Skocz do zawartości
Forum

Samotność w związku a pogarszanie się stanu zdrowia


Gość Mijaja1234

Rekomendowane odpowiedzi

Gość Mija1234

hm....mam męża, który ma mnie gdzieś, 2 dzieci i zawód który nie pozwala mi odejść....jestem z każdej strony atakowana przez mężą , wszystko co robię- robię źle, dziecko źle wychowuje, zachowuje się niedojrzale, źle się odzywam w towarzystwie, wszystko dosłownie, mam tak wielkiego doła, że od rana nic jeszcze nie jadłam....nic mi się nie chce....wracam po pracy do domu i pustka....zero rozmów , slów, ja w jednym pokoju, on w 2 i tak się mijamy...mam dość, nie potrafię odejść, a on wyprowadzić się nie che- bo dzieci...czuje się jak nic nie warta rzecz...kiedy cokolwiek zrobię- od razu się boję, co mąż powie...że zaraz mnie skrytykuje....pokłóciliśmy sie o to , że dałam córce 5 lat- do kościoła portfel...oczywiście jej- nowy z misiem, jest na etapie nasladaowania mnie i taka byla dumna, ze jej pozwolilam, i w kosciele wypadl jej pieniażek kilka razy na podłoge....stwierdzil, że nie potrafie jej wychowywac itd....kurde gdybym wiedziala ze tak bedzie wiadomo ze nie dala bym jej tego....i tyle, długo by opowiadać.....ale ja już nie mam sił...help......

Odnośnik do komentarza

Mąz nie ma prawa ci zabraniać odejść. Przecież nie moze Cie traktować jak rzecz,przedmiot,jego własność... Nie męcz sie w ten sposob dłuzej... to nie ma sensu życ tak dalej. Przeciez jestes mloda musisz normalnie funkcjonowac, dla dzieci ale i tez sama dla siebie powinnas miec cos z zycia. Na Twoim miejscu nie bylabym w stanie dłuzej znosic takiego traktowania i mieszkania pod jednym dachem.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza
Gość Mija1234

Tylko, że mój dom rodzinny jest 300km stad, tu mam prace, szkole i przedszkole dzieci...mieszkanie na kredyt....nie mam dokąd odejść...a on powiedzial, że sie nie wyprowadzi...
co robic? nie mam gdzie mieszkac...

Odnośnik do komentarza

Mija1234, zostanie przy mężu tylko ze względu na zobowiązania finansowe, wspólnie zaciągnięty kredyt itd. nie jest dobrą motywacją. Z drugiej strony, czy jesteś pewna, że chcesz tego rozstania, że nic Was już z mężem nie łączy, że nie da się tego naprawić? Podejrzewam, że nawet nie podjęliście wysiłku, by spróbować popracować nad swoją relacją małżeńską. Decyzję o rozstaniu jest podjąć bardzo łatwo. Może zanim zdecydujecie się na separację/rozwód, na początku podejmijcie próbę naprawienia siebie? Pomyślcie o terapii małżeńskiej. Jeśli jednak mąż nie zechce pracować nad Waszym związkiem, to odpowiedź chyba sama ciśnie się na usta. Sama nie zdołasz naprawić tej relacji, a męczyć się w związku tylko dlatego, że kredyt, że przedszkole dzieci, nie ma sensu. Dzieci mogą pójść do innej szkoły czy przedszkola, Ty możesz znaleźć pracę w innym mieście. Postaraj się nie myśleć tak wąsko. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Na pochyłe drzewo kozy skaczą...,
dlaczego pozwalasz na takie traktowanie,niedługo będziesz bała się własnego cienia,tak nie można...,
weź się w garść ,jak chcesz mieszkać tam dalej,to musisz zacząć stawiać na swoim,brać odpowiedzialność za swoje decyzje i umieć je bronić,
Twoja bierność i uległość daje przyzwolenie na takie wytykanie wszystkiego... ,bo widać ,że on robi problem z byle głupstwa,widać to na przykładzie tego portfela,jeszcze myślisz ,żebym wiedziała to bym jej nie dała...,musisz zmienić myślenie,ja dałam ,moja decyzja,nic się nie stało.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość mija1234

Bardzo dziękuję za Wasze odpisanie...czyli akcja z portfelem była blahostka? Ja już nawet tego kurze nie widzę, tylko o wszystko mam wyrzuty sumienia...czy jest moŻliwe że mam jakaś depresję? Ja nie jestem w stanie podejmować żadnych decyzji...żyje w zobojetnieniu....robię co muszę...nie pamiętam już kiedy się usmiechalam...co do prób ratowania to nie ma sensu...starałam się tyle razy to ruszyć...na chwilkę było lepiej, ale zaraz znów krytyka i ciche dni tygodniami....nie nie chce go...Ale jestem tak totalnie uzależniona od niego, że nie potrafię racjonalnie myśleć...nie umiem odejść...po prostu nie stać mnie na to....I to chyba jedyny problem....zabrać dzieciom dom....Więc tkwie w tym....ja wiem że też popelniam błędy, ale już więcej z siebie Dac nie umiem....nie mam nic do ofiarowania...czuję się pusta, smutna i tak bardzo Samotna....oddalambym wszystko za przytulenie.....

Odnośnik do komentarza
Gość mija1234

Psycholog...bardzo bym chciała ale to koszty niesamowite...A niska samoocena, chyba tak, choć studia mam, prace w zawodzie...najgorsze ze naprawdę nie mam Z kim pogadać, moja rodzina, hmmm siostry szczęśliwe, zawsze wszystko u nich super, więc i ja nauczyłam się mieć Maskę podczas spotkań, siedzę i wpatruje się w ten ekran...nawet mimo z e jestem głodna...nie chcę mi się nawet zrobić kanapki...cały ten stan już długo trwa.....najgorsze ze dzieci to widzą...

Odnośnik do komentarza

Zadzwoń na telefon zaufania. Zastanów się, czy Twoje dzieci naprawdę będą szczęśliwsze mając kłócących się rodziców, smutną mamę?Może lepiej, by mieszkały tylko z mamą, za to szczęśliwą i potrafiącą podzielić się z nimi uśmiechem?
Oczywiście nie możesz obwiniać się za swoją depresję, to również nie obniża Twojej wartości, ale warto zawalczyć o swoje i dzieci szczęście.
Jak w takim smutku i bezradności dajesz radę w pracy?

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

Może trzeba by poszukać przyczyny dlaczego dwoje ludzi którzy kiedys postanowili być razem na całe zycie,mają ze sobą dwójkę dzieci, teraz nie potrafią się dogadać ze sobą....
Zyjecie pod jednym dachem jak dwoje obcych sobie ludzi ...Takie rzeczy nie biorą sie znikąd...
Jesli wczesniej było dobrze...to naprawdę warto iść na terapię małżenską albo chociażby wyjechac na trzydniowe rekolekcje " spotkania małzenskie"/ info znajdziesz w necie/.
Jeśli zaś zawsze był taki dystans to trudno wrócić do dawnego szczęsliwego życia jeśli nigdy go nie było...

Odnośnik do komentarza
Gość mija1234

Kiedyś właśnie było wszystko cudownie....nie zauważyłam kiedy dokładnie zaczęło się psuć...Ale wszyscy myślą nadal ze jesteśmy idealną parą itd....mąż jest cudowny dla dzieci....chyba po prostu codzienność, nie wiem...A w pracy...zapominam...nie mam kiedy o tym myśleć, nawet sobie mysle ze może jeszcze coś zmienić, ale jak wracam do domu i znów ten kwas to powietrze ze mnie chodzi....muszę poszukać jakiegoś namiaru na psychologa na NFZ...może to pomoże...jej...nie dam rady już kolejny dzień...

Odnośnik do komentarza
Gość mija1234

Własnie się zapisałam na NFZ do psychiatry na 28 maja....super...namiar dostałam kiedyś od kumpeli i zachowalam nr
teraz robię małej naleśniki, a za godzinę wraca mąż, już się denerwuje....przecież to nienormalne...

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

Własnie ,jesli bylo cudownie to gdzies jest przyczyna tej zmiany.
Wiesz,czesto kobieta odsuwa sie od kochanego faceta gdy na świecie pojawiają sie dzieci.Niestety,kobiety nie zdaja sobie sprawy że faceci tez potrzebują zainteresowania,wsparcia,zrozumienia a sa spychani na dalszy plan....
Wtedy najczęsciej to pożycie ktore było kiedys cudowne,zamienia się w niespokojna codzienność.Facet albo odsuwa sie od rodziny zamieniając zone na " przyjaciółke" wpada w jakieś nałogi a jeszcze inne staja się zgryzliwi....

Nie twierdze broń Boże ze u Was tak było,ale warto przemyśleć sprawę.Codzienność zwana rutyną moim zdaniem nie powoduje tak ekstrymalnych zmian w ludziach
Gdyby tak było to w kazdym zwiazku byłaby podobna sytuacja bo przecież życie to codzienność.Codzienność która może kazdego dnia ubogacać ludzi w związku pod warunkiem że się lubią...Sama miłość to ciut za mało.

Odnośnik do komentarza

~mija1234 • 19 godzin temu
Cytuj Zgłoś nadużycie

Bardzo dziękuję za Wasze odpisanie...czyli akcja z portfelem była blahostka? Ja już nawet tego kurze nie widzę, tylko o wszystko mam wyrzuty sumienia...czy jest moŻliwe że mam jakaś depresję? Ja nie jestem w stanie podejmować żadnych decyzji...żyje w zobojetnieniu....robię co muszę...nie MIJAAA bardzo proszę przeczytaj tekst powyżej Twojej wypowiedzi tam nie jest napisane że spawa z porfelem była błahostka tylko że mąż z każdej błahostki robi Problem ale NAJWAŻNIEJSZE jest że Ty odebrałaś tą wypowiedź jako Krytykę....Faktycznie powinnaś się wzmocnić może podejśc z większym poczuciem humoru do Jego krytycznych uwag Jak nie będzie osiagał zamierzonego (a może nie ma takiego zamiaru...???) efektu tooo: zmieni zachowanie
..........

Odnośnik do komentarza
Gość mija1234

próbowałam, ale on po tej akcji z portfelem nawrzucal mi, ze wstyd mu ze ma żonę jak. Dziecko, że nie myślę o konsekwencjach, że się wszyscy patrzyli....bez przesady....od tamtej pory nie rozmawiamy, tylko w przelocie jakieś teksty....ze sobie z dzieckiem nie radzę, bo mała robi jazdy o byle co..A ja ja przytulam i ciągle to samo słyszę....tego już się nie zmieni.....co do dzieci....to ja się od niego nie odsunelam po ich urodzeniu, zawsze był dla mnie rrównie ważny...on uważa że jestem dziecinna bo jak idziemy na spacer to chce go złapać za rękę....nie .....ja myślę że po prostu niestety nie ma już miłości.....

Odnośnik do komentarza

zastanow sie moze w czym sie tego przyczyna ze tak ci mowi, wszystko zle, nie chce mowic ze zeczywiscie tak robisz bo to nie prswd co do pieniszka to nie obwiniaj siebie to jest tylko dziecko nie moglas tego przewidziec. ale do czego biję, zastanow sie co sie stalo ze macie takie relacje zastanow sie kiedy sie zaczely co spowodowalo ze tak sie dzieje, moze potem zastanow sie czego ty chcesz do szczescie dzieci domu meza czy pracy? maz napewno ma jakies uczucia wzgledem siebie bo przeciez slubowalscie sobie milosc czyz nie... a moze sprobuj pomyslec o sobie nie o nim... zadbaj o siebie o to bys ladnie wygladala o twoje zdrowie psychiczne... stan sie moze stanowcza powiedz ze takze potrzebujesz relaksu i chwili dla siebie a ty idz do kosmetyczki czy gdzies na godzinke i zapomnij a on zacznie na nowo widziec twoje piekno to w czym sie zakochal. to w jakich ty z mezem stosunkach zyjecie wcale nie jest lepiej dzieciaa nie zapominajmy ze one najbardziej wszystko odbieraja i odczuwaja najmniejsza zgryzote miedzy wami.

na koniec mojej wypowiedzi prosze obejrzyj ten film gdy znajdziesz chwile, tylko chwile spokoju bys mogla zobaczyc co jest jego przeslaniem i zastanowic sie nad tym co jest wazne i co wazne jest dla was oboja, chocby dlatego ze to moze teraz jest odpowiednia chwila by przestac tak zyc by pomoc sobie lepiej zyc i dac szanse na lepsze jutro zamiast myslec o rozwodzie pomysl o was. on przeciez tez nie jest tyranem ma serce i dusze i w glebi napewno kocha cie moze brakuje mu w tobie czegos. najlepiej na to wszystko podziala wieczorna rozmowa badz odwazna nie kryj sie duma ROZMOWA potrafi zdzialac wiele.

Odnośnik do komentarza
Gość mija1234

....obejrzałam...poryczalam się i ....i co dalej....nie wierzę że są tacy faceci....czy tu chodzi o moja zmianę? ...nie wiem czy dałabym radę, ale początek filmu jest jak z mojego. Życia.... Ta różnica ze my mamy JeszcE dZieci....boję się, ja nie mam siły juŻ na walkę....tyle razy próbowałam....pomóż, co robić....

Odnośnik do komentarza
Gość Jaaaa znów

Facet, który kocha, nie mówi do kobiety "trzymanie się za rękę jest dziecinne"- nawet jeśli tak uważa. Tzn. zależy jakim tonem to powiedział: pogardliwym czy pobłażliwym z przymrużeniem oka.
Postaw sprawę jasno: idziemy na terapię małżeńską /par w pierwszym możliwym terminie

(może jakieś Centrum Pomocy Rodzinie czy jakiś MOPS, MOPR oprócz przychodni organizuje coś takiego?? Nie znam się, poszukaj w necie.)

ALBO tu i teraz pakujesz się i wyjeżdżasz. Choćby do koleżanki.

Nie będziesz jego niewolnicą tylko dlatego, że macie dzieci.

Ryzyko tylko takie, że on będzie miał kolejny powód do krytyki: zabierzesz dzieci, że zabrałaś dzieci i one tęsknią biedne za tatusiem, nie zabierzesz- że jesteś wyrodną matką.

Właśnie dlatego ja nie chcę być matką, dopóki nie będę mieć pewności, że będę z ich ojcem dłużej niż kilka lat.Bo nie chcę być samotną matką, więc wolę w ogóle nią nie być.
Albo niby być z facetem, ale później to jest takie często na siłę, a ja nie chcę nic na siłę. Ale to już troszkę inny temat.

Jak nie będzie chciał iść na terapię par, to albo jest mu super w tej relacji (ale Tobie nie! :( ) albo głupio mu gadać z obcymi ludźmi na takie tematy albo jawnie Cię lekceważy.

Jeśli mu będzie zależeć na Tobie, to choćby dla świętego spokoju poświęci te 0,5 czy 1,5 h i tam z Tobą pójdzie chociaż raz choćby zobaczyć jak to wygląda.

Teraz odpowiedz sobie na pytanie czy byłabyś TERAZ z nim gdyby nie dzieci, dom, kredyty, niemożność przeprowadzenia się gdzie indziej itp.

Czasami największym zwycięstwem jest odpuszczenie sobie udziału w wyścigu, który wciąż przegrywamy.

No dobra, może to brzmi wszystko zgryźliwie, ale trudno :(.

Tylko jeśli już zdecydujesz się na terapię, to z pozytywnym nastawieniem. Bo jak mu powiesz: chodźmy na terapię, choć nie wiem, czy to coś da, to on tym bardziej też nie będzie miał ochoty :(.
Smucę tak, bo choć nigdy nie byłam na takiej terapii , to mam nieco pesymistyczne nastawienie do tego, ale obym się myliła.
Postaw sprawę jasno i nie wymiękaj. Powiedz, że bardzo go kochasz (jeśli tak jest) i cierpisz, że się tak ostatnio kłócicie albo nie odzywacie do siebie I DLATEGO chcesz ten związek naprawić, uzdrowić itp.
A że psychiatra za 2 miechy? Coś mi się nie chce wierzyć. Nie licz tylko na nr od koleżanki, tylko wpisz "NFZ psychiatra miasto" i dzwoń, gdzie się da.
Może będzie szybszy termin, ale w jakimś małym miasteczku, tylko że będziesz musiała dojechać np. 60 km?
Albo w jakieś mniejszej mało znanej przychodni, która np. jest dopiero niedawno otwarta i nie zdążyła jeszcze wchłonąć wielkiej liczby pacjentów?

Jakbyś była z Poznania lub okolic, to chętnie doradzę :).

Odnośnik do komentarza

laurette
Mąz nie ma prawa ci zabraniać odejść. Przecież nie moze Cie traktować jak rzecz,przedmiot,jego własność... Nie męcz sie w ten sposob dłuzej... to nie ma sensu życ tak dalej. Przeciez jestes mloda musisz normalnie funkcjonowac, dla dzieci ale i tez sama dla siebie powinnas miec cos z zycia. Na Twoim miejscu nie bylabym w stanie dłuzej znosic takiego traktowania i mieszkania pod jednym dachem.

Dokładnie.
Jak można żyć tak jak Ty, w ciągłym lęku przed krytyką, mając siebie za nic, w coraz gorszym stanie psychicznym, dochodząc do stanu w którym jesz jak anorektyczka albo gorzej. Pierwsza ludzka reakcja tutaj, to żebyś przestała się w końcu tak męczyć, i odcięła się jak najszybciej od tej sytuacji. Psycholog może pomóc, ale nie załatwi wszystkiego, a przede wszystkim szkoda że wizytę masz dopiero w maju,nie wiem czy do tego czasu zupełnie się nie wykończysz.
Kompletnie też zatraciłaś racjonalne postrzeganie siebie i rzeczywistości, skoro sama nie jesteś pewna czy ta sytuacja z dzieckiem i portfelem to błahostka, co dla zdrowych ludzi obserwujących to z boku jest oczywiste, że nic się takiego nie stało. A im dłużej to trwa tym jesteś słabsza psychicznie, nie wyobrażam, jak w takim stanie będziesz mogła przeciwstawić się mężowi, wyrażać odmienne zdanie, ćwiczyć asertywność, być w tym konsekwentna, trzeźwomyśląca, odbudowywać swoje poczucie własnej wartości, zawalczyć o siebie, swoje potrzeby, satysfakcję, radość z życia itd. Zważywszy na zaistniałe okoliczności uważam to za kompletnie nierealne, bardziej prawdopodobne że będzie z Tobą i Twoim życiem coraz gorzej.
Przecież związek jest dla partnerów, a nie na odwrót, to partnerzy są żywymi, czującymi istotami a nie związek, i to oni mają być w nim szczęśliwi, a więc również Ty, a na razie widzę odwrotność tego, czyli męczeństwo.
Rozumiem że wyprowadzka jest w tym momencie trudna dla Ciebie do zrealizowania, ale praca itd to nie wszystko, możesz znaleźć nową, Twoje zdrowie psychiczne i fizyczne chyba są ważniejsze.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...