Skocz do zawartości
Forum

Zespół urojeniowy mojego (byłego) faceta?


Rekomendowane odpowiedzi

Witam, jestem 20-letnią, choć jak na swój wiek dojrzałą kobietą. Byłam w związku z 6 lat od siebie starszym mężczyzną. Mężczyzną mojego życia. Jesteśmy bratnimi duszami i jeszcze z nikim nie udało stworzyć mi się tak bliskiej i prawdziwej relacji jak z nim. Obydwoje nosimy za sobą jakiś bagaż niepowodzeń. Ja, wychowana bez taty - najważniejszego mężczyzny życia, straciłam go w wieku 13 lat. Z dość bujną przeszłością seksualną. On, wychowany w zamożnej rodzinie. Zdradzony przez dwie kobiety, co niezmiernie odbiło się na jego psychice. Tworzyliśmy idealną parę, wręcz bez skazy, idealną choć takie nie istnieją. Brak kłótni i zgrzytów, istna sielanka. Po kilku miesiącach A(czyt.mój były) zaczął zachowywać się dość dziwnie, zaczęliśmy nabierać do siebie dystansu, pojawił się chłód w relacjach. I nas, dwójkę na zabój zakochanych ludzi tak to zaniepokoiło iż mój A postanowił zapisać nas na wizytę u psychologa. Istniał między nami problem, który nas oddalał, ale nie wiedzieliśmy gdzie on leżał. Cóż, wówczas dowiedziałam się o tym, że dwie kobiety, które naprawdę kochał zdradziły go i bardzo długo się po tym zbierał. Dodatkowo moja przeszłość, która opierała się na seksie skłaniała go jeszcze bardziej do podejrzewania mnie o zdradę. A otrzymał od psychologa radę, aby nie oceniał mnie przez pryzmat swojej przeszłości. Starał trzymać się tej rady. Niestety nie na długo. Zaczęły się chore domysły, układanie jakiś planów...wizji. Potrafił wrócić do początków naszego związku i szukać niewiadomych aby zrobić z nich drakę. Pytał się mnie, czemu danego dnia zrobiłam tak, a nie tak. Czemu wróciłam później. Te rzeczy miały miejsca kilka miesięcy temu. Zaczęło mnie to niepokoić, choć wyraz jego twarzy, ton głosu i oczy nie mówiły mi o typowej chorobliwej zazdrości. Rozpoznałabym ją, gdyż wcześniej miałam z nią do czynienia. To było wołanie o pomoc, które zignorowałam. Kolejnym krokiem było znajdywanie zdjęć w sieci... fotek dziewczyn, które były do mnie bardzo podobne. Niestety.. nie robił tego bezpodstawnie, gdyż kiedyś prowadziłam z moim byłym partnerem tematycznego, dość rozgłośnionego bloga poruszającego wątki BDSM. Pojawiały się tam pytania, porady, wypowiedzi..no i zdjęcia. Kiedy po raz pierwszy pokazał mi jakieś zdjęcie w internecie i panicznie mnie oskarżał usunęłam calutkiego bloga wraz z zawartością. Oczywiście uprzednio musiałam mu udowadniać i go zatrzymywać. Na przestrzeni naszego związku zaczęło się to powtarzać, aż do 5 razu. Z każdą jego wątpliwością zatrzymywałam, rozmawiałam, udowodniałam, przekonywałam o swojej wierności. Każdy kolejny raz wbijał mi coraz głębiej nóż w plecy. Bolało mnie, że mi nie ufał, że postrzegał mnie za taką kobietę. Że rujnuje wszelkie owoce naszego związku. Tuliłam go mocno i głaskając po głowie obiecywałam,że sobie z tym poradzimy, że postaram się dać jak najwięcej dowodów mojej wierności. Teraz.. cóż, znowu znalazł zdjęcie dziewczyny, niezmiernie do mnie podobnej. Ale przyszedł na spotkanie spokojny, wyciszony, w 100% przekonany o swojej racji. Nie jak zawsze, roztrzęsiony i załamany. Zaplanował przemowę, ułożył ścisły plan. Że bluzkę, którą miała na zdjęciu to ta sama, kiedy wręczał mi pierwszy raz różę. Że usta są moje (na zdjęciu była widoczna 1/3 twarzy, broda i usta). Że takie same zabawki miałam. Że cóż..co zabolało mnie najbardziej, że wszędzie mnie pozna i to z całą pewnością jestem ja! Zdjęcie jak uważa było dodane w sierpniu i z pewnością go zdradziłam. Usłyszałam wiele przykrych słów, że kłamałam w żywe oczy, łgałam, byłam dwulicowa. Cała nasza miłość była jednym wielkim złudzeniem i kłamstwem, a ja tylko wykorzystywałam jego pieniądze i jego mając kogoś innego na boku. Nie potrafiłam zareagować... przekroczył już wszelkie granice. Nie miałam już siły go zatrzymywać i czegokolwiek udowadniać. Zabrakło mi nawet argumentów. Widziałam w jego oczach, że czekał na to.. a brak mojej reakcji (oczywiście zaprzeczyłam temu wszystkiego) jeszcze bardziej uświadomił go w jego przekonaniu. Rzekł.. wiedziałem,że mnie zdradzasz, mówiłem,że kiedyś ci to udowodnię - i dowiodłem. Ludzie.. błagam o pomoc, on potrzebuje pomocy. To nie jest zwykła zazdrość,to zaburzenie wywołane przykrościami z jego życia. Nie mogę go tak ot stracić. Choć nie mam już sił aby ciągle za nim latać. Nie mogę pozwolić, aby nasz związek rozpadł się z powodu czegoś, co nigdy nie miało miejsca! On nie może żyć dalej ze świadomością, że jest zdrowy. Jestem w rozsypce, nie wiem co z tym zrobić. Biję się z myślami, aby znów się spotkać i chociaż namówić na wizytę z psychologiem. Ale czuję ogromny żal i zawód. Nie będę rozpisywać się o tym, jak na mnie to wpływa i jak mi z tym ciężko. Chcę mu pomóc, zasługuje na to, bo jest wspaniałym i dobrym człowiekiem. Potrzebuję pomocy.

Odnośnik do komentarza

Hej,
Może to nieodpowiedni czas czynić wyrzuty, ale po cóż mu powiedziałaś o swojej bujnej przeszłości?
Zapewne chciałaś być szczera i nie miałaś pojęcia o jego wcześniejszych traumach?
Będę okrutna, ale myślę, że nawet po przepracowaniu, Twoja przeszłość będzie stała między wami zadrą. On raczej potrzebuje innej kobiety. Jest przewrażliwiony i podejrzliwy, typ zaborczy, a taki się nie zmienia. Już zostałaś osądzona i skazana, w głowie poukładał wszystko.
Co pozostaje? Uciszyć emocje, przedyskutować wszystko na spokojnie, zapewnić o uczuciu, poprosić o terapię, aby ratować tę miłość.
Będzie burzliwie...

Rozdzierający jak tygrysa pazur
antylopy plecy
jest smutek człowieczy.

Odnośnik do komentarza

Tak, prosił mnie o szczerość - powiedziałam mu o tym przed tym, gdy dowiedziałam się o jego poprzednich kobietach. Ale tak czy siak musiałabym o tym powiedzieć, sumienie by mnie gryzło a obiecywaliśmy sobie bezgraniczną szczerość.
Czy uważasz,że to moja przeszłość jest tutaj problemem... czy też jego? Jak długo mam czekać na opadnięcie emocji? Nie mamy teraz żadnego kontaktu, powinnam zadzwonić? Przyjechać? Ile można walczyć o miłość? Czy on walczyłby tak zaborczo o moją? Jak pomóc osobie, która nie da sobie wmówić, że jest chora..

Odnośnik do komentarza

A może te dwie inne kobiety zdradziły go tak samo jak Ty, czyli były niewinne a to jego wyobrażnia umie znaleść obciążenia, dowody, łączyć nieistotne fakty w logiczną, obciążąjącą całość?

Facet potrzebuje pomocy, ale to jest chyba skaza jego charakteru i każdej kobiecie będzie z nim trudno dojść do ładu mimo pewnie pomocy psychologa lub innego terapeuty.

Odnośnik do komentarza

Nausea, nikt nie jest winien. Niestety stało się coś czego nikt nie mógł przewidzieć. Twoja przeszłość jest dla kogoś takiego jak Twój mężczyzna nie do przeskoczenia.
Ktoś kto boi się pająków dostał w prezencie od losu samicę czarnej wdowy ( gatunek pająka).
Jego chyba nie interesuje czy jesteś winna, czy nie. Twoja przeszłość rzuca cień i przynosi niepokój.

Jeśli Ci zależy, jeśli kochasz, to zadzwoń, przyjedź, walcz. Ja bym walczyła. Czasami taka postawa wiele mówi i daje do myślenia. Może jakaś refleksja go nawiedzi. Oby.

Rozdzierający jak tygrysa pazur
antylopy plecy
jest smutek człowieczy.

Odnośnik do komentarza

Nic nie opadnie, dla niego jesteś trzecią kobietą w jego życiu, która go zdradziła.
Prawdopodobnie te dwie poprzednie, też były tak samo winne, jak ty.
Z następną jego kobietą będzie podobnie, jak z tobą, też będzie winna.
Oczywiście, nic nie jest proste, zawsze kilka czynników wchodzi w grę.
Być może jego obsesyjna zazdrość skłoniła jego partnerkę, do poszukania odskoczni, lub twoja przeszłość , miała wpływ na sposób jego myślenia.
Nie łudź się, tego związku już nie naprawisz, nie zdołasz mu pomóc, on sam, musiałby tego chcieć.

Odnośnik do komentarza

Dobrze byłoby, gdybyś go nakłoniła na terapię.
Z tego co czytam, już za parę lat może będą jakieś pozytywne efekty....
Inna sprawa, że tu piszą ci, którzy mają problemy i na tym opieram swoja opinię.
Może są jakieś terapie, które dają szybkie, pozytywne rezultaty, ale trochę wątpię. Przebudowa własnej osobowości, charakteru i podświadomości, zawsze wymaga czasu, a udaje się tylko wtedy, gdy ktoś sam tego pragnie.

Odnośnik do komentarza

Pozwolę sobie zabrać głos z pozycji zdradzonego faceta i osoby która to zagadnienie przerobiła od deski do deski nawet w zaciekłych dyskusjach ze zdradzonymi kobietami, bo może to rzuci jakieś nowe światło na Twój problem w próbach ratowania tego związku. Prób ratowania, które bez samodzielnej i stanowczej chęci jednej ze stron do oddzielenia przeszłości grubą kreską, zarówno swojej jak i drugiego partnera z gruntu istoty rzeczy mijają się z celem.

Z własnej autopsji doskonale wiem, co czuje, z czym się musiał się zmierzyć i jak to przechodzi Twój partner. To, co Ty widzisz w Jego zachowaniu, to raczej jest zaledwie wierzchołkiem góry lodowej. Pewność tego, że wiesz jak się czuje taki człowiek jest pozorna, bo paradoksalnie by wiedzieć jak to jest to trzeba niestety tego doświadczyć. Tutaj po wojskowemu mówiąc, że poprzez zdrady - zarówno te fizyczne jak i te bardziej destrukcyjne dla psychiki i emocji człowieka zdrady emocjonalne, a tu jak widzę czytając Cię "między słowami", to takowe również mogły wystąpić - zmusiły Go do połknięcia granatu bez zawleczki.
Mówiąc w telegraficznym skrócie, to On po pierwszym takim ciosie budował swoją tożsamość od nowa w samotności; musiał się metaforycznie mówiąc narodzić na nowo. Lecz zanim się pozbierał, a tu jest to dalekie od pierwotnego stanu psychofizycznego człowieka - dostał kolejny taki cios.

Mogę się domyślać, aczkolwiek to jest bardziej jak pewne, że jeszcze mocno okaleczony wszedł w relację z Tobą. Relację, w której początkowo widział Ciebie jako pomocy do Jego uzdrowienia.
Twoja przeszłość w konfrontacji z Jego stanem jest jak chodzenie po sowicie naszpikowanym polu minowym. On nie wyleczył sie ze swojej traumy do końca i wszelkie oskarżenia Ciebie o kolejne zdrady buduje dodatkowo na podstawie wizji ze swojej przeszłości.

Tu poza chorobliwą zazdrością ja dopatruję się też zależności toksycznych, gdzie paradoksalnie Jego zagrywki względem Ciebie są podszyte szantażem emocjonalnym z domieszką projekcji Jego przeszłości na niedokonanej Twojej teraźniejszości. Zarzuca Ci coś, czego nie zrobiłaś względem Niego na zasadzie odwracania kota ogonem - przypisując Tobie postawę Jego eks partnerek - i mieszając w to Twoją przeszłość seksualną.
Wie jak Ciebie sprowokować do tego, by wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazywały, że jesteś winna czegoś czego nie zrobiłaś. Innymi słowy wie jak uderzyć w strunę Twoich mocnych cech, by je zupełnie spacyfikować.
To jest chore, ale to jest niestety psychofagowa zagrywka wampira emocjonalnego.
Tym bardziej dla mnie jako postronnej osoby - noszącej piętno zdrady i znającą dość dobrze zagadnienia ciężkich toksycznych relacji - mocno zastanawiający w tym wszystkim jest fakt, że po takiej reprymendzie od psychologa, Jego względna normalność była krótkotrwała.
Wie, ze robił źle, chwila pseudorefleksji i zaraz wraca na stare tory robiąc to samo - klasyka zachowań psychofaga.

Niestety ale wpływ na to by się zmienić, nawet po takich traumach mamy tylko i wyłącznie MY wobec siebie. Nie masz żadnego wpływu na to, by w ten sposób zmienić Jego, jeśli On sam tego w najmniejszym stopniu nie ma zamiaru zrobić.
Ty w takim wypadku możesz robić tylko za wsparcie i asekurację, ale to jest nie tyle chodzenie po kruchym lodzie co bycie rozpasłym słoniem w składzie porcelany.

Co Ci pozostaje?
Przygotować się solidnie do ostatecznej wojny, przygotować sobie solidne zarzuty i mocne argumenty na Jego winę, nie dać się wciągnąć w żadną z Jego dysput - najlepiej jakby milczał i wysłuchał Cię do samego końca - a potem zostawić Go z tym wszystkim sam na sam.
Sprawdź sobie poniższy link i skonfrontuj Wasze realia relacji z tym, co tu przeczytasz
http://www.psychotekst.pl/artykuly.php?nr=314

Odnośnik do komentarza

Większość siadła na faceta, pisząc, że zapewne poprzednie zdrady też sobie wymyślił. Taka dedukcja bez dowodów, to już mocne przegięcie.
Nausea, dziwi mnie jedno, dlaczego wszędzie posługujesz się tym samym nickiem i dlaczego nie zdjęłaś swojego profilu z pewnej strony. Ktoś mi dzisiaj powiedział, że pamięta Twój nick z pewnego portalu i rzeczywiście wisisz tam w najlepsze. Sądzę, że to Ty, bo raczej wszystko się zgadza, łącznie z Twoimi upodobaniami.
Hm, muszę napisać, że choć Twój mężczyzna ( były?) nieco przegiął, to teraz rozumiem go nieco bardziej.
Jeśli Ci na nim zależy, to uporządkuj do końca pewne sprawy i polikwiduj co nieco, bo gość to widzi i snuje historie.

Rozdzierający jak tygrysa pazur
antylopy plecy
jest smutek człowieczy.

Odnośnik do komentarza

Lena V
Jedni, będący tutaj ową większością budują oskarżenia na podstawie tego, co tu wyczytali. Inni, na bazie faktów i logiki, której większość z Nas nie znała :).
W tym wypadku prawda może być równie dobrze po środku, co i tak nadal będzie dalekie od oczywistych oczywistości, które najlepiej zna sama autorka wątku ;)

Odnośnik do komentarza

Nie podlega dyskusji, że facet "preparując" czy może raczej wmawiając zdradę, postąpił źle. Jednak nie skazywałabym go z góry na potępienie, bo jakby to ująć, hmmm znalazł świetnej jakości płótno do malowania swoich fantazji. Na miejscu autorki, nie drażniąc niczyich oczu wyczyściłabym z sieci swoją przeszłość.

Rozdzierający jak tygrysa pazur
antylopy plecy
jest smutek człowieczy.

Odnośnik do komentarza
Gość spookey_gfg

Zacznijmy od tego, ze osoby z nieprzepracowanymi żałobami i traumami z uprzednich związków nie powinny się pchać do nowych relacji, bo najzwyczajniej w swiecie marnotrawią w ost. rozrachunku cenny czas drugiej strony.

Odnośnik do komentarza

Lena V
W zasadzie winnam Ci podziękować w tym momencie bo o tymże portalu zupełnie zapomniałam.
Co do pana A, spotkaliśmy się i jego reakcja na zobaczenie mnie bardzo mnie zaskoczyła. Ucieszył się na mój widok, za wszystko przeprosił i dość dziwnie się zachowywał, gdyż starał się udawać jak gdyby nigdy nic się nie stało. Oczywiście starałam się nie dać ponieść emocjom i trzymać pewien dystans. Postawiłam ultimatum z wizytą u psychologa. Jednak on wyszedł z zapytaniem, MY idziemy na terapię czy JA sam? Odpowiedziałam, że mogę chodzić z nim. Cóż, myślę, że temat mogę uznać za zamknięty. Zostawiłam mu czas do namysłu i czekam na wyraz jego szczerych chęci w kierunku jakichkolwiek zmian. Wysłuchałam was wszystkich i bardzo dziękuję za wasze rady. Myślę,że z każdej z waszych wypowiedzi siedzi jakieś ziarnko prawdy.
Ja osobiście będę miała spokojne sumienie i czysty umysł, że starałam się mu pomóc i wyciągnęłam pomocną dłoń. W głębi wierzę, że uda mu się to przezwyciężyć. Nie potrafię zaprzeczyć jego miłości. I tak, zdaję sobie z tego sprawę,że przede mną również ciężki okres i mnóstwo pracy nad sobą.
Dziękuję wam raz jeszcze, to niebywale miłe móc wygadać się tutaj i poznać zdanie osób postronnych z wielu punktów widzenia.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...