Skocz do zawartości
Forum

Samotność w związku


Rekomendowane odpowiedzi

Podobno gorsza od samotności jest samotność z drugą osobą...Jesteśmy małżeństwem z długim stażem, a razem jesteśmy...byliśmy, bo trudno nazwać to co jest między nami "byciem" razem ...połowę mojego życia. Przeszliśmy...właściwie przechodzimy kryzys. Mąż mnie zdradził, nie fizycznie, ale emocjonalnie. Kiedyś, kiedy temat mnie nie dotyczył myślałam, że można taki "epizod" wybaczyć...może i można. Tylko się nie zapomina. Problem tkwi jednak w tym, że mąż obwinia mnie za to co się stało. Raczej nie widzi swojej winy, chociaż podobno jest mu przykro. Odszedł, wrócił...i nie bardzo wiem po co skoro nic za tym nie idzie...próbowałam, starałam się, ale..."do tanga trzeba dwojga". A ja tracę nadzieję na sens tego wszystkiego...może komuś z Was się...udało wyjść z tego...razem?

Odnośnik do komentarza

Mnie się nie udało. Przykro mi, że nie mogę cię pocieszyć, ale każda sytuacja jest inna. Może wy się jeszcze dogadacie?
Ja zrobiłam ten błąd, ze "cierpiałam w milczeniu" tzn. nie postawiłam się twardo, tylko płakałam po kątach.
Powinnam podnieść w górę głowę, wzmocnić się psychicznie i uwierzyć w swoją wartość bo sytuacja sprawiła, że czułam się przegraną. A psychika jest ważna.

Odnośnik do komentarza

Podzielam zdanie ka-wy. Podejrzewam, że to nie jest "zwyczajny kryzys małżeński". Może być Wam trudno porozumieć się na własną rękę. Czasem wsparcie psychoterapeuty pomaga spojrzeć na związek obiektywniej, wnikliwiej. Terapeuta może być takim mediatorem, który będzie studził emocje, które często biorą górę w małżeńskich konfliktach. Zachęcam Was z całego serca do terapii małżeńskiej, o ile oczywiście oboje chcecie walczyć o Wasz związek. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Zdaje sobie sprawę, że nikt nie da mi złotej rady, a tym bardziej nikt nie powie mi "zrób to i to i będzie dobrze". Chodziliśmy na terapię, ale...było jeszcze gorzej. Sama zaproponowałam przerwanie terapii, bo znalazłam się na granicy wytrzymałości...i nadal jestem w takim stanie, że nie chce mi się...nic. Chciałam walczyć, chciałam się starać, ale z drugiej strony słyszałam tylko, że potrzebuje czasu, żeby mu się chciało, żeby mu znów zależało...Obojętność to najgorsze co można odczuć od drugiej osoby, więc po co wracał???Ciągle zadaje sobie to pytanie. W ciągu ostatnich tygodni kiedy już wrócił były takie dni, chwile kiedy było dobrze...bardzo dobrze...ale za chwilę znowu obojętność. Czułam się tak jakbym żyła z schizofrenikiem...Nie wiem w którym momencie, ale nagle spojrzałam na tego człowieka, który przecież jeszcze nie tak dawno był najbliższą i najukochańszą mi osobą na świecie i zobaczyłam obcego faceta, za którym przestałam tęsknić...i ta obojętność...nie wiem już co robić...są momenty kiedy chciałabym, żeby zniknął z mojego życia, żeby go nie było...a z drugiej strony...kurcze tak myślę...i chyba już nie ma drugiej strony...jestem tym wszystkim taka zmęczona:( I najgorszy jest chyba brak nadziei, że cokolwiek może się jeszcze zmienić...i pytanie: ile można żyć w takim zawieszeniu w takiej "byle jakości"? Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że można żyć ze sobą, ale obok siebie...a może można na przykład dla dzieci?
A ja bym tylko tak bardzo chciała znów poczuć, że kocham i jestem kochana...i chciałabym znów czuć się bezpiecznie...

Odnośnik do komentarza

Jak piszesz, ty też się zmieniłaś.
Zranił cię tak mocno, że stałaś się obojętna, zimna - a z drugiej strony rozpaczasz i cierpisz.
On jest winny, ale i tak, jeśli ty nie zaczniesz współpracować nad poprawą relacji, to nic z tego nie wyjdzie.
Idź sama do psychologa, niech ci podpowie, jak radzić sobie w tej sytuacji.
Czemu terapia małżeńska nie wyszła?
Czy tą obojętność pokazywał na terapii, czy też miał jakieś pretensje do ciebie?
Co to znaczy, że zdradził emocjonalnie? Czy zakochał się w kimś? Czy po prostu stwierdził - mam dość i wyprowadził się?
Mąż obwinia cię za to, co się stało. O co mu chodzi?
Opisz to wszystko dokładniej, bo trudno się w tym połapać, a więc te nasze rady są mało konkretne.

Winne są zawsze dwie osoby, ale czasami wina polega na tym, że za bardzo kochają, za bardzo się starają, zatracają swoje JA. Jak to jest u ciebie?

Odnośnik do komentarza

Nigdy nie podejrzewałabym siebie kiedyś, że byłabym w stanie wybaczyć zdradę. A jednak chciałam spróbować...uwierzyłam, zaufałam...było dobrze, ale tylko przez chwilę...gubię się, bo dostaje wciąż sprzeczne komunikaty...wrócił, ale nie wie czy mu jeszcze zależy, chce spróbować, ale nie wie czy to ma sens...więc po co wrócił...na terapii dowiedziałam się, że nie sprawia mu przyjemności spędzanie czasu ze mną, chociaż wcześniej o to były pretensje, że jestem winna jego problemom ze zdrowiem...i tak ciągle. W sumie nic konstruktywnego. Nie oczekiwałam i chyba on też tego nie oczekiwał, że wróci i będzie jak w niebie, jakby nic się nie stało...ale wyobrażałam sobie, że "popracujemy" nad naszym związkiem, że oboje będziemy się starać nie odbudować, ale zbudować coś na nowo. Nie jestem naiwna i wiem, że "samo się nie zrobi". Najgorsze jest to, że mam poczucie jakby chciał wpędzić mnie w poczucie winy, że to przeze mnie zdradził, tylko przeze mnie odszedł...a ja nie czuję się tak do końca winna, ale współodpowiedzialna za to co się stało. Za to, że nasz związek przeżywa kryzys. Tylko, że to nie ja znalazłam sobie powierniczkę w postaci koleżanki z pracy, to nie ja wyznawałam jej miłość, prawiłam komplementy i...inne jeszcze rzeczy. Że facet mógł się tak zachować...przepraszam nie chce uogólniać, że każdy facet to świnia..., ale kobieta, która jest żoną innego faceta, matką...jak można być tak zakłamanym? Oceniać kogoś kogo się wcale nie zna...namawiać do rozbicia rodziny, chociaż samemu próbuje się o rodzinę walczyć...podobno...
Według męża wszystkiemu winne są moje kompleksy. Przytłoczyło go to i dlatego odszedł. Znalazł się ktoś, kto go wysłuchał, poklepał po głowie, powiedział, że jest taki biedny i nieszczęśliwy. Wiem, że nie jestem ideałem. Zawsze chciałam być dla męża najlepszą żoną, najpiękniejszą kobietą...brakowało mi tego, że mi o tym nie mówi, a jednak był ze mną...Wydawało mi się, że mąż jest osobą, która nie potrafi mówić o emocjach, o tym co czuje, ze jest w ogóle małomówny...a tu nagle okazuje się, że potrafi pisać laboraty o tym co czuje, ale nie do mnie, a do innej kobiety. On był dla mnie najważniejszą osobą w życiu, przy której czułam się bezpiecznie. Nie raz mówiłam mu o tym...On uważał, że go nigdy nie słuchałam, liczyłam się tylko ja i to co ja czuję...może rzeczywiście. Patrzę na nasze wspólne kilkanaście lat życia i cały czas próbuję sobie odpowiedzieć na pytanie gdzie popełniłam błąd?Co mogłam zrobić inaczej? Bywało różnie między nami jak w każdym związku, ale...byłam szczęśliwa...z nim...kiedyś. Pozwoliłam mu wrócić, bo chciałam spróbować naprawić to co zepsułam, ale on nie daje mi na to szans...próbowałam, ale ile razy można odbijać się od ściany...obojętność, którą czułam była nie do zniesienia. Z drugiej strony on zachowuje się jakbym tylko ja była wszystkiemu winna... A ja czuję już, że przestaje mi zależeć, że już mi się nie chce próbować..., że nie mam już siły. Cała ta sytuacja odbija się na moim zdrowiu...fizycznym i psychicznym. Odbija się na moim życiu codziennym, pracy, kontaktach z dziećmi... nie mam siły. Są takie momenty, że mam poczucie, że straciłam wszystko co było dla mnie w życiu ważne: wiarę, nadzieję i miłość...i jest mi tak ciężko.

Odnośnik do komentarza

tom79
Wiesz , że jakbym to kiedyś już przeżywał. Byłem w bardzo podobnej sytuacji i jednak można sobie z tym poradzić. Więc nie ma reguły i złotego środka .

Można sobie z tym poradzić tzn? Było szczęśliwe zakończenie? Postanowiłam o tym wszystkim napisać czego doświadczyłam, chyba nie po to, żeby otrzymać jakąś radę co mam robić, bo wiem, tak jak już napisałam, że nikt nie da mi gotowej recepty, ale chyba potrzebuję jakiejś odrobiny nadziei, że ktoś przeżył coś podobnego i ...udało się i był happy end...

Odnośnik do komentarza

tom79
Nie jest łatwo ale jest to możliwe. Mnie w życiu spotkało coś bardzo podobnego. Kiedyś któregoś dnia dowiedziałem , że moja żona kocha kogoś innego. A zaczęło się od tego , że potrafił ją wysłuchać i był na co dzień , właśnie w pracy. Czy nie zaczyna się podobnie.

Bardzo...ale nadal nie mam pewności, że wszystko skończyło się dobrze? Jesteście razem?

Odnośnik do komentarza

Jest nadzieja. Tylko żaden psycholog wam nie pomoże jak wy sami nie będziecie chcieli sobie pomóc. Ja po terapii dowiedziałem się , że mamy z żoną inne priorytety . Moja żona zastanawia się z kim chce być a ja jak namówić moją żonę do powrotu. To była moja ostatnia wizyta na terapii . Na początku byłem uświadamiany przez moją żonę , że to moja wina bo jestem kiepskim mężem. Nie jestem idealny ale to nie ja chciałem odejść to nie ja zdradziłem. Kiedyś mi ktoś na jakimś forum napisał , że osoby zdradzające szykują sobie grunt do zdrady. Czyli muszą sobie wytłumaczyć swoje postępowanie.

Odnośnik do komentarza

[quote="tom79"]Mam problem z odczytywaniem prywatnych wpisów a widzę że coś wysłałaś.[/quote

Chciałam zapytać czy udało Ci się wybaczyć, zapomnieć...?I jak długo to trwało? Nie wiem jak było u Ciebie, ale może Twoja żona chciała naprawić to co zrobiła, a mój mąż wrócił...a poza tym nic...obojętność...i to chyba boli najbardziej...:(

Odnośnik do komentarza

Jak to mówią, wina najczęściej leży po środku. Niestety, Twój mąż całkowitą winą za całe zło obarcza Ciebie, to nie w porządku. Obarcza Cię też winą za swoją zdradę, a to już cios poniżej pasa. NIC NIE USPRAWIEDLIWIA ZDRADY! Słusznie spytałaś "po co więc wracał?". Czyżby z kochanką mu nie wyszło i wrócił na "stare śmieci"? Jeśli zdrajca chce odbudować swój związek, to przede wszystkim powinien przynajmniej przeprosić za to co zrobił, nie wspominając już o jakimś wynagrodzeniu krzywd. On tego nie robi i tak drepczecie w miejscu. Myślę, że w tej sytuacji powinnaś zadbać o siebie; terapia indywidualna, zajęcia fitness, basen, nordic, spotkania ze znajomymi, co lubisz, żeby jak najmniej czasu spędzać w ciężkiej domowej atmosferze. Czas może, bez owijania w bawełnę uświadomić mężowi jak bardzo skrzywdził Cię swoją zdradą, przypomnieć sytuacje, gdy pozostawał obojętny na Twoje próby rozmowy, ratowania związku. Myślę też, że pora przycisnąć go trochę i wymusić podjęcie decyzji, bo taka sytuacja jest dla ciebie destrukcyjna.

Odnośnik do komentarza

I przestać póki co zabiegać o niego ,bo piłka leży po jego stronie,może jak zajmiesz się bardziej swoim życiem,on zacznie o Ciebie zabiegać,zawsze bardziej kusi to co jest niedostępne,
próbuj,każdy jest inny i taki scenariusz co sprawdza się u jednego ,nie musi się sprawdzić u drugiego,
od Toma tym się różnisz ,że on jest facetem i bardzo kocha swoja żonę,ona jego też,a Twój facet...

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Nie dziwię Ci się że z takim człowiekiem nie jesteś szczęśliwa, natomiast nie mogę pojąć, co Ty z nim jeszcze robisz. Tak jak tu już nieraz pisałam-można być szczęśliwym żyjąc samemu, natomiast męcząc się w związku który nie daje spełnienia z pewnością nie. Ja sobie nie wyobrażam pozostawania ani chwili dłużej z kimś, kto by mnie w ten sposób potraktował.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...