Skocz do zawartości
Forum

Jak przestać siebie nienawidzić?


Gość nienawiscc

Rekomendowane odpowiedzi

Gość nienawiscc

Jak to zrobić? Ciężko jest żyć jak się jest swoim najgorszym wrogiem. Gdy człowiek uważa się za nic nie warte zero nie ma mowy o wyjściu do ludzi.. Zresztą moja chęć na kontakty społeczne jest praktyczne zerowa. I po co zresztą wychodzić? Żeby sami się o tym przekonali? Nie wiem jak mam wyjść z tego potrzasku.. Do tego obecnie moje życie jest puste, nic sie nie dzieje, nic nie mam, nic nie robię.. Długotrwała depresja do tego doprowadziła..Uciekanie od wszystkiego, ucinanie kontaktów, wycofywanie się,lęk społeczny, szkolny, brak chęci do wszystkiego, do wychodzenia, do ludzi, do świata, Do życia ogólnie. Obecnie biorę antydepresanty, znowu zresztą.. Ale mam wrażenie, że to nic nie da. Bo ja dalej siebie nienawidzę, nie mogę sobie wybaczyć wszystkich głupot które robiłam i robię, boje się spotkać "znajomych" z dawnych szkół.. Wstydzę się siebie bardzo..
Czasem mam wrażenie, że z tego wychodzę, że widzę "światełko w tunelu", ale zaraz uderza mnie to jak dużo zawaliłam, zepsułam sobie w życiu, uciekłam, nic nie mam i wracam do punktu wyjścia, jest nawet gorzej bo czuje, że dobijam do jakiejś granicy wytrzymałości. Do granicy zdrowia psychicznego. Mam ochotę wszystkich zwyzywać, rzucić krzesłem przez okno i tłuc szklanki o ścianę.
Nie wiem po co mam iść do psychologa, czy gadanie może coś naprawić? Mam wrażenie, że potrzebuje wybaczenia albo/i pozwolenia na dalsze życie/ na wyjście z tego bagna/ na lubienie siebie.. od kogo? od całego świata chyba.. Nie wiem co robić, boję się, że zwariuje i skończe w psychiatryku, a wtedy to już naprawdę tylko sznur..

Odnośnik do komentarza
Gość patpatpat

Jakbym czytała siebie. No typowo.

Czego się wstydzisz? Dlaczego nie chcesz spotkać dawnych znajomych? Co takiego robiłaś? Wiesz co, dużo myślałam i doszłam do wniosku, że ta nienawiść w dużej mierze wzięła się z tego, że kiedyś się odpieprzało głupoty, których się teraz żałuje tak bardzo, że aż się siebie zaczyna nienawidzić. I masz racje. Potrzebujemy wybaczenia, ale nie od tych znajomych, którzy widzieli co robiłyśmy - choć może nam się tak wydawać - ale od samych siebie. Musimy sobie wybaczyć to co żeśmy odwaliły i wziąć to na klatę, że jak się jest młodym to się robi głupoty. Doszłam do tego, że trzeba to wykonać, chociaż nadal nie wiem jak. I też czasem wydaje mi się, że już już coś się zaczyna poprawiać i znowu z krzesła w łeb i znowu depresja...

I leki lekami, ale musisz przepracować dużo rzeczy sama. Powiem Ci, że dużo leków brałam, teraz odstawiłam wszystkie i po dłuższym czasie nie ma różnicy za bardzo czy się je konsumuje czy nie. Także one mogą Ci ułatwić niektóre czynności, ale tylko to.

Odnośnik do komentarza
Gość nienawiscc

Dzięki za odpisanie.
Czego się wstydżę? Siebie ogólnie. W moim wieku ludzie studiują, pracują, mają chłopaków/dziewczyny, prawo jazdy..Te wszystkie rzeczy.. Mają życie, są ogarnięci.. a ja? depresja, zero znajomych czy przyjaciół, zero kontaktów z kimkolwiek, rzucone studia.. drugi raz, nie pracuje, siedze w domu.. Wstydze się, że dawni "znajomi" ze szkół się o tym dowiedzą. Nie tak miało ze mną być..
Co rbiłam takiego głupiego? Wstyd mi za całe lata mojego liceum, którego szczerze nienawidziłam..Nauczycielka mnie gnoiła. Dostałam tam takiej fobii szkolneji depresji, że przestałam tam chodzić.. kiblowałam rok.."przyjacioki" mnie olały..potem zdałam, zdałam mature.. poszłam na studia.. na stancje.. po paru miesiącach zrezygnowałam z jednego i drugiego..potem znowu rzuciłam studia.. I teraz siedze w domu i szaleje z samotności, bezsensownosci mojego głupiego życia i braku kierunku.. Nagle nie wiem już w ogóle co chce robić i co mam zrobić. teraz juz nie wiem czy kierunek ktory rzucałam jest dla mnnie czy w ogóle studia są dla mnie.. czy życie jest dla mnie.. Czuje się glupia, pusta, nic nie warta, zrobiłam sie straszną dzikuska i na widok ludzi najchętniej bym uciekła, bo mam ochote zapaść się pod zieme zprzez własna głupotę..

Odnośnik do komentarza

To co bylo nie jest wazne. Bylo i nie ma . Koniec.
Wazne jest to co teraz bo na to TERAZ mamy wplyw.
Wez sobie to do serca i rusz do przodu, szkoda zycia na umartwianie sie. Juz chyba dosc sie napokutowalas. Wystarczy.
Teraz czas na zmiany na lepsze.

Odnośnik do komentarza

Ja mam podobnie tyle,że do tego dochodzą samookaleczenia. Jestem dość młoda więc pocięte ręce czy powybijane, spuchnięte kostki nie bardzo wyglądają. Jestem gruba i beznadziejna. Sama wpędzam się w bulimię,a to tylko po to,żeby choć trochę siebie polubić. Nie raz staje na oknie od zewnętrznej strony,albo trzymam garść tabletek i wódkę.Mam ochotę ze sobą skończyć... Niestety mam blo0kadę i nie mogę...Chciałabym umrzeć... Wiem,że potrzebuję pomocy,ale nie umiem o tym rozmawiać,a chodzę do psychologa. Nie mogę się otworzyć na ludzi...Za bardzo brzydzę się sobą i siebie nienawidzę.Tylko tu mogę napisać,ponieważ wiem,że mnie nie znacie i nie widzicie jak jestem brzydka...

Odnośnik do komentarza

Stokrotka98
Tylko tu mogę napisać,ponieważ wiem,że mnie nie znacie i nie widzicie jak jestem brzydka...

No bo widzisz, poznałaś tylko JEDEN rodzaj piękna. Ciało.
I z tym dałabyś rade, jeżeli nie jesteś jakoś poważnie chora i nie bierzesz np. leków sterydowych powodujących tycie. Ale nawet to nie jest dyskwalifikujące. Myślisz, że nie ma grubych mężczyzn, którzy myślą to samo co ty? ;-)
Piękno ciała przeminie, u wszystkich, a kobiet szczególnie szybko (przynajmniej w oczach mężczyzny). Po 40, chociaż nie wiadomo jaką "laską" nie byłabyś dzisiaj i tak stracisz swoją urodę.
Jest piękno, które nie przemija. Niektórzy mówią, że podobno raz zdobyte, zostaje na wieczność. To piękno Twojego wnętrza.
Wiesz, nieraz spotkałem piękną dziewczynę. Szczupłą, długie włosy, delikatne rysy twarzy, talia Wenus. Ale wystarczyło parę minut rozmowy, aby jej piękno w moich oczach zmalało do niemalże zera, a ogólny odbiór jej osoby zmienił się na odrazę.
Jest też przeciwna sytuacja. Patrzę na kobietę i myślę "Boże sumienia nie masz". Ale podczas, na początku sądziłem, krótkiej rozmowy, zaczęła się ona przedłużać. Okazało się, że ta kobieta swoją elokwencją, kobiecym łagodnym temperamentem oraz tę swoistą czystością (dobór słów, nieśmiałość, unikanie pewnych "grubiańskich" tematów) oczarowuje. I jakoś w oczach również z wyglądu staje się jakby ładniejsza, uroda zaczyna być bardziej akceptowalna.
I te piękno, Twojej kobiecości, może być NIEŚMIERTELNE. Nawet jak umrzesz, pozostanie jeszcze długo we wspomnieniach innych nawet na tym świecie.
Nie daj się tylko "wyzwolić", zaakceptuj swoją kobiecą "słabość", która nie jest żadną słabością, ale delikatnością, jak porcelanowa ozdoba. Bądź taką ozdobą dla innych, a nie będziesz musiała szukać, albo raczej to inni nie będą mieć śmiałości do Ciebie podejść, wiec bądź wtedy czujna ;-)
Kobiecość, ta naturalna, szczera, delikatna i tak swoiście subtelna... Zawsze pociąga mężczyzn.
A kolejna sprawa, to myślisz, że piękne dziewczyny mają łatwiej? Z pozoru tak. Ale bardzo często trafiają na drani, którym zależy tylko na ich ciele, aby je wykorzystać. To, że mają w pewnych sprawach łatwiej wpływa też często negatywnie na ich charakter. Często piękne dziewczyny są wyniosłe, pełne poczucia wyższości, manipulantki. Szafują swoją urodą na wszystkie strony czerpiąc z tego profity. Nie chcą sie wiązać na stałe, bo się im to "nie opłaca", bo przestanie afiszowanie się swoim pięknem.
Aż do czasu kiedy nieuchronnie... tracą piękno ciała jak każda kobieta osiągająca pewien wiek. I co im zostaje? Puste/próżne wnętrze? Kto to zechce?
Owszem, zawsze można próbować zmiany, ale ile to będzie kosztować, jak całe życie się o nie nie dbało?
Możesz być piękna, każda z Was może być. Bez względu na to jakie macie ciało. Pytanie czy chcecie podjąć tę niełatwą drogę wiodącą ku prawdziwej Kobiecości?

Odnośnik do komentarza
Gość Aleksandra 2019

Rany Boskie, dość tęga filozofia jak na odpowiedž dziewczyny ktòra ma dość siebie.
Wg mnie trochę przesadzona i mało zrozumiała bo jakbyś trochę za daleko odbiegł od rzeczywistości problemu.

Można wierszem mòwić - spoko- ale mało to pomoże komuś s praktyce, zwłaszcza gdy dana osoba jasno sugeruje że ma siebie dość tylko jej brak sił aby z sobą skoñczyć.

Odnośnik do komentarza

Posiedz jeszcze sam, jesteś wytrzymalszy niż sądzisz, jak będzie okazzja i potrzeba, to nie będziesz miał wpływu i skręcisz do ludzi. Człowiek nie może być sam, a ty robisz to przypuszczam we współpracy ze swoim zaburzeniem, nie stawiasz się. Nie pisz nikomu o sznurze. Piszesz o kłopotach z ludzmi, to naprawialne, po co sznur. Zbawi cię? Pomoże ci? czujesz wsparcie? Pozwolenie na odebranie czegoś czego sam sobie nie wziąłeś? Na co ktoś pracował? Szacunku.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...