Skocz do zawartości
Forum

Samotnośc, wegetacja i myśli samobójcze


Gość Francois

Rekomendowane odpowiedzi

Staram się biec coraz szybciej, ale obcy oddech nie schodzi z moich pleców. Jest coraz bliżej, częstotliwość jego kroków znacznie przekracza moją. Potykam się i czas jakby staje w miejscu. Przez chwilę szybuję, by z impetem uderzyć twarzą w błotnisty grunt. Zdążam jeszcze podnieść głowę i spojrzeć w jego stronę. Już czuję chłód lufy przystawionej do mojego brudnego czoła. Rozpoznaję te rysy, ciarki, niczym legion mrówek przechodzą mi po plecach... Ta fizis należy do mnie.

Przerosły mnie moje marzenia i samotność. Kiedyś nie lubiłem ludzi, wolałem spędzać czas w swoim towarzystwie, skupiając się na tym co lubię robić. Z czasem coraz bardziej nienawidziłem siebie i zatęskniłem do innych. Jednak teraz jest już za późno. Jestem przeźroczysty i głuchoniemy, nikt mnie nie zauważa, a wewnątrz krzyczę by ktoś zwrócił na mnie uwagę.
Mam problemy ze skupieniem się i pracą nad danym zagadnieniem, czuję jak gdyby ktoś zamienił mi miejscami półkule z jajami. Nie potrafię się wziąć w garść.
Potrzebuję kogoś, kto poda mi rękę i wciągnie na powierzchnię, choć uparcie wierzę, że tylko ja sam mogę zmienić bieg wydarzeń.
Jestem warzywem, wegetuję. Wkrótce odłączę wtyczkę respiratora, przecież nie ma już dla mnie nadziei, a skoro straciłem tą jedyną podporę, tą ostateczną deskę ratunku - zniknę. Tak musi się stać.
Trochę mi siebie szkoda, bo chyba byłem godnym ciśnienia we krwi stworzeniem, miałem plany, marzenia, byłem zdolny i starałem się cieszyć z danego mi czasu.
Cóż, ciemne oblicze wzięło górę, już słyszę świst gilotyny.
Dbajcie o siebie i bliskich, nie zostawiajcie nikogo samemu sobie.
Mam nadzieję, że nie spotkamy się w tym miejscu.
Żegnajcie.

Odnośnik do komentarza

Jest to pięknie napisane. Smutne, wstrząsające i w jakiś sposób porywające.
Czy z tym respiratorem to przenośnia? Czy też takie masz realia?
Mam nadzieję, że mimo wszystko wykorzystasz ten swój pisarski dar i zaczniesz tworzyć, zamiast "wyciągać wtyczkę"
Masz talent.
Pozdrawiam cię ciepło i życzę ci szczęścia.
Tak, szczęścia. Na zmianę nigdy nie jest za późno, życie lubi nas zaskakiwać.

Odnośnik do komentarza

Dlaczego tytuł wątku został zmieniony ? W nim ujęty był cały kontekst mojego problemu. Obecny wygląda jakby wyszedł spod ręki emo-nastolatki. Żądam zmiany tytułu i utworzenia wolnych związków zawodowych.
Tak, respirator to przenośnia.

Odnośnik do komentarza

Pierwotny tytuł wątku to: "Hannibal u bram", oddaje doskonale to co czuję. Zastygłem ze strachu, nie wyobrażam sobie bym potrafił odeprzeć atak nieprzyjaciela. Czuję niebezpieczeństwo i wiem, że polegnę w walce. Jestem nagim pastuchem w obliczu doskonale uzbrojonego przeciwnika. Serce wypełnia niepokój, bo pytaniem nie jest "Czy ?", ale "Kiedy ?"
Jestem jedynym obrońcą mojej wioski, wszyscy inni zostawili za sobą kurz, skazując mnie na pewne stracenie. Być może przez chwilę pomyśleli, że sobie poradzę. Zawsze sam opiekowałem się swoimi owieczkami, starając uniezależnić swoje działania od współbratymców.
Tymczasem, barykady zaczynają pękać pod naporem obcych wojsk. Trzask, trzask, trzask...

Odnośnik do komentarza

Tym "nagim pastuchem" rozbudziłeś moją ciekawość. ; )

Problemy w koronkową suknie przystrojone, tudzież zbroje rzymską...a tak może bardziej dla ogółu potrafisz napisać?
Wiesz...my tu tacy prości jesteśmy ( choć nie twierdzę, że prostacy, o nie, na dobrym piórze się znamy ; )
Co się dzieje?
To "kiedy" brzmi niepokojąco.

Rozdzierający jak tygrysa pazur
antylopy plecy
jest smutek człowieczy.

Odnośnik do komentarza

W ogólnym skrócie: od długiego czasu (zaczęło się w wieku lat 12 ) targają mną myśli samobójcze. Mam zachowawcze podejście do ludzi, moja rodzicielka rzekła mówić, że się ich boję. Może tak i jest, ale głównie dlatego, że traktują mnie jak gdybym był niechcianym gościem, unikają mnie , a potrzebują tylko wtedy, gdy jestem dla nich przydatny. Dlatego nauczyłem się wszystkie problemy dusić w sobie i samemu stawiać im czoła. Jednak odkładane przez tyle lat, zaczęły przytłaczać mnie rozmiarem do tego stopnia, że pragnę zapaść w wieczny sen. I wiem, że tak się stanie, jeżeli sytuacja nie ulegnie zmianie.

Odnośnik do komentarza

Francois, czy kiedykolwiek korzystałeś z pomocy psychologa albo psychiatry? Myśli samobójcze to poważny objaw, którego nie wolno bagatelizować. Masz kogoś, z kim mógłbyś szczerze porozmawiać? Jeśli nie, możesz skorzystać z anonimowego telefonu zaufania: http://www.psychologia.edu.pl/kryzysy-osobiste/telefon-kryzysowy-116123.html. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza
Gość Francois

Pani Kamilo, nie, nie mam nikogo z kim mógłbym szczerze porozmawiać. Poza tym, nawet jak byłby ktoś gotów słuchać moich godnych politowania smętów, nie dałbym rady powiedzieć mu tego co byłoby melodią mojej duszy. Jestem zamkniętym w sobie człowiekiem, wszystkie swoje frustracje, czy choćby najzwyklejsze opinie gromadzę w sobie. Jedynie pisanie pomaga mi przez chwilę poczuć złudne wrażenie, że nie jestem sam, a przeglądając własne wypociny moduluję w głowie obcy głos, tak by sprawić, że czyta to ktoś inny.
Natomiast kiedy już dojdzie do kontaktu ze światem zewnętrznym zakładam maskę klauna bawiącego wszystkich na około. W zasadzie to moje drugie oblicze, powoduje że te o którym nikt nie wie przejmuje kontrolę i obraca życie w ruinę. Chyba słyszeliście o syndromie błazna, na który cierpią satyrycy, komicy, aktorzy komediowi, m.in. Robin Williams...

Odnośnik do komentarza

Francois
Dlaczego zakładasz maskę? To wesołe oblicze jest obliczem sztucznym, dlatego tak się męczysz. Nie chcesz być po prostu sobą? Melancholikiem zamkniętym w sobie...ale sobą?
A może to wesołe oblicze, jest swego rodzaju odskocznią? Pomaga uporać się z wewnętrznym cierpieniem?
Możesz napisać jak to jest?
Dlaczego z góry zakładasz, że nikt nie będzie chciał Cię wysłuchać? I dlaczego swoje problemy nazywasz "godnymi politowania smętami"?
Męczysz się bo nie potrafisz się przyznać, że cierpisz na depresje. Nie ukrywaj tego, ale staw temu czoła. Potrzebujesz pomocy. Możesz ją dostać, tylko zadbaj o to.
Jak tam u Ciebie z potrzebą akceptacji? Zajmuje bardzo wysokie miejsce?

Rozdzierający jak tygrysa pazur
antylopy plecy
jest smutek człowieczy.

Odnośnik do komentarza
Gość Francois

Masz rajcę Lena, wesołe oblicze to odskocznia, która pozwala mi jakoś funkcjonować i nie zagłębiać się w wewnętrzne cierpienie. To również ja tylko na nieco innej płaszczyźnie.
Zakładam z góry, że nikt nie będzie chciał mnie wysłuchać, ponieważ ludzie z zasady nie znoszą słuchać o kłopotach innych.
To, że cierpię na depresję wiem doskonale, staram się tylko o tym zapomnieć i ciągnąć ten wózek mimo, że góra coraz bardziej stroma.
Potrzeba akceptacji... Niby nie interesuje mnie to co pomyślą, powiedzą inni. Naprawdę mi to powiewa koło Leszka. Gardzę ich opinią, ale czasami uświadamiam sobie, że potrzebuję ich aprobaty, niewielkiej, śladowej, ale jednak.

Odnośnik do komentarza

Ludzie są różni, ale rzeczywiście na ogół, nie chcą słuchać o cierpieniu, bo mają sporo własnych problemów. Ale inaczej jest w przypadku bliskich osób, nie masz takich?
Depresje trzeba leczyć. Nie chcesz się zdecydować na leczenie? Nie potrafiłbyś się otworzyć przed psychiatrą ?
Nie duś niczego w sobie, bo lada chwila możesz zrobić jakieś głupstwo.
Tak jak napisałeś, potrzebujesz pomocnej dłoni.
Tutaj możemy tylko pocieszać, powiedzieć - weź się w garść, lub idź do specjalisty...
Tobie potrzebna jest prawdziwa pomoc, i to szybko!

Świetnie piszesz i widać, że masz niezłe poczucie humoru : )
Masz jakiś kącik w sieci, miejsce gdzie można wejść i sobie poczytać Twoje literki?

Rozdzierający jak tygrysa pazur
antylopy plecy
jest smutek człowieczy.

Odnośnik do komentarza
Gość Francois

Jestem z domu, w którym panowały następujące zasady: nie pytaj, nie gadaj, nic nikomu nie mów, każdy dźwiga swój krzyż. Rodziców interesowały raczej sukcesy, niż porażki i to w wybranych dziedzinach, trudno było im dogodzić.
Z depresją można żyć. Nie wybieram się na leczenie psychiatryczne, to dla mnie będzie ostateczną porażką, gdzie górę nade mną weźmie inna osoba, ktoś zadecyduje o moim dalszym życiu, to spowoduje wzrost wewnętrznej frustracji i nienawiści do samego siebie.
Potrzebuję się otworzyć, ale nie przed psychiatrą, a przed bliskim człowiekiem... Tylko tyle, że nie potrafię. Im jestem starszy i bardziej świadomy - tym mam większe trudności z poznawaniem i zjednywaniem sobie ludzi. Mam wrażenie, że rozsiewam swego rodzaju aurę, która zdaje się ostrzegać potencjalnych znajomych, tak że na starcie się ode mnie odsuwają. Czując chłód odrzucenia zadaję sobie pytanie czy coś jest ze mną nie tak ? Widocznie muszę być dziwadłem, potworem, który zamiast dłoni ma ostre jak brzytwa nożyce. Lepiej będzie jak pozostanę w swoim zamku na wzgórzu. Zewsząd czuję odtrącenie, ale przecież nic nie zrobiłem, nikt nie płakał z mojego powodu, nikogo nie uraziłem. Po prostu pragnąłem odrobiny ciepła.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...