Skocz do zawartości
Forum

Rady dla mącicieli umysłu


Gość Pogubiony

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Pogubiony

Witam,
Byłem z pewną dziewczyną, nieco starszą ode mnie. Relacja miała wzloty i upadki. Pewnego dnia pojawiła się u mnie wątpliwość odnośnie jej intencji co do mnie - pomyślałem że może należeć do Świadków Jehowy (przykładowo). Na najbliższym spotkaniu zapytałem jej o to, na spokojnie. Przytaknęła, i przez dwie godziny rozmawialiśmy o tym. Mówiła z pełną powagą, dość sporą wiedzą, opisywała mi ich. Uwierzyłem jej. Po dwóch godzinach wyszła z pomieszczenia na moment z telefonem, gdy wróciła odwołała wszystko co do tej pory mówiła.

Jej odpowiedź była dla mnie ważna, ona jedynie stwierdziła "ja leciałam w gumki" (w sensie żartowałam). W międzyczasie w Świadkowie Jehowy z którymi pracowałem zaczęli "podkładać mi świnie" (ponieważ prawdopodobnie poznałem pewne niewygodne dla nich fakty). Powiązałem jedno z drugim, uznałem że ona faktycznie do nich należy i bierze w tym udział. Zerwałem z nią. Przyjęła to jakby oczekiwała takiego obrotu spraw, ja straciłem pracę. Moje życie znalazło się na zakręcie. Z chłopaka piszącego wiersze do szuflady, idealisty i marzyciela, zrobił się ktoś kto wrąbał się w amfę. Odezwałem się do niej i napisałem, że jestem na nią zły za to co zrobiła. Nie poczuwa się do odpowiedzialności; "aleś sam to sobie wymyślił że jestem Świadkiem Jehowy".
Teraz mam problem z amfą, cierpię na depresję. Najgorsze że czując się jak bohater "Żartu" Milana Kundery , nie wiem czy faktycznie to tylko moja wina, że bardziej uwierzyłem w przekonujące dwugodzinne "gumki", boję się że zwariowałem. Czy powinienem ją obwiniać? Ona uważa że była fair, a ja w mózgu mam Sajgon i nie wiem już co jest prawdą, a co sobie dopowiadam. Najgorsze jest pytanie - czy zadając normalne pytanie i oczekując normalnej odpowiedzi, jestem winny tego że uwierzyłem w jej pierwszą wersję i do tej pory się jej trzymam. Byłem już przez to wyzywany od najgorszych.

Niech ktoś napisze co myśli, każda wypowiedź mile widziana (byle na poważnie)

Odnośnik do komentarza

Nie ma się co dziwić ,że straciłeś zaufanie do tej dziewczyny,prawda czy nie ,z taką konfabulantką nie ma co się wiązać,
straciłeś też pracę ,ale to nie powód ,żeby sięgać po amfę,zamiast tego trzeba było szukać pomocy psychologicznej,
teraz pozostaje zostawić za sobą przeszłość ,odciąć się od amfy /detoks/,wziąć życie w swoje ręce i brać za nie odpowiedzialność ,bo jak przeżyjesz swoje życie, w dużej mierze zależy od Ciebie.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Opisałeś to w sposób jednostronny, nie mówiąc o chaosie, z którego w sumie nic nie można zrozumieć. Ty niebożątko, Ona samo zło ? O to Ci chodzi? Przecież Ty to już wiesz, po co pytasz forumowiczów?
Ćpaj dalej i obwiniaj innych.
Ka-wa Ci dobrze napisała, nie użalaj się, a idź do przodu....a o tamtej zapomnij, skoro to było samo ZŁO!
Powodzenia!

Rozdzierający jak tygrysa pazur
antylopy plecy
jest smutek człowieczy.

Odnośnik do komentarza
Gość Pogubiony

Byłem z tym problemem u psychiatry, którego polecił mi znajomy emerytowany lekarz. Psychiatra stwierdził, że doznałem coś, jak to zrozumiałem, epizodu schizofrenicznego, co jest po części prawdą. Cały mój system wartości upadł, "podkładanie świń" w pracy na tyle mnie przeraziło, że zacząłem myśleć na ile daleko mogą się posunąć, co doprowadziło że byle spojrzenie obcego na ulicy odbierałem jako zagrożenie. Wprowadziło to ogromny chaos do mojego życia. Mój kręgosłup moralny został złamany. Psychiatra przepisał jakieś leki, ale bojąc się że on też może czyhać na moje życie i zdrowie, nie przyjmowałem ich. Wiem, że brzmi to jak absurd, ale tak dalece posunęły się moje urojenia. Moje niskie poczucie wartości, gdy sięgnęło dna i ujrzało diabła, nagle zobaczyło, że diabeł daje łopatę i mówi "kop niżej".
Wolny czas spędzałem w samotności. W tym samym czasie pojawili się ludzie, powiedzmy, z marginesu. Cała ta mieszanka sytuacyjna spowodowała, że wrypałem się w amfę i już zdaję sobie sprawę, że jestem uzależniony.

Temat drążę, bo odczuwam niepokój, i niepewność. Obwiniam siebie, i chyba potrzebuję potwierdzenia kogoś z zewnątrz, czy takie "żartowanie" mogło wywołać taki efekt.

Czy żartując z kogoś, w ważnym dla niego temacie, można mu tak namieszać w głowie?

Co do jednostronności - chyba nie poproszę jej, aby wypowiedziała się tu. Ponadto, 100% tematów tutaj jest jednostronnych, więc Lena V., nie wiem czemu mi to zarzucasz.

Dziękuję wszystkim za wypowiedzi.

Odnośnik do komentarza

Tu nie można nikogo obwiniać,jedynie siebie ,chociaż też nie... ,bo jaki jesteś to wina genów i wychowania ,

nie rozdzieraj szat ,nie dochodź,bo i tak do niczego nie dojdziesz,nikt Ci umysłu nie zmącił ,sam go sobie zmąciłeś,
i teraz jest pytanie,czy sam wyjdziesz z tej mętnej wody?

Jeśli nie, to wybierz się na psychoterapię.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Pogubiony

Moją psychoterapią chyba stało się obcowanie z ludźmi, którzy nie mają takich problemów. Chciałbym tak nieczule podchodzić do świata.

Nigdy nie miałem problemów z odróżnieniem dobra od zła, miałem swoją wizję świata. I nagle ona upadła, przerażające jest to, jak łatwo się to stało.

Uczę się nieczułości, uczę się świata, w którym trzeba być skur#$%lem by nie dać się wchłonąć. Wrażliwość i zaufanie dało mi po dupie, tak uważam. Pojawiają się pytania - jeśli ona mnie okłamała tu, to gdzie jeszcze, i dlaczego tak łatwo jej to przyszło.
Ćpam, bo wtedy o tym nie myślę.

Pomału się tego uczę, całkiem niedawno wziąłem udział chyba w napadzie i wymuszeniu. Chyba lepiej być łotrem, i mieć wszystko w zadku niż przesadnie się przejmować. A przejmowałem sie tym, że ona "namalowała" mi całą bajkę o Świadkach Jehowy, a potem zaprzeczała o ich istnieniu. Byłem w szoku, jeśli mówi prawdę, jak łatwo szło jej to dwugodzinne kłamstwo. Przejmowałem się, bo postawiłem Ją ponad wszystko, obdarzyłem uczuciem. Dałem jej do rąk swoje życie. Liczyłem że powaga i ton który użyłem podczas tej rozmowy jednoznacznie wskazują, że mówię serio i ostatnią rzeczą jaką chcę usłyszeć to "żart".

Nigdy wcześniej nie miałem problemów, nie wierzyłem w ufo, yeti czy podwodne cywilizacje. Byłem normalnych chłopakiem, studiowałem literaturę, zabierałem się za pisanie swojej powieści. Któregoś dnia wokół mnie zaczęły dziać się dziwne rzeczy, w jednym czasie. Opisałem je bardzo ogólnikowo, na tyle na ile mogę, bym nie zdradził czyichś tajemnic. Mając rozum, powiązałem te fakty. Nie miałem pewności co do Jej uczestnictwa. Zapytałem Ją o to, wprost. Jej odpowiedź zmieniła wszystko... pal licho gdyby potwierdziła. Gdyby potwierdziła, po prostu bym to zaakceptował. Problemem było to, że po dwóch godzinach zmieniła zdanie.

Nie warto ufać, bo gdy komuś ufasz, jesteś zdany na kogoś, i można tobą manipulować.

(wiem że nie zadaję pytania... chyba muszę się po prostu wygadać, a nie mam komu. Próbowałem z Nią, ale to rodzi zbyt wielkie emocje)

Odnośnik do komentarza

"Pomału się tego uczę, całkiem niedawno wziąłem udział chyba w napadzie i wymuszeniu."- co to znaczy?chyba?
Piszesz teraz tak chaotycznie i niezrozumiale,całkiem inaczej niż w wątku w którym tak mądrze napisałeś,

nie można nikomu do końca ufać,teraz wiesz i to powinno Cię czegoś nauczyć ,ale nie wpadania ze skrajności w skrajność.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość Pogubiony

Tak, nikomu nie można ufać. Tego się nauczyłem. Zresztą pomału zauważam, na ile ja w tamtej relacji ufałem, a na ile tamta persona robiła tajemnice (do tego stopnia że nie wiem, kim jest). Ale w takim razie jak żyć? Skrajności są złe, ale chciałbym być nieczuły i egoistyczny jak moja poprzednia partnerka, żeby się tego nauczyć chyba zwykła terapia nie wystarczy.

Co do tej napaści - wystarczy że byłem świadkiem jednej ze stron (tej agresywnej), i nie zareagowałem. To już mnie czyni uczestnikiem.

Odnośnik do komentarza

Witaj Pogubiony!

Odnoszę wrażenie, że potrzebujesz znaleźć "winnego", a raczej "winną" za swoje błędne decyzje życiowe. Możliwe, że dziewczyna była niedojrzała, zachowała się nieodpowiedzialnie, oszukała Cię, powiedziała jedną wersję zdarzeń, by za chwilę wszystkiemu zaprzeczyć, ale to nie jest powód, by zacząć ćpać, a potem mówić: "To przez Ciebie". Jeżeli nie odpowiadała Ci relacja z nią, trzeba było z nią zerwać i skupić się na swoim życiu - w sposób konstruktywny, np. pisząc wiersze. Nie wiem czego oczekujesz? Usprawiedliwienia, alibi dla faktu, że bierzesz amfetaminę? Napisałeś, że lepiej być nieczułym, bo byłeś wrażliwcem i zostałeś oszukany. Tutaj nie chodzi o to, by wyzbyć się empatii. Chodzi o to, by umieć uczyć się na błędach i dokonywać rozsądnych decyzji. Ty tak naprawdę uciekłeś od problemu w nałóg. Jeśli chcesz sobie pomóc, koniecznie musisz pójść na terapię i być pod stałą opieką lekarza psychiatry w związku z rozpoznaniem objawów psychotycznych (m.in. urojeń). Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...