Skocz do zawartości
Forum

Prokrastynacja? Pomocy!


Gość Spidero

Rekomendowane odpowiedzi

Mam 33 lata i conajmniej 10lat w plecy. Nienormalnie wszystko odkładam przez co żyję w stresie frustracji . Nie rozwijam się lecz cofam chociaż mam wiele talentów. Planowanie mi nie wychodzi, i tak robię coś innego. Zapominam lub nie chcę pamiętać. Nienawidzę tego w sobie. Jakbym nie miał własnej woli. Rozumiem ale to nic w praktyce nie znaczy! Czy to da się wyleczyć psychoterapią ? Gdzie,jak sobie pomóc?

Odnośnik do komentarza

Spidero, czy pracujesz? Jesteś aktywny zawodowo? Z czego żyjesz? Co robisz w ciągu dnia? Czy jest chociaż jedna aktywność, która sprawia Ci przyjemność, z której nie chciałbyś rezygnować? Prokrastynacja, o której wspomniałeś, często towarzyszy depresji. Jak jest u Ciebie z nastrojem? Czy patologicznemu odkładaniu wszystkiego na potem towarzyszą inne objawy? Możliwe, że masz problemy z motywacją, bo niewiele od Ciebie wymagano? Napisz coś więcej... Czy korzystałeś z pomocy psychologa?

Odnośnik do komentarza

Witam Pani Kamilo!
Odkąd pamiętam miałem ten problem, ale starałem się normalnie funkcjonować. W szkole podstawowej byłem jednym z najzdolniejszych uczniów, "nie musiałem" się uczyć bo materiał znałem. Schody zaczęły się w liceum. Byłem w trzech szkołach średnich , z dwuletnią przerwą ale zdałem maturę z wynikami bardzo dobrymi. Studia- jeden z najzdolniejszych -jak mi mówiono i tutaj ale miałem problem z bezsennością, wstawaniem , samopoczuciem; a to się zakochałem i całą uwagę skupiałem na dziewczynie, więc zazwyczaj nie docierałem na zajęcia. Z listy studentów skreślan0 mnie wiele razy (nie chodziłem, nie zaliczałem). Byłem na trzech kierunkach studiów, żadnych nie skończyłem obroną, bo "nie miałem czasu". Absolutorium czekało zbyt długo na obronę, musiałbym zaczynać od nowa. Przecież to jakaś paranoja. Kiedy myślę o tym czuję rozdzierającą od środka rozpacz, wstyd (przed samym sobą głównie) i niewiarę w to że jeszcze mogę zadbać o siebie, odzyskać utracony czas i możliwości.
Obecnie nie pracuję ( od lipca) i oczywiście się dołuję, ale wybrzydzam też. Zawodowo doszedłem wysoko na szczeblach kariery, pracując w każdej z firm max 2 lata (z różnych powodów, ja odchodziłem) . Teraz coraz trudniej z zadowalającą pracą. Mam świetne cv poza jednym szkopułem- wykształcenie średnie.
Od operacji (miałem guza niezłośliwego)2 lata temu, pracowałem 4 miesiące. Od lipca br nie pracuję. Jestem pasożytującym na garnuszku dziewczyny kretynem. Czuję sie z tym jak najgorszy śmieć a jednocześnie nie chcę pojąć pracy w np.Biedronce-aby jakaś na nowy początek była. Zawodowo więc też się uwsteczniam. W ciągu dnia 3 godziny się budzę, kolejne 2 robię kawę, chodzę po mieszkaniu żeby coś ogarnąć a zwykle zapominam po co . Czytam dużo książek, gram na instrumentach (coraz rzadziej), czasem łaskawie dotrę do komputera i zamiast czytać wiadomości wyślę kilka CV. Czuję się z tym jak paralityk, często płaczę z bezradności(oczywiście gdy jestem sam), jakbmy nie miał władzy nad sobą . NIby to wszystko takie oczywiste, proste, ale nie dla mnie. Ostatnio nawet unikam znajomych, a zawsze byłem duszą towarzystwa.
Dziewczyna(mieszkamy razem) czeka cierpliwie aż się ogarnę, obiecuję jej że to już niedługo, że się odwdzięczę za wszystko (bo tego chcę); wspiera mnie i wierzy we mnie; nadal chce być moją żoną, czeka aż podejmę kroki. Ja jej mówię, żeby szukała bardziej odpowiedzialnego, bo nie wiem co się ze mną dzieję i jeśli miałbym tak dalej to będziemy się męczyć oboje. Ale ona (jest wspaniałą kobietą) liczy na mnie. Chciałbym sprostać ale ta presja przymusu (no bo przecież muszę z czegoś żyć , pomyśleć o przyszłości) też mnie paraliżuje.
W dzieciństwie nie miałem czasu być dzieckiem; musiałem szybko dorosnąć i radzić sobie z trudną rzeczywistością. Nie miałem czasu skupiać się na sobie, dbać o siebie(no poza higieną), uczyć się w spokoju. Nie nauczyłem się tego i chociaż mam tego świadomość nie umiem z tym nic zrobić . Czuję się zdrajcą bo wiem że byłem bardzo zdolny, teraz mam kłopoty z pamięcią. Czuję się pustą kukłą, co przez głupotę utraciła ekwipunek życia i już nie ma nic do zaoferowania.
Nastrój: fatalny, zmęczenie, przygnębienie, dół, brak chęci o życia, niemoc, złe samopoczucie fizyczne.
Motywacja? Chcę, ale tyle przeszkód wyrasta, że wątpię czy się uda.
Byłem u psychologa przed operacją(jeszcze nie wiedziałem o chorobie) , stwierdził że dobrze ukrywam depresję ("jestem wesolutki i ironiczny") i chodziłem na psychoterapię kilka miesięcy, chociaż o tym odwlekaniu chyba nie mówiłem-nie pamiętam. Czułem się lepiej , bo się trochę wygadałem. Teraz nie mam kasy, bo może bym wrócił na te pogawędki.

Odnośnik do komentarza

P.S
Skoro i tak się już rozpisałem, dodam, że często nie robię nic -myślę i myślę, marzę, zawieszam się, nie słyszę co ktoś o mnie mówi. Lubię porządek ale trudno mi się zabrać za sprzątanie a jeśli mam bałagan to nic nie zrobię, bo mi przeszkadza. I tak bezsensu w kółko. Mięśnie napięte jakbym miał znieść jajko.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...