Skocz do zawartości
Forum

Psychologia is bullshit?


Rekomendowane odpowiedzi

To była moja pasja. Jednak kiedy sam miałem problem psycholodzy bagatelizowali mój problem, kazali mi się pogodzić z czymś z czym nie da się pogodzić, nie wykazali empatii, nie próbowali nawet rozwiązać problemu, który miałem. Podobnie ludzie tutaj na forum. Nikt nie brał pod uwagę mojej wizji rozwiązania problemu, która była jedynym słusznym rozwiązaniem. Dawniej miałem zaburzenia, których również pozbyłem się sam. Potem wątpliwości dotyczące całej egzystencji i też poradziłem sobie z tym sam - z pomocą środków uznawanych za narkotyki. Śmieszne jest to, że narkotykami są leki zapisywane oficjalnie przez psychiatrów a skutki uboczne niektórych leków są gorsze niż w przypadku psychodelików. Psychodeliki otwierają umysł podczas gdy leki psychiatryczne go zamykają, przymulają, powodują senność i chaos w głowie. Nie wybielam psychodelików ale w skrajnych przypadkach można tego użyć jednorazowo podczas gdy psychotropy trzeba brać przewlekle a potem ma się dodatkowe problemy, które trzeba leczyć.

Psychologia zapomina o jednej rzeczy, która jest fundamentem mojego podejścia. Najważniejsza jest wola pacjenta i jeśli chce on pozbyć się problemu to psycholog powinien mu w tym pomóc. Przychodzę do warsztatu z samochodem i mówię, że chcę zmienić opony. Mechanik nie mówi mi wtedy żebym pogodził się z tym, że stare opony są już zdarte. Zmienia je czyli robi to za co mu płacę. Wola jest najważniejsza. A kiedy jest wola to nie ma żadnej siły, która może ją zahamować. Przekonania to coś co można zmieniać zgodnie z wolą i zgodnie z obrazem świata, który uważam za prawdziwy na podstawie moich przemyśleń i wiedzy. Nie naginamy tego świata pod swój problem żeby się z nim pogodzić. Najpierw robimy wszystko żeby zlikwidować problem. Czemu psychologia o tym wie w teorii a w praktyce tak nie jest? Choroba w psychologii nie istnieje = nie ma czegoś takiego jak osobowość anankastyczna czy jak nerwica natręctw. To tylko nazwa na grupę objawów. Dlaczego psycholodzy i psychiatrzy zdają się o tym nie pamiętać i diagnozują choroby tak jakby byli lekarzami? A potem przychodzi pacjent z łatką i jak go wtedy wyleczyć skoro proces terapii polega na tym żeby pozbyć się złych myśli i przekonań powodujących problemy?

Tak, są choroby psychiczne jak schizofrenia, jest osobowość dyssocjalna i badamy wtedy zmiany w mózgu, leczymy psychiatrycznie bo inaczej się nie da (choroba ma przyczynę w złej budowie mózgu). Ale to jest niewielki procent.

Odnośnik do komentarza

Umiesz liczyć, licz na siebie ( to odnośnie pomocy od strony ludzi z forum)
Moim zdaniem masz głębsze problemy niż myślisz. Trzeba grzebać u źródeł.
Chcesz się wyleczyć ze złych upodobań, ale są ludzie, którzy nie widzą tego co Ty i kropka. Przecież mogą mieć inne zdanie.
Wiem, rozumiem, to zdanie mało Cię interesuje.
Ale ok, masz problem, źle Ci z nim. Chcesz go wyeliminować.
Kto może znać Cię lepiej, niż Ty sam? Liczysz na cudowną terapię, czy cudowną pigułkę?
Opony się zedrą i znowu wróci problem.
Niszczenie złych nawyków, to ciężka mozolna harówa. Swój problem eliminuj na tej samej zasadzie, na której wyeliminowałeś np. narkotyki.
Rozumiem, że możesz mieć żal. Ale zupełnie rozsądnie pisałeś w swoim wątku, i jeśli się dostosujesz, to możesz odnieść sukces. Tylko spróbuj.
Ciężko Ci samemu walczyć?

Rozdzierający jak tygrysa pazur
antylopy plecy
jest smutek człowieczy.

Odnośnik do komentarza

Lena V. - i właśnie to mi się nie podoba, że trzeba liczyć tylko na siebie. Wsparcie od ludzi jest ale tylko od niektórych na zasadzie takiej, że ze mną rozmawiają i chcą pomóc. Tobie szczególnie dziękuję właśnie za to. Są też ludzie udzielający "rad" wydający się tak naprawdę psychopatami, którzy chcą się dowartościować w ten sposób. Nie o to mi chodzi bo to normalka. Mam wątpliwości jedynie co do samych rad bo terapeuci mówili mi, że to coś normalnego i trzeba się z tym pogodzić. Niektórzy nie widzieli problemu i nawet pani Kamila napisała mi, że chyba na siłę chcę mieć problem. I winy upatrywałbym w samej psychologii a nie w ludziach.

Moim zdaniem masz głębsze problemy niż myślisz. Trzeba grzebać u źródeł.

Na całe szczęście pożar już ugaszony. A najgorsze było spowodowane właśnie grzebaniem u źródeł. To wyciągało na wierzch tylko nowe problemy podobnie jak narkotyki ale dzięki temu mogłem je poznać i się oswoić, potraktować swoimi metodami aż wreszcie to straciło moc.

są ludzie, którzy nie widzą tego co Ty i kropka. Przecież mogą mieć inne zdanie.

Nie widzą ale tłumaczę dzięki czemu powinni wiedzieć. Ja zanim poszedłem do szkoły nie znałem tabliczki mnożenia ale się jej nauczyłem. W pewnych kwestiach nie ma miejsca na inne zdanie. Jest prawda albo nieprawda. Można to zbadać, zmierzyć i stwierdzić. I właśnie mam wrażenie, że psychologia pewne rzeczy wrzuca w sztywne ramy tam gdzie się nie powinno (diagnozy zaburzeń osobowości) a pewne kwestie relatywizuje tam gdzie jest wiadomo czarno na białym, że coś jest złe. Faktycznie trzeba się z tym pogodzić ale nie dlatego żeby tego nie zmieniać. Wręcz przeciwnie, godzę się z tym, że mam zaburzenie i dopiero wtedy mogę to wywalić. I gdyby terapeuci od razu mówili mi, że to faktycznie zaburzenie czy choroba to pozbyłbym się tego dużo wcześniej i zaoszczędziłbym sobie stresów i traum. A tak robiły się 2 strony problemu: moja wiedza i chęć zmiany kontra zdanie terapeutów (w pewnym sensie autorytetów) i większości (w pewnym sensie wyznacznika normalności). Odrzucam autorytety i zdanie większości ale na poziomie podświadomości nadal jest wypierany konflikt. Dlatego musiałem uznać ze 100% pewnością, że to było złe i że mimo tego co mówią jest to choroba, która w dodatku uniemożliwia mi normalne życie i odcina od szczęścia. I już tego praktycznie nie ma (pozostała wyuczona reakcja ale świadomością to kontroluję i zniknął dysonans między upodobaniem a prawdą, że to złe).

Opony się zedrą i znowu wróci problem.

To znów się zmieni, w końcu to część wymienna, zresztą cały samochód się zmieni :P Podobnie jest z życiem, ono też się zużywa i niszczy aż w końcu zniknie ale pojawią się nowe inne życia. Jeśli da się coś zmienić to się to robi, jeśli nie to odstawia się samochód na złom i kupuje nowy albo jeździ się na rowerze. A gdyby tak kierowca pogodził się z tym, że ma zdarte opony i przez to spowodowałby wypadek? To nie jest dobre.

Już jest dobrze. Mam nadzieję, że trwale. Uff idę do sklepu po browarka a pojutrze chyba zapalę z kumplami. Należy mi się :)

Odnośnik do komentarza

Najlepsze jest to, że się wyciszyłeś : ) Jest w Tobie więcej spokoju.
Z jednej strony Cię rozumiem, a z drugiej ... próbuje Cię zrozumieć.
Zresztą nie muszę. Jeśli kogoś coś uwiera, to się eliminuje rzecz, która uwiera. Choćby to była subiektywna kwestia.
Zgadzam się z tym, że może to i zły pomysł, wybijać Ci z głowy pozbywanie się nawyków, które uważasz za złe. Może doszedłbyś szybciej do wyników, jeśli zgodziliby się z Tobą.
Ale wiesz...człowiek się naturalnie buntuje, bo co innego pozbywać się nałogu, a co innego, upodobania, w których inni nie widzą nic złego : )

To smacznego browara : D

Rozdzierający jak tygrysa pazur
antylopy plecy
jest smutek człowieczy.

Odnośnik do komentarza

Ale to nie jest subiektywna kwestia :P Właśnie tutaj to ja Ciebie nie rozumiem no bo zaprzeczyć temu nie można w żaden sposób a ja chcę się rozwijać, nie mogę mieć w głowie sprzecznych poglądów, które powodują dysonans.


Ale wiesz...człowiek się naturalnie buntuje, bo co innego pozbywać się nałogu, a co innego, upodobania, w których inni nie widzą nic złego : )

No ale to, że nie widzą to nie znaczy, że tego tam nie ma. To jest bardzo złe i dopiero taki impuls, który odciął mnie od zdania innych spowodował zmianę. Bo ja wiem, że to nie jest moje upodobanie tylko zniekształcenie. A nawet jak upodobanie to złe. I nie powiem sobie, że dobre bo każde upodobanie jest dobre. Widzę, że są na świecie geje, pedofile, zoofile, ludzie z fetyszami takimi, że podnieca ich samochód albo karuzela. To jest dowód na to, że człowiek uczy się w pewnym wieku upodobań, wtedy powstają te fetysze (dzieciństwo) i dlatego tak trudno to wyplenić bo potem uważają to za swoją naturę. Moją naturą nie jest upodobanie do grubych kobiet bo te w naturze nie występuja tylko są zniekształceniem natury a w zasadzie chorobą. Podobnie jest ze złym jedzeniem i narkotykami. To wyuczone nawyki. No może marihuana to wyjątek bo to akurat czysta naturka :)

To smacznego browara

Dziękuję :) Co prawda nie kupiłem browara bo nie mieli tego co chciałem ale będzie smaczne następnym razem :)

Odnośnik do komentarza

Nie piję piwa, ale wino owszem : D
i bywa, że myślę o Twoim przypadku.
Myślę sobie tak...poznasz kobietę odpowiednią ( gruba, chuda, taka, siaka, owaka...) to zapomnisz o wszystkim .
Naprawdę nie chodzi o to co zewnętrzne ...
/ ok, nie pikietuje...to moja luźna myśl, bo pewne moje luźne myśli świetnie się u mnie sprawdzają/
:-P

Rozdzierający jak tygrysa pazur
antylopy plecy
jest smutek człowieczy.

Odnośnik do komentarza

Na prawdę myślisz o moim przypadku? Przyznam, że jestem zaskoczony i nie wiem czy miło (bo to miłe) czy nieprzyjemnie (obarczam swoimi problemami innych).

Jeśli poznam odpowiednią kobietę (czyli szczupłą :)) to na pewno o tym nie zapomnę. W jakiś sposób odbije się to na pewno na całym moim życiu bo przecież jeśli chcę być szczery będę musiał jej o tym powiedzieć. Ale póki co nie wiem czy w ogóle chcę jeszcze kogoś poznać. Myślę, że jednak związki już mnie nie dotyczą i jednak to wychodzi na plus w ogólnym rozrachunku.

Naprawdę nie chodzi o to co zewnętrzne ...

Wiem i mi też nie o to chodzi. Pewne cechy takie jak otyłość odzwierciedlają cechy charakteru (jeśli to nie wina choroby). Poza tym jeśli podobają mi się chore kobiety (otyłość to nie jest normalny ani zdrowy stan) a nie podobają się zdrowe to jestem zboczony. Sam jestem chory. Praktycznie to wyeliminowałem a przynajmniej nie uważam już tego absolutnie za coś mojego tylko właśnie za chorobę, pewne uwarunkowanie, które nie powinno powstać. Mogę tym sterować chociaż gdybym chciał to dalej by mnie to podniecało. Niektórych podniecają osoby z odparzeniami skóry albo zwierzęta. Zaakceptowałem to co jest i postanowiłem się tym nie przejmować. Teraz postaram się nauczyć swój organizm reagować na szczupłe kobiece ciało. Będzie trudno bo twarze szczupłych kobiet też się różnią i nie są dla mnie kobiece ale myślę, że to kwestia wyuczenia umysłu i przestawienia myślenia na inne tory. A jeśli się nie uda to będę żył bez seksu bo przecież to nie tragedia. Mógłbym tu napisać felieton na temat bezsensowności związków i seksu ale pewnie zrobiłaby się burza :P

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...