Skocz do zawartości
Forum

Kryzys w malzenstwie


Rekomendowane odpowiedzi

W grudniu 2014 maz wrocil jednego dnia z pracy i powiedzial ze powinnismy sie rozstac. To byl najwiekszy szok jaki do tej pory w zyciu doswiadczylam. Jestesmy 9 lat po slubie, 12 lat razem. Mieszkamy za granica, nie mamy dzieci. Zawsze bylismy bardzo zgodnym malzenstwem. Spedzalismy sporo czasu razem. Uwielbialismy swoje towarzysto. Okazywalismy sobie duzo milosci. To wszystko sie skonczylo praktycznie tak z dnia na dzien. Wiem ze duzo w tym mojej winy. Zeszly rok byl dla nas bardzo nerwowy. Nic nie szlo po naszej mysli. Moj maz ma prace kora go bardzo frustruje. Wymaga ona od niego czestych wyjazdow i wielu nadgodzin. Maz czuje sie w niej niedoceniany. Ja od roku szukam pracy ale poki co bez skutku. Oboje tez konczymy a raczej probujemy skonczyc nasze doktoraty. Ja przyznaje otwarcie ze sie wypalilam. Nie wszystko na uczelni mi sie ukladalo i stracilam pewnosc siebie. Czulam i w sumie nadal czuje wielkie obawy czy dam rade skonczyc ten doktorat. W zeszlym roku przeprowadzilismy sie blizej pracy mojego meza. W nowym miejscu nie znamy nikogo a do przyjaciol mamy conajmniej godzine drogi samochodem. Czulam sie samotna. Siedzialam w domu calymi dniami i robilam wszystko by nie pisac doktoratu. Wysylam smsy mezowi z roznymi pierdolami gdy on pracowal. Dzwonilam do niego tez z kazda bzdura. Jak wracal z pracy to czekalam jak na zbawienie. Chcialam by sie mna interesowal, bysmy razem gdzies wyszli, cos razem zrobili. Chcialam by wypelnil pustke ktora czulam. On te wszystkie rzeczy robil. Jednak w listopadzie 2014 osiagnelismy szczyt masakry. Maz byl zasypany projektami z pracy. Czasem pracowal po 20 godzin dziennie. Na dodatek jego promotor przypomnial sobie ze czas by maz sie obronil i zaczal go cisnac by ten jak najszybciej skonczyl pisac prace. Ja tez nie ulatwialam mu zycia. Ciagle go nagabywalam by konczyl doktorat choc sama nad swoim nie pracowalam. Mielismy wyjechac na tygodniowe wakacje, pierwsze o kilku lat jednak w ostatniej chwili je odwolalismy. Zdecydowalismy ze maz wykorzysta urlop na pisanie pracy. Pisal caly tydzien a ostatnie dwie dobry nie spal. W koncu praca byla gotowa i maz wybral sie na spotkanie z promotorem. Spotkanie bylo w niedziele o 11 rano. O godzinie 5 popoludniu powaznie zaczelam sie martwic ze maz nie wraca. Napisalam mu smsa. Odpisal ze jest w drodze do domu. Gdy wrocil zapytalam go gdzie byl tyle czasu i jak poszlo spotkanie. Powiedzial ze spotkanie poszlo dobrze (co pozniej okazalo sie nieprawda) i ze po spotkaniu poszedl na spacer i do knajpy cos zjesc i na piwo. Wkurzylam sie. Mialam do niego pretensje ze nie wrocil do domu i ze nie wyszlismy razem. Strasznie mnie to wtedy urazilo. On na moje pretensje tylko glowe spuscil i nic nie powiedzial. Jednak zanim to zrobil zobaczylam w jego oczach straszny bol. Pamietam ten moment do teraz. Wtedy tez pomyslalam ze przegielam. Na drugi dzien maz przyszedl jak zwykle po pracy do domu. Zjedlismy razem obiad. Pogadalismy o domowych sprawach. Powiedzial zebym poszukala jakiejs imprezy na sylwestra to moze wyjdziemy. Dzien po tym wrocil do domu i powiedzial ze "mysli ze powinnismy sie rozstac". "Czegos brakuje w naszym malzenstwie ale on nie wie czego". Wpadlam w rozpacz. Nie wiedzialam co robic. Rozmowy z nim nie dalo sie przeprowadzic bo zamknal sie calkiem w sobie. Przestal do domu wracac na noc albo wracal tak pozno by ze mna sie nie widziec. Przeniosl sie do goscinnego pokoju. Pierwszy raz o 9 lat nie spalismy razem. Nie odpowiadal na moje smsy ani telefony choc ja to wszystko bardzo ograniczylam bo kolezanka poradzila mi bym sie z dystanowala i przestala go nagabywac. Tak zrobilam. Od tego czasu wiele sie nie poprawilo. Maz nadal nie chce wracac do domu. Przeprosilam go za te wszystkie glupie rzeczy jakie robilam a on mowi ze on nie ma do mnie pretensji. Wiem ze go tym wszystkim bardzo zranilam i nie wiem jak to naprawic. Gdy maz wraca do domu staram sie byc spokojna. Nie placze, nie blagam go. Od tego czasu kilka razy probowalam sie dowiedziec co dokladnie sie stalo. Jedyne co sie dowiedzialam to to ze czul sie nieszczesliwy juz od dluzszego czasu i "nie kocha mnie tak bardzo jakby tego chcial". Maz jest zamknietym w sobie czlowiekiem i nie umie przed nikim sie otworzyc. Z nikim o naszej sytuacji nie rozmawial. Najpierw wogole unikal kontaktow z rodzina. Teraz czasem do nich dzwoni ale jak tylko oni zaczynaja temat naszego malzenstwa to on sie denerwuje i mowi ze nie chce o tym rozmawiac. Maz ma problemy z zaufaniem. Nie umie budowac glebszych relacji. Ma troche znajomych ale zadnych przyjaciol. Wczesniej mielsimy tylko wspolnych znajomych i przyjaciol. Jednak maz z wiekszoscia urwal kontakt. Nie przyznal sie nikomu w pracy ze mamy problemy. Nie przyznal sie tez naszym znajomym. W grudniu poznal jakas grupe studentow i zaczal z nimi spedzac czas po pracy. Nie przyznal im sie ze jest zonaty. Powiedzial ze nie chce by go o cokolwiek pytali osobistego. Sama nie wiem juz co robic. Poprosilam go bysmy poszli razem na konsultacje do psychologa. Poki co nie dal mi odpowiedzi. Jak sie zachowac? Nasza sytuacja finansowa nie pozwala nam na mieszkanie osobno. Jestem od meza zalezna. Maz mowi zebym sie nie martwila o pieniadze tylko zebym konczyla doktorat i szukala sobie pracy. Powiedzial ze nie wie czy mu zalezy na naszym malzenstwie. W tej samej rozmowie powiedzial ze jesli znajde prace gdzies w innym miescie czy panstwie to byc moze ze mna sie tam przeprowadzi. Czuje sie bardzo zagubiona. Nie wiem co o tym wszystkim myslec. Jak to wszystko poukladac? Wiem ze zachowywalam sie bardzo egositycznie ze go zranilam choc on sie do tego nie przyznaje. Nie moge sobie tego wybczyc. Kocham meza i cierpie na mysl jak bardzo go zranilam… Czy ktos moze mi cos poradzic?

Odnośnik do komentarza

Już tak się nie katuj i nie obwiniaj,bo to nic nie da,a i ja w tym opisie Twojej winy nie widzę ,bynajmniej takiej predysponującej do rozstania.
jesteś jaka jesteś ,a w nim coś się wypaliło ,to on ma ze sobą problem,
dobrym pomysłem byłaby wspólna terapia,skoro się nie zgodzi ,pozostaje Ci czekać ,nie naciskać ,zająć się sobą ,może ta sytuacja zmobilizuje Cię do uniezależnienia finansowego,
bo to teraz powinno być dla Ciebie priorytetem.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Spotkanie z promotorem w niedzielę? hmm...
On się rozwija, pracuje, a Ty osiadłaś na laurach.
Mimo doktoratu w perspektywie, zamieniłaś się w kurę domową.
Koleżanka dobrze Ci radzi, żebyś się nieco zdystansowała i przestała go nagabywać.
Jednak w tej sytuacji, priorytetem dla Ciebie powinno być znalezienie pracy.
Mężowi przyglądaj się uważnie.
Jego zachowanie jest dość podejrzane, gdzie on nocuje, gdy nie wraca do domu?
Te spotkania z nowo poznaną grupą studentów i niedzielny promotor...
Nieciekawie to wygląda.
Szczerze?
Pomyślałabym, że mąż mnie zdradza i nie wiem co w takiej sytuacji poradzić.
Czasami można zapobiec nieszczęściu zanim sprawa nabierze tempa.
Pytanie wprost o kogoś innego też często nie ma sensu, gdyż najczęściej zdradzacze kłamią w żywe oczy.
Zabierz się za ten doktorat, poszukaj pracy i obserwuj męża.

Odnośnik do komentarza

Co do spotkania z promotorem w niedziele to tak bylo. Spotkalam sie z jego promotorem i to potwierzdil. On rowniez powiedzial mi ze sytuacja mojego meza nie jest taka dobra jak maz mi to przedstawial. To spotkanie wtedy w niedziele nie poszlo dobrze bo jego promotor popatrzyl na pierwszy artykul i powiedzial ze musi byc to napisane jeszcze raz..lepiej. Maz zle to przyjal ale mi sie nie przyznal..Przeszlo mi przez mysl ze ma kochanke..nawet go o to spytalam. Kilka razy. Za kazdym razem zaprzeczyl, za kazdym razem powiedzial ze w nikim sie nie zakochal. Wierze mu. Nie wiem co sie z nim dzieje. Mamy po 33 lata. To chyba za wczesnie na kryzys wieku sredniego..Wiem ze musze sie uniezaleznic finansowo. Pracuje nad tym choc idzie i to opornie. Boje sie ze moje malzenstwo sie ropadnie. Nie wyobrazam sobie przyszlosci bez niego i martwie sie o niego, o nas. Chcialabym mu jakos pomoc. Jak jest w domu to rozmawiamy normalnie. Mowi ze zle spi. Czesto jest poirytuwany, naburmuszony. Widze ze ma wyrzuty sumienia ze postawil nas w takiej sytuacji. Jednak nic nie chce zmienic. Wiem ze nie moge go do niczego zmusic.

Odnośnik do komentarza

Oboje jesteście winni, co sama już wiesz.
Jeśli chce odpocząć od twoich narzekań, pretensji, to ma do tego prawo. Nie wspierałaś go, gdy cię potrzebował.
Ale tobie też się nie dziwię. Sama też potrzebowałaś jego wsparcia - też go zabrakło. Oddaliliście się.
Jednak to, że mąż chętnie by z tobą wyjechał z miejsca, gdzie jesteście, daje dużą nadzieję.
Widać z tego, że nie tylko ty jesteś jego problemem, ale też nie potrafi odnaleźć się w środowisku i miejscu, w którym jesteście.
Co robić?
Skończyć ten doktorat, znaleźć pracę i zacząć normalnie żyć.
Jeśli chcesz uratować ten związek, to jest to jedyna droga.
-Bo zajmiesz się innymi sprawami i dasz mężowi odetchnąć.
-Bo cię o to prosił.
-Bo tobie też jest to potrzebne. Zmieniłaś się w marudną kurę domową, a on potrzebuje odpowiedzialnej towarzyszki życia. Taką cię pokochał i chce, byś nadal była taka.
-A jeśli się okaże, że mąż już się wypalił /odpukałam to/ , to masz szansę na samodzielne życie.
-

Odnośnik do komentarza

Ciężka sprawa.
Ale jeśli się załamiesz, to będzie tylko gorzej.
Bierz się do roboty, kończ doktorat, postaw to sobie za cel, który musisz osiągnąć.
Miałaś idealne warunki, przegapiłaś to. Teraz jest trudniej, wiem, ale zmobilizuj się.

Odnośnik do komentarza

Maz wrocil do domu jednego dnia z pracy i powiedzial ze "powinnismy sie rozstac". Nie podal mi przyczyny. Od tego czasu unika domu jak ognia i unika rozmow ze mna.
Opisalam szczegoly calej tej sytuacji w poscie pt. "Kryzys malzenski". Teraz moj maz znow jest poza domem. Nie widzielismy sie od tygodnia. Byl przez kilka dni na delegacji ale wrocil w piatek. Jednaj nie wrocil do domu. Wczoraj wyslal mi smsa ze bedzie w poniedzialek. Nie wiem gdzie jest. Nie wiem juz jak sie zachowac gdy on w koncu wroci do domu. To wszystko trwa juz 5 miesiac. Do tej pory mi nie powiedzial co dokladnie sie dzieje tylko ucieka z domu, ode mnie. Coraz rzadziej wraca na noc. Gdy jest pyta co u mnie. Nie wiem nawet co mu na takie pytanie odpowiedziec wiec mowie "w porzadku". Przychodzi do salonu czy kuchni i odrazu lapie za piwo lub robi sobie drinka. Tak jakby nie byl w stanie ze mna spedzic chwili "na trzezwo". Kilka razy probowalam z nim porozmawiac. Zawsze staralam sie przy tyh rozmowach byc spokojna, nie miec pretensji, nastawialam sie na sluchanie. Jednak on nigdy ze mna nie porozmawial otwarcie, nie wyjasnil mi dlaczego tak postepuje. W tych kilku rozmowach ktore tak naprawde wymusilam on jedynie byl w stanie wypowiedziec pojedyncze zdania. Najpierw mowil ze "brakuje czegos w naszym malzenstwie ale on nie wiem czego". Na moje pytanie czy mnie nadal kocha powiedzial ze tak. To byla nasza "rozmowa" jeszcze w grudniu. W styczniu nie wytrzymalam i znow probowalam z nim rozmawiac. Oczywiscie nie chcial. Na moje pytanie co sie stalo, czemu sie tak zachowuje powiedzial ze "czul sie nieszczesliwy w malzenstwie. Od dluzszego czasu myslal o rozstaniu. Nie ma na to nigdy dobrego czasu. Czegos mu brakowalo i jest to zbyt duze zeby o tym nawet gadac". Znow go zapytalam czy mnie kocha. Powiedzial ze tak. Kilka tygodni temu kolejna rozmowa. Tym razem " On byl nieszczyliwy w malzenstwie i nie chce wracac do malzenstwa takiego jakie bylo. Na moje ptanie czego mu brakowalo, co mu nie odpowiedalo powiedzial ze on nie wie. Rozmawialismy o potrzebach. Powiedzial ze on nie wie jakie ma potrzeby. Powiedzial wtedy tez ze "nie kocha mnie tak bardzo jakby tego chcial". Nie rozumiem tego, nie wiem co to znaczy. To co on robi niszczy mnie od srodka, czuje za kazdy dzien jakby mnie troche ubywalo. Nie umiem mu pokazac jak bardzo mnie krzywdzi swoim zachowaniem. Gdy wraca z do domu usmiecham sie do niego. Jestem mila. Pytam co u niego. Troszcze sie o niego. Szukam tematow rozmow ktore beda dla niego niestersujace. Zawsze mam jakis obiad wiec pytam czy ze mna go zje. Zazwyczaj sie zgadza. Rozmawiamy o rzeczach codziennych, jego pracy, naszej rodzinie. Czasem sie posmiejemy, czasem on mi sie wyzali na prace. Jak poruszam temat nas to on natychmiast wpada w przygnebienie i mowi ze nie chce o tym gadac. Juz brakuje mi sily do tego..czy powinnam mu w koncu wykrzyczec w twarz co czuje czy nadal powinnam czekac cierpiwie az on w koncu sie do mnie otworzy? Jak sie zachowac? Pytalam go czy ma kochanke. Powiedzial ze nie ma. Kilka razy go o to pytalam przez ostanie miesiace i za kazdym razem mowil ze nie ma nikogo, ze w nikim sie nie zakochal. Mowi ze chce byc sam. On jutro wraca do domu a ja nie wiem jak sie zachowac. Mam tego dosc. Jakbym mogla to bym sie wyprowadzila. Z drugiej strony rozpacz mnie bierze na mysl o rozstaniu. Pomozcie mi to przetrwac..

Odnośnik do komentarza

Nie pytaj czy kocha ,czy ma kochankę ,bo tu prawdy nie usłyszysz ,
z zewnątrz to faktycznie tak wygląda jakby miał kochankę,być może nawet dziecko ,a nie jest w stanie od Ciebie odejść,ze względu na wyrzuty sumienia i Twoją reakcję i czeka aż Ty go wyrzucisz z domu...,
wszystko robi ,żebyś go skreśliła ze swego życia ,a Ty nic...

i właśnie,żeby się dowiedzieć o co chodzi ,musisz mu powiedzieć co czujesz ,bo Ty tak dalej nie wytrzymasz,
co by nie było ,nie możesz tolerować takiego zachowania męża i udawać ,że nic się nie stało,
tym sposobem go nie zatrzymasz,zresztą sama widzisz ,że ten Twój udawany spokój nic nie daje.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

To co moj maz zrobil praktycznie zabilo mnie od srodka. Czuje ogromny bol i mam do niego zal ze ze mna nie porozwial wczesniej otwarcie i ze nadal nie rozmawia. Jednak ta cala sytuacja uswiadomila mi cos jeszcze. Od dluzszego czasu jestem ze soba nieszczesliwa. Tak jest od okolo 2-3 lat. Nie lubie siebie. Czuje sie slaba, niepewna siebie, uzalezniona emocjonalnie i fizycznie od meza. Wczesniej to wszystko nie mialo takiego znaczenia bo maz mnie kochal, okazywal mi duzo czulosci. Wiedzialam ze nie jestem taka kobieta jak bylam wczesniej jednak nie umialam wtedy tego zmienic. Bylo mi wygodnie polegac calkowicie na mezu. Teraz jak patrze na siebie, na moje zachowanie jest mi wstyd. Czuje ze musze to zmienic dla samej siebie, bo inaczej zawsze bede nieszczesliwa. W tym momencie tez widze ze praca nad malzenstwem nie ma sensu do poki sama swoich spraw nie uporzadkuje. Zaproponowalam mezowi zebysmy razem poszli do psychologa. Powiedzial ze sie zastanowi. Jeszcze o tym nie rozmawialismy wiec nie wiem co zdecydowal. Miedzy czasie doszlo do mnie ze chyba nie jestem w stanie tego zrobic. Nie jestem w stanie z nim tam isc. Nie jestem w stanie pracowac nad naszym malzenstwem mimo ze bardzo mi zalezy na moim mezu. Czuje ze zeby to zrobic musze najpierw stanac na nogi, sama siebie odbudowac. Wiem ze powinnam porozmawiac z miezem o jego zachowaniu i o moich uczuciach z tym zwiazanych. Jednak w tym momencie nie wiem co mu powiedziec. Chcialabym wprowadzic jakos normalnosc miedzy nami bo to co teraz jest wykancza mnie psychicznie. Z drugiej strony chcialabym teraz odlozyc sprawy malenskie na pozniej i zajac sie soba bo tego potrzebuje. Nie wiem tylko co mezowi powiedziec. Boje sie ze odbierze to jako potwierzenie ze nasze malzenstwo jest pomylka. Tyle ze ja tak nie mysle. Kocham go i chce z nim byc ale chce nowego malzenstwa. Opartego na innych zasadach niz mielismy wczesniej. Chce tez zmienic sie dla siebie samej by znow poczuc ze jestem wartosciowym czlowiekiem. Czy powinnam mu o tym otwarcie powiedziec?

Odnośnik do komentarza

AgaMarch znalazłaś się w takiej sytuacji, że nie możesz teraz rozczulać się nad sobą.
Może i dałaś plamę w małżeństwie, zachowując się tak jak opisałaś, ale nikt nie jest idealny.
Jednak to co w tej chwili wyrabia Twój mąż jest przegięciem.
Człowiek dorosły wykształcony, a zachowuje się jak gówniarz.
Należy Ci się poważna rozmowa i jakieś konkrety, a nie "on nie wie, czy kocha, czy chce być z tobą, raz chce, pięć razy nie...itd".
Dziewczyno, przede wszystkim, jak się wreszcie zjawi w domu siądź na przeciwko niego i poproś o poważną rozmowę, nie daj się zbyć.
Przygotuj się do niej, zastanów się co będziesz mówić, o co zapytasz, krótko i w miarę możliwości bez emocji (jak zaczniesz szlochać i histeryzować niczego nie osiągniesz).
Pierwsze pytanie, na które on powinien odpowiedzieć, prosto w oczy to; GDZIE SPĘDZIŁ OSTATNIE NOCE?
Niech Ci odpowie, patrz mu prosto w oczy.
Nawet jeśli gdzieś u kolegi, czy w motelu (nie wierzę), zażądaj powrotów do domu, albo naprawiacie związek, albo się rozstajecie.
Jeśli ta sytuacja trwa od 5 miesięcy, to na co Ty czekasz kobieto. Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że pan ma wadę postawy w postaci d..y na boku.
Co masz teraz zrobić - przeszukaj w domu wszystko co możesz, papiery, rachunki, jego rzeczy, kieszenie, pocztę itd
Mimo, że nigdy tego nie robię, ale gdyby mój mąż nie wracał do domu i udawał, że jest pogubiony, zrobiłabym wszystko, żeby wiedzieć na czym stoję.
Uważam, że on Cię oszukuje i prawdopodobnie zdradza.
Od maja zacznij jakąś pracę, ocknij się .

Odnośnik do komentarza

AgaMarch
Jednak ta cala sytuacja uswiadomila mi cos jeszcze. Od dluzszego czasu jestem ze soba nieszczesliwa. Tak jest od okolo 2-3 lat. Nie lubie siebie. Czuje sie slaba, niepewna siebie, uzalezniona emocjonalnie i fizycznie od meza. Wczesniej to wszystko nie mialo takiego znaczenia bo maz mnie kochal, okazywal mi duzo czulosci. Wiedzialam ze nie jestem taka kobieta jak bylam wczesniej jednak nie umialam wtedy tego zmienic. Bylo mi wygodnie polegac calkowicie na mezu. Teraz jak patrze na siebie, na moje zachowanie jest mi wstyd. Czuje ze musze to zmienic dla samej siebie, bo inaczej zawsze bede nieszczesliwa. W tym momencie tez widze ze praca nad malzenstwem nie ma sensu do poki sama swoich spraw nie uporzadkuje.

Widać że potrafisz wnikliwie obserwować siebie, to bardzo dobrze, i bardzo trafne wnioski wyciągasz ze swoich obserwacji. Idź tym tropem, faktycznie zmień całkowicie to o czym pisałaś. Zajmij się sobą, poznaj siebie jak najlepiej, odbuduj poczucie własnej wartości. Jak będziesz szczęśliwa sama ze sobą, to będziesz szczęśliwa w każdej sytuacji, albo niemal każdej. Możesz zacząć od podstawowych spraw, tak jak solidne zajęcie się doktoratem i szukanie pracy. Już teraz ta zmiana podejścia do siebie przynosi owoce, lepiej orientujesz się w tym czego naprawdę chcesz. To też może tylko uzdrowić każdą płaszczyznę Twojego życia z małżeństwem włącznie, skoro widzisz że dotychczasowe zasady w nim nie służyły Ci i chcesz je w związku z tym zmienić.
Co do tej wizyty u psychologa to w sumie nie dziwię Ci się że nie masz na to ochoty, mnie to też nie za bardzo przekonuje. Bo po co tam macie właściwie iść, dolega Wam coś? Nie macie zaburzeń psychicznych, tylko nie układa Wam się w związku. W każdym razie rób tak jak uważasz.

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

Sfrustrowany,niedoceniany,zmęczony mąz ktory w domu oczekiwał zupełnie czegos przeciwnego niz dostawał...
Żona —Kobieta bluszcz która oplata swego męża swoim jestestwem jak kobra.To wczesniej czy pozniej musiało sie tak skonczyć.Teraz probujesz naprawić małzeństwo ale mleko sie rozlało.Małżenstwo to nie jest przesolona zupa która wylejesz,ugotujesz następną i bedą wszyscy zadowoleni.Jeśli chcesz cos naprawic to zacznij od siebie.W przeciwnym razie nic z tego nie wyjdzie i nawet najlepsza terapia małżenska Wam nie bedzie w stanie pomóc.
Ludzie dajcie spokoj z tymi doktoratami.Jesli macie możliwośc to zmiencie miejsce zamieszkania,poszukajcie nowej pracy...Doktoraty Was nie uszcześliwią nie załatwią waszych problemów,nie znajdziesz natychmiast pracy jesli przed nazwiskiem pojawia sie dodatkowe literki...
Napisałas że męzowi," czegoś brakuje w Waszym małżeństwie"Nie przyszło Ci dogłowy że chodzi o dziecko a nie potrafi powiedzieć o tym wprost?

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

franca
[q 

Co do tej wizyty u psychologa to w sumie nie dziwię Ci się że nie masz na to ochoty, mnie to też nie za bardzo przekonuje. Bo po co tam macie właściwie iść, dolega Wam coś? Nie macie zaburzeń psychicznych, tylko nie układa Wam się w związku. W każdym razie rób tak jak uważasz.[/quote]

Ja nie wiem czy macie czy nie macie zaburzeń psychicznych bo to może tylko ocenic specjalista....ale do psychologów chodzą ludzie z różnymi problemami nie koniecznie zaburzeni psychicznie...

Odnośnik do komentarza

erEnka:
Nie wiem czy czytalas inne moje posty. Ostatnie miesace byly dla mnie duza trauma, emocjonalny roller coster. W tym wszystkim probowalam wymyslic co sie dzieje. Dlaczego moj maz nagle zmienil sie o 180 stopni. Zadawalam sobie te pytania codziennie. Od poczatku mialam podejrzenia ze on ma depresje. Jednak jego zachowanie bylo tak nieprzewidywane i to wszystko mnie tak moco dotknelo ze przez dlugi czas balam sie zaufac swoim instyktom. Myslalam ze moze sie oszukuje. Moze naprawde on ma mnie dosc i nasze malzenstwo to byla pomylka. Staralam sie skupiac na faktach i nie analizowac emocji. Poczatkiem lipca maz przyszedl z pracy do domu i powiedzial mi ze nienawidzi swojej pracy, ze jest nieszczesliwy i zalamany soba i nie wie co z tym wszystkim zrobic. Byl bardzo emocjonalny. Plakal, przepraszal mnie i mowil ze nie da sie naprawic tego co zaszlo miedzy nami, ze to wszystko za daleko poszlo. Nie dal sobie powiedziec ze jeszcze nie wszystko stracone. Bylo bardzo dramatycznie. Prosil mnie bym go nie zatrzymywala i w srodku nocy wyszedl. Powiedzial mi gdzie bedzie. Chcial byc sam. To jego zachowanie potwierdzilo moje podejrzenia ze ma depresje. Gdy wrocil do domu staralam sie robic wszystko to co doradzaja psycholodzy jak postepowac z osoba chora i myslalam nad tym jak z nim o tej chorobie porozmawiac. Okazja sama sie nasunela. Jednego dnia wrocil po pracy do domu, jedlismy obiad i on zaczal narzekac ze ciagle go glowa boli. Zapytalam go czy wystarczajaco duzo pije wody w ciagu dnia. Powiedzial ze nie, prawie wogole nic nie pije w ciagu dnia. Upaly u nas byly straszne wtedy. Powiedzialam mu ze przeczytalam artykul w ktorym napisali ze takie objawy jak klopoty ze snem, nie odczuwanie pragnienia, ciagle przemeczenie, irytacja itd., ze to sa objawy depresji. Poprosil mnie bym mu ten artykul wyslala. Od tego czasu zaczelismy o tej chorobie rozmawiac. Z czasem moj maz zaczal myslec ze moze wizyta u psychologa to nie jest taki zly pomysl. Jednak nic w tym kierunku nie zrobil. Znalazlam mu psychologa. Dalam mezowi numer telefonu by do niego zadzwonil. Jednak jakos mu sie nie spieszylo. 3 tygodnie temu maz wpadl w jeszczev wiekszy dolek. Myslalam ze rzuci prace. Nie moglam juz patrzec na to co sie z nim dzieje. Napisalam do tego psychologa i poprosilam by on do mojego meza zadzwonil. Psycholog sie zgodzil. Zadzwonil tego samego dnia poznym wieczorem do mojego meza. Maz nie odebral. Powiedzialam mezowi o tym co zrobilam. Myslalam ze bedzie na mnie bardzo zly ze "naslalam" psychologa na niego. Nie byl. Nastepnego dnia przyszedl z pracy i powiedzial mi ze psycholog zostawil mu wiadomosc na sekretarce i ze oddzwonil do niego. Umowili sie wizyte. Wyzta byla tydzien temu i maz zamierza isc na nastepne. Jesli chodzi o nasze malzenstwo to odsunelismy je na bok. Maz przestal mowic o rozchodzeniu sie. Ja tez o tym nie wspominam. Biorac pod uwage to w jakim jest stanie nie widze sensu podejmowac tematu naprawy naszego malzenstwa. Oboje sie zgodzilismy ze ta sprawa zajmiemy sie gdy inne sprawy poukladamy. Chce zeby moj maz byl zdrowy. Teraz ucze sie samodzielnego zycia, pracuje nad soba rozwijam sie. Szukanie pracy idzie ciezko ale udalo mi sie przejsc kilka rozmow o prace i mam nadzieje ze niedlugo dostane oferte. Oboje z mezem musimy wprowadzic duzo zmian w naszym zyciu. Mam nadzieje ze przetrwamy jako malzenstwo. Co bedzie, to bedzie. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Trzymam za Państwa kciuki.Uważam, ze jesteście bardzo wartościowymi ludzmi. Ludzmi, którzy się bardzo kochają i umieją dbać o siebie."Ludzie rzućcie te doktoraty" z wcześniejszych postów jest dla mnie dziwną radą. Przecież kryzys w małzenstwie i depresja wynikają z trudów wypracowania tych doktoratów. Tak jak inni się emocjonują gromadzeniem dóbr materialnych ,tak innych energię pochlania doktorat.Czasem trzeba być może odstąpić od pisania doktoratu, lub zawiesić czasowo na kołku tę czynność. Zawiesić, bo inne bieżace sprawy bardziej absorbują, lub zawiesić, bo brak wewnętrznej motywacji, wewnętrznego napędu. Zając się czymś innym i wtedy albo marzenie o doktoracie odpłynie bezboleśnie, naturalnie w siną dal, bo życie przyniesie inne ważne sprawy, albo wlaśnie po takim odsunięciu nieco, przyjdą pomysly i energia, jak to zakończyć. Pani mąż jest bardzo ambitny i w każdej dziedzinie daje z siebie 100 %. Nienawidzi pracy, bo żeby czuć się pracownikiem rzetelnym poświęca jej więcej uwagi i czasu niżby chciał, czuje, ze juz mu za mało "życia" zostaje na ten doktorat. Ten konflikt interesów spowodował depresję i dobrze, ze znalazła Pani sposób,aby mąż dotarł do psychologa. Może on będzie umiał mu wytłumaczyć, że trzeba umieć w tych tak ważnych dla niego sprawach dawać sobie luzu trochę. Zwykły człowiek nie umie ludziom b. ambitnym i rzetelnym wytłumaczyć: przystopuj trochę, nie przejmuj się drobnymi potknięciami, trochę odpuść. Oni potrzebują odpoczynku, ale nie dają sobie do niego prawa, ich głowa ciągle pracuje nad tematem, mają żal do siebie dlaczego to jeszcze nie ruszyło się dalej. Może osoba z zewnątrz będzie umiala Pani mężowi pomóc. Mam nadzieję ,ze i Pani osobiste sprawy (praca, doktorat) maja się lepiej, bo odpowiedziala Pani tylko o sytuacji Państwa małżenstwa i Pani męża. Pozdrawiam i życzę unormowania się ważnych dla Państwa spraw.

Odnośnik do komentarza

Przepraszam, jakoś mi umknęło. Jest Pani na dobrej drodze w poszukiwaniu pracy jak Pani pisze a moja mózgownica to pominęła.
Nie wiem jak to jest U Państwa, ale dla tych z kraju, którzy czytają posty i wydaje im sie bardzo jednoznaczne, że mąż nie wracal do domu to jednak pewnikiem zdradzal. Spieszę poinformować,że na Zachodzie i w USA np. bardzo duże firmy oczekując od pracowników całego ich życia na potrzeby firmy( a mąż pracował i po 20 godzin jak Pani pisze) mogą oferować prawie całodobowe wyżywienie i mają nawet takie pokoje odpoczynku, bo ktoś zajęty rozgryzaniem problemu siedzi wiele godzin, musi się przespać i wstać, aby znów pracować nad problemem. Oczywiście wszystkie pomieszczenia są monitorowane i nie jest to pokój schadzek, tylko możliwość kilkugodzinnego rozciągnięcia kręgosłupa w pozycji leżącej.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...