Skocz do zawartości
Forum

Trudne relacje w rodzinie


Gość Anonim

Rekomendowane odpowiedzi

Urodziłam 28 lat temu jako 3 córka moich rodziców. Mam 2 starsze o 8 i 11 lat siostry. W mojej rodzinie nie było alkoholu, przemocy fizycznej, molestowania. Mama zajmowała się domem i pracowała, tato pracował i nie bardzo umiał zajmować się córkami. Często był za granicą. Zajmowały się mną siostry - z nimi zawsze było wesoło i dobrze. Moja mama to chyba mój największy problem w życiu. Niedawno zrozumiałam, że jest toksyczną matką. Moi rodzice nie utrzymują kontaktu z nikim z rodziny mojego taty - za sprawą mamy wszyscy są beznadziejni i nie warci aby się z nimi spotykać. Moja mama nigdy nie lubiła towarzystwa, spotkań z ludźmi, podróżowania. Jedyne na czym jej zależało to na pięknym wyglądzie i na szczupłości. Jest materialistką, wierzy tylko w pieniądze i tylko one są najważniejsze. Od zawsze ja i moje siostry byłyśmy krytykowane pod względem wyglądu, zawsze byłyśmy nie takie jak trzeba. NIGDY nie usłyszałam od rodziców "kocham cię". Zawsze była krytyka i narzekanie. Nie było kontaktu, rozmów. I tak mijały lata. Moje siostry wyjechały na studia a ja stałam się jakby jedynaczką. Później i ja wyjechałam na studia - wybrałam miasto jak najdalej od domu... chciałam mieć spokój. Przyjeżdżałam do domu tylko na Wielkanoc i na Boże Narodzenie no i na wakacje. Nie sprawiało mi przyjemności bycie w domu. Nie było w nim atmosfery, radości, uczucia. Był smutek, krytyka wyglądu i telewizor. Nie przepadałam za ludźmi, bałam się ich. Po skończeniu studiów jedyne czego byłam pewna to, że nie chcę wracać do domu. Wyjechałam do Warszawy. Nie było lekko. Sama, w małym wynajętym pokoiku. Praca była za ciężka. po roku wyjechałam w swoje rodzinne strony ale nie do swojego miasta. Zamieszkałam ok 70km od mojego rodzinnego miasta. Na początku nowej pracy zarabiałam niewiele i stać mnie było jedynie na wynajęcie pokoju razem z sublokatorką w akademiku. Warunki nienajlepsze...ale tylko na to było mnie stać. Po niecałym roku udało mi się zmienić pracę na lepszą - lepiej płatna i bardziej rozwojową. W dzień przed pierwszym dniem w nowej pracy odwiedzili mnie rodzice - to był koszmar. Miałam potworną awanturę. O to w jakich beznadziejnych warunkach mieszkam, jak wyglądam. Atmosfera była okropna. Byłam strasznie zdenerwowana. Nie mogę liczyć na żadne wsparcie psychiczne. Jest smutek, czarnowidztwo, nie ma rozmowy. Jedyny temat to diety - co powinnam jeść a czego nie. Dołożyli mi pieniądze na kawalerkę - część spłacam. Jestem im za to bardzo wdzięczna choć kupowanie mieszkania nie było za przyjemne. Wydaje mi się, że rodzice powinni przede wszystkim wpierać swoje dzieci psychicznie, chwalić je. Pomagać im. Kiedy moje siostry wychodziły za mąż to moja mama nawet nie kiwnęła palcem aby pomóc w przygotowaniach. Wszystko miało być gotowe a ona miała przyjechać jak dama. Mam zniszczoną psychikę. Rok temu leczyłam się lekami antydepresyjnymi. Pomogło. Ale teraz czuję, że stąpam po cienkim lodzie. Przeraża mnie samotność. Brak mi wiary w siebie, mam strasznie niską samoocenę. Poczucie lęku. Najmniejsza kłótnia z moim chłopakiem to ogromny lęk, że on odejdzie. Że nie chce być ze mną. Oprócz niego ( i sióstr które mieszkają bardzo daleko) nie mam w nikim wsparcia. Z rodzicami spotykam się bardzo rzadko. Jeżeli już to polega to na tym, że siedzę cicho a oni mnie krytykują i tragizują jak jest ze mną źle. Byłam wesołym dzieckiem, zawsze dobrze się uczyłam, miałam wielki potencjał, energię i odwagę. Teraz stwarzam pozory, że jest dobrze. W pracy brak mi odwagi w relacjach z ludźmi. Wścibska i złośliwa szefowa czasami mi coś paskudnie dogaduje albo zadaje kłopotliwe pytania.... a jak zawsze grzecznie odpowiadam. A później jestem na siebie zła, bo wiem, że potrafię się obronić i że stać mnie na odpowiednią ripostę. Jak się odrodzić?? Odzyskać siebie??

Odnośnik do komentarza

Chyba przydałaby się terapia u psychologa, aby uporać się z przeszłością i niezdrowymi relacjami panującymi w rodzinie. Twoja matka jest jaka jest, ale teraz jesteś dorosła i ona nie może mieszać w Twoim życiu. Na pewno jej postawa życiowa i zachowanie wobec Ciebie napsuły Ci krwi, ale to wszystko da się jeszcze uratować. Masz prace, rozwijasz się, masz partnera. Mimo wszystko udało Ci się osiągnąć bardzo wiele. Możesz jednak pracować nad tym, aby było jeszcze lepiej.

Odnośnik do komentarza

Zgadzam się z Ewą. Myślę, że rozmowa z psychologiem może Ci pomóc, nabierzesz pewności siebie, docenisz siebie i wzrośnie Twoja samoocena. Jesteś już dorosłą kobietą, musisz postawić granice pomiędzy tym co było kiedyś, a tym, co jest teraz. Popracuj tez nad asertywnością, nad tym, aby nie robic niczego na przekór sobie. Musisz mieć swoje zdanie i nie bac się go wypowiedzieć. Porozmawiaj także o swoich niepokojach z partnerem. Nie każda kłótnia jest równoznaczna z rozstaniem. Pary czasem się kłócą, uwierz w to,  że Twój partner Cię kocha i rozumie Twoje słabości. Mów mu o tym co Cię niepokoi, czego się obawiasz, niech Cię wspiera i dodaje pewności siebie. jesteś dorosłą i niezależną kobieta, teraz sama układasz swoje życie i nie musisz się niczego obawiać. Powodzenia!

Odnośnik do komentarza
Gość to dokładnie o mnie

nawet szkoły pokończyłam pod dyktando rodziców. Marzyłam o pewnym kierunku studiów i do tej pory słyszę od matki, że gdzie indziej niż tam gdzie poszłam bym się nie dostała.
Pewnie, że bym się nie dostała, bo człowiek nie jest cyborgiem. Moje życie toczy się wg schematu: cel-zadanie-realizuj, czynność-czynność-czynność. Moje uczucia są nieważne, moje zdanie, moje plany.
W pracy jestem traktowana instrumentalnie: wykonam brudną robotę i ją tracę. Boję się, że zamyka mi to drogę do lepszej pracy, choć tracę swoje prace przez mobbing, układy i nieczyste zagrania. Desperacko pcham się na etat, bo boję się wyrzutów robionych w domu, gdy trafia się oferta jestem "gwałcona"(molestowana emocjonalnie, naciskana), żeby brać już już choć mam inną do rozważenia.
W dodatku czuję się winna, że nie tylko pozwalam decydować za siebie, ale jeszcze nie umiem podjąć efektywnej walki z problemem, bo dopiero gdy kilkukrotnie się powtórzył schemat (praca w roli ofiary-murzyna, kop w tyłek) zrozumiałam, że to nie przypadek, że pozwalam innym "obsikiwa ć" moje terytorium, wchodzę w rolę popychadła emocjonalnego. Biorę pracę nie negocjując nawet jak już na rozmowie przyszły szef odkrył, że stosuje chwyty poniżej pasa, choć stać go na godziwe płacenie za pracę.
Zamiast próbować choć szukać dalej ja żyłam w ostatniej pracy złudzeniem, że tu wreszcie będzie normalnie. Mój psycholog pocieszał mnie i nakłaniał, żebym się być może dostosowała. Czas pokazał jaki plan miał pracodawca. Boję się, że kolejny raz tego nie przeżyję i wpadnę w taką depresję, że nie dam rady sama. Już teraz od paru lat nie gotuję, nie robię zakupów gdy pracuję. NIE MAM NA TO SIŁY. Szukanie pracy / praca (gdy ją mam) wyczerpuje mnie w takim stopniu, że nie jestem zdolna do niczego.
Notorycznie trafiam na mobbing ze strony szefowych, niedotrzymywanie obietnic i powtarza się schemat wg którego w końcu tracę pracę, którą sama powinnam tak naprawdę rzucić.

Boję się jak to wygląda w CV a powodem sytuacji jest tak naprawdę to, że desperacko trzymam się prac, które mnie odczłowieczają a potem wygląda, że to oni mnie nie chcieli mimo, że otrzymuję stanowiska, których nikt nie chce (zakres zadań, poziom odpowiedzialności, wynagrodzenie).
Jakby nie skomentować mojej wypowiedzi wiem, że mam problem ze sobą. Rynek pracy jest podły, ale ja kolejny raz nie wytrzymam tego znęcania się nade mną :( A wolnym strzelcem na razie nie bardzo mogę zostać, bo za mało umiem.

Odnośnik do komentarza
Gość to dokładnie o mnie

wiem, czym jest własna działalność. I wiem co to znaczy 900zł miesięcznie zanieść państwu w zębach. Chwilowo nie mam na to siły, wystarczy, że komuś pomagam w działalności. To już kosztuje wiele zdrowia. Ale pomysł jest dobry, bo o ile klienci też potrafią fochami walczyć i używać focha jako argument (potem co prawda jak oddzwonią to okazuje się, że oferta jest dobra i są chętni)to przynajmniej taki klient nie jezdzi po głowie 8-9godz.dziennie (wychodzenie o czasie w moich pracach też było niemile widziane, ale pilnowano, abyś cały czas nie miał możliwości upomnieć się o nadgodziny).
Nawet jak człowiek musi robić brudną robotę to nie ma przynajmniej przełożonego. Jest tylko kwestia zatorów płatniczych.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...