Skocz do zawartości
Forum

Miesiące do ślubu a ja mam wątpliwości


Gość wookie

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich. Za kilka miesięcy się żenię. Podejmując tę decyzję miałem pewne wątpliwości ale powoli o nich zapomniałem i zacząłem się cieszyć związkiem. Bywa bardzo różnie. Raz wzloty, raz upadki a czasem zwyczajna nuda. Zawsze lubiłem dziewczyny z pasją, zainteresowaniami itd. Obecna partnerka tak nie ma, lecz urzekła mnie jej szczerość, zaangażowanie i chęć bycia razem.

Niegdyś byłem w innym związku. Wiele lat z jedną osobą odkąd skończyliśmy ok 16 lat do 25 nie widziałem poza nią świata. Była bardzo religijna i zasady rozbijały się głównie o kościelne "nie przed ślubem" oraz życie na odległość. Ja mało religijny, brnąłem w Nadziei, że jej uczucie wzrośnie.
Skończyło się to niemiłosiernym bólem, zmianą nastawienia życiowego do kobiet itd. Ogólnie to była moja decyzja ale uważam, że przyczyna nie do końca była po mojej stronie. Bywałem zazdrosny, tęskniłem (odległość), czasem sama z koleżankami pojechała na wycieczkę a ja siedziałem na studiach czy w pracy setki kilometrów od niej. W którymś momencie postawiłem ultimatum. My razem, mieszkanie, życie.... pokaż, że mnie kochasz a nie tylko o tym piszesz. Nie chciała zostawić rodzinnej wioski i zostałem sam w mieście na lata. Dodam, że uczucie było szczere i bezgraniczne. Pierwszy związek, który zakończył by się ślubem i gromadką dzieci gdyby choćby zamieszkała ze mną.

Lata minęły, partnerki minęły. Film 50 twarzy Graya mogli by o mnie kręcić, "tak podsumowała mnie znajoma" po tym jak puściłem wodze fantazji i granic moralności.

Dziś... jak już pisałem, jestem kilka miesięcy od ślubu z inną. Dobra, opiekuńcza... zadziorna również ale umiem ją poskromić gdy 'wybuchnie'. Znakomicie gotuje, troszczy się. Czasem średnia z niej koleżanka ale ja po licznych przejściach, a ona (z tego co opowiadała) tak serio, to tylko ze mną się spotykała.

Zaręczając się czułem pewne wyżuty... że niby wszystko ok, fajnie, pięknie ale... nie czuję tego samego co ona. Czasem wręcz, mam wrażenie, że uległem jej namowom do ślubu. Nie byłem gotowy....

Kiedyś również nie byłem gotowy będąc z tą wcześniejszą. Kilka tygodni temu ponownie się spotkaliśmy. Rozmawialiśmy już jak prawie dorośli ludzie. Ona po następnym wielkim związku. Niby nie zmieniła poglądów ale z uczucia już nie chciała żyć na odległość. Jak to się mówi, dostała w kość i gdy sama chciała być z kimś bliżej, ten ktoś nie chciał.

Jedno spotkanie, kilka godzin rozmowy. Obudziło we mnie to stare uczucie. To nieziemskie pragnienie jej bliskości, ten hipnotyzujący zapach jej ciała i moc jej uścisku. Niegdyś wtuleni zasypialiśmy od razu... tak bylo nam dobrze. Po jednym uścisku, odleciałem niczym w hipnozie.
Tak na mnie działała... i to we mnie rozbudziła.

Rozmawialiśmy o wszystkim. Ona po związku, który uświadomił jej, że życie na odległość i brak miłości cielesnej może piękne i szlachetne, ale w wieku 28 lat człowiek myśli już o czymś więcej. O bliskości, miłości, byciu razem. Lata lecą i poglądy się zmieniają a nasze młodzieńcze problemy wydały się błahostkami.

To wszystko obudziło we mnie myśli, których 3 miesiące temu się nie spodziewałem. Niby wtedy jeszcze z nim była ale jak to mówi "cierpiała, gdyż nie mogli być razem blisko a on, nie do końca był wolny".

Dziś jestem 3.5 miesiące przed ślubem. Przy zaręczynach odczuwałem w sobie wątpliwości, pewną dziurę... że jest wspaniale ale to nie do końca to. Teraz, po tamtym spotkaniu ogarnąłem się, zdałem sobie sprawę, że czegoś mi brakowało i nie kocham tej osoby jak kochałem tamtą osobę. Byćmoże jak kocham ją nadal.

Sala gotowa, kapela, kościół załatwione itd. Zaproszenia nie rozdane.... i budzi się we mnie myśl, że z wątpliwości nie powinienem się godzić na ślub, trzeba było zaczekać, szukać tej jedynej.

Dziś rozważam rozstanie, zerwanie zaręczyn i powolny powrót do tamtej dziewczyny. Niby tej wielkiej jedynej ale... z jakiegoś powodu się rozstaliśmy. Brak miłości cielesnej i odległość. Teraz mówi, że lata lecą i ona również pragnie bliskości. Ze nie chce życia na odleglośc.

Nasze spotkanie miało być 'zamknięciem' tamtego tematu. Wyszło na to, że zwyczajnie... ją kocham. Kocham dwie kobiety i za coś zupełnie innego. Jedną na bazie szacunku, zrozumienia, kultywowania związku jak dorośli. Drugi na bazie LAT wspomnień, nieprzemijającej chemii, tęsknoty, chęci bliskości. Dojżewaliśmy razem. Taki jednorożec nie do zdobycia gdyż jak bardzo bym nie pragnął, to nie umiałem sprawić by ze mną zamieszkała przed ślubem, bo miała takie zasady...

Teraz jest mi potwornie źle. Znajomi na to "jak nie postąpię, będzie dobrze i źle zarazem...". Sytuacja bez wyjścia bo zawsze będzie poszkodowany (ktoś, lub ja).
Czy warto brać ślub mając aż takie wątpliwości?
Boję się, że narzeczona tego nie przeżyje. Jeszcz sobie coś zrobi...
Z drugiej strony... życiową miłość odepchnąć bo 'sprawy daleko zaszły'?
Wiem, że z obiema będę czuł się dobrze. Nażeczona zapomni, że był ktoś inny, ta pierwsza się z tym pogodzi. Z innej strony... nażeczona przeboleje... ja zacznę wszystko od nowa z tą o której nie potrafiłem zapomnieć. Loteria.... Pierniczone lotto!

Ale do cho.lery... to moje życie. Sprawy poszyły daleko. Spiep.rzyłem to, wiem, widzę, mogłem rozstać się wcześniej, gdy mogłem... ale czy nie powinienem gonić za szczęściem bezgranicznym? Czy powinienem dać sobie spokój... i pozwolić odejść temu w młodzieńcze wspomnienia i jako dorosły facet.... wziąć ślub i zapomnieć.
Co jeśli... ja na prawdę ją kocham skoro tak na mnie działała i działa nadal? Co jeśli zranię przyszłą żonę bo obudzę się z tą myślą za kilka lat? Dziweczyna z przed lat... największa miłość życia, po kilku godzinach bycia razem obudziła we mnie wszystko. Jej zapach... uczucie jak przytula. Coś nieziemskiego...

Co myślicie?

Przepraszam, rozpisałem się, przepraszam... wiem, że popełniłem błąd, ale znacie temat.

Odnośnik do komentarza
Gość Pchelka1234

trudna sytuacja. Jak na moje oko slub nie ma sensu-bedzie jeszcze gorzej,trudniej,pojawia sie dzieci a szczescia brak. Ciezko doradzac bo to Twoje zycie i Twoje konsekwencje. Musisz sam podjac decyzje czy uda Ci sie zapomniec o pierwszej milosci. Nie ma tez gwarancji ze reanimacja starego zwiazku przynioslaby takie rezultaty o jakich myslisz..

Odnośnik do komentarza

~Pchelka1234
Nie ma tez gwarancji ze reanimacja starego zwiazku przynioslaby takie rezultaty o jakich myslisz..

Właśnie to jest jedna z największych barier. Druga, to troska o tą z którą jestem, że rozstanie ją skrzywdzi. Bardzo się stara... kłucimy się ale widać w jej oczach, że jej na tym zależy.

Moje zmartwienia to fakt, że miałem wątpliwości na starcie a potem o nich zapomniałem. Boję się, że potem to tylko się obudzi i podejmę jakąś idiotyczną decyzję gdy skutki będą znacznie gorsze. Z innej strony... mogę jej nie podjąć bo dzieci, kredyt itd... Wtedy będę skazany na (jak to nazwać, ból? wyrzeczenie?) życie z tą osobą i myślą, że czegoś brakuje, że kogoś skrzywdzę gdy odejdę. Dzieci, ją..

Lata lecą, 28 lat to sporo (chyba) jak dla kobiety. Ja 29.
Wiem jak to brzmi. Niepoważnie, dziecinnie itd.

Schodząc na drugi plan nie myślę o tej pierwszej miłości a o samym fakcie wątpliwości.
Boję Niemniej tu chyba liczy się wzajemna miłość i szczęście

Odnośnik do komentarza
Gość Brygidaz

Ciężko tu doradzić cokolwiek, bo tylko Ty znasz własne serce i wiesz do której z kobiet ono mocniej bije..

Ślub to poważna sprawa, zadaj sobie jedno pytanie..czy będziesz w stanie dotrzymać to co jej w oczy obiecasz myśląc o innej?.

Sam w tym zdaniu odpowiedziałeś sobie ,,Nasze spotkanie miało być 'zamknięciem' tamtego tematu. Wyszło na to, że zwyczajnie... ją kocham. "

Piszesz, że kochasz dwie Panie..to nie jest prawda..którąś z nich kochasz po prostu mocniej i tamta była na ,,zlepienie'' rany.
Boisz się, że narzeczona Twoja tego nie zniesie. A sądzisz, że łatwiej zniesie jak złożysz przysięgę, która i tak będzie bez znaczenia, bo w sercu myślisz o kimś innym?.

Odnośnik do komentarza

Może od razu bym nie brał rozwodu acz martwię się, że kiedyś mi z tego powodu 'odbiję' lub coś się obudzi i zrobię jakieś głupstwo przez które szlak trafi małżeństwo. Sprawa specyficzna. Tak źle i tak nie dobrze.

Odnośnik do komentarza

ktos kiedys powiedzial nie wchodzi sie dwa razy do tej samej rzeki... raz wam nie wyszlo czy za drugim razem bedzie lepiej ? nie wiem.. Ty tez tego nie wiesz.. zawsze pierwsza milosc pamieta sie najdluzej takie mlodziencze zauroczenie pierwsze pocalunki etc. czy warto rzucic wszystko i wrocic do przeszlosci ? nie wiem... czy bedziesz szczesliwy biorac slub teraz ? nie wiem.. widzisz to jest takie gdybanie.. moze opowiem Ci moja historię.. mialam 17 lat poznalam chlopaka na pierwszy rzut ideal.. zakochalam sie w nim jak wariatka! kochalam go z dnia na dzien co raz bardziej marzylam o tym by byc z nim jak najdluzej i wiesz co ? okazalo sie ze na boku flirtowal z inna kobieta.. calowal sie z nia.. a mi mowil ze kocha itp... bylam glupia wybaczylam dalam druga szanse i wiesz co ? zostawil mnie z dnia na dzien w 18 urodziny wyjechal.. a wiec czy warto bylo poswiecic ten czas tej osobie ? nie wiem... zmierzam do tego ze z tamta dziewczyna spedziles kupe czasu w swoim zyciu bo jak dobrze rozumiem 9 lat.. najpiekniejsze lata zycia.. 16-17 lat jeszcze mlody wiek jednak juz majac 23 lata mysle ze bardziej mysleliscie juz powaznie.. a wiec czy nie udalo sie tego ratowac skoro to taka szalencza milosc ? zadaj sobie jedno pytanie.. czy gdyby tamta dziewczyna sie nie pojawila teraz bylbys tak samo nieszczesliwy jak teraz ? a co jesli znow wam nie wyjdzie.. ? w tym wieku zmieniaja sie juz charaktery osobowosc oczekiwania.. a powrotu juz nie bedzie.. mozesz byc nieszczesliwy cale zycie biorac slub ale mozesz tez stracic wszystko rezygnujac juz z tego co masz.. wiem ze jestes na bakier z wiara tj napisales ale ktos kiedys powiedzial ze przed slubem pojawia sie najwiecej watpliwosci dlatego ze to "zły" miesza bo nie znosi sakramentow i dazy do tego aby osiagnac swoj cel... ja poznalam nowa milosc i za rok biore slub czasem tez mam watpliwosci jednak bez rozmowy szczerosci i zaufania nie zbudujemy nic.. podsylam Ci link ktory mi bardzo pomogl gdy ja sama nie wiedzialam kompletnie co mam zrobic.. :
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,448,test-na-milosc-5-pytan-sprawdzisz-sie.html

http://adonai.pl/narzeczenstwo/?id=1

Odnośnik do komentarza

Jestem teraz w pracy. Przeczytam jak będę miał chwilkę. Też się nad tym wszystkim mocno zastanawiam. Słyszę różne opinie.
Nie rób tego bo...
Zrób to bo...
Trzeba było się nie spotkać to może byś całkiem zapomniał.

Oddzielam się od wiary gdyż na dobrą sprawę raczej nie pomoże rozwiązać mi tego problemu a niegdyś, w wielu przypadkach potrafiła wręcz zaszkodzić ze względu na swoje specyficzne ograniczenia jak miłość cielesna czy mieszkanie razem przed ślubem.

Co do charakterów...
Kiedyś między wiekiem 17-25 jest się poważnym acz.. nie myślało się o rodzinie a przynajmniej nie wtym stopniu. Teraz często jest to temat rozmów wszystkich w około... 29 lat i nagle wszyscy chcą Ciebie widzieć z gromadką dzieci.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Narzeczona już nie jest z Tobą szczęśliwa i szczęśliwa nie będzię, chociaż jeszcze tego nie wie. Bo jak może być szczęśliwa kobiata w objęciach męża, który myśli o innej, który przyrzekając jej przyrzekał bo sprawy zaszły za daleko? Za daleko zajdą gdy będą dzieci, a tak jest szansa na prawdziwą miłość i odwzajemnioną.
Więc na początek powiedz że chcesz odłożyć ślub, a jak wszystko ostygnie ( tylko niech nie stygnie za długo) lepiej będzie się rozstać.
Co do tej starej miłośći, to wiesz co, wygląda to tak jakby dziewczyna zaczęła rozumieć że może obudzić się z ręką w nocniku ( chociaż to nie średniowiecze, aby w tym wieku czuć sie starą panną, ale na wsiach są inne kryteria wiekowe) i odgrzewa znajomość z Tobą, wiedząc jak bardzo ją kochałeś i jak jej pragnąłeś. Nie wydaje mi się że darzy Cie uczuciem, co do tego mam wątpliwości. I tak jakoś to widzę, że nawet jak będziecie już razem to ona będzie jakby odległa. Gdyby Cie wtedy kochała to dążyłaby do ślubu, a tego nie było chyba? Teraz nagle się pojawia a w Tobie budzą się dawne pragnienia, bo się do nich przy niej przyzwyczaiłeś, byłeś młody, zakochany, napalony wszystko było pierwsze i dlatego teraz czujesz to co czujesz, bo na jej widok powróciło do Ciebie uczucie które już masz we krwi, ale czy to miłość?????
Potrzebujesz ewidentnie czasu dla siebie i nie kieruj się litością wybierając partnerkę na żonę, ani miłymi wspomnieniami czy też przyzwyczajonymi pragnieniami ( przez te 9-10 lat to mogłeś się do tego przyzwyczaić).
W sumie to wypadałoby abyś był szczery z tą z którą teraz jesteś, ale tak do bólu to chyba było by za dużo, chociaż jak o niej piszesz to jakoś miłości nie widzę z Twojejstrony. Ty ją może i kochasz tylko tego nie wiesz. To musiałoby się w Tobie obudzić, ale gdy z nią podejdziesz do ołtarza za te trzy miesiące to nigdy sie ńie przekonasz co naprawde do niej czujesz. A może pisze fantasmagorie.
W każdym bądź razie nie polecam się żenić teraz, z takimi wątpliwościami.

Odnośnik do komentarza

moim zdaniem powinieneś odwołać ślub, jeśli nie jesteś tego pewien i masz wątpliwości. To jest decyzja na całe życie, zniszczysz życie sobie i swojej narzeczonej, bo ona w końcu odczuje to na swojej skórze, że jej nie kochasz. Takie małżeństwo jest bez przyszłosci, prędzej czy później się rozpadnie, albo będziecie tkwić razem w tym nieszczęsciu.

Odnośnik do komentarza

Z obecną narzeczoną jest ok, ale ciągle czegoś brakowało. Tak jak w wypadku pierwszej było to niczym szaleństwo ale to było też kilka lat. Trudno tu powiedzieć by to było 'we krwi' bo była to ta pierwsza.

Narzeczona wydaje się być szczęśliwa, wiele wybacza ale jak już mówiłem. Jest różnica w sposobie kochania. Teraz jest to rozsądek, szacunek, bezpieczeństwo. Takie uczucie...

Niegdyś? Coś bardziej jak wulkan, szaleństwo, bezgraniczność.

Jestem niemal pewien, że każdy wybór dało by się załagodzić ale to chyba nie powinno działać na zasadzie własnej cierpliwości i możliwości ustępstw.

Dodam, że do pierwszej to ja się odezwałem. Próbowałem wyciągnąć na kawę ale nie zawsze się dało. Teraz się dało.

Odnośnik do komentarza

Filmik obejrzę potem. Co do artykułu faktycznie brzmi rozsądnie... z pewnymi wyjątkami.

"Na ogół małżeństwa "z rozsądku" są szczęśliwsze aniżeli te, uwite z emocji, gorących uczuć i namiętności."

Małżeństwo z rozsądku brzmi dość mało rozsądnie. Niemniej wiem, że ludzie kompromisowi i dojrzali znajdą w nim porozumienie. Wiem, że na tym polu dał bym radę... ale to chyba nie o to chodzi by się sprawdzać.

Odnośnik do komentarza

Spotkałeś miłość sprzed lat. Miłość, którą wyidealizowałeś, która żyje w twych wspomnieniach.
A życie nie jest idealne.
Seks - jak rozumiem, z tą pierwszą żyłeś w cnocie? Tylko przytulanki i pocałunki?
Tylko wyobrażałeś sobie, jak to będzie, gdy już się "połączycie"?
A pomyślałeś, że skoro do 25 roku żyliście w cnocie, to może ona nie za bardzo lubi seks? Że pierwsze "spotkania", mogą być cudowne, ale dalsze , już nie?
Na pewno będzie miała jakieś opory, które z biegiem czasu zaczną dominować w waszym związku.
Nie wierzę że po tylu latach, ona nagle diametralnie się zmieni, w tym względzie.
No może tak będzie, do czasu poczęcia dziecka...nie dłużej.
A seks to ważna sprawa w małżeństwie.

Z obecną dziewczyną, dobrze się znacie.
Z poprzednią, skoro żyliście na odległość, zupełnie nie.
Ciągle byliście na pierwszym etapie zauroczenia, nic więcej.

Odnośnik do komentarza

wookie troche inaczej bym to zinterpretowala.. a mianowicie nie chodzi o to ze malzenstwa ktore kochaja sie na zaboj i jest miedzy nimi chemia itp itd sa nietrwale.. chodzi raczej o to ze milosc ma rozne etapy pierwszy to wlasnie ten z "motylami w brzuchu " i " klapkami na oczach" decydujac sie w tym momencie na slub faktycznie moze sie on okazac nietrwaly z tego wzgledu ze po prostu po pewnym czasie milosc znajduje sie na innym etapie po prostu dojrzewa zaczynasz dostrzegac rzeczy, których wczesniej nie widziales ba co wiecej zaczyna Ci zalezac na innych rzeczach niz wczesniej co raz bardziej moze Cie denerwowac zachowanie partnerki ktore byc moze jest takie samo jak wczesniej ale dopiero gdy "otworzyly sie" oczy widzisz ze to Ci nie odpowiada.. i pojawiaja sie klotnie, pretensje, zale a w koncu rozwod.. wiadomo nie zawsze tak jest.. ale tak moze byc w przypadku Cb i Twojej ex... nie rozumiem w ogole dlaczego chciales sie z nia spotkac ? ale uwazaj oby to nie byla fascynacja na chwile, bo powrocily dawne wspomnienia.. ale co bedzie pozniej gdy Twoja obecna partnerka zauwazy ze jestes z byla tak blisko.. czy Ci wybaczy to ze wciaz marzysz o innej ? ze nie daje Ci szczescia ? mnie to na pewno bardzo by zabolalo..

Odnośnik do komentarza
Gość niewyspana

Z uwagi na zaawansowanie przygotowań do ślubu, ja bym jednak z niego nie rezygnowała. Z tego co piszesz kobieta z którą się związałeś jest idealną partnerką na żonę. To że spotkałeś miłość sprzed lat , nie oznacza że to kobieta Twojego życia. Nie wiem jakie inni mają do tego podejście, ale dla mnie ślub to NIE JEST zamknięcie wolności wyboru. Wiele osób nie będąc pewnych swoich decyzji poprostu postawiło na los. Co ma być to będzie. . Zaszedłeś już za daleko, aby rezygnować, ja nie miałabym odwagi odwoływać ślubu.Rodzina, wydane pieniądze... Zresztą sama miałam podobną sytuację-wzięłam ślub cywilny bo byłam w ciąży , z mężem przeżyliśmy razem 8 lat, ale to nie była prawdziwa miłość...Teraz po 8 latach jesteśmy w trakcie rozwodu. Ja jestem bardzo kochliwa, szybko się zakochuję i odkochuję. W ciągu trwania małżeństwa zakochiwałam się chyba ze 100razy w kimś....Takie życie, a jednak zawsze wracałam do męża, bo miała w nim oparcie, był bardzo rodzinny.Kto mógł przypuszczać?Moim zdaniem powinieneś wziąć ślub. Zresztą masz jeszcze kilka miesięcy, spotkaj się z byłą partnerką, sprawdź czy rzeczywiście jest warta zostawić obecne życie i wrócić do niej. Zastanów się -co jeśli odwołasz ślub, zostawisz narzeczoną, stracisz dużo kasy, a okaże się, że Twoja była partnerka nie była warta porzucenia tego wszystkiego?? Czy nie lepiej wziąć ślub, mieć kochającą żonę, a powoli bez pośpiechu (zabrzmi to brzydko) "testować" ...Lepiej gołąb w garści niż nic ..Sorry , może to brutalne, ale chyba najrozsądniejsze dla Ciebie.

Odnośnik do komentarza

Ja zgadzam się z tym, co pisze Anna12346.
To co było kiedyś, z tą pierwszą dziewczyną, to był inny etap miłości.
Byłeś też młodszy, co innego miało dla Ciebie wartość, inaczej to przeżywałeś.
Teraz jesteś starszy i właśnie z wiekiem przychodzi takie bardziej "trzeźwe" spojrzenie na sprawy życiowe, dopiero wtedy rozsądek i spokojna ocena relacji do danej osoby zaczyna dominować, zamiast samego gorącego uczucia, które potem z wiekiem na ogół słabnie i musi mieć wsparcie w relacji przyjacielskiej, tolerancji, akceptacji, wzajemnego zrozumienia. Czyli coś, na co możesz liczyć (chyba) w tym obecnym związku.

"nie rozumiem w ogole dlaczego chciales sie z nia spotkac ?"

No właśnie, dobre pytanie zadała Anna12346.
Co Ciebie skłoniło do tego ?

Zauważyłem, że jeżeli chodzi o tą pierwszą dziewczynę, to pisałeś tylko o Twoich uczuciach do niej, natomiast właściwie nic nie napisałeś o tym, jakie były jej uczucia względem Ciebie.
Czy było to naprawdę odwzajemnione z jej strony ?
A jeżeli kiedyś tak było, to czy jesteś przekonany, że nadal tak może być ?

Z treści poprzednich opisów śmiem twierdzić, że chyba tak nie było i nie jest.
I że raczej jest to jednokierunkowe "przyciąganie", przede wszystkim Ciebie do niej.

Dobrze napisała "~przeczytałam":

"Potrzebujesz ewidentnie czasu dla siebie i nie kieruj się litością wybierając partnerkę na żonę, ani miłymi wspomnieniami czy też przyzwyczajonymi pragnieniami."

(o narzeczonej)
"Ty ją może i kochasz tylko tego nie wiesz. To musiałoby się w Tobie obudzić, ale gdy z nią podejdziesz do ołtarza za te trzy miesiące to nigdy sie nie przekonasz co naprawde do niej czujesz."

Polecam przeczytać jeszcze raz całą odpowiedź od "~przeczytałam".

Odnośnik do komentarza

Ciezka sytuacja... naprawdę nie wiem co bym zrobila na Twoim miejscu... Wiem ze sie wahasz i masz setki róznych wątpliwości. Moze to spotkanie z pierwszą milością bylo niepotrzebne? Poza tym duzo racji jest w jednym z powyzszych komentarzy... Absolutnie nie chce Ci niczego doradzac ani narzucać bo to ostatecznie musi byc Twoja 100 % decyzja ale mimo tego wszystkiego co przezyles z tą pierwsza dziewczyną i tego co w Tobie obudzila po tym spotkaniu ja chyba bym to tak zostawila tzn. byla piękna milośc,dluga i szczera ale to sie skończylo. Tak sobie myślę...ze bedąc na Twoim miejscu chyba bym nie odwoływala slubu tylko zapomniala o przeszłości.

Mam nadzieję,że podejmiesz tą własciwą decyzję.

L'amore non ha un senso, L'amore non ha un nome , L'amore bagna gli occhi, L'amore riscalda il cuore
L'amore batte i denti, L'amore non ha ragione
L'amore esiste...

Odnośnik do komentarza

Na wsteie jeszcze raz dziękuję wszystkim za starania w zrozumieniu sytuacji. Nie napisałem tego bo chc,ę by ktoś odpowiedział za mnie... było by zbyt prosto a ja lubię wyzwania.

Niemniej odmienne zdania czasem budzą spojrzenie na które się wcześniej nie zwracało uwagi. Definitywnie wolę forum obecne bo jak na katolickim sie odezwałem to miast słowa empatji odczułem raczej wniosek w stylu "je.b na stos!".

Tymczasem, odpowiedzi....
Dlaczego się spotkałem...

Niby chciałem zamknąć ten temat ale z innej strony całkowicie bez celu. Z checi... pogadać, zobaczyć czy wszystko u niej dobrze. Dawno się nie widzieliśmy a rozmawiać potrafiliśmy długo.

I też tym razem rozmawialiśmy godzinami... brzmi na to, że ludzie nieco się zmieniają. Z czasem pogadaliśmy 'dojżalszym' głosem na temat starych problemów i w wiekszości okazały się śmieszne... to mnie też poruszyło.

Odnośnik do komentarza

~remfmr
*** z ciebie, kochales tamta a zwiazales sie z obecna, tylko faceci tak potrafia. mam nadzieje ze obecna sie zorientuje i cie zniszczy-ja bym tak zrobilabez zadnych wyrzutow

Prosze... czytaj ze zrozumieniem.
Poza tym czasem odpowiedź pojawia się przed egzaminem.
Dodam też, że podejście do sprawy jednak świadczy o kulturze czlowieka.

Odnośnik do komentarza

~alicja92w
Ale jestes ... I ten tekst,ze ona sobie cos zrobi. Normalny to ty nie jestes.

Bo? Bo mam dylemat? Bo chcę wybrać dobrze? Bo mimo wszystko chcę wybrać szczęście dla obu tych które dla mnie coś znaczą?
Zostać nie musi oznaczać, że będzie źle. Moje problemy mogą mieć na niej odbicie.
Odejść nie musi znaczyć słusznie, mniejsze zło....

A ty weźmiesz z kimś ślub bo ktoś Ci tak powiedział by zrobić?
To wszystko zależy od argumentacji...........

Nie szukam 'poklasku' czy pociechy. Raczej innego spojrzenia na sprawę... może uświadomię sobie coś na co nie zwracałem wcześniej uwagi?

Odnośnik do komentarza

Napisz jaką podejmiesz decyzję,masz sytuację nie do pozazdroszczenia,
nie masz też pewności czy ta pierwsza miłość nie wygasła u tej dziewczyny ,co ona mówi,żadnej też pewności, jakby się wam ewentualnie ułożyło,chociaż w życiu to niczego nie można być pewnym,
ale jak sobie pomyślę ,że chłopak mi mówi krótko przed ślubem,że kocha i wraca do starej miłości...,trudno sobie wyobrazić,ale z drugiej strony ,jakby był ze mną ,a myślał o innej ,też niedobrze...,
w każdym razie decyzję powinieneś podjąć w zgodzie ze sobą,
jak bierzemy ślub ,to chociaż do tego dnia:D musimy być pewni ,że z tym partnerem chcemy spędzić resztę życia.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

tak jak bym o sobie czytał...
ja podjąłem decyzję o powrocie do tej wielkiej miłości zprzed lat i bardzo tego żałuje
moja wtedy narzeczona bardzo to przeżyła, najpierw błagała żebym został, potem były próby samobójcze, wiem że nie utrzymuje kontaktów ze swoją rodziną, znajomymi. dziś to wrak człowieka, niczym nie przypomina tamtej dziewczyny sprzed lat. wiem ze bardzo ją skrzywdziłem i gdyby było to możliwe cofnąłbym czas. nie mieliśmy też szans na powrót. odwołane wesele, żal rodziny, straciliśmy zaufanie do siebie,przynajmniej ona do mnie bo to nie jest cos co się zapomina
i to jej spojrzenie kiedy powiedziałem o decyzji. dziś wiem że wtedy ją zabiłem. zabiłem człowieka kórego kochałem

a była miłość... wielkie rozczarowanie, niby fajnie, bo było tyle spraw które były wspólne, jak pisałeś znajomi, szkoła wspólne lata itd. ale to było, minęło i już nie bylo tak jak kiedyś, wtedy byliśmy dziećmi a tu spotkało się dwoje dorosłych ze wspomnieniami o tym jak było cudownie a rzeczywistoś była zupełnie inna. zamieszkalismy ze sobą, podporzadkowałem sie jej, zminilem prace, mieszkanie żeby tylko być razem. i nie było warto. nie mogliśmy sie dogadac, czułem że tu nie pasuję, że nie tak to sobie wyobrażałem, nie tak miało byc.

bo jak się okazało, jak mi potem psycholog podsumował życie żyłem złudzeniem, pragnieniem, marzeniem

jesli mogę doradzić - wyrzuć byla z pamięci, skasuj maila, telefony, postaraj się unikać spotkań, nie szukaj kontaktu na siłę. macie już poukładane życia wiec nie ma sensu tego psuć i nie ma sensu kusić losu i dawać mu okazję do takich przemyśleń jak te.
ja zniszczyłem życie sobie, narzeczonej i chyba byłej. nie popełnij mojego błędu

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...