Skocz do zawartości
Forum

Zmiany nastrojów


Gość Skazany

Rekomendowane odpowiedzi

W skrócie: Mam sezonowe zmiany nastroju, takie oklapnięcie zaczyna się późną jesienią, zimą zaliczam często lekkie urojenia(zespół Cotarda?), których jestem w pełni świadomy, zamykam się w domu, więcej czytam takie wewnętrzne zamknięcie i wycofanie, plus nastawienie ksobne, połączone jednoznacznie ze stanami lęku(stąd wynika wycofanie na kontakty społeczne poza pracą itd), który pojawia się włącznie z szumami usznymi, do tego momentami ograniczony krytycyzm. Ostatnio około marca pojawiło się lekkie rozdrażnienie, kłopoty ze snem który i tak uległ skróceniu, co może sugerować stan manii. Do tego cała inna gama objawów, jak kłopoty z koncentracją - rozkojarzenie. Czy może to sugerować zaburzenia schizoafektywne, do tego dochodzi zmiana ogólnego nastroju w cyklu dobowym, ambiwalencja w stosunku do ludzi. Jakaś sugestia drodzy specjaliści? Do tego dodam jedno iloraz 175. Momentami załamuje ręce nad tym. Prosiłbym o rzetelną odpowiedź. Bo mam wrażenie że nigdzie lekarze nie słuchają...

Odnośnik do komentarza

Z sezonowymi zmianami nastrojów zmaga się wiele osób. Zalezy to w pewnym stopniu od warunków w jakich żyjemy - długi okres jesienno-zimowy, brak słońca i obniża się zarazem nastrój. Do tego może dochodzić stres związany np. z pracą, codzienne problemy itp. To wszystko sprawia, że wiele osób czuje się gorzej. Podobnie na wiosnę, kiedy zmagamy się z przesileniem wiosennym. Nie jestem pewna czy mogą to być zaburzenia schizofreniczne, ale myślę, że jeśli masz zmienny nastrój w ciągu dnia, huśtawki nastrojów, mozna zastanowić się pod kątem osobowości borderline, a więc chwiejnej emocjonalnie. Jednak aby miec pewność, powinienes udac się do psychologa, który postawi konkretną diagnozę i zaproponuję formę leczenia. Powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Piszesz,że lekarze nie słuchają... Możliwe, ale z pewnością nie wszyscy. A czy Ty ich słuchałeś? Czy Twoje racjonalizowanie nie powoduje mędrkowania, wysuwania wniosków, stawiania samemu sobie diagnozy jako pewnik pewniejszy od prawdy? Może swoje przypuszczenia pieczętujesz ilorazem inteligencji i czujesz się mądrzejszy od specjalistów, dlatego podważasz kompetencje każdego z nich? Możliwe ,że nie spotkałeś osoby przy której czułbyś, że zaskakuje Cię swoją wiedzą, zrozumieniem i trafnością oceny sytuacji- jeśli tak to należałoby szukać dalej(na pewno ktoś taki istnieje), ale nie zakładać z góry "co będzie", nie projektować sobie i nie tworzyć wizji jak powinna wyglądać wizyta jedna, druga, piąta i kiedy będą efekty; tylko przyjąć z pokorą pracę lekarza czy terapeuty popartą dyplomem w tej dziedzinie. Psychologowie i psychiatrzy z pewnością miewali podobne przypadki, a doświadczenie podwójnie uczy odpowiednich środków do wyzdrowienia. Czasami warto "upokorzyć" własny intelekt i przyznać komuś prawo oraz umiejętności do pomocy sobie w sposób inny niż nam sie wydaje słuszny. Wiem, że to trudne... ale skoro napisałeś, to raczej chciałbyś sobie pomóc.? Chyba, że potrzebujesz tylko potwierdzenia własnych przypuszczeń... Ale to nie jest idealne rozwiązanie.
Życzę powodzenia i wykorzystania swojej inteligencji w jak najlepszy sposób. Wielkim umysłem można "pokonać" emocjonalność a cierpliwością równiez względem siebie- chorobę. Myślę, że uda Ci się to zrobić. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

miałam kumpla, , bardzo inteligentnego- mózg wielki i pojemny-wszelka wiedza w jednym paluszku; chorował na nerwicę natręctw która uniemożliwiała mu normalne funkcjonowanie. nie mając skończonych studiów, wykładał na uczelni (tak! aż dziwne że w naszym chorym państwie ktoś go jednak zauważył.... w międzyczasie na tej samej uczelni podjął studia, skonczył doktorat) leczył sie u najlepszych psychologów w Polsce ( kasiasty był) i nie mogli mu pomóc... znam go ( choć nie widziałam już z 7 lat) więc wyobrażam sobie że mógł zaginać swoją wiedzą... Z tego co słyszałam fakt że wyszedł do ludzi mimo swojej choroby bardzo mu pomógł; brał leki i prawdopodobnie szukał psychologa na swoją miarę ( nie był zarozumiały, wręcz skromny-nigdy o sobie nie mówił jaki to jest niezwykły i hipermądry- więc z pewnoscią nie podważał czyichś kompetencji, chciał dać sobie pomóc) i wiem,że do kogoś stale chodzi. Jego choroba była cholernie dokuczliwa(pamietam jak się męczył- drapiąc się non stop, 10 razy chodził myć ręce; 15 razy wychodził z domu, 2 kroki w przód 7 w tył... podziwiałam go za siłę woli do walki...) a jednak udało się. Nie mędrkował choć mógłby. Podobno radzi sobie coraz lepiej - ma kobietę, z którą się zaręczył. Może nie do końca to na temat...,

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...