Skocz do zawartości
Forum

Żona oznajmiła, że mnie nie kocha


Gość zrezygnowany

Rekomendowane odpowiedzi

Gość zrezygnowany

Witam. Nie wiem czy to coś da, nie wiem czy warto jeszcze, nie wiem co zrobić.

Z moją żoną jesteśmy razem ponad 8 lat, od 9 miesięcy jesteśmy małżeństwem, mamy 5 letnią córkę.

Od jakiegoś czasu była dla mnie zimna, oschła, więc zapytałem o co chodzi. I ona pękła. Powiedziała, że mnie nie kocha, że już od dawna bije się z tymi myślami, że nawet przed ślubem, że myślała, że ślub coś zmieni. Mówi, że nie zmienił.

Nie nienawidzi mnie, nie zdradziła mnie, ja jej też. Ona chce po prostu zostać sama.

A na mnie to podziałało jak kubeł zimnej wody. Uświadomiłem sobie jak bardzo ją kocham, jak bardzo nie wyobrażam sobie życia bez niej. Uświadomiło mi jak bardzo nie dbałem o ten związek, jaki byłem dla niej niedobry, nie byłem wsparciem, nie byłem przyjacielem. Myślałem, ze jej miłość to pewnik, że ona mi się należy, nie pielęgnowałem jej, wręcz przeciwnie. Przypominają mi się momenty, gdzie wiem, ze ona starała mi się uświadomić, ze ona błądzi, że szuka, że nie wie co dalej, ale ja to bagatelizowałem. Mówi, że gdyby nie córka już dawno by mnie zostawiła. Nie wyrzuca mnie z domu, pozostawiła tą decyzję mi, ale jasno daje do zrozumienia, że ona już nie potrafi ze mną być.

A po tych ciężkich słowach (nie kocham było najłagodniejszym), przeszedłem katharsis. Nagle wszystko dla mnie stało się jasne - co robiłem źle, jak powienienem. Mam potrzebę przelać to na nią, pokazać, że jeszcze może być inaczej, chcę ją kochać, chcę ją objąć. Proszę o szansę, ale ona mówi tylko, ze nie potrafi, ze musiałaby się zmuszać. Nie chcę żeby się zmuszała, nie wymagam nawet, ze nagle zacznie mnie kochać. Chciałbym żeby dała spróbować, chciałbym zbudować to od początku, od pierwszej cegiełki. Chcę najpierw zostać jej kumplem, potem przyjaceielem, a potem... nie potrafię myśleć tak daleko, chcę być z nią, kocham ją nad życie. Nie jem, nie śpię. Co zrobić?

Czy w takiej sytuacji jest szansa na rozbudzenie uczucia? Ono w niej kiedyś było, wiem, że ona mnie kochała nad życie i ten jej opór jest dla mnie bardzo niepokojący. Nie dbałem o to... Czy jest jeszcze szansa? Rozmawiamy niby normalnie, staram się już o tym nie mówić, bo kończy się płaczem i zawsze tymi samymi słowami. Ale minął dopiero tydzień, to świeże, chcę pokazać, że może być inaczej, delikatnie, codziennymi sprawami. Czy jest szansa, że coś z tego może jeszcze być? A może powinienem jej dać spokój, wyprowadzić się? Ale jest jeszcze córka....... Jak ona to zrozumie. Nie chcę tego kocham je obie nad życie.

Odnośnik do komentarza

"dlatego, że na ogół jesteśmy bardzo nieporadni w naszym codziennym życiu małżeńskim. Nie potrafimy kochać, nie potrafimy rozmawiać ze sobą, nie rozumiemy siebie nawzajem, jesteśmy nieprzygotowani do małżeństwa"

("Nieporadnik małżeński" Jerzy Grzybowski".)
Biorąc pod uwagę Twoje spore zaniedbania w Waszej relacji, tak też można odnieść wrażenie, że pod płaszczykiem usprawiedliwień Twojej żony jest ktoś 3.
Tylko jako osoba doświadczona i mająca spore zaplecze wiedzy o takich ekstremalnych sytuacjach, to za żadne skarby nie próbuj tego argumentu wytaczać w nawet najmniejszej dyskusji czy rozmowie z Nią. Jak tylko będziesz to miał na języku, to łeb pod kran i nabierz wody w usta.
Druga strona medalu tkwi w tym stwierdzeniu
Od jakiegoś czasu była dla mnie zimna, oschła, więc zapytałem o co chodzi. I ona pękła. Powiedziała, że mnie nie kocha, że już od dawna bije się z tymi myślami, że nawet przed ślubem, że myślała, że ślub coś zmieni. Mówi, że nie zmienił.

Tutaj to jedyna opcja jest powrotem do czasów początku Waszej relacji i odświeżenia tamtego okresu na dzień dzisiejszy.
"Choć miłość można okazywać na wiele sposobów, tak słowa są często odbiciem stanu duszy duszy. Bądź skory do słuchania, nie skory do mówienia i nie skory do gniewu"
"Trudno okazać miłość, kiedy nie ma ku temu motywacji. Ale prawdziwa miłość nie opiera się tylko na uczuciach, lecz na determinacji w okazywaniu życzliwości. Nawet gdy nie ma za nią nagrody."

Wyrywki z filmu Ognioodporny, nomen omen cytaty biblijne odnoszące się do sakramentu małżeństwa tak na marginesie.
Kiedy mężczyzna chce zdobyć serce kobiety, uczy się Jej. Co lubi, czego nie lubi, jakie ma zwyczaje. Ale gdy już Ją zdobędzie i poślubi... przestaje się uczyć. Jeśli wiedzę zdobytą przed ślubem porównamy do matury, mężczyzna powinien dalej się uczyć aż zdobędzie licencjat, magisterium i w końcu doktorat. To podróż przez całe życie, która wciąż przybliża Jego serce do Jej serca.

I idąc taktyką "vice versa" jest podobnie.

Coś dla Was na tym etapie, nawet do obejrzenia na yt:
"przez śmiech do lepszego małżeństwa".
Ognioodporny jest na cda.pl do obejrzenia :)

Odnośnik do komentarza
Gość zrezygnowany

Dzięki, trochę mnie to buduje. Ale czy taki upór, czy takie jej wyznanie, skrywane gdzieś przez taki długi czas. Czy mimo tego, ze mówi, że jest pewna, czy jest jakaś szansa, że tak nie jest, że tak długo o tym myślała, że w końcu w to uwierzyła, ale że coś się tli, gdzieś na końcu? Pytałem, mówi, że nie, że na pewno. Ale nie chce mi się wierzyć. To bardzo uczuciowa dziewczyna, nie wierzę, że przestała zupełnie, może odłożyła to głęboko, tam gdzie już nie zagląda. Ale nie wierzyłem też, że dojdzie do takich wyznań, więc niczego już nie jestem pewien. Ale czy ona jest? Czy jest szansa, ze ona też nie jest pewna, mimo że sprawia takie wrażenie i mówi, że jest?

Odnośnik do komentarza
Gość pa_szczak

zrezygnowany !

Trochu późno pojąłeś, jak bardzo kochasz swoją żonę ale co się stało, to się już nie odstanie.
Zakładam, że między Wami jest dokładnie tak, jak to opisałeś. W mojej ocenie Twoja żona jest obecnie w stanie, który mogą odzwierciedlać takie słowa jak "wypalenie", "zmęczenie codziennością" i podobne. W dodatku ma dość związku z Tobą.

Ja na Twoim miejscu bym zawalczył. Żona Cię nie wyrzuca, to siedź spokojnie w domu, postaraj się być dobrym mężem i tatą i czekaj co będzie dalej. Idą święta i to już będzie pierwsza próba, jak je spędzicie. Myślę, że masz szansę ale bardzo wiele zależy od Ciebie. W rozmowach nie wracaj już do tematu, że żona Cię nie kocha, tylko po prostu bądź i bądź dobry. Nawet jeśli uda Ci się uratować Twoje małżeństwo ( bo nie wiem, czy miłość ) , to wiedz jednak, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej.

Odnośnik do komentarza

Najgorsza opcja z możliwych w tej sytuacji to potoczne Jej granie na 2 fronty jeszcze na długo przed Waszym ślubem, gdzie Ty okazałeś się być tym nowszym i lepszym modelem, parafrazując tu fragment znanego utworu :) co z jednej strony wyklucza Wasze długoletnie pożycie związkowe, a z drugiej... no właśnie. Tego najstarsi Nasi dziadowie i skrybowie nie wiedzą :)

Na marginesie tak żartobliwie mówiąc, to logika myślenia kobiet jest mocno zakręcona i mająca niekiedy odwrotne znaczenie od pierwotnie wypowiedzianych słów :)
Lens Armstrong na księżycu :)

Tu też można się pokusić o stwierdzenie, że było coś na początku Waszej znajomości co Ciebie w Niej - lub odwrotnie - drażniło i na to przymknąłeś/przymknęła oko w myśl tej oklepanej sentencji "on(a) się zmieni po ślubie, a ja się o to postaram". Cały wic tego powiedzenia obala udowodnione nawet naukowo stwierdzenie, że chcąc zmienić kogoś, możemy zmienić tylko siebie.
Co więcej, ten mały "uwierający szczegół nie zniknął, a wręcz przeciwnie teraz urósł do gigantycznych rozmiarów.

Myślę, że jak się dobrze przysłuchasz rozmowie i skryptowi w ognioodpornym, to dotrzesz do pewnych konstruktywnych wniosków i wskazówek co robić, by jeszcze zawalczyć i rozpalić na nowo płomień z tej iskry tlącej się w Niej.
A tu z mojego punktu widzenia ten film może nie tyle Tobie, co Wam pomóc, mimo że jego przesłanie tyczy się związków sakramentalnych.

Paradoksalnie i brutalnie na ten moment mówiąc, to z jednej strony nie dostałeś na stół jeszcze pozwu, a z drugiej spoiwem, który to jeszcze trzyma w ryzach jest Wasza Córka. I tu bym pokładał nadzieję w to, że jest jeszcze szansa na odbudowanie Waszej relacji.
Musisz dotrzeć przewrotnie mówiąc korzeni tego, czym Ją na początku zdobyłeś, ująłeś i etc.
Nie słowa a czyny znaczą więcej niż się wydaje :)

Odnośnik do komentarza

Nigdy nie będzie już tak jak dawniej, ale paradoksalnie w dalekiej przyszłości po tym kryzysie może być nawet lepiej. Jeśli w grę nie wchodzą osoby trzecie, tylko zniechęcenia na skutek nieumiejętności dogadywania się, nieumiejętności dostrzegania problemów drugiej strony, przy wytrwałej próbie ponownego odnalezienia się, może być nawet lepiej. Ponieważ na skutek swoich przeżyć, ona już poddała się i przestała wierzyć, że życie z Tobą może być interesujące i budujące, to o ile w wytrwałym procesie znów ją do siebie przekonasz ,to małżeństwo może odzyskać ciekawszy wymiar i większą kolorystykę. Osoby trzecie oprócz wszystkich danych Wam zawirowań wprowadzają straszny ból,  że tak szybko mnie zamienil/ła na inny model.
Może jakiś wyjazd w góry, na Mazury? Inne plenery, to i wrażliwość zmysłow powraca.
Na co dzień bądz normalnym kochającym i uważającym facetem i dobrym, niezbędnym dla całości rodziny tatą. Uwaga!!! który nie zmieni się w dawny model jeśliby Twoja żona zechciala jednak odtajać.

Odnośnik do komentarza
Gość zrezygnowany

Dzięki, chcę wierzyć w to, że jest szansa, ale jej opór jest do niej niepodobny. Zrobię wszystko i jeśli tylko mi da szansę, będę taki, jakim być powinienem od długiego czasu, wiem to na pewno, bo na niczym mi nigdy tak nie zależało.

Na pewno nikogo nie ma. Wiem to bardzo dobrze. Tym bardziej, że jeśli by tak było, powiedziała by. Bo wie, że jeśli by tak było, to bym po prostu odszedł, rozmawialiśmy o tym. A przecież podobno na tym jej teraz zależy, a tym przełamałaby moją wolę walki. Zdrady bym nie zniósł i ona o tym wie.

Walczę, liczę na to, że jest o co. A ja nie chcę żeby było jak dawniej. Tak, jak piszecie. Ja chcę żeby było inaczej, naprawdę czuję się dogłębnie odmieniony. To dla mnie nowe uczucie. Szkoda, że przebudziło się wywołane takim ciosem. Oby nie było za późno.

Odnośnik do komentarza

Dziwnym wydaje się być stwierdzenie żony ,myślącej ,że ślub coś zmieni...,przecież wiadomo,że jak po ślubie się zmienia, to z reguły na gorsze:P
Dla mnie takie tłumaczenie,nie kochałam Cię, ale myślałam ,że po ślubie się zmieni, jest kłamstwem.
Po co w ogóle brała ślub jak nie była pewna czy chce być z Tobą?
Może w międzyczasie zakochała się w innym ,skoro tak prosto w twarz potrafiła Ci powiedzieć ,nie kocham cię.
Najwidoczniej nie chce być z Tobą,bo jak by liczyła na kontynuację tego związku ,nie zrobiła by Ci takiej przykrości.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Olineczka

Ech... dlaczego wszyscy myślą, że ślub miałby coś zmienić?!
Zrezygnowany - bardzo mi Cię żal, naprawdę Ci współczuję - wiem, jak boli pęknięte serce: rok temu z hakiem zostawił mnie narzeczony, w fazie planowania ślubu. Przez telefon mnie zostawił. Wydawało mi się, że to koniec mojego świata, przez miesiąc czułam przerażającą pustkę, nie miałam co ze sobą zrobić, bałam się samotnych dni i nocy w domu. Wtedy też dotarło do mnie, jakie błędy popełniłam sama... no, ale nic nie dzieje się bez przyczyny: on też błądził, a najbardziej zbłądził, nie mówiąc mi, że od pół roku uważa, że to bez sensu... jak Twoja żona. Moim zdaniem warto zasiąść z nią do rozmowy, jeśli się zgodzi, i powiedzieć, co teraz do Ciebie dotarło, co czujesz i jak to sbie wyobrażasz. Może, jeśli jest na tyle ogarnięta, zechce Cię wysłuchać i odpowie. Jeśli zaś nie zechce, lub pomimo tego odpowie na Twoje pragnienia negatywnie, nie ma co wieszać się na klamce, zostawać, aby deptała Cię po twarzy - najlepiej odejść z godnością. Na tyle, na ile to mozliwe. Żaden związek na siłę nie przetrwa, żaden wymuszony i wypłakany nie będzie dobrym związkiem. Trzymam za Ciebie kciuki.

Odnośnik do komentarza

Podejrzewam, że wyszła za mąż ze względu na dziecko.

Zrezygnowany, tylko uważaj żeby Ci ten entuzjazm i dobra wola nie opadły. Jak piszesz minął dopiero tydzień. A co będzie za miesiąc, rok, kilka lat? Potrafisz się zmienić tak żeby to było prawdziwe a nie tylko słomiany zapał wywołany szokiem adrenaliną i strachem?
Proponuję w szczególności skupić się na byciu najlepszym tatą pod słońcem bo te wasze rozterki i cierpienia które przeżywacie są niczym w porównaniu z cierpieniem dziecka w takiej sytuacji.
Ponieważ statystycznie mężczyźni przeważnie mają problem z komunikacją polecam książkę o takiej tematyce:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/166753/jak-mowic-zeby-dzieci-nas-sluchaly-jak-sluchac-zeby-dzieci-do-nas-mowily
Jest to nie tylko książka o dzieciach ale właśnie o komunikacji ogółem. Jeśli się tego nauczysz to będzie Ci łatwiej rozmawiać i z córką i z żoną (a im z Tobą). Moim zdaniem dobra komunikacja to podstawa budowania jakichkolwiek relacji.

W kwestii proponowanej przez poprzedników- starań o żonę i walki o związek- ja bym była jednak ostrożna bo w tej sytuacji może to przynieść odwrotny skutek i zamiast naprawiać relację której może już nie ma, niechcący ją (żonę) zaczniesz przyduszać jeszcze bardziej w efekcie czego ona jeszcze bardziej będzie chciała uciec. Może chwila oddechu to dobry pomysł, żeby po prostu nabrać dystansu nie trzeba przecież robić deklaracji na życie, można wyjechać na weekend albo tydzień i potem zdecydować co dalej. Ale tą kwestię najlepiej rozpatrzysz Ty sam.

Odnośnik do komentarza

Nie rozmawiałes z nią szczerze, wiec nie wiesz czy to kwestia tej oschłosci w związku,tego że ona nie widziala ze Ci zalezało itp. A może rzeczywiscie jak juz tu ktos napisał jest ktoś 3 ? Macie dziecko , jestescie sporo razem i to dziwne troszkę żeby to marnować. A to że żona powiedziala ze juz Cie nie kocha to tez jak dla mnie podejrzane. Moze ktos jej zamącil w głowie i to spotęgowało to wszystko. Z resztą chcesz walczyc to walcz - absolutnie się nie poddawaj skoro wiesz jak bardzo ją kochasz i nie chcesz jej stracic. Jesli to coś da to rób wszystko zeby było jak dawniej, tylko z drugiej strony nie na siłe. Jesli żona rzeczywiscie juz przestala kochac to ja osobiscie nie widze sznasy na powrót. A jesli byście znow w przyszłosci, byli razem to tylko ze wzgledu na dziecko.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

W wielu związkach bywało ciężko i ze względu na dziecko rodzice postanawiali się nie rozstawać. Niejednokrotnie potem okazywało się, że znów zaczynali siebie doceniać, żauważać swoje zalety, doceniać swoją rzetelność.A na tak dobrym podłożu i uczucie jakoś ożywało.

Jak to mówią starsi ludzie- dziś ludzie myślą, że sprzęt co chwilę się wymienia, to i związki trzeba rozwiązywać i szukać nowych. Kiedyś zarówno sprzęt się naprawiało jak i małżeństwo. To był obowiązek każdego starać się przetrwać kryzys, szczególnie wtedy kiedy są dzieci.W wieloletnim małżeństwie nieraz może zdarzyć się kryzys i raz jedno z małżonków jest bardziej wytrwałe i rozumie, że trzeba panować nad sytuacją innym razem drugie jest tym, które wykazuje się większym rozsądkiem.

A autorowi radziłabym się dyskretnie przyjrzeć żoninym stosunkom w pracy, może jest jakoś szykanowana, niedoceniana, może są jakieś kryzysy w związku jej rodziców czy siostry a może przyjaciólki, które minorowo na żonę wplywają i świat jej się bardziej nie podoba.

Odnośnik do komentarza
Gość Olineczka

Ja akurat jestem zdania, że warto zawalczyć, ale raz, a nie 1000 razy. Jestem dzieckiem rodziców, którzy rozwiedli się dużo ZA późno, bo "byli ze sobą ze względu na dziecko"... uwierzcie mi, jak dziecko widzi kłócących się rodziców, awantury i minorowe nastroje w domu, to lepiej dla niego i jego psychiki, żeby odwiedzało mamę i tatę w dobrych nastrojach, nawet, jeśli są osobno. Warto wyartykułować, co Ci leży na wątrobie, ale z tym byciem ze sobą "bo dziecko", to bym nie przesadzała.

Odnośnik do komentarza
Gość Ciecierzyca

Ludzie to lubią sobie komplikować życie. A przecież najlepsze rozwiązania, to najprostrze rozwiązania. Żona chce odejść, to odejdź. Nikt nie powiedział, że będzie Cię zdradzać, albo Ty ją. Chce być sama - daj jej wolność. Podejrzewam, że wróci po jakimś czasie, a jak nie to trudno, to głupia jest i tyle.

Odnośnik do komentarza

Witam moja zona ma taki problem ale nie da sobie przetłumaczyc ze to moim zdaniem depresja poporodowa, wydaje mi sie ze od porodu drugiej corki zaczeły byc te problemy ale nie da sobie przetłumaczyc bo .... tak jej jest wygodnie jest dziwnym organizmem. Mysle ze to wina jej rodzicow ktorzy nie wychowali swoich dzieci nie ze zle wychowali bo kazdy rodzic popełnia błedy ale brak wychowania chyba moze popsuc psychike. Z tego co sie dowiedziałem to niczego od niej nie wymagali nigdy im nie przeszkadzało w sumie nic co robiła nie odpowiedniego w wieku 17 lat matka zasugerowała jej ze moze sie do mnie wyprowadzic kupujac nam łozko/kanape a byłem w tedy swiezo po podziale mieszkania po smierci Mamy i nie mielismy ani swojej łazienki ani kuchni nie mowiac o srodkach do zycia. Ta dziewczyna nie ma zadnych ambicji celow poczucia odpowiedzialnosci czy wstydu dzieci nie wychowuje tylko wymaga zeby umiały robic pewne rzeczy nie nauczajac ich. Probowałem roznych sposobow ale nawet gdy pracoje nad soba i cos zaczyna sie zmieniac jedna chwila potrafi wrocic do stanu pierwotnego mowiac co jej slina na lezyk a pracoje do pozna i dom rematuje i ledwo pilnuje zeby corki czegos nauczyc poniewaz czasami palnie albo zrobi cos co powoduje ze chcem zaszczepic dziewczynka jakas pozytywna ceche a ona przy nich zaczyna sie ze mnie smiac i mowi "o Boze znowu zaczynasz?" nie ma instynktu maciezynskiego nie pilnoje zeby dzieci jadły karmi słodyczami lodami faworyzuje młodsza czo powoduje ze starsza zle sie do niej nastawia nie pozwala w wakacje w słoneczny dzien wyjsc dziecia przed dom (mowiac gdy pytaja czemu odpowiada bo nie) bo lezy lub spi i niebedzie miec ich na oku powtarzam lezy lub spi. ja pracoje do pozna w innym miescie całe dni mnie nie ma i nie moge przypilnowac tego. Faktem jest ze ostatnio jest poprwawa ale nie wiem czy czasem nie tylko wtedy jak ja jestem bo czasem sie zagalopoje wtedy ja odrazu ja poprawiam i juz chociaz nie reaguje nerwami nie wiem czy znow mnie nie kreci wiedzac ze potrawie łyknac duzo bo ja nie umiem kłamac i jestem przekonany ze mnie tez nie oszukuje.mega problem lecz zona mysli ze przesadzam(faktem jest ze czasami przesadam) i problemu nie ma ale moim zdaniem ogromny. Jesli ktos cos wie moge wiecej napisac ale szczeze to wole nie mowic wiecej bo nie jestem dumny z tego co robi ale tłumacze sobie ze to wina jej "pseudo"rodzicow bo rodzice chca dla swoich dzieci jak najlepiej a nie miec jak najwiecej zatrudniajac dzieci w swojej firmie i płacac im kiedy sie chce i pobierajac z wypłaty kwote x na podatek gdy pracuja na czarno.Ojciec ktory do syna mowi rzuc szkołe i dawaj do mnie do firmy to nie jest ok. juz tak nie jest ale przez długi czas było. Posze o powazne wpisy bo sytuacja jest powazna tych ktorzy nie sa pewni prosze niech nie pisza z gory dziekuje

s>???

Odnośnik do komentarza
Gość Marcin.Ka

Witam. Jestem z zona prawie 18 lat, prawie 11 lat po slubie, mamy dwoje dzieci. Ostatnio oznajmila mi ze juz mnie nie kocha, ze juz nic do mnie nie czuje. Ja ja kocham nie wyobrazam sobie zycia bez niej. Nie wiem skad to sie wzielo. Powiedziala ze nie ma nikogo innego po prostu czuje sie wypalona. Zawsze wszystko robilismy razem, stworzylismy idealne rodzine - przynajmniej tak mi sie wydawalo (budowa domu, dzieci) do wszystkiego doszlismy wlasnymi wspolnymi silami. Powiedziala ze potrzebuje czasu do zastanowienia sie nad nami, podkreslajac ze na ta chwile nic mnie z nia nie laczy i ja za grom nie wiem co mam robic.

Odnośnik do komentarza

To samo u mnie od 6 lat małżeństwo. Mówi że coś w niej pękło, wypaliło się. Dbałem o dom, dzieci, ale chyba zapomniałem o niej. Choć spędzalismy razem wieczory, często jednak byliśmy razem a jak by osobno. Myślałem że wszystko jest ok, a tu nagle taki szok. Próbuję walczyć, ale mam wrażenie że jest ktoś 3. Te wyjścia spotkania. Zapiera się że to koleżanki, wierzę jej ale i tak jestem zazdrosny. Narazie trwa pat. Staram się to ratować, ale sam nie dam rady jeżeli ona jest ciągle obojętna. Czy długo tak pociagne nie wiem

Odnośnik do komentarza

U mnie też 18 lat ja 37 ona 35 w 2013 roku kryzys ale walczyliśmy o nasza rodzinę i się udało w tym roku 8 stycznia jej slowa coś się we mnie wypaliło no walczyłem ale no żadnych efektów wyprowadzilem się biorę dzieci pomagam jej ona mi no z bólem serca pogodziłem się z tym ciężko jest miałem 2 próby samobójcze a teraz jest tylko smutek i wspomnienia trzeba zyc 

Odnośnik do komentarza

?Witam mam też taki problem jesteśmy małżeństwem pRawie 8 lat skruce to wsztko bibbym mógł pisać i pisać mamy córkę 7lat mnie od poniedziałku do piątku nie ma jestem Tylko w weekend  tak było dobrze wiadomo czasem są kłótnie ale zawsze nam sie udawalo pogodzić od jakiegoś czasu zadawwala mi dziwne pytania czy nie chcę kogoś innego itp mowie ze nie bo Ciebie kocham i czemu pytasz znalazłaś kogoś mów nie i tu mi się lampka zapaliła wydal się po jakimś czasie że poznała przez internet chłopaka bo tak trzeba go nazwać on ma 20 lat a żona 39 nie chciała się przyznać ale po dłuższym czasie udało się i powiedziała że wyznali sobie miłość ale niby sie nie spotkali nigdy i że niby to skończone ale od tego czasu gdy niby to skończone i tak jest dziwna oschła i mówi mi że nie jest szczęśliwa i nic nie czuję tego nie wytrzymałem starałem się to naprawić ale ona twierdzi że też się starała a ja widziałem że i tak ma nie gdzieś co mam robić pierwszy raz nie przyjęchalem na weekend i strasznie się czuje z tym i tęsknię za nią i za córka

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...