Skocz do zawartości
Forum

Rozwód


Gość Yiu

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Po 4 miesiącach małżeństwa i ogólnie 4,5 w związku, moja żona zakochała się w innym. Gdy się wyprowadzałem, nie odczuwała żadnych emocji, była szczęśliwa, gdy zadzwoniła koleżanka śmiała się jakby nigdy nic. Od listopada żona po depresji zaczęła brać psychotropy (asertin i convulex) i się zmieniła. Nie dawała znaku, że jest tak tragicznie w naszym związku, tak nagle zepchnęła mnie na bok i nie widzi świata poza kochankiem. Dowiedziałem się o tym przypadkiem, przeczytałem jej smsy, wtedy wyprowadziłem się 1 raz, ale wróciłem i prosiłem żeby zerwała z nim kontakt, niestety tego nie zrobiła, on był na 1 miejscu..., żadne tłumaczenia dla niej nie pomagały. Mówi, że zniechęciłem ją do siebie różnymi zachowaniami. Chodzi głównie o to, że przez jakiś czas miałem "doła" i siedziałem na komputerze, zrezygnowany, ona miała wcześniej depresję, a łatwo z taką osobą się nie żyje. Wiem, że była we mnie bardzo zakochana. Sam nie daję rady psychicznie...
Czasami sobie tłumaczę, że może to wynik jej choroby, którą psychiatra pominął? czy co? - dwubiegunowości, ale nawet nie chciała słuchać, uważa, że jest szczęśliwa, że jest cudownie. Gość naprawdę nie wygląda dobrze, ale potrafi ładnie gadać i chyba tylko to, a ja jestem człowiekiem czynu niż nawijania makaronu. Przytulałem codziennie, ale do słuchania o pracy się nie nadawałem. Po swoich przemyśleniach jestem na 90%, że ma teraz okres manii, asertin podniósł seratoninę, co powoduje manię u osób z chad, czasami odpuszczała convulex (stabilizator), bo niby nie pomagał, a z tego co czytam jest bardzo ważny. No ale niestety klamka zapadła, codziennie mnie pyta czy pozew złożyłem? Więc oddałem to w ręce kancelarii, zdrada boli, ale idę bez orzekania o winie, choć w pozwie będzie prawda. Na koniec wysłała mi smsa, że przeprasza za wszystko, że na to nie zasłużyłem.

Odnośnik do komentarza
Gość AdaToNieWypada

ciężko powiedzieć czy jej choroba miała wpływ na tą zdradę. Ludzie z dwubiegunowością trudno w ustaleniu priorytetów, więc może ona też ma z tym problem.
Może to i lepiej, że odchodzisz od niej. Może to ją otrzeźwi, ale na wiele bym nie liczyła.

Odnośnik do komentarza

Pokazujesz palcem na partnerkę a odwróć dłoń i co widzisz?
Trzy palce - w tym jeden Jej - są skierowane ku Tobie. I to nie znak, żeś bardziej winny, ale 3-krotnie bardziej powinieneś się przyjrzeć swojej osobie i swojej roli w tym związku.

Obawiam się, że pomimo wielu mniej lub bardziej zdiagnozowanych chorób Twojej żony, to jednak Ty zawaliłeś temat Waszej relacji, co skłoniło Ją do szukania akceptacji u boku kogoś innego.
Nie od dzisiaj wiadomo, że uczucia, empatia i wszystkie części składowe zwane miłością ze strony kobiety do Jej stałego partnera nie wygasają tak na pstryknięcie palcami.
Masz tu koronny przykład w jednym stwierdzeniu z Jej strony

Mówi, że zniechęciłem ją do siebie różnymi zachowaniami.

a to ma z reguły efekt śnieżnej kuli puszczonej ze szczytu góry.
Tak jak można tu mówić o niedojrzałości emocjonalnej czy niestabilności psychofizycznej przez wzgląd na Jej chorobę, tak przysłowiowym strzałem w kolano oboje doprowadziliście ten związek do ruiny - patrz 1 odc. "ballad i romansów" Adama Szustaka na youtube.
To, że Ona nie dawała znaków w tej tragicznej sytuacji można podciągnąć pod klasykę niewerbalnego i z gruntu głupiego przekazu u większości kobiet "domyśl się facet", co w konfrontacji z treścią fundamentalnych słów przysięgi daje wynik remisowy, skazujący na Twoją winę w tym wszystkim również.

Przyjmując za wykładnię prawdy, że to tylko Jej zdrada jest gwoździem do trumny w Waszej relacji, tak tu

Nie dawała znaku, że jest tak tragicznie w naszym związku, tak nagle zepchnęła mnie na bok i nie widzi świata poza kochankiem. Dowiedziałem się o tym przypadkiem, przeczytałem jej smsy, wtedy wyprowadziłem się 1 raz, ale wróciłem i prosiłem żeby zerwała z nim kontakt, niestety tego nie zrobiła, on był na 1 miejscu..., żadne tłumaczenia dla niej nie pomagały.

popełniłeś ten kolokwialnie mówiąc kardynalny błąd, co paradoksalnie ja i wiele osób - ofiar zdrady w związku - to potwierdzi. Fakt jest faktem, że emocje biorą w tym wypadku górę i idą taranem po kwestiach logicznego myślenia.
Była w amoku, pal sześć czy farmakologicznym, bo nie tylko to miało na to wpływ na ten stan rzeczy jak piszę i odsyłam Cię powyżej.
Ale z własnego doświadczenia i przedyskutowania przed laty tego rozwodowego zagadnienia z wieloma osobami, to tutaj proponowałbym Ci rozważyć opcję separacji formalnej lub nieformalnej.
Rozwód można wziąć zawsze, ale potem człowiek z czasem zaczyna żałować, że oddał walkowerem temat bez walki do końca, bo można było pograć inaczej...

Odnośnik do komentarza

Może być tak, że tak ją zraniłeś swoim brakiem zrozumienia i wsparcia przy jej chorobie, że w bólu uciekła. To, że metodą najprostszą i oczywiście nie najlepszą, czego później może mocno żałować to inna sprawa.
Od niej możesz się tylko dowiedzieć jakie są powody jej zachowania ale może w tym momencie nie ma ochoty się tym z Tobą dzielić i może już nigdy nie będzie miała.
Bags ma rację, rozwód to ostateczne wyjście, separacja jest rozsądniejsza, tym bardziej, że bardzo króciutkie to wasze małżeństwo, ledwo miesiąc miodowy się skończył.

Odnośnik do komentarza
Gość Olineczka

Ale chwila, chwila - jest tak, że ludzie chorzy psychicznie, z ChAD, schizofrenią, depresją nie powiedzą o sobie wprost, że są chorzy i że to choroba powoduje to, co robią. Nie można wykluczyć, że (ex)żona po prostu coś ma nie halo pod czaszką, i wcale nie mówię tego złośliwie. Wskazywałby na to fakt, że beznaiętnie i bez grama smutku "pozbyła się" męża, tak z domu, jak i z życia. Powiedzcie mi, kto normalny się rozstaje bez jednej łzy uronionej nad nieszczęściem rozstania? Oczywiście, nigdy nie jest tak, że tylko jedna osoba w związku ponosi winę za jego rozpad, jednak choroba psychiczna LUB działanie leków mogą sporo przyćmić normalne procesy myślowe tej kobiety. Sama mam matkę chorą psychicznie, która "absolutnie nie jest chora! i to inni potrzebują pomocy!", więc wiem, jak to jest, kiedy się trzeba z czymś takim uporać...

Odnośnik do komentarza

Olineczka
Celnie uderzyłaś w czułą stronę tej drugiej strony medalu u osób z zaburzeniami psychicznymi. I tu do tego "worka" można wrzucić wszystko jak leci, od psychopatów, socjopatów przez borderyzm po Chad i temu podobne przypadki, u których skrajnie negatywne działanie i funkcjonowanie potęguje bardzo często źle dobrana terapia farmaceutyczna.
Zachowania osoby zaburzonej, bardzo często psychopatycznej w tym wypadku, ma Ona tendencję do nadmiernego naginania standardowych norm społecznych (permisywizm społeczny) i wkręci wszystkich jak korbka, bo jest chory na cokolwiek.
I clou tego przypadku oddaje bezbłędnie cytat z wypowiedzi Olineczki

"absolutnie nie jest chora! i to inni potrzebują pomocy!"

Tu jest zawarte wszystko, od odwracania kota ogonem w dyskusjach, przez projekcję, czyli przenoszenie swojej winy na partnera/otoczenie byle tylko się wybielić od wszelkich zarzutów pod swoim adresem, po bezpardonowe wieszanie psów na drugiej stronie związków.

Tak na marginesie...

jakakolwiek zmiana na lepsze u takich zaburzonych osobników jest co najmniej niemożliwa; oni są nie tyle na to ślepi, co głusi; nawet jeśli coś zauważą, że jest "nie halo" z nimi, to i tak z lubością powielają tą taktykę dalej. Po drugie, również szeroko poparte stwierdzenie, że bardzo wielu specjalistów (psychiatrów, terapeutów) nie podejmuje się pracy z nimi, bo paradoksalnie nawet ich potrafią wkręcić i przerobić na swoją modłę, a co dopiero "cywilów".
Reasumując to oni się nie zmienili, wręcz paradoksalnie oni są NADAL taki sam jak był zanim go/ją poznaliście czy trwałyście w związku; to właśnie taka "narkotyczna" pustka vel detoks sprawia, że tak go wizualizujecie w Waszej strutej i zdemolowanej przez niego psychice - obraz jego jako człowieka miesza Wam się z jego wyobrażeniem w Waszej głowie.
Próba zrozumienia na chłopski rozum systemu egzystencji i funkcjonowania takich osób jest dla psychiki normalnych ludzi betonowym butem. Taka próba akrobatycznego wyginania swojej poziomej płaszczyzny - kreska wektorowa dwubiegunowa <-----> - pojmowania istoty sprawy (radości i smutku; uczciwości i kłamstwa;... wstaw cokolwiek) do psychofażej pionowej, zakończone jest tylko jednym z dwóch wariantów do wyboru: albo obłędem, albo... bycie identycznym osobnikiem.

Tak więc autorze wątku, weź to również pod uwagę, bo sama treść tekstu z sms-a do Ciebie
Na koniec wysłała mi smsa, że przeprasza za wszystko, że na to nie zasłużyłem.

daje do myślenia postronnym osobom, które miały do czynienia z takimi przypadkami osób z różnymi zaburzeniami, gdzie niekiedy zalecana i stosowana terapia psychotropowa pogarszała tylko istniejącą sytuację...

Odnośnik do komentarza

Myślę, że podstawowym powodem jest:
- z jednej strony zawód, że w tak trudnej sytuacji (niezrozumiałej również dla niej) nie było przy niej osoby, na którą najbardziej liczyła i myślała, że jest najbliższą osobą; osobą, która przynajmniej by wysłuchała, ale najlepiej jakby zrozumiała i wykazała dużo empatii w cierpieniu (kobiety najczęściej nie oczekują konstruktywnej porady i rozwiązania problemu, z którą spieszą panowie). Zawiodła się. Była przerażona w depresji i osamotniona. Może bagatelizowałeś jej problem.
- z drugiej strony, pojawił się ktoś, kto ją wysłuchał, znał problem depresji lub kobiecą psychikę i umiał to wykorzystać. Poza tym kobieta jest słuchowcem i lubi jak ktoś ładnie do niej mówi. Ona była łatwą zdobyczą wystarczyło sięgnąć. Zresztą on też ma satysfakcję, że może pocieszyć, czuje się doceniony wielki. Po prostu był w odpowiednim miejscu i czasie - tam gdzie powinieneś był być Ty. To nie znaczy, żeby Cię obwiniać (chodzi byś tylko zrozumiał) i nikt nie powinien tego robić, b człowiek się takich rzeczy uczy w trakcie życia, najgorzej jak na własnej skórze.
Nie mam pojęcia jakie ma motywacje, ale to teraz nie ma znaczenia, a jedynie może mieć wpływ na to czy żona wróci i ewentualnie kiedy. Jeżeli ma duży uraz do Ciebie - to do kogo wróci. To wszystko zależy jak odporny na trudy wspólnego życia jest obecny partner.
W związku z tym, że za mało mam informacji (wydaje mi się, że Ty również) trudno coś doradzać, chciałem Ci naświetlić ogólną sytuację.

Odnośnik do komentarza

Teraz po omacku: "postaraj się być lepszy niż on",
tzn.postaraj się być jej przyjacielem, bądź bardzo empatyczny, przeproś, że w tak ciężkiej sytuacji nie było Ciebie przy niej, wytłumacz, że nie rozumiałeś jak jej było ciężko (postaraj się poznać z chorobą i stanem w jakim się znajduje i poradami dla rodziny), ale teraz rozumiesz, że ... (tu możesz powiedzieć to czego się dowiedziałeś ... ), opwiedz jak mogła się czuć, tłumacz się tym co myślałeś i że było to z niewiedzy a nie, że nie była ważna dla Ciebie, bo byś dla niej zrobił wszystko, ale że szczęście jej jest dla ciebie najważniejsze i mimo, że będziesz okropnie cierpiał bez niej (nigdy nie przestałeś jej kochać) nie będziesz jej stał na drodze by chcesz tylko by była szczęśliwa i że ... będziesz na nią czekał aż zrozumie, (że mimo, że nie umiesz tak ładnie mówić jak inni faceci), że tylko ty jako prawdziwa druga jej połowa naprawdę kochasz i będziesz wybaczał, bo ślubowaliście nie tylko na dobre, ale głównie na złe. Bo jak przyjdą trudne chwile, to jej obecny partner nie wytrzyma próby JAK WIĘKSZOŚĆ, ale rozumiesz, że musi się o tym przekonać sama. Przepraszaj że się pomyliłeś, że oczekuje raczej spokoju. Już teraz może się przekonać jak ją kochasz: wybaczasz jej zdradę, że jesteś przy niej nawet gdy cię krzywdzi w taki sposób. On jest z nią, bo jest dobrze, ale takie osoby, które kradną czyjąś żonę (nie szanując tym rwónież ją) tak szybko znikają jak szybko się pojawiają, bo lubią to co łatwe i przyjemne.
TO TYLKO NA CZUJA - SAM MUSISZ TO WYCZUĆ
Wiem, że to trudne, ale ważne byś zachował godność, nie poniżaj się przy niej, nie płaszcz, ale szczerze wrażliwie rozmawiaj czule e szczególnym uwzględnieniem jej uczuć i pokazywanie to co ty czujesz, ale godnie.
POWODZENIA - NAJWIĘKSZĄ SIŁĄ JEST MIŁOŚĆ, PRZETRZYMA WSZYSTKO. PRAWDZIWA MIŁOŚĆ TO ŻYĆ I UMIERAĆ DLA DRUGIEGO CZŁOWIEKA !!!

Odnośnik do komentarza

Ja wszystko rozumiem, jak wróciłem to wiedziałem już, że niektóre rzeczy robiłem źle i wiedziałem, że da się naprawić, ale do tanga trzeba dwojga, a nie trojga oraz szczerości, której jej brakowało, a o którą wiele razy prosiłem. Jeszcze dopisze, że jak odszedłem pierwszy raz to nie tylko dlatego. Powiedziała mi coś z przeszłości. Poznaliśmy się na dyskotece, wziąłem od niej numer i sporo ze sobą pisaliśmy. Potem zaprosiła mnie żebym poszedł z nią na inną imprezę, poszedłem fajnie się bawiliśmy, a po imprezie powiedziała, że jedzie jeszcze do koleżanki wypić, a tak naprawdę pojechała przespać się z eks, którego nie widziała rok. Mówiła, że o tym nie wspominała, bo bała się żebym nie odszedł. To mnie oprócz tego sms dobiło i zdołowało, dlatego wyprowadziłem się pierwszy raz. Jak wróciłem to słuchałem, dawałem z siebie jak najwięcej mogłem, olewałem pracę by być lepszy dla niej, a od żony słyszałem tylko docinki. Że mężczyzna powinien być taki, że powinien w takiej sytuacji tak się zachować i śmiała mi się w oczy, że z tamtym chłopakiem tylko seks uprawiała, chciała koniecznie żebym sam odszedł itd. Ona do ostatniego dnia twierdziła, że ten nowy to jest tylko kolega, ale o byłym też tak mówiła jak go spotkaliśmy kiedyś. Potem znów coś przeczytałem, że jestem dobry, ale szkoda jej motylków w brzuchu, które czuje do tego kolegi, że nie pociągam ją fizycznie i denerwuje ją kiedy ją całuję. Cały czas kłamała mi w oczy jak pytałem czy wszystko jest ok. Może i Wy jesteście mocniejszymi ludźmi niż ja, ale widocznie ja mam za słabą psychikę i bądź co bądź zdrady jaka by nie była nie wybaczę. Wiem, że sam nigdy w życiu tego bym nie zrobił, możecie przekonywać, że każdy może w to wpaść, ale ja w to nigdy nie uwierzę, wystarczy prawdziwie kochać i na myśl nie przyjdzie, by tą osobę tak skrzywdzić.

Nie można też pisać o czyjejś winie, gdy zna się wierzchołek góry lodowej. Nie piłem, nie biłem, cały czas dbałem, by wszystko miała, o reszcie napisałem wyżej, popełniałem błędy i ona też, ale nie szukałem nigdy pocieszenia w innej. Błędy naprawia się we dwójkę, a nie szuka się trzeciego tak w razie czego, by zostawić drugiego. Szczęścia szuka się zawsze w sobie, nie w innym chłopaku i innych ludziach. I jeśli mąż nie jest tyranem, który niszczy, bije i coś jeszcze to wszystko da się naprawić wystarczy szczerość. np. "Słuchaj chcę teraz pogadać naprawdę bardzo poważnie, myślę, że coś nie dobrego dzieje się w naszym związku, albo spróbujemy to naprawić, albo po prostu się rozstańmy". Ja swojej pracy nie lubiłem, więc prosiłem ją by znalazła pracę, którą będzie kochać, żeby nie szukała na siłę. Znalazła taką pracę, ale niestety tam też znalazła chłopaka. Chciałem też jak miała depresję, żeby poszła do psychologa, ale mówiła, że kiedyś miała depresję i jej nie pomógł, myślę, że jednak pomógł. Uparła się na psychiatrę i tabletki, więc znalazłem dla niej psychiatrę i to chyba był mój największy błąd. Po pierwszej kłótni, mówiła, że ze mną jest coś nie tak, że powinienem pójść do psychologa. Zaproponowałem żeby pójść razem, ona na to, że idź Ty najpierw pochodź, a potem może pójdziemy.

Dobra i tak kończę, bo nie ma to sensu. Ja chcę rozwodu, a ona tym bardziej i tak nie ma czego już ratować.

Odnośnik do komentarza

Jeśli Ci to pomoże, to sytuacja przed zdradą, bardzo mi przypomina moją sytuację. Potem było trochę inaczej, ale emocjonalnie podobnie.
To nie znaczy, że jesteś winny, wręcz przeciwnie, ale nie piszemy obiektywnie tylko od Twojej strony, o Twoich błędach.
Niestety tu co ma największy wpływ to nowość i ciekawość czyli "uzależnienie od motyli w brzuchu" a to nie miłość.
To się zawsze kończy i ona też się o tym przekona.
Zależy czy ma jakiś poważny "uraz " do Ciebie, jakieś niespełnione wyobrażenie. Niestety nie umie tego nazwać i nie umie rozmawiać, a to poważny problem.
Przeszedłem przez to wszystko i nie chciałbym przechodzić ponownie, bo dużo mnie to kosztowała, ale teraz po 10 latach wszystko jest lepiej niż kiedykolwiek, ale do tego trzeba dojrzeć, a przede wszystkim powtórzę po Tobie:
... do tanga trzeba dwojga ...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...