Skocz do zawartości
Forum

Niepewność przed ślubem


Gość red_otter

Rekomendowane odpowiedzi

Gość red_otter

Witam,

Potrezbuje porady dotyczacej jakichs technik lub sposobow zeby skutecznie i ostatecznie podjac decyzje czy nadal byc z mezczyzna.
Jestesmy razem juz 6 lat i on nalega na slub, ale ja nie chce sie wiazac bo juz od dawna zastanwiam sie czy to dobrze ze ze soba jestesmy.
Bardzo sie kochamy, dobrze rozumiemy i dla wielu osob jestesmy idealna para bo dosc dobrze sie na ogol uzupelniamy.
Problem polega na tym, ze ja widze role mezczyzny w zwiazku jako przewodnika. Nie dyktatora bron Boze, ale jednak osobe, ktora dba o przyszlosc, buduje ramy w obrebie ktorych moge czuc sie bezpieczna i pewna ze moj mezczyzna czuwa nad wszystkim.
R. tej pewnosci mi nie daje. Jest bardziej zmienny w swym postepowaniu niz ja (a to mi zawsze rodzice i znajomi mowili, ze bywam niekonsekwentna!) i czesto potrafi zmienic zdanie w ciagu kilku godzin. I nie mowie tu o tym, gdzie chce pojechac na wakacje czy tym podobne decyzje. On pomimo 36 lat co chwile zmienia plany na kariere zawodowa, rezygnuje z pracy, rzuca kursy albo nie kontynuluje niczego po ukonczeniu. Czesto mam wrazenie, ze to co doprowadzil do konca, to tylko zebym ja nie odeszla (?) bo gdyby to od niego zalezalo to nie wiem co by bylo.
Na poczatku jawil mi sie jako osoba z pasja bo kazde nowe przedsiewziencie wital bardzo entuzjastyccznie a ja zarazona tym entuzjazmem chcialam go wspierac w mozliwym zakresie. Teraz juz nie widze sensu. Pomimo, ze od pierwszej rozmowy na ten temat minelo kilka lat, on nie zmienil sie. Jak rozmawiamy to placzemy i on pyta czemu mu wczesniej nie mowilam i ze chce sie zmienic i z kazda romowa cos tam zmienia, ale glowny problem nie znika. Tyle ze teraz sie czasem kryje z tymi zmianami i mowi mi jak juz jakas decyzje finalnie podjal.
Nie czuje ze moge mu zostawic najprostsze sprawy do zalatwienia. Razem bylismy przez kilka dni we Wloszech - jeden wyjadzd na 6 lat- i ja wszystko organizowalam. Co roku powtarzam, ze chce jechac na jesieni na szkocka wyspe Sky i nic z tego nie wyszlo do tej pory, nawet jak powiedzialam mu wprost ze albo mnie tam wezmie albo odejde. Nie odeszlam, bo to troche a'la obrazona ksiezniczka by bylo ale moze nie slusznie i powinnam byla byc konsekwetna.
Ostatnio jest jeszcze gorzej (studiuje ksiegowosc dziennie wiec to sa ogromne wyrzeczenia wspolne i jego naklad pracy) bo stal sie nerwowy i porywczy. Nie jest mi latwo jak rzuca przy niedzielnym obiedzie ze nie che miec nic wspolnego z ksiegowoscia by przy kolacji stwierdzic, ze sobie to 'przemyslal'. A w miedzy czasie doprowadza swym chlodem matke (nie rozmawia z nia tylko odmrukuje jednosylabowe odpowiedzi) do lez i obraza sie ze ona sie rozplakala i wychodzi bez slowa z domu.
Jak to pisze to widze ze moze potrzebna mu jest pomoc psychologiczna, ze sobie nie radzi. Ale ja z nim zyje na codzien i mam to od lat wiec czesto juz nawet nie zauwazam. To tez jest bardzo zle bo popadam w 'tumiwisizm' i macham na wszystko reka. Co jakis czas prosze o to bysmy zaczeli od nowa i staram sie skupiac na pozytywach ale sama siebie chyba oklamuje ze sami potrafimy cos zmienic wlasnymi silami skoro tyle razy nie wyszlo.
Z drugiej strony mam razenie, ze 'raj jest tuz za rogiem', ze tak niewiele brakuje by bylo cudownie.... Ale mam wrazenie ze przez swoja przyzwalajaca postawe zbyt utrwalilam pewne schematy i sama siebie znieczulilam na wszystko. teraz czuje ze brak mi sil, chceci do czegokolwiek, nie potrafie sie skupic na obowiazkach (bo czemu ja mam askoro inni to maja gdzies) a ze trwa to juz tak dlugo to nawet nie umiem z siebie wykszesac pozytywnego egoizmu tylko trwam.
Dlatego prosze o pomoc. Jakiekolwiek wskazowki powitam z wdziecznoscia
poozdrwaiam serdecznie i z gory dziekuje
A.

Odnośnik do komentarza

Przede wszystkim warto podkreślić to co najistotniejsze w Twojej wypowiedzi - kochacie się i jesteście ze sobą kilka lat. To juz bardzo dużo. Niestety miłość przyćmiła... niedojrzałość Twojego partnera! Wszystko rzuca gdy się rozczaruje, albo mu sie nie spodoba, obraża się i wychodzi z pokoju, nie potrafi zorganizować wyjazdu, bo po co skoro ma kogoś kto zrobi to za niego? Po prostu nauczył się, że krzywda mu się nie stanie, bo Ty w porę zareagujesz i pora z tym skończyć. Musisz ostatecznie z nim porozmawiać, że albo popracuje nad swoimi wadami i dopiero wtedy może mysleć o ślubie, w przeciwnym razie nie ma sensu tego ciągnąć, ponieważ Ty nigdy nie będziesz szczęśliwa i zadowolona. Jakby pojawiło się dziecko, miałabyś nie tylko wszystkie obowiązki na sobie, ale jeszcze problemy z mężem. Dlatego porozmawiaj z nim jaka jest szansa na poprawę tego, co Cię irytuje, jeśli to ma mu pomóc, możecie pójść do psychologa, który jasno określi jakie są problemy i zaproponuje pewne zmiany. Dopóki jednak to nie nastąpi wstrzymałabym się z powiedzeniem "tak", ponieważ w ten sposób dasz mu do zrozumienia, że po części akceptujesz jego wady. Powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...