Skocz do zawartości
Forum

Jestem wredna???


Gość Sinnn

Rekomendowane odpowiedzi

Jak uważacie- czy powinnam pomagać mojej kuzynce w sytuacji takiej że: ona została sama na świecie bo nie ma dzieci, rodzeństwa ani męża, jest ode mnie sporo starsza, przeszła na wcześniejszą emeryturę. Przez cale życie wraz z resztą mojej najbliższej rodziny mnie wręcz nie cierpiała i to jej zostało, jednak jest związana z moją córką którą lubi.
Wydawało by się że da sobie radę, ale ona dosłownie NIC nie robi. Nigdy nie miała w domu obowiązków więc teraz twierdzi że przerasta ją wszystko.Dodatkowo mnie to wkurza bo ona jest zdrową, z wyglądu nawet powiedziałabym taką "wyżartą" osobą, a skaczę koło niej ja- połowa z niej - i to ją cieszy! Leczy się niby na depresję i ciągle mnie szantażuje, ale coraz bardziej widzę ze to ściema tylko chce wymusić moją opiekę. Zamieszkałam z nią od roku, codziennie mam kawał do pracy bo to drugi koniec miasta, z mężem prawie się nie widujemy. Ale.. no właśnie ale. Jak próbuję pobyć u siebie to ona dzwoni ze umrze z głodu albo coś sobie zrobi. Nie wezmę jej do siebie bo to toksyczna osoba i nie chce, nie mogę tego robić rodzinie.
Pomału dojrzewam do decyzji o przerwaniu tego i powrocie do siebie, ale na 100 % nie wiem czy nie będę mieć wyrzutów jak coś się faktycznie stanie.

Odnośnik do komentarza

Skoro zamieszkałaś z nią, to odrazu przyszło mi na myśl, że jest ona jakaś niepełnosprawna psychicznie i że zostawienie jej samej byłoby niebezpieczne. Jak na mój gust powinna ona sobie radzić sama. Bo nawet w kościele mówią , że mąż i dzieci są wyżej w hierarchii niż rodzice, to w takim razie kuzynka powinna być jeszcze niżej. To tylko kuzynka, nie rodzeństwo. No chyba, że lubisz z nią mieszkać to wtedy czemu nie.

Odnośnik do komentarza

Tak, ma coś psychiką ale wykorzystuje to dla zapewnienia sobie nie tyle pomocy co obsługi. Jednak mimo wszystko martwię sie i nie mogę spokojnie żyć i nie wiem jak pozbyć sie tej psychicznej zależności która mnie ogranicza i wkurza. bo chociaz nie chcę to się przejmuję.

Odnośnik do komentarza

Jak będzie sama, to będzie musiała dać sobie radę.
W USA zrobili taki eksperyment - takich bezradnych emerytów, umieścili w samodzielnych domach. Okazało się, że gdy musieli liczyć na siebie, to całkiem dobrze sobie radzili. Nawet zdrowie im się poprawiło!
Wiec i kuzynka sobie poradzi choć nie wiem, czy będzie chciała. Teraz jest jej wygodnie, ty jesteś uległa i jak ona kiwnie paluszkiem, to już do niej biegniesz.
Powinnaś twardo powiedzieć - dość tego.
Jak tego nie zrobisz, to wkrótce twój mąż może tobie powiedzieć - dość tego.
Ona ciebie już szantażuje i może posunąć się dalej, nawet spróbować samobójstwa. Ale to jest jej życie, nie twoje.
Ty musisz dbać o siebie, o swoją rodzinę. To jest jej życie, jej wybory, których dokonała i nie powinnaś ulegać szantażowi.

To jest sytuacja podobna do tej, jak odrzucony chłopak grozi samobójstwem.
I co, każda dziewczyna powinna żyć z gnojem, pijakiem, bo on może się zabić?
Może to zrobić, to prawda.
Jednak będzie to jego decyzja, a nie tej dziewczyny.

Nie daj się wykorzystywać. Czym innym jest pomoc, wsparcie, a czym innym jest takie bezczelne żerowanie na czyimś dobrym serduszku.

Odnośnik do komentarza

Chyba musisz z nią rzetelnie porozmawiać. Zwróc uwagę, że masz swoją osobistą rodzinę, męża i dzieci i choć oni są dość obrotni ( bo udało ci się jakiś czas z nią pomieszkać a oni przeżyli) to jednak cały czas tak być nie może.Określ, że zamieszkalaś z nią aby ją pouczyć ( nie wiem np. gotowania, prania czy sprzątania i uważasz, że szczęśliwie jej rączki są na tyle sprawne, że widzisz, że temu podoła). Gdyby miała gorsze dnie to zastanówmy się jak to rozwiązemy- czy jest już odpowiednio stara i w papierkach schorowana, że opiekunka z MOPSu, by jej się za dodatkową niewielką oplatą należala? Jeśli jeszcze nie dośc jest chora a opowiada o swojej depresji to jazda do lekarzy, niech sobie powyrabia papierki, że jest biedula.
Jeśli uważacie, że z MOPSu panie pracują na pól gwizdka i często się zmieniają, to może w okolicy jest jakaś pani, ktora chcialaby sobie dorobić i czasem raz czy 2 razy w tygodniu do niej podejść i coś posprzątać lub przynieść zakupy. Może jest niedaleko bar mleczny, gdzie moglaby na cieple posilki chodzić.
Jeśli zacznie lamentować, że obcych się boi, że ją okradną- to najpierw się naradzić jak i gdzie pochowa swoje precjoza i zacząć opowiadać, że jak będzie mila dla takiej opiekunki, to znajdzie w niej może i przyjaciela, bo rozumiem,  że przyjaciól za dużo nie ma.

W ostateczności trochę na otarcie łez, że od niej uciekasz powiedz, że może raz w tygodniu przychodzić do Ciebie na posilek i Ty jej podgotujesz, gotując swoim, coś na 2-3 dni. Niech przynosi pojemniczki, Ty ją za produkty użyte do tego jedzenia na wynos kasuj i zobaczysz czy tak da się funkcjonować.
Lepiej żeby ona raz w tygodniu się organizowała na wyprawę do Ciebie, posiedziala trochę z Wami i podjęła trud powrotu do swojego domu niż Ty powinnaś dla niej trwale reorganizować sobie życie z możliwością rozbicia swojej rodziny.

Jak jeszcze jesteś u niej ,to rozejrzyj się za jakim Uniwersytetem Trzeciego Wieku i zapisz ja na jakie zajęcia- to może tam zaspokoi swój glod towarzystwa innych ludzi.(bywają czasem takie zajęcia- zdrowie psychiczne, trenowanie pamięci)- akurat coś dla niej.

Musisz jakoś się przeorganizować, bo nawet swoim rodzicom jak pomagamy, to staramy się też jakoś zachować całość swojej rodziny.

Jeśli na odleglośc będziesz się interesowala jej losem, czasem gościla u siebie a jednak ( w co nie wierzę) sobie by coś zrobila, to jak pisze unna to jest jej wybór.

Jak będzie mimo próby takiej organizacji jej życia dalej próbowala Cię szantażować, to trzeba jej zasugerować, że ponieważ jest samotną osobą i jak sama wyrażnie twierdzi, nie radzi już sobie sama,osoby dochodzące do jej pomocy jej nie satysfakcjonują, to może czas pomyśleć o sprzedaży mieszkania i pójscia do domu opieki. Teoretycznie tam wszystko będzie miala zapewnione. Powinna się przejąc i spróbować zorganizować jakoś, bo pewnie już się trochę nasłuchala jakie to cięzkie pieniądze trzeba placić a jakośc życia i opieki niestety nie zawsze jest tak zagwarantowana jak ma się na to nadzieję.

Chyba, że Wy między sobą macie taki uklad, że teraz Ty wraz z rodziną Twoją się nią opiekujecie a ona w zamian po swojej śmierci zostawi np. Twojej córce swoje mieszkanie. Wtedy to jakby taki ślub między Wami i ona jeszcze długo będzie Was wiązala jak będzie chciala, szantażowała, co jej tam wyobrażnia podpowie.

Odnośnik do komentarza

Tak, dziewczyny, wszystko co piszecie to prawda i nawet nie wiedziałam że czyjeś słowa, takie zewnętrzne obiektywne zdanie może faktycznie przynieść pewną ulgę. Szczególnie to stwierdzenie że za jej życie odpowiada ona sama.
Bo nie ukrywam ze zdaję sobie sprawę ze problem tkwi we mnie - zawsze mam jakieś cholerne poczucie winy które uwiera mnie jak kamyk w bucie. Niby mały, ale przeszkadza i nie daje myśleć o czymś innym Tylko jak go wyjąc skoro tak naprawdę to on jest w mojej głowie?

Opiekunki OPS przerabiałyśmy, zajęcia w klubach seniora i warsztaty dla osób z zaburzeniami i dysfunkcjami też, jak również pomoc sąsiedzką i moją doraźną.Wszystko nie tak, bunt i opór. Była nawet 2 razy na obserwacji w psychiatryku i z początku lekarze dawali jej wiarę ale z biegiem czasu sami twierdzili ze dużo zależy od jej woli.Ona jednak twierdzi ze jest coraz gorzej.

Jeżeli chodzi o układ typu opieka za zapis- to dokładnie na tym polega jej szantaż, z tym że sytuacja jet nieco inna niżby wskazywały pozory.
Moja kuzynka jest właścicielką domu z pięknym ogrodem w willowej dzielnicy dużego miasta.
Ale ma go w całości tylko dlatego ze ja miałam od zawsze zwyrodniałych i wynaturzonych rodziców. Jest to nasz dom rodzinny,przez 50 lat opłacany w równych częściach przez moich rodziców i matkę kuzynki- nasze matki były siostrami.Rodziców stać było na wyprowadzkę i osobny dom lub mieszkanie, ale moja matka nie chciała zostawić siostry bo ciotka sama domu by nie utrzymała.
Ja byłam tylko do sprzątania, zakupów, pracy w ogrodzie,
a kuzynka od leżenia i pachnięcia.
No i potem moja mama zapewniła cały dom kuzynce w nadziei ze ja będę dożywotnio się kuzynką opiekowała za ewentualne korzyści, lub po prostu za dach nad głowa .
Ale tu się przejechali bo wyszłam za mąż i wyprowadziłam się. No i pomimo ze kuzynka miała ten dom częściowo moją krzywdą to nie zamierzałam stawać przed nią na dwóch łapkach bo nie jestem tak pazerna, nie potrafiłabym tak grać no i cenie swój honor.
Postawiłam sprawę jasno.
Powiedziałam jej że połowa powinna być moja wg wszelkiej sprawiedliwości już teraz ale nie oczekuję tego wiadomo, tylko niech chociaz moim dzieciom zapisze połowę, tyle mi się należy jak psu zupa, i na takich w miarę uczciwych zasadach, a nie na jej ciągłym niepisanym szantażu możemy się kontaktować.
A jak nie, to niech spada razem z tym domem i swoim wrednym charakterem :P
No to spadła, ale nie na długo, bo zachorowała psychicznie i tu już jakoś nie mogłam nie pomóc.
No a przez ten rok to dodatkowo doprowadziłam dom i ogród do porządku po latach zaniedbań i jeszcze trochę bardziej mi szkoda teraz żeby się zmarnował i poszedł na jakiś dom opieki tylko dlatego ze ona jest jaka jest.

Ale najważniejsze sedno tkwi w moim nadmiernym poczuciu odpowiedzialności za nią, bo pomimo wszystko zawsze czuje się wredna i nie dość w porządku wobec niej.
Rozum swoje, a wewnętrzny kontroler mówi mi co innego.

Odnośnik do komentarza

Rozważania teoretyczne, ale możliwe.
Mąż dał ci mieszkanie, więc dbaj o tego męża, bo jak będzie miał dość tej sytuacji, to poprosi byś się wyprowadziła.
Wprowadzisz się do ciotki, ona będzie coraz bardziej niezadowolona, zrobi ci piekło na ziemi.
Będziesz miała zmarnowane życie.
Nie podziękuje ci, nie przepisze domu. Wiele już czytałam postów tego typu - ja byłem na miejscu, dbałem, remontowałem, a ona to wszystko zapisała komuś, kto w ogóle się nią nie interesował.
I pewnie tak będzie z tobą. Zostaniesz sama, niechciana i niedoceniana, bo w końcu córka będzie miała własne życie.
Dobre serduszko jest bardzo cenne, ale oprócz tego trzeba też posługiwać się rozumem.

Postaw sprawę w ten sposób - Przepiszesz dom /czy też pół domu/ na córkę, to za to raz w tygodniu, będę ci dostarczała zakupy i pomagała w domu.
Jeśli nie, to radź sobie sama.

Przynajmniej będziesz wiedziała, na czym stoisz, a ona straci możliwość szantażu.
Nie zgodzi się? Trudno. To będzie jej wybór, ale ty musisz być konsekwentna i nie odwiedzać jej nawet wtedy gdy powie, że umiera.
Umieram!!! to częsty argument szantażu.
Jeśli pojedziesz , to ona już co drugi dzień będzie "umierała"
/A żebyś miał spokój sumienia, poproś córkę, by raz w tygodniu do niej dzwoniła, ale niech tam nie jeździ/

Czy może się zdarzyć, że naprawdę umrze?
Oczywiście, że tak. Każdy człowiek kiedyś umiera i to niezależnie od tego, czy ma opiekę, czy też nie.
I w najmniejszym stopniu, nie będzie to twoja wina.
Po prostu takie jest życie.
Paradoksalnie dłużej żyją ci, co mają jakieś obowiązki. Więc nie skracaj jej życia nadmiernym rozpieszczaniem, bo krzywdę jej tym robisz.

Odnośnik do komentarza

Nie, nie jesteś wredna. Jesteś nadodpowiedzialna za kuzynkę. I słusznie, że dbasz o własne interesy. Nikt o nie nie zadba, jeśli Ty wszystkiego nie dopilnujesz. Nie wiem, jak sytuacja wygląda formalnie, ale w kwestii domu nie dogadujcie się "na słowo", ale ustalcie wszystko i spiszcie u notariusza. Miej to na papierze, bo słów można się wyprzeć i zostaniesz z niczym. Możesz ustalić, że będziesz się opiekowała kuzynką, jeśli przepisze dom (połowę domu) na Ciebie lub Twoje dzieci. Teraz kuzynka Cię szantażuje, ale nie wiadomo, czy spełni składane deklaracje. Pamiętaj też, że masz rodzinę, której nie możesz zaniedbywać na rzecz kuzynki. Oni też mają jakieś granice cierpliwości i podejrzewam, że nie są zadowoleni do końca z sytuacji, w jakiej się znaleźli. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

Dziękuję bardzo za odpowiedzi i wsparcie:)
Wiem ze macie rację, tyko sytuacja jest taka ze kiedy jestem u siebie to i tak cały czas podświadomie myślę jak ona sobie radzi i jest to bardziej męczące niż już faktyczne przebywanie z nią.Głupie i beznadziejne,wiem, ale tak mam.
Co do męża i naszego mieszkania - zarobiliśmy na nie razem na samym początku małżeństwa (wspólna praca za granicą plus kredyt) - a gdyby nawet było tylko jego to na pewno nie wystawiłby mnie do kuzynki, to nie ten człowiek.Jak na razie to mnie rozumie a ja tez ze swojej strony nie dopuściłabym do takiej sytuacji :)
Co do zapisów formalnych - to postaram się to przeprowadzić tylko mam obiekcje przed wymuszaniem tego w sytuacji jakby nie było jakiejś tam jej choroby.
Dom wysprzątałam trochę dla swojego lepszego samopoczucia, bo kiedy zobaczyłam ten obraz nędzy i rozpaczy postanowiłam poprzez wyczyszczenie fizyczne jakby rozliczyć się z przeszłością.
Ale wiem ze powinnam postawić się bo to co robię to nie jest kwestia dobrego serca ale zależności od kogoś kto dręczył mnie w dzieciństwie , najgorsze jest to ze ona w środowisku zawsze umie pokazać się biedna i dobra - fałszywa i przebiegła umie wiarygodnie grać czego nie cierpię. Kontynuuje role rodziny żeby robić ze mnie tą złą.

Odnośnik do komentarza

Masz cudownego, dobrego człowieka za męża, ale nie nadużywaj jego dobroci.
Jest dużo miłych, samotnych kobiet, które chętnie zaopiekują się takim mężczyzną.
Jak ciągle będziesz przebywała u ciotki, to może jednak skorzystać z wolnego czasu i pójść z kimś na kawę, a to się zwykle tak zaczyna...

Ciotka cię bezczelnie wykorzystuje, w zamian szarga twoje dobre imię- już jesteś przegrana.
Pozwalasz jej na to!
Zaniedbujesz własną rodzinę, by jej dogodzić.
Ciotka musi mieć silny charakter, skoro udało jej się zmanipulować nie tylko ciebie, ale i twoją matkę.
W dużej mierze ta sytuacja, to jej wina. Nie zadbała o ciebie, ciebie praktycznie wydziedziczyła, jednocześnie wpajając ci konieczność opiekowania się ciotką.
Wychowała cię na sługę, a ty nadal posłusznie służysz.
Otrząśnij się wreszcie, zacznij dbać o swoje potrzeby, o swoją rodzinę.
To ich musisz stawiać na pierwszym miejscu, nie ciotkę.

Zadbaj wreszcie o swoje sprawy, dom ci się należy, więc walcz o niego. Nie jak sługa, nie na kolanach, jak obecnie to robisz.

Powiedz jej twardo, że jak przepisze na córkę dom /połowę/ to będziesz jej pomagała. Jak nie, to niech sobie znajdzie miejsce w domu opieki.
Ale postaw warunki. Przyjeżdżasz raz w tygodniu, nie więcej. I zapisz to u notariusza, bo znowu cię obsmaruje przed rodziną.
Przestań być sługą, podnieś głowę i stawiaj warunki.
Słabi są zwykle przegrani, wykorzystani i porzuceni.
Ty jesteś słaba, więc zbierz siły i nie daj sobą więcej pomiatać.

Odnośnik do komentarza

Hmm,unna, tak to widzisz. Moze z tego co napisałam faktycznie można wysnuć takie wnioski, może nie napisałam wszystkiego dokładnie..
Po pierwsze to nie doczytałaś- to nie jest moja ciotka tylko kuzynka.
To ważne, bo miedzy nami nie ma relacji ciocia- siostrzenica tylko coś jak młodsza i starsza siostra. Mieszkałyśmy razem od mojego urodzenia przez 20 lat. Jej matka faktycznie manipulowała wszystkimi i tak, dużo w tym jest winy mojej mamy i w ogóle rodziców.

Nie jestem teraz służącą kuzynki a przynajmniej tak się absolutnie nie czuję chociaz wkurza mnie ze z boku to może tak wyglądać. Ale ja wiem i rozumiem że ona tez w tym wszystkim została skrzywdzona, tylko inaczej.
Od dzieciństwa zatruto jej krew nienawiścią do mnie, zazdrością ze dorastając byłam od niej wyższa, szczuplejsza, zdolniejsza.
A ona była dla mnie wzorem, wiadomo 9 lat starsza to dla dzieciaka jak jakaś królowa, na szpilkach, pachnąca perfumami, zadbana i przede wszystkim taka dorosła.

A teraz to ona mając ten cały dom którym się de facto dławi jest właściwie to biedna. Biedna bo nie potrafi uwierzyć w czyjąś bezinteresowność, bo wszystkich sądzi po sobie, bo wydaje jej się że jest taka cwana i przebiegła. A tak naprawdę to jest po prostu głupia. Myślała ze ma karetę asów a okazało się że tylko parę dwójek.Bo to bardzo nieszczęśliwy człowiek który wszystkie relacje nawet z najbliższymi opiera tyko na zależności od pieniądza. I który wie ze coś ukradł ale nie chce ani tego oddać ani chociaz się podzielić.

Ja teraz nie jestem tu z powodu podlizywania się dla korzyści bo przecież doskonale wiem ze przy jej wredności to bezcelowe, zresztą, nawet gdyby było to nie poniżałabym się tak, już to tłumaczyłam.
Tak jak pisałam- postawiłam jej jasne warunki zanim zachorowała- pewnie dlatego zresztą zachorowała bo liczyła ze zrobię wszystko za ewentualne korzyści - i przeliczyła się.
Teraz to co innego, bo przy całym tym wymuszaniu to ona faktycznie nic nie umie ogarnąć ani zrobić i pomimo jej niechęci do mnie to jednak jestem jedyna osobą z którą się rozumie i której się słucha.
Patrząc z boku można by nawet odnieść wrażenie ze teraz to ja nią pomiatam :) na pewno nie jestem na kolanach :p

Obie jesteśmy ofiarami chorego toksycznego układu rodzinnego- ją też skrzywdzono dając wszystko oprócz umiejętności rozumienia że jestem dla niej jedyną bliską osobą. Ważniejsze było żeby miała cały dom niż prawdziwą rodzinę.
I teraz widzę ze coś w niej pęka- coś się zmienia. Robiąc to wszystko dla niej jestem ostra i nigdy nie udaję milusiej kuzyneczki, chybabym zwymiotowała :) ale ona to i tak jakby docenia i myślę ze może po prostu stanie się lepszym człowiekiem, sama zrozumie co powinna zrobić. Co mnie,co nam zrobiono. To duza wartość, dostać coś ze zrozumieniem i wdzięcznością a nie pod wpływem ultimatum. No i teraz kiedy wszystko jest uporządkowane to może sobie na bieżąco da radę.

A jak nie, jak nie potrafi się zmienić to faktycznie wrócimy do punktu wyjścia i będzie albo- abo.

Z mężem to mamy taką sytuacje nie pierwszy raz, z powodu jego pracy nieraz widywaliśmy się rzadko, ja tez wyjeżdżałam i może ja jestem dziwna ale nigdy nie miałam potrzeby pilnowania sytuacji. Niby okazja czyni złodzieja ale jakoś tak uważam ze nie być zdradzaną tylko dlatego że się jest na miejscu to trochę słabe.
Sprawy rodzinne jak na razie ogarniam. Ale racja, to nie może trwać wiecznie. Dziękuję za opinie:)

Odnośnik do komentarza

" ze nie być zdradzaną tylko dlatego że się jest na miejscu to trochę słabe. "
Fajnie jest mieć zaufanie itd...ale ciebie po prostu nie ma.
" Zamieszkałam z nią od roku, codziennie mam kawał do pracy bo to drugi koniec miasta, z mężem prawie się nie widujemy. "
Ty to napisałaś, nie ja. Ja tylko skomentowałam.

"najgorsze jest to ze ona w środowisku zawsze umie pokazać się biedna i dobra - fałszywa i przebiegła umie wiarygodnie grać czego nie cierpię. Kontynuuje role rodziny żeby robić ze mnie tą złą."

Miałam podobnie, choć postacie były inne.
Te moje rady są z "życia wzięte"
Wiem, dość brutalnie to napisałam, ale postępujesz podobnie do mnie, i pewnie efekty też będą podobne.- czego ci nie życzę.

Odnośnik do komentarza

Mąż wie ze dla mnie ważne jest żeby jakoś się z nią uczciwie dogadać.Nie pierwszy raz mnie albo jego "nie ma" , nawet dłużej, teraz to i tak raz na tydzień jestem w domu albo on tu przyjeżdża, ale masz racje, sama wiem ze to już na dłuższą metę nie jest ok dlatego zapytałam się tu o zdanie .

Ona obgaduje mnie i się skarży ale ja już sobie z tym na tyle radzę że bezstronne osoby wiedzą jak jest
a stronnicze to i tak mają swoje powody żeby wierzyć komu im pasuje,
co nie zmienia faktu ze mnie to jej robienie z siebie ofiary niezmiennie wkurza.

Napisałaś ostro bo chciałaś mnie zmotywować, ale ja tylko chcialam wyjasnic ze trochę źle mnie zrozumiałaś bo nie robię za służąca tylko staram się zmienić relacje i człowieka z którym jakby nie było jestem związana od dzieciństwa wspólną traumą.

A możesz napisać jak było u ciebie?

Odnośnik do komentarza

unna-1
Masz cudownego, dobrego człowieka za męża, ale nie nadużywaj jego dobroci.
Jest dużo miłych, samotnych kobiet, które chętnie zaopiekują się takim mężczyzną.
Jak ciągle będziesz przebywała u ciotki, to może jednak skorzystać z wolnego czasu i pójść z kimś na kawę, a to się zwykle tak zaczyna...

Sinnn, to pierwsze, co przyszło mi na myśl. Uważam, że unna-1 ma dużo racji.
Mimo twoich argumentów, że od dawna żyjecie z mężem "na odległość", uważaj, żebyś nie obudziła się z ręką w nocniku. Twój mąż miałby świetny argument przeciw tobie - oddalenie się, wyprowadzka z domu.
Z czym wtedy zostaniesz?
Z niepewną obietnicą zabezpieczenia polowy jej majątku dla twoich dzieci, a co będzie z tobą.
Warto tak ryzykować?
Jak piszesz, obydwie jesteście ofiarą toksycznego układu, ale jednak każda z was poszła swoja drogą. Fakt, że kuzynka jest samotna, jest jej wyborem, ewentualnie efektem takiego, czy innego stosunku do ludzi.
Ty nie ponosisz za to odpowiedzialności, nie masz też żadnego moralnego obowiązku poświęcać dla niej swojego życia, lub (nie daj boże) małżeństwa.
"Opiekunki OPS przerabiałyśmy, zajęcia w klubach seniora i warsztaty dla osób z zaburzeniami i dysfunkcjami też, jak również pomoc sąsiedzką i moją doraźną.Wszystko nie tak, bunt i opór. Była nawet 2 razy na obserwacji w psychiatryku i z początku lekarze dawali jej wiarę ale z biegiem czasu sami twierdzili ze dużo zależy od jej woli.Ona jednak twierdzi ze jest coraz gorzej."
Często osoby podobne do niej, szantażują otoczenie, próbują na ile mogą sobie pozwolić. Ona wie, że ma cię w garści, bo zależy ci na tym domu i kręci tobą jak chce.
Co z tego, że zaprzeczasz, jakobyś była jej służącą, twierdzisz, że jesteś zdystansowana, założyłaś zbroję, wystawiłaś kolce, gdy w efekcie położyłaś na szali swoje małżeństwo (taka jest prawda, niestety), mieszkasz tam i zajmujesz się osobą, która tego nie docenia, przypłacając to ciągłym stresem.
Pomoc osobie chorej jest szlachetna, ale w granicach rozsądku. Tak naprawdę nie masz wobec niej żadnego obowiązku. gdybyś odpuściła (nie mówię, że zupełnie), ona musiałaby zmierzyć się z rzeczywistością.
Nie daj się szantażować ewentualnym zapisem, bo nie masz żadnej gwarancji, obyś się nie zdziwiła, gdy za swoje poświęcenie zobaczysz gest Kozakiewicza.
Czy byłaś u prawnika zorientować się jaka jest twoja sytuacja, gdybyś w przyszłości została pominięta w testamencie. Czy należałby ci się zachowek, czy są inni krewni pretendujący do tego spadku, czy nawet w razie darowizny za życia (komuś innemu), miałabyś szansę na podważenie tej decyzji, biorąc pod uwagę jej chorobę psychiczną?
Rozumiem, że chciałabyś w jakiś sposób zabezpieczyć swoje dzieci, ale uważam, że czasami trzeba odpuścić i przełknąć gorzką pigułkę, że doznało się krzywdy od najbliższych.

Odnośnik do komentarza

Jak u mnie?
Podam przykład.
Mam ogród, więc od wczesnej wiosny do późnej jesieni, brałam mamę do siebie.W między czasie miała wylew, - opieka, gotowanie, sprzątanie, mycie itd.
Do tego na stare lata wzięłam pod opiekę ciotkę - też miała wylew. Obie częściowo sparaliżowane.
Wszystko na mojej głowie, żadnej pomocy.
Mamuśka powiedziała mężowi, że nic nie robię, tylko siedzę!! /pewnie w podziękowaniu za opiekę/
A siostra po kilku latach z pretensją powiedziała - Czy ty kiedykolwiek pomogłaś mi przy mamie?!!

Nie wiem, jak można zapomnieć o tych latach, gdy była u mnie.
Nie wiem, jak można uważać, że dom i opieka, nie wymaga pracy / do tego chorowałam , silne bóle/
W innych, nawet drobnych sprawach, było podobnie.
Ja tyrałam , poświęcałam się, - ale to ja sama ustawiłam się w roli służącej.
Cichej i posłusznej, która spełniała wszystkie kaprysy - bo miałam dobre serduszko i czułam taką potrzebę.
A powinnam tak jak moje siostra, korzystać z życia, bawić się i kaprysić .
Też miałam dobre serduszko, przy czym nic od nich nie chciałam.

Odnośnik do komentarza

Hmm, no wiem, wiem ze to być może z boku tak wygląda jak piszecie i dziękuję ze w ogóle mi pomagacie, ale mam wrażenie że albo ja wyrażam się niezbyt jasno, albo Wy nie czytacie tego co naprawdę napisałam :)

Nie chcę, nigdy nie chciałam i nie będę stawiała sprawy w ten sposób ze Dom Za Opiekę, bo to jest to o co jej dokładnie chodzi- poniżyć mnie, uzależnić i ukryć fakt że pól tego domu należy mi się po prostu bez niczego, na takiej samej zasadzie na jakiej ona go otrzymała.
Tak jak pisałam To jest mój dom rodzinny, który przez większość życia utrzymywali moi rodzice i nie wyprowadzili się tyko dlatego że siostra mojej mamy (matka kuzynki) sama nie dałaby rady. A że miałam wynaturzonych rodziców to zostało to przepisane na kuzynkę w nadziei że potem ja, właśnie za ten ewentualny zapis, będę jej pomagać, gdyż wszyscy wiedzieli jaka jest leniwa i niezaradna.

W tej sytuacji zaganianie do opieki nad nią dodatkowo jeszcze moich dzieci w ogóle nie wchodzi w grę. To jest sprawa między nami i gdybym chciała przy jej nastawieniu i charakterze mieszać w to dzieci to nie pozostało by mi chyba nic innego jak napluć sobie w lustrze w swoją śliczną twarz haha:P. Wolę to stracić niż dać jej tę satysfakcję, bo nie chodzi tu o żadne łaski i spadki tylko o uczciwe postawienie sprawy. Ona wraz z rodziną mnie w pewnym sensie po prostu okradła nie tylko z majątku ale i z części życia i jakiekolwiek normalne relacje miedzy nami będą możliwe tylko wtedy kiedy ona szczerze to przyzna i zrozumie.

Ten rok potraktowałam więc jak rozliczenie z przeszłością i danie jej szansy na poznanie mnie takiej jaką jestem a nie takiej jaką wdrukowali jej w umysł moi rodzice i ciotka, którzy ciągłe ją na mnie źle nastawiali. Trzeba wziąć pod uwagę ze jest to osoba która całe życie mnie tępiła i wywyższała się, a teraz nasze relacje się odwróciły i to jest tez dla mnie istotne. Jestem górą, to ja rządzę właśnie między innymi dlatego ze niczego nie ugrywam tylko stawiam sprawę jasno.To wielka ulga.A obgadywać to ona mnie obgaduje bez względu na prawdę.

Co do mojej własnej rodziny i męża- to dorosłe dzieci studiują, syn oprócz tego pracuje i mają swoje życie - ale jesteśmy w ciągłym kontakcie i kiedy potrzebują mnie to zawsze jestem- tak jak np teraz jadę z synem 1000km na kilka dni za granice gdzie jest leczony.
A mąż to tak się złożyło ze pracuje ostatnio 12h. Nie będę się tu rozpisywać o relacji między nami ale on zawsze podobnie jak ja był samotnym wilkiem. Długo nie wiązał się z nikim nie dlatego ze nie mógł ale po prostu nie chciał i tak naprawdę to myślę ze jeśli już miałby mnie w jakiś sposób zdradzić to nie z trywialnego powodu że mnie akurat fizycznie nie ma. Oboje jesteśmy ze sobą bardzo związani , wyczuwamy i wiemy co się z drugim dzieje, nie robimy sobie świństw, ale też nie mamy potrzeby być razem 24h.

Jednak faktycznie teraz już stop, ona jak coś miała zrozumieć to już powinna była, i od niej zależy jak postąpi. Jedyny problem to teraz moja faktyczna nadopiekuńczość- tzn. kiedy jestem u siebie to jednak myślę jak ona sobie radzi. TO jest męczące. Jakoś chciałabym się tego pozbyć dlatego tu napisałam:)

Odnośnik do komentarza

Sinnn

Ona wraz z rodziną mnie w pewnym sensie po prostu okradła nie tylko z majątku ale i z części życia i jakiekolwiek normalne relacje miedzy nami będą możliwe tylko wtedy kiedy ona szczerze to przyzna i zrozumie.

Uważam, że to nie ona cię okradła, tylko twoi rodzice zachwali się wyjątkowo podle (wybacz).
To oni pozbawili ciebie, swoje rodzone dziecko jakiegokolwiek spadku po nich, dając tym samym do zrozumienia, że z jakiś względów, troszczą się bardziej o siostrzenicę, niż o własną córkę.
Fakt, że ona całe swoje życie żyła na koszt innych, czy wykorzystywała ich, uważając się za księżniczkę, wynika tylko i włącznie z takiego, a nie innego jej wychowania i przyzwolenia na taką sytuację.
Tego nie jesteś już w stanie zmienić, ale nie zgodzę się z opinią, że pozbawili cię też części twojego życia, mam na myśli teraźniejszość. O tym sama decydujesz i nikt nie jest w stanie zmusić cię do czegoś, czego nie chcesz.
Opiekujesz się nią z własnej nieprzymuszonej woli. Dziwi mnie to, bo jak widać kuzynka nie docenia twojego poświęcenia i sądzi, że ma cię w garści.
Dom o którym piszesz, niestety jest prawnie jej własnością (chyba, że twoi rodzice robiąc tę darowiznę dokonali jakiejś klauzuli, nie wiem, czy to możliwe, zastrzegając, że po jej śmierci ich część ma przypaść tobie). W przeciwnym razie, ona może ten dom zapisać komukolwiek innemu np. jakieś fundacji, czy zakonowi i nie będziesz w stanie nic z tym zrobić.
Nawet, jeśli kiedyś umrze nie sporządzając testamentu, to jeśli nie jesteś jedyną spadkobierczynią, zgłoszą się też z pewnością inni chętni spadkobiercy. Dlatego radziłam konsultację u prawnika specjalisty od spadków.
Zgodnie z prawem ten dom stanowi jej odrębną własność i prawnie nie ma znaczenia, że to twój dom rodzinny.
Jeśli faktycznie twoim celem nie jest odziedziczenie tego domu, to jednak biorąc pod uwagę stres związany z opieką nad nią, zważywszy na przeszłość i teraźniejszość, to jednak dużo poświęcasz.
Sinnn
Jednak faktycznie teraz już stop, ona jak coś miała zrozumieć to już powinna była, i od niej zależy jak postąpi. Jedyny problem to teraz moja faktyczna nadopiekuńczość- tzn. kiedy jestem u siebie to jednak myślę jak ona sobie radzi. TO jest męczące. Jakoś chciałabym się tego pozbyć dlatego tu napisałam:)

Obawiam się, że niewiele zrozumiała, skoro, jak piszesz, nadal obmawia cię wśród znajomych.
Piszesz, że mimo wszystko martwisz się o nią i z tym uczuciem sobie nie radzisz.
Tak, odczuwasz odpowiedzialność i masz poczucie przyzwoitości, ale w żadnym wypadku nie jesteś za nią odpowiedzialna.
W takich trudnych rodzinnych przypadkach, nawet psycholodzy radzą odcięcie się do toksyny, to często jedyne wyjście, żeby uwolnić się i wyjść na prostą.

Odnośnik do komentarza

Tak tak, kosztuje mnie to, i to sporo, ale było mi to chyba potrzebne. Samo to zobaczenie miejsca do którego mam stosunek sentymentalny w opłakanym stanie i doprowadzenie go do powiedzmy używalności dało mi poczucie rozliczenia się z przeszłością i sprawczości, decyzyjności, nie wiem jak to ująć dobrze.

Życia mi kawał ukradli bo byłam od urodzenia źle traktowana, dosłownie rodzinny kopciuszek.
No a ona obgaduje mnie, obgaduje mowiac do sąsiadów i znajomych ze robię to wszystko za spadek- bo tylko na takim poziomie umie rozumować :P
Ale ja teraz też już się nie czaje i mowie im jak było, na co oni twierdzą ze połowa powinna być moja bez żadnej łaski .
Ale ona po prostu nie jest w stanie zrozumieć ze ktoś cokolwiek może robić bezinteresownie tzn nie tak po prostacku interesownie jak ona by to chciała widzieć . Poza tym to tak ciężko jest nieraz przyjąć chleb za kamień.

Teraz nie było mnie parę dni w kraju no i jakoś ona żyje chociaz oczywiscie narzeka. Mam tez inne problemy na głowie i paradoksalnie to mnie trochę ratuje przed nadodpowiedzialnością za tą cholerę:)

Odnośnik do komentarza

Ona Cie wykorzystuje. Juz zdecydowalas sie z nią zamieszkać i poniekąd zrezygnować z życia razem z męzem. To zle, absolutnie nie godz sie na więcej bo stracisz na tym Ty. To kuzynka ale nie możesz dla niej poświecać siebie i swojego życia z rodziną. Kuzynka nie jest inwalidą byś musiala z nia mieszkać i poddawac wszystko pod nos. Na Twoim miejscu bym wrocila do domu. Pomagala ale nie popadając w absurd. Na pytanie tytulowe odpowiadam - nie,nie jestes. Jestes dobra osobą bo chcesz jej pomoc wiec daleko Ci do wrednosci.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza
Gość TakaJakas7

Wprawdzie post już jest jakiś czas ale dodam również coś do tematu, może w ten sposób pomogę jeszcze komuś innemu :). Sinn poprzednicy dobrze radzą, urwij ten układ. Wiadomo że ciężko będzie ale powinnaś, przynajmniej na jakiś czas, całkowicie urwać kontakt, nie mowa o kilku tygodniach ale na znacznie dłuższy okres. Pisałaś że gdzieś się wybierasz więc najlepiej gdybyście z mężem mieli możliwość dłużej tam pozostać. Idę o zakład że da sobie radę! Nie uwierzę że zrobi jakieś głupstwo a NAWET JEŚLI to jedynie w celu zwrócenia na siebie uwagę. Ona widzi że reagujesz na jej zachowania i bezwzględnie to wykorzystuje. Na 99% jestem pewna że jej wszystkie ,,choroby" są dobrze skalkulowane w celu osiągnięcia korzyści. Dlatego powinnaś urwać ten kontakt.
A co do sąsiadów i innych osób to nimi wcale bym się nie przejmowała. Na pewno każdy widzi jaka to osoba, manipulacja manipulacją ale oprócz jej gadania to ludzie mają oczy i na pewno widzą jak to jest. Kto mądry to nie wyda pochopnego wyroku a kto głupi to cóż, nie warto się nimi przejmować bo w ten sposób się jedynie dowartościowują.

Odnośnik do komentarza

Laurette, TakaJakas, dziękuję za zainteresowanie :-)
Sytuacja jest teraz taka że faktycznie- ostatnim koncertem pretensji i oszczerstw przegięła więc ja asertywnie odmówiłam jej wspólnego spędzenia świąt argumentując że z jej toksycznym zachowaniem tylko by je oczywiście wszystkim zatruła, na co ona strzeliła focha, mówiąc że nic nie je i nie wpuszczała nikogo do domu, na co ja powiadomiłam MOPS, który korzystając ze swoich możliwości umieścił ją w zakładzie opiekuńczo leczniczym - zgodę już kiedyś butnie wyraziła wiedząc że ja i tak mimo wszystko podejmę się opieki i nie będzie musiała tam iść:p
No i teraz raz dziennie przychodzę tylko zapalić w centralnym wieczorem, czasem tu Śpię ale mieszkam już de facto u siebie i z mężem.
Jak ją odwiedzam- rzadko- to trochę pokornieje bo jednak fajniej w domku:p
Zdaję sobie sprawę że z boku może to źle wyglądać -no i wiem ze ona mnie nie cierpi za to ze się nie daję ale coraz mniej mnie to obchodzi :)

Odnośnik do komentarza

Ten zakład to dom starców? Czy też rodzaj szpitala?
Dla mnie wygląda to dobrze, bo ona szantażując cię, mogłaby się posunąć do prób samobójczych. To mogłoby się skończyć naprawdę źle, gdybyś ją w porę nie odratowała, na co zapewne by liczyła.
Dopiero wtedy miałabyś wyrzuty sumienia.

Co do opinii znajomych, to zwykle rację ma ten, kto biadoli i narzeka. Znajomi nie wgłębiają się w prawdziwe relacje, opinię zwykle opierają na tym, co słyszą.
Prawnie ten dom jest własnością kuzynki, matka cię wydziedziczyła.
A jak dla kuzynki jesteś "tym całym złem", to marne szanse na to, by zapisała ci dom.

Odnośnik do komentarza

ZOL to coś pośredniego między domem opieki a leczniczą placówką medyczną - głównie dla osób z zaburzeniami psychicznymi, wg mnie skrajna ostateczność - ale akurat w przypadku wrednych manipulantów jest to bardzo dobre miejsce na otrzeźwienie, pozbycie się nadmiernych roszczeń i docenienie swoich znękanych opiekunów domowych.

Co do tego domu - to matka mnie nie musiała wydziedziczać bo był tylko na ciotkę, nigdy nie rozpisali tego formalnie między siebie, a nie wyprowadzili się bo moja matka chciała pomagać swojej siostrze w jego utrzymaniu . Moi rodzice zachowywali się po prostu jakby nie mieli córki, no a ciotka - była zadowolona że ma dojne krowy i opłaconą "za biezdurno" większość kosztów, a w efekcie wszystko i tak będzie dla jej córki bo tylko na nią zrobiła darowiznę :P

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...