Skocz do zawartości
Forum

Toksyczna ralacja matka+dorosły syn


Gość A_Adam

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

Problem dotyczy relacji matki i syna. Moja mama wychowywała mnie w pojedynkę - dosłownie, nie mieliśmy w zasadzie kontaktu z rodziną. Ojca nie poznałem. Mama twardą ręką trzymała pieczę nad moim wychowaniem - w szkole musiałem być najlepszy, każda ocena poniżej czwórki powodowała lawinę epitetów w postaci "ty miernoto". Z zewnątrz wszystko wydawało się piękne - heroiczna postawa mojej mamy jako samotnie wychowującej w oczach sasiadów, jej poświęcenie dla mnie itp. Gdy nie było świadków było gorzej - pare razy dostałem wiecej niż klapsa, często zdarzała się przemoc słowna w stylu "nie nadajesz się do niczego", "co z ciebie za facet", "ty cipo" itp. Mama czesto też się obrażała, były ciche dni, które generowały we mnie poczucie winy. Ogólnie nigdy nie rozmawialiśmy o moich emocjach, zawsze rozmowa dotyczyła kwestii przyziemnych - w zasadzie mamy nie poznałem, nigdy o sobie nie opowiadała, poza tym, że powtarzała, że jak była w moim wieku to pilnie się uczyła, nie imprezowała i takie tam wyidealizowane hasła.

Traumatyczne dla mnie było/jest wspomnienie gdy coś przeskrobałem jako dziecka, a matka udawała, że dzwoni do ojca aby po mnie przyjechał i zabrał do siebie. W tym czasie ja w spazmach zwijałem się na dywanie błagając o wybaczenie.

I tak mieszkaliśmy ze sobą, często popadając w konflikty. W klasie szóstej znalazłem fiolkę z lekami, połknąłem wszystkie - okazały się to psychotropy, straciłem możliwość mówienia, ale wcześniej powiedziałem, że wziąłem sobie jedną tabletkę na ból głowy. Matka wpadła w szał, ja zwracałem zawartość żołądka - z perspektwy osoby dorosłej boli to, że nie zadzwoniła na pogotowie - bała się co powiedzą ludzie? Wyszedłem bez szwanku z tej przygody.

No i dalej mieszkaliśmy, w liceum trochę się ociepliło. Mama nie wymagała abym był prymusem, mogłem imprezować, było w miare normalnie.

Do momentu aż nie przyznałem się, że jestem gejem... Stwierdziła, że ją to brzydzi i dopoki z nią mieszkam dopóty nie mogę się spotykać z "fagasami". Wyszło na to, że w zasadzie nie mogłem się z nikim spotykać, bo zostały ograniczone kieszonkowe, czyli dla odmiany przemoc ekonomiczna. Byłem wówczas na pierwszym roku studiów dziennych.
Konflikt się nasilał, wyprowadziłem się do akademika.
Widywaliśmy się w weekendy - pomogło do pewnego stopnia.
Po skończonych studiach zamieszkałem 60 km od matki, nadal jednak czułem oddziaływanie, brak akceptacji, częstą krytykę.
Nadarzyła się opcja wyjazdu za granicę - wykorzystałem, mieszkam teraz około 1000 km od mamy.
Mama mieszka sama, twierdzi że nie potrzebuje cieżaru w postaci zwiazku, znajomych tez własciwie nie ma. Jest sama.
Czasem daje mi odczuć, że jestem wyrodnym synem, że ją zostawiłem, nadal nie potrafimy rozmawiać. Mimo, że nie jest stara i jest w miare sprawna robi z siebie osobę schorowaną, która nie ma nikogo.

Tak jak pozorami było oplecione moje dziecińtwo (z zewnątrz było niemal idealnie) tak jest teraz - mam dobrą pracę, grono znajomych, ludzie postrzegają mnie jako osobę otwartą, pewną siebie. Prawda jest taka, że borykam się z deficytami emocjonalnymi, nie mogę nawiązać relacji innej niż czysto sexualna, jestem emocjonalnym kaleką z wyrzutami sumienia, że zostawiłem matkę samą...

Od czego zacząć proces wychodzenia na prostą? Jest to możliwe?

Odnośnik do komentarza

Ważne, że chcesz podjąć próbę leczenia. To dobry krok ku wyleczenia. Proponowałabym wizytę u psychologa- wygadać się obcej osobie zawsze lepiej robi. Lekarz stwierdzi, czy będzie potrzebne leczenie farmakologiczne(psychiatra).

Z tego co opisujesz o mamie to wygląda jakby Twoja mama chciała trzymać Cie siłą żebyś jej nie zostawił tak jak Twój ojciec i tego powodu się nad Tobą znęcała. Poniżając Ciebie czuła się może dowartościowana. Szczerze mówiąc jej by się lekarz przydał, a Ciebie mi szkoda bo wiem jak to jest być poniżanym i jak spada poczucie własnej wartości. Pozdrawiam serdecznie.

Odnośnik do komentarza
Gość Mozart rules

Powiedz sobie, że matkę zostawiłeś, bo jesteś dorosły i taka kolei rzeczy. Zresztą takiego terrorystę ( za przeproszeniem) każdy by zostawił. Niestety ty i mama to już toksyczne uzależnienie i te wyrzuty sumienia będą gryzły, póki będziesz dawał na to zgodę.
Jesteś dzielny bo zrobiłeś ciach, i się wyniosłeś od sadysty który codziennie rujnował psyche, tutaj brawa dla ciebie. Teraz następny krok, poszukaj dobrego (dobrego!) psychoterapeuty i się wyspowiadaj, aż do samej ulgi ;) Nie masz kasy, to licz na to, że ktoś bezinteresownie będzie dla ciebie drogowskazem. Polecam założyć konta na forach gdzie pomogą ludzie z podobnymi problemami ( nazw/nazwy nie podam bo pewnie mi to skasują). Szukajcie a znajdziecie. Tutaj raczej lżejsze kalibry są na topie.

Odnośnik do komentarza

A_Adam, masz nieuporządkowaną relację z matką. No i to dzieciństwo. Fasadowo ładnie, pięknie, sielanka, a w rzeczywistości - sam wiesz. To wszystko w Tobie siedzi i odbiera radość życia. Świetnie, że w ogóle masz taką świadomość swoich problemów i szukasz pomocy, a nie wypierasz trudności. Co zrobić? Najlepiej udać się do dobrego psychoterapeuty. Obawiam się, że samemu będzie Ci to trudno przepracować. Pozdrawiam i powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Pamiętaj, rodzic który wymaga, to złoty rodzic. Bo w życiu nie jest kolorowo. I wybacz matce to wszystko. Ludzie z prl-u sa inni , ciężej z nimi znaleźć nic porozumienia, ale to wciąż nasi rodzice mimo wszystko mimo że są często nieznośni. Moim zdaniem matka źle zrobila gdy skrytykowala to że jesteś gejem. Ponieważ to nie Twoja wina. To bardzo przykra rzecz, po co jeszcze Ci dopiekać? Moim zdaniem - trzeba szczerej rozmowy pomiędzy Tobą a mamą. Dala Ci to wszystko co tylko mogla. Bylo jej bardzo ciężko bez męża ale byka dzielna i dala rade. Zwal winę na brak ojca. Albo pojedz do ojca i go ochrzan ze zniszczyl Ci życie oraz przyczynil się do tego iż jesteś gejem. Pamiętaj by budować dobre relacje, lecz jeśli coś Cie wkurza jasno to powiedz. Ja nie mam rozwodników w rodzinie ale jako mloda osoba doradzilam Ci to co tylko umialam

Odnośnik do komentarza

Dziękuje Wam za odpowiedzi,

zapisałem się do terapeuty, wizyta w przyszłym tygodniu.

Ogólnie rzecz ujmując nie jest to kwestia urazu, czy mocnego żalu - było minęło - każdy miał jakies "przygody rodzinne", przetrawiłem te swoje mając swiadomość, że w wiekszym badz mniejszym stopniu rzutują na moje obecne życie.

Bardziej chodzi mi o to, że matka staje się totalnie aspołeczna i tetryczeje wchodząc w coraz to bardziej głebokie stany marazmu i anhedonii. Winą za to obarcza mnie, a to przecież nie moja wina, że podjęła decyzje o byciu samą, niezależną, bez konieczności pojscia na kompromisy - zawsze twierdziła wszem i wobec, że faceci są beznadziejni i nie potrzeba jej kula u nogi w postaci związku. Teraz skutki widać, jest sama, z deficytami emocjonalnymi i fobią w stosunku do facetow, czy kobiet w zwiazkach (zauwazyłem, że wsrod jej znajomych są same rozwodniczki albo stare panny).

Nie wiem, marzy mi się sytuacja że ona sobie kogoś znajdzie kto da jej radość, z kim pojedzie na wakacje i bedzie dzieliła smutki i radości. Boje się jednak, że te oczekiwania są przyporzadkowane do mnie, do syna, a powinny do partnera....

Odnośnik do komentarza

~A_Adam

Nie wiem, marzy mi się sytuacja że ona sobie kogoś znajdzie kto da jej radość, z kim pojedzie na wakacje i bedzie dzieliła smutki i radości. Boje się jednak, że te oczekiwania są przyporzadkowane do mnie, do syna, a powinny do partnera....


Wątpie, ona każdego by zjadła.
Pozdrawiam, odwiedź nas kiedyś i daj znać jak się sprawy mają ;).

Odnośnik do komentarza

Każdy zdrowo myślący rodzic wie że dziecko, nawet to małe, nie jest jego własnością. Nie powinno też być w żwłasnych żadnym razie narzędziem do odreagowywania życiowych niepowodzeń i frustracji.
Z pozoru mogłoby się wydać że Twoja mama nie robiła nic aż tak bardzo złego - ot, samotna matka dyscyplinowała po prostu jakoś tam syna żeby wyszedł "na ludzi".
Jednak jestem pewna że to co opisałeś z jej zachowania jest wierzchołkiem góry lodowej, ponieważ ewidentnie relacja z matką zniszczyła Twoje zycie emocjonalne i uczuciowe.
Nawet można zaryzykować tezę że Twoje preferencje seksualne są wynikiem obawy przed kobiecością, gdyż znasz tylko tą toksyczną w matczynym wydaniu.

Adam
myślę że terapia to dobry pomysł pod warunkiem że trafisz dom dobrego terapeuty.
Poza tym spróbuj sam dla siebie być tym terapeutą.
Tzn staraj się sam przekonywać i upewniać, że w najmnieszym stopniu nie ponosisz odpowiedzialności za zycie swojej matki. W Twojej szczególnej sytuacji nawet gdyby była bardzo niedołężna (a nie jest) to dla własnego dobra wręcz nie powinieneś się nią zajmować osobiście, tylko co najwyżej zapewnić płatną opieke.

Wszystkie działania Twojej mamy nacechowane są szantażem emocjonalnym. To jeden z gorszych, bardzo niszczący.
Mam podobną sytuację z tą różnicą że wymagania, roszczenia i pretensje miała cała uprzednio niszcząca mnie rodzina.

Postawienie się, wielokrotne szczere rozmowy, olanie ich histerii i pomówień i nie poddawanie się daje pewne rezultaty. Oczyszcza atmosferę. Nawet doszło do tego że mogłam opiekować się w jakimś stopniu matką bez poczucia musu i poddańczości a ona była wdzięczna za każdy przejaw uwagi i troski.
Spróbuj spojrzeć na matkę jak dorosły człowiek. Postaraj się zrozumieć jej motywy i w sumie trudną sytuację NIE PO TO żeby czuć się winnym, tylko żeby uwolnić się od odpowiedzialności za nią.
Jeśli wytłumaczenie jej osobiście że skrzywdziła CIę i sama jest za siebie odpowiedzialna jest na razie za trudne to Może napisz list?
ŻYczę Ci osiągnięcia wolności mentalnej, o ile to możliwe zdrowszych kontaktów z matką -bo nieraz te matki są niereformowalne,
oraz możliwości nawiązania bliskich nie obciążonych traumą z dzieciństwa relacji z kobietą.
Pozdrawiam :-)

Odnośnik do komentarza
Gość kawaler lat 40

Mam podobnie. Nie udało mi się życie i mieszkam ze swoją matką w 2 pokojowym mieszkaniu. Na szczęście mam swój pokój lub jak kto woli "celę".  Dzisiaj wstaje rano, idę do kuchni, rozmawiamy i ciągle to samo. Moje zdanie na dowolny temat jest odwrotne do jej zdania. Mam rację w pewnych sprawach ale oczywiście to jej zdanie jest właściwe. Dałem jej do stosowania maść sterydową na grzybicę stóp i mówię jej, że do 2 tygodni i jak nie pomoże leczenie, to trzeba zrezygnować. Oczywiście skończyło się na tym, że ona wie lepiej i że będzie stosować do całkowitego wyczerpania (dłużej o dodatkowy tydzień). Grozi to korze nadnerczy, bo to silna substancja i przenika do krwiobiegu, co jest opisane w ulotce. Nie czytała ale to ja jestem głupi. Ma tytuł pani magister (ukończyła studia). Ja nie mam studiów ukończonych. Na koniec rozmowy obraziła się i jeszcze wytknęła mi, że płyn do płukania zużywam za dużo. Korzystam co 3 dzień w niewielkich ilościach ale to ja nadmiernie korzystam jakby codziennie i kilka razy w ciągu dnia. Nie mogę się wyprowadzić. Jak już wspomniałem, nie udało mi się życie. Powodzenia do właściwego zarobku nigdy nie miałem. Żyję w poniżeniu odkąd pamiętam. Wyżywa się psychicznie porównując mnie do 3 lata starszego ode mnie byłego sąsiada, który jest inżynierem i pracuje w Norwegii i ma żonę i 2 dzieci i ma auto. Nic nie poradzę. Nie mam tego szczęścia. Matka zostanie toksyczna do końca moich dni. Natomiast jeżeli przez tyle lat nic się w moim życiu nie zmieniło na lepsze, to pozostaje mi akceptacja nadchodzącej tragedii dla własnej psychiki, bo będzie tylko gorzej. To znaczy. Ona będzie tylko i wyłącznie gorsza a ze mną z roku na rok tylko gorzej. 
Sens terapii dla mnie jest upokarzający, bo to powinna zrobić potencjalna kobieta w moim życiu taka w moim mniej więcej wieku lub młodsza. No cóż. Oczekiwania vs rzeczywistość.  

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...