Skocz do zawartości
Forum

Borderline, Zespół Otella, a fakty


Gość universe

Rekomendowane odpowiedzi

Gość universe

Dzień dobry,

Chciałbym prosić o wyrażenie opinii osoby lub lekarza na temat tego, czy to co obecnie czuje jest wynikiem moich urojeń. Opiszę to tak krótko jak mogę by oddać obraz całej sytuacji. Jesteśmy młodym małżeństwem (kilka lat stażu). Moja żona miała kiedyś taką jakby "niezdobytą" miłość, z którą po znajomości ze mną dała sobie spokój - a przynajmniej tak mi się wydawało. Pobraliśmy się, byliśmy szczęśliwi. Oczywiście były zgrzyty i różne niedomówienia, ale jak to w małżeństwie - ważne by iść dalej zostawiając przeszłość za sobą. Nigdy nie byłem o nią zazdrosny, bo wiedziałem i czułem, że jestem najważniejszy.

Kiedy jednak dowiedziałem się - około rok po ślubie - że ta dawna "niezdobyta" miłość nie dała o sobie zapomnieć, a żona piszą do niego tekst w stylu, że zawsze będzie go kochała, po prostu mnie zniszczyła. Nie mogłem w to uwierzyć, ale po naprawdę trudnej rozmowie, postanowiłem przebaczyć.

Nie wracałem do spraw. Po kilku miesiącach napisałem do swojej EX. Napisałem do niej, bo co jakiś czas zaczęliśmy się z żoną kłócić. Pisaliśmy o głupotach, nigdy się nie spotkaliśmy, ale treść tych rozmów była niestosowna i żałuje że do niej doszło. Kłótnie były zwykle o pierdoły. Być może podświadomie ciągle miałem w głowie te jej wyznania do byłej miłości. Ale nie to nie argument. Bije się w pierś, bo przecież i tak zapomniałem o tym jak z nim pisała. Winę w tym przypadku biorę na siebie.

Przez coraz częstsze kłótnie o pierdoły zaczęliśmy się od siebie oddalać emocjonalnie itp. Raz było dobrze, raz źle. Ale mniej więcej wyglądało to jak równia pochyła - jak było źle, to było gorzej niż wcześniej.

Zacząłem tracić radość z życia. Nie miałem depresji, po prostu nie po tych nieustannych kłótniach coś mnie niszczyło. Jestem typem człowieka, który twierdzi, że nie ma rzeczy niewykonalny - udowodniłem to zdobywając stanowiska w pracy takie, jakich bez specjalnego wykształcenia trudno było by mi zdobyć. Ale moje osiągnięcia, praca i budowa w to co wierze się zatracała. Zamykałem się w pokoju zastanawiając się nad swoim zachowaniem, dlaczego tak się dzieje. Od zawsze szukałem winy tylko w sobie.

Stroniłem od alkoholu - piłem tylko w weekendy pt-sb. Jednak od czasu wykrycia smsów, rozmów i innych rzeczy, które żona pisała innym facetom - w tym o umawianiu się na seks z "niedoszłą miłością" - coś we mnie pękło. Piłem codziennie i szukałem kolejnych dowodów na to czy to było pisanie, czy faktycznie mnie zdradziła.

Piłem by iść spać. Czułem się jak człowiek bez osobowości, który myślał, że jego kobieta jest diamentem i nawet jeżeli nim nie jest, bo ja też popełniam błędy, to przynajmniej mnie nie zdradziła.

Oczywiście teraz stawiamy kroki nowo, ale ja jestem o wszystko podejrzliwy - przez to wszystko, co wyszło około 4 miesiace temu. Jestem wyprany z emocji, sprawdzam, a nie chcę tego robić, bo chce żyć i pracować. Przedtem tego nigdy nie robiłem - ufałem i wierzyłem.

Chciałbym, by ktoś szczerze odpowiedział mi czy to są moje urojenia (wiem, że niektóre rzeczy wyglądaja dziwnie, a z niektórych zdaje sobie sprawę że przesadzam)? Zespół Otella?

Zapomniałem dodać, że żona leczyła się na depresje, w dodatku brała Tegretol i ma stwierdzone borderline.

Czy ten Borderline nie ma wpływu na moje życie? Byłem zaradny, uśmiechnięty, zawsze z celem, nie było rzeczy nie mozliwych. Ale z każdym rokiem słabłem i dziś mnie nie ma.

Czuje się wyprany z uczuć, radości i wszystkiego. Czy to moja wina?

Odnośnik do komentarza
Gość ssssssssssss

To nie Twoja wina. To choroba Twojej żony. To nie jej wina że jest chora ale Ty się zastanów czy chcesz przechodzić przez to co Cię jeszcze czeka z powodu choroby żony. Wiem że wiele osób odsądzi mnie od czci i wiary ale zastanów się nad rozstaniem. To jest choroba która rozwala wszystko i wszystkich. Zastanów się zanim nie ma dzieci. Powodzenia

Odnośnik do komentarza

W necie czytaj o tym zaburzeniu osobowości żony ,nie powinno Cię dziwić takie jej zachowania ,skoro wiesz na czym stoisz ,
co nie oznacza ,że nie masz prawa być zazdrosny,

,żeby wiedzieć jak się zachowywać będąc z taką osobą ,trzeba by chyba przejść jakieś szkolenie,kurs... ,nie wiem,
takie osoby też mają prawo do szczęścia,więc ja bym nie namawiała do rozstania,
raczej do namawiania żony na psychoterapię,może nawet razem byście mogli uczestniczyć w takiej terapii ,żebyś zrozumiał to zaburzenie.
Alkohol to nie jest dobre rozwiązanie.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Niewykluczone, że choroba żony (borderline) ma w jakimś stopniu wpływ na jakość Waszego małżeństwa. Zazwyczaj nie jest tak, że za problemy w związku odpowiada tylko jedna strona. Ani tylko Ty nie jesteś winien, ani tylko Twoja żona nie jest winna. Oboje pracowaliście i pracujecie na jakość Waszego związku. Picie nie rozwiąże Twoich trudności. Co więcej, alkohol przysporzy nowych problemów, więc nie radzę iść tą drogą. Życie z osobą z BPD nie jest łatwe, ale możliwe. Jeśli chcecie ratować swój związek, razem z żoną proponuję udać się na terapię małżeńską. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

~universe, z twojego opisu nie wynika, żebyś miał zespół Otella, nie wspominasz też o zachowaniach żony charakterystycznych dla borderline.
Twój problem, to utrata zaufania z powodu nielojalności żony. Trudno się dziwić, nikt nie chciałby być drugim wyborem.
Tak, jak p. psycholog wspomniała, alkohol nie pomoże w rozwiązaniu problemów, także działania "oko za oko" też nie, z czego wyciągnąłeś wnioski.
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam kolejność wydarzeń jakie opisałeś; macie kilkuletni staż małżeński, a rok po ślubie wykryłeś sms-y z wyznaniami miłości do "wymarzonego", - wybaczyłeś, ale pojawiły się kolejne sms-y, tym razem także do innych facetów, oraz do tego "wymarzonego" z propozycjami seksu i to jest świeża sprawa, sprzed 4 m-cy?
Wiesz, to trochę zmienia postać rzeczy. Wynika z tego, że żona nie wykorzystała danej przez ciebie szansy i nadal szuka wrażeń.
Przykro stwierdzić, ale tak nie zachowuje się osoba, która kocha.
Niestety nie wiem, czy borderline ma wpływ na zachowanie wierności, jednak jest to choroba nieuleczalna.
~universe, cóż można ci doradzić; odstaw alkohol, zdystansuj się nieco do sytuacji, poszukaj odskoczni w postaci sporu, rekreacji, czy spotkań ze znajomymi, odsapnij psychicznie i zastanów się nad terapią małżeńską.
Obawiam się jednak, że będzie to walka z wiatrakami, czasami warto być egoistą i pomyśleć o sobie (a propos wypowiedzi ~ssssssssssss ) .

Odnośnik do komentarza

Universe, po pierwsze szukasz winy w sobie i doszukujesz się w tym wszystkim - bez generalizacji na płeć - podłoża w osobowości borderline lub w zespole Otella.
Co wiesz na te tematy, gdzie z szacunkiem do wypowiedzi Pani psycholog, to zdaniem specjalistów psychologów bordera diagnozuje się w jeden sposób: po jego wyjściu z gabinetu ma się nieodpartą chęć wbić zęby w futrynę.

A Twój i zarazem Wasz problem leży moim zdaniem zupełnie gdzie indziej.
Co do Ciebie, to problemem są narastające ciągotki do topienia smutku w alkoholu, a to już w tzw zaawansowanym stadium jest oznaką depresji.
Czy aby tylko dlatego zamykasz się na osobności???
Co do Twojej żony, to pomijając wątek potocznego kochanka vel "niezdobytej miłości", można się tu pokusić o stwierdzenie wg litery prawa kanonicznego, mówiącej o "psychologicznej niezdolności do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich, leżących po stronie żony".
A tu jak sama nazwa wskazuje, to ów problem zaistniał jeszcze przed zawarciem Waszego małżeństwa. Czyli innymi słowy, było "coś" na początku Waszej relacji, na co przymknąłeś oko przez wzgląd na piękną resztę Twojej wybranki. To nie zniknęło a wręcz przeciwnie, wróciło po czasie ze zwielokrotnioną siłą niczym bumerang z precyzyjną celnością.

Przez coraz częstsze kłótnie o pierdoły zaczęliśmy się od siebie oddalać emocjonalnie itp.

masz tu wierzchołek góry lodowej, w której pod wieloma względami na wzajem oddaliście solidny strzał w kolano Waszemu związkowi. Wykrwawienie się to tylko kwestia czasu, którego dowody masz tutaj czarno na białym wymienione w swoim poście.
Rozmowa w związku małżeńskim to nie kłótnia i czepianie się o pierdoły w znaczeniu zdań wyrwanych z kontekstu. To umiejętność - której uczą Nas od małego - słuchania z uwagą drugiej strony bez wcinania się w zdanie, bez użycia podniesionego tonu i... vice versa.
A tutaj znów po najprostszej linii oporu ta reguła u Was leży i kwiczy po obu stronach w Waszej relacji.

Reasumując, to W waszym przypadku spotkała się dwójka poranionych osób i na bazie małżeństwa chciała się wzajemnie wyciągać z kłopotów... ale z czasem skutek okazał się odwrotny od zamierzonego.
Daliście sobie po razie w kategoriach zdrady, bo o ile nie doszło do klasycznej zdrady fizycznej, tak popłynęliście oboje w zdradę emocjonalną. Gdzie wisienką na torcie jest na dokładkę Twój problem z alkoholem.
Twoja żona się leczyła z depresji, Ty zaś tylko patrzeć jak wylądujesz w suchym doku remontowym wedle słów utworu "łódki bols" na depresyjnej kozetce. Voila, macie remis... któryś raz z rzędu.

Temida na Waszym rozwodzie będzie miała nie lada zagwozdkę, bo paradoksalnie zobaczy przed sobą ludzi z dwóch różnych małżeństw... o tym samym pierwotnym nazwisku. Stojących do siebie plecami i obrzucającymi się inwektywami po obwodzie kuli ziemskiej niczym dwie armie nic o sobie na wzajem nie wiedzące.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...