

No dobra, więc teraz uznaję, że miałem wtedy przejściową niedyspozycję spowodowaną najprawdopodobniej znieczuleniem własnego narządu przez regularną, wieloletnią masturbację, plus do tego jeszcze niezbyt komfortowa sytuacja (obca kobieta i obce mieszkanie) oraz lekki kac po poprzednim wieczorze. A pozostałe nieudane stosunki były echem tej pierwszej klapy i tego, że przez długi czas wciąż kontynuowałem masturbowanie się, nie zdając sobie sprawy z jego szkodliwości.

Teraz trzymam się rozpoczętego pół roku temu odwyku od samozaspokajania się, zaczynam się bardziej otwierać na płeć przeciwną i sprawdzam, co mi odpowiada a co nie. Co do dzieci, to wyczytałem, że potrzeba ich posiadania rodzi się w mężczyznach, gdy zwiążą się z tą właściwą kobietą.
Więc Kikunia, jeżeli mógłbym Cię jeszcze o coś prosić na koniec, to mogłabyś napisać więcej o tym, co dzieje się w głowach ludzi, których niespodziewanie zawodzi własne ciało i o pułapkach myślowych, w jakie wpadają? Bo widzę, że wiedzę na ten temat masz, a może uświadomię sobie, co się ze mną działo :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...