Skocz do zawartości
Forum

Mój partner krzywdzi mnie swoim zachowaniem


Gość Wiesia1965

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Was,
Mam problem ze swoim partnerem. Nie mieszkamy razem, ale spotykamy się od ponad roku. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że sprawia mi ból jego zachowanie. Mam na mysli to, że często ma tzw. ciche dni, ale nie dotyczą one bezpośrednio nas. Między nami nie ma sprzeczek ani kłótni, ale mimo to, on potrafi zamilknąć na dzień, dwa- najdłużej na 3 tygodnie! Wygląda to tak, że gdy nazbiera mu się zbyt dużo obowiązków lub problemów, on nagle zachowuje się, jakby był na mnie zły! Nagle przestaje się do mnie odzywać, gdy chcę wyjaśnić o co chodzi, nie chce rozmawiać- odchodzi, ignoruje mnie, mówi "daj mi spokój". Gdy mu minie odzywa się normalnie tłumacząc to tym, że gdy ma problem i zbyt wiele na głowie to musi być sam. Ale nie dociera do niego, że ja nie wiem wtedy o co chodzi, że płaczę, że proszę go o wyjaśnienie. W takich dniach z opiekuńczego, czułego mężczyzny zamienia się w kogoś zimnego bez uczuć- jakbym go wcale nie obchodziła. Nie odpisuje na sms-y w których pytam o powód milczenia- w ogóle milczy, nie obchodzą go błagania, to, że płaczę przez niego. On tłumaczy, że taki ma sposób na problemy i tyle. Nie wiem, co zrobić z tym, strasznie mnie to zadręcza. Wczoraj rozstaliśmy się w miłej atmosferze, dziś już nie odbiera telefonów, a jest w domu, bo mieszkamy w sąsiedztwie, jest w domu sam- nie ma innej kobiety- tego jestem pewna. Jak to przetrwać? Bo przez te jego zachowania jestem już kłębkiem nerwów, nigdy nie wiem, kiedy znowu najdzie go ten okres milczenia. Ostatni był miesiąc temu, ale coraz częsciej się to zaczyna powtarzać. Co powinnam zrobić, bo przez to czuję się okropnie, czuję, jakby mnie porzucał za każdym razem :-(

Odnośnik do komentarza

Jesteś z nim rok więc zastanów się czy dasz radę to ciągnąć dalej i zaakceptujesz fakt, że tak sobie radzi z problemami czy jdnak nie dasz rady i sobie podziękujecie. Różni ludzie, różnie reagują na stres i nerwy. Jeśli chcesz dalej to ciągnąć to musisz przestać brac to do siebie, wychodzą z założenia że jak bedzie chciał to Ci sam powie o co chodzi. Zajmij się wtedy sobą, spotkaj się ze znajomymi, idź do fryzjera czy gdzie tam tylko chcesz, nie siedź przy telefonie bo to nic nie da. Co najwyżej możesz napisać mu sms że jakby co to jesteś, jakby chciał pogadać i tyle.

Odnośnik do komentarza

Nie wiem, czy to zniosę, on nie chce zmienić swojego postępowania. Gdyby chociaż wtedy napisał mi, że potrzebuje kilku dni spokoju, to i ja byłabym spokojna, ale on wtedy zupełnie się do mnie nie odzywa- nawet słowem, a gdy podchodze do niego to mówi tylko ze złością "Daj mi spokój, bo mam wszystkiego dosyć". Nie reaguje na mój p[łacz, nawet nie zatrzyma się- mówi mi to w biegu. Cuję wtedy, jakbym to ja mu coś zrobiła, jakby to na mnie się wyżywał za swoje problemy. Ja zawsze wtedy pisze do niego sms-a, żeby pamiętał, że może zawsze na mnie liczyć i że go kocham. Chcę być dla niego oparciem w każdej chwili. Najdłużej nie odzywał się 3 tygodnie, widział, jak cierpię, wtedy musiałam wziąż urlop w pracy, bo nie byłam w stanie funkcjonować. On miał się chyba dobrze w tym czasie, znajomi mówili, że jest uśmiechniety. Po tym obiecał mi, że już nigdy tak nie postąpi, że zawsze, gdy będzie miał problem to powie mi, porozmawia. Ale jest wciąż tak samo- czuję, jakbym była jego ofiarą! W domu z rodzicami się posprzecza, to do mnie się nie odzywa, w pracy z kolegą coś pójdzie nie tak- to znów mnie się oberwie milczeniem! Nie wiem, dlaczego taki jest? On jest rozwodnikiem, wspominał kiedyś, że w małżeństwie żona własnie tak go traktowała- tak samo, jak on teraz- ignorancją, może to jest powodem jego zachowania? Nie wiem, jak mu pomóc, w dodatku w takich chwilach nie wiem, co zrobić, nie wiem, czy mnie porzucił, czy w ogóle się odezwie, nie wiem, ile to potrwa- to jest straszne- ta niepewność :-(

Odnośnik do komentarza

Droga Wiesiu !

Jak dla mnie jest to absolutnie bez sensu, że ciągle tkwisz w tym toksycznym związku. Twój partner jest taki, jaki jest i absolutnie nic nie wskazuje na to, aby miał zamiar się zmienić. Opcje są zatem trzy : albo poszukasz sobie innego faceta a ten niech dalej kultywuje to swoje zmykanie się w sobie, albo pozostaniesz z nim dalej w związku ale przestaniesz się zadręczać i chociaż trochę będziesz go olewać .
No i jest jeszcze trzecia opcja - wszystko pozostanie tak jak jest obecnie. Obawiam się niestety , że trzeci wariant jest najbardziej realny, bo odnoszę wrażenie, że Ty lubisz się zadręczać .

Odnośnik do komentarza

Własnie, nie lubię się zadręczać, dlatego szukam rozwiązania tej sytuacji. Naprawdę, mam już tego serdrcznie dosyć, a też nie chciałabym porzucać człowieka z tego powodu, dopiero wtedy biorę pod uwage rozstanie, jak wszelkie inne metody zawiodą. Prócz tych jego stanów nie mam mu nic do zarzucenia- byłby świetnym facetem, gdyby nie to. Ale ja chyba słowami już nie przegadam! On zawsze tylko twierdzi, że jak ma problem to musi z nim zostać sam i już wtedy nic ani nikt się dla niego nie liczy, że wtedy jest skoncentrowany na sobie i własnych uczuciach. Nie odczuwa w te dni ani tęsknoty za mną i ponoć mysli tylko o sobie wtedy- tak mi to wytłumaczył, gdy chciałam poznać mechanizm jego postępowania. A co będzie, gdy zamieszkamy razem? Będzie się na klucz w pokoju na kilka dni zamykał?! Nie wiem, jak do niego dotrzeć, to nasz jedyny problem (a raczej mój), ale dla mnie bardzo poważny po tym, jak mi kiedyś wyznał... że w takiej chwili pomyślał kiedyś o rozstaniu, żeby... mieć mniej na głowie! On w chwili, gdy ma problemy ponoć zatraca uczucia, nie kocha wtedy, jest zimny jak skała! Nie wiem, jak mu pomóc/ jak nam pomóc. Kiedyś zaproponowałam psychologa, ale się nie zgodził. Boję się, że on po prostu kiedyś w takiej chwili mnie zostawi, skoro wtedy nikt nie liczy się dla niego, tylko on sam. Czy to jakieś zaburzenie? Czy może pozostałość po trudnym małżeństwie, bo z tego, co się orientuję, jjego ex zona potrafiła się tygodniami do niego nie odzywać, a on błagał ją wręcz o rozmowę, o jedno słowo. U nas powoli już do tego dochodzi, gdyż ja piszę "Proszę, odezwij się choć słowem, porozmawiajmy jak dorośli ludzie o problemach". Rozstanie byłoby ostatecznością, bo- jak wspomniałam- prócz tej jednej rzeczy jest bardzo dobry dla mnie, troskliwy, ciepły, opiekuńczy, zawsze pomocny. A mam już dosyć tego bólu, jaki mi sprawia, nie wytrzymam tego dłużej i kiedyś chyba sama wybuchnę w takiej chwili! Obrażają się dzieci, a to jest dorosły facet!

Odnośnik do komentarza

To coś w nim tkwi i sobie z tym nie radzi ,nie radzi sobie ze stresem, widać nawet z lekkim...,skoro zamyka go jakiś tam problem w pracy czy w domu rodzinnym,
żeby dokładniej poznać problem musiałabyś z nim zamieszkać,

ale,żeby to rozwikłać to raczej by trzeba się udać do psychiatry,
na dłuższą metę to mało kto psychicznie wytrzymał by z takim partnerem,
powinnaś coś zrobić,albo w tą ,albo drugą stronę...

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Jest też druga strona jego dziwnych zachowań pod wpływem stresu. Chwilami potrafi okropnie krzyczeć, przeklinać publicznie nawet! Ja wtedy palę się ze wstydu! Nie jest to krzyk i przekleństwa skierowane na mnie, a ogólnie, na osoby, których z nami nie ma, a w jakiś sposób mu zawiniły. Potrafi wyjść na balkon i powiedzieć " Wiesz, dzwonił do mnie Rafał i..." dalej jest już krzyk i przekleństwa co drugie słowo, a gdy mówię, że ludzie na niego patrzą, to odpowiada: " A ch**** z ludźmi!" i wydziera się dalej! Tak więc jego zachowanie jest dwojekie pod wpływem problemów. Gdy się wykrzyczy, wyprzeklina, to normalnie ze mną gada- nie zamyka się, a kiedy ma ostatnio ten okres, że nie krzyczy, to obraża się na mnie i po kilka dni- czasem nawet ponad tydzień nie odzywa się do mnie. Z tego, co się orientuję, to miał burzliwe małżeństwo, jego żona była choleryczką i przyznał kiedyś, że przez kilkanaście lat- dzień w dzień były ciągłe kłótnie i awantury, milczenia, rozbijanie przedmiotów itp. Może ten człowiek nie potrafi zyć już w normalnym związku, skoro sam inicjuje jakieś dziwne sytuacje, po czym mówi mi " ale zobacz, ja pierwszy wyciągnąłem rękę na zgodę", a ja odpowiadam " Ale jaką zgodę, przeciez mysmuy się nawet nie kłócili!" Więc to tak, jakby on traktował te dni milczenia jak kłótnię jakąś, a że ze mną się nie ma o co pokłócić, to inne problemy bierze i nie odzywa się do mnie. Może brakuje mu tej adrenaliny z lat małżeństwa, może on nie potrafi żyć w zgodnym związku?! Choć zawsze mówił, że marzył o spokojnym, zgodnym życiu...

Odnośnik do komentarza

Chcesz z nim być, to zaakceptuj go takim, jaki jest.
Nie podoba ci się to, to z nim zerwij.
Zadręczanie się pisanie SMS-sów z prośbą o wyjaśnienie, to najgorsza metoda.
Wiesz co jest. On od czasu do czasu, potrzebuje być sam, mówił ci to wielokrotnie.
Że tego nie rozumiesz? Ja też nie, ale ludzie są różni.

Oglądałam film o ludziach, którzy krzyczą coś , wyklinają i nie panują nad tym. To jakaś choroba, ale nie znam się na tym.
Bardzo możliwe, że i on ma takie zaburzenia. Jak czuje, że na to się zanosi, to odsuwa się, by być sam. Gdy to mija, to znowu nawiązuje kontakt.
Na pewno nie jest mu łatwo, więc nie dokładaj mu zmartwień.

Odnośnik do komentarza

a PROPO'S CHOROBY, W KTÓREJ LUDZIE COŚ WYKRZYKUJĄ BEZ WPŁYWU NA TO- TO ON NIE CIERPI NA TAKĄ CHOROBĘ, WYGLĄDA TO ZUPEŁNIE INACZEJ, WŁASNIE JAK brak umiejętności radzenia sobie z emocjami. Nasz związek stoi przez to pod znakiem zapytania, bo owszem- jestem z nim szczęsliwa, ale własnie przez te jego ucieczki lub niepohamowane krzyki w miejscach publicznych, gdyby ktoś go zdenerwował wszystkiego mi się odechciewa i praktycznie żyję tylko od jednego milczenia do drugiego, a tak być nie powinno. Owszem, mogłabym to zaaakceptować, choć wolałabym, by on wspólnie ze mną znalazł inny sposób na radzenie sobie z emocjami- mniej wykańczający nasz związek. Naprawdę, problem to jest niemały, gdy dnia poprzedniego umawiamy się wspólnie np. do znajomych, a na kolejny dzień ja dzwonię do niego, on nie odbiera, nie odzywa się, dopiero po kilku dniach tłumaczy mi, że tam miał jakiś problem w pracy i musiał zostać z nim sam, albo, że pokłócił się z ojcem i nie chciał nikogo widzieć. Wiele planów przez to bierze w łeb.Gdyby chociaż uprzedził mnie, ale nie. Ja mogę rano zadzwonić z pytaniem, czy jakies wyjście jest aktualne, potwierdzi, że tak, a w południe już, gdy jestem gotowa i czekam na niego, to tel. wyłączony, bo w międzyczasie posprzeczał się z bratem lub kimś z rodziny (co mi mówi po kilku dniach). Jeżeli ten związek w jakiś sposób przetrwa (choć mam wątpliwości), to albo ja nauczę się z tymi zachowaniami funkcjować, albo on je nieco zmieni, w innym wypadku jest to bez sensu, bo to wszystko między nami rozwala, powoduje ciągłą niepewność jutra, a nawet dnia dzisiejszego- bo skąd mam wiedzieć, czy z a godzinę on nie pokłóci się z bratem, siostrą lub kolegą z pracy...

Odnośnik do komentarza

ten związek nie przetrwa i nawet jeśli go bardzo kochasz, to musisz zrozumieć, że będąc z nim bardzo krzywdzisz siebie i im prędzej to zrozumiesz, tym lepiej dla ciebie. Życie z człowiekiem z takimi zaburzeniami zachowania jest bardzo trudne, a na dłuższa metę niemożliwe, więc moja rada "wylecz się" z tego faceta, jest tylu fajniejszych wokoło. Trochę pocierpisz po zerwaniu, ale to jak choroba - minie. Potem na nowo rozkwitniesz. Faceci tak naprawdę nie są warci naszych łez, a Twój pan tym bardziej, jeśli wielokrotnie mu mówiłaś, że przez niego płaczesz, a on nic na to. Dla mnie on Cie nie kocha naprawdę tylko na niby. Człowiek, który kocha swojego partnera, nie krzywdzi go - to jest dojrzała miłość.

Odnośnik do komentarza

Jak już wcześniej wspomniałam- on jest rozwiedziony. na poczatku związku skarżył mi się, że jego była zona przez lata wciąż powtarzała mu, że jest nieszczęsliwa, że czuje się wykończona, że przez niego i nerwy z nim związane wciąż choruje. On nigdy nie wiedział, o co jej chodzi, nawet w rozmowach ze mną wspominał, że przecież był taki dobry, nie rozumiał, na czym polegał jej problem. Ja powoli z biegiem dni zaczynam rozumieć tę kobietę i jej słowa do niego wypowiedziane i także mam podobnie jak ona- odkąd się z nim związałam ciągle choruję, bo tak osłabił się mój niegdyś silny układ odpornościowy i to własnie od tych stresów. Wnioskuję, że w stosunku do niej również mógł tak się zachowywać, po czym zwalał winę na nią, by siebie wybielić, bo bardzo dziwne, że ja już po roku mogę dokładnie powtórzyć jej słowa. Ona po rozwodzie ponoć odżyła, odchudziła się, zajęła własnymi pasjami, uprawia sport- podobno nie ta sama kobieta. Może on jest typem jakiegoś emocjonalnego psychopaty? Chyba będę musiała powoli przygotować się na postawienie sprawy na ostrzu noża. Po żonie był jeszcze w 2 związkach- obydwa się rozpadły, ale nie znam przyczyn. MOże faktycznie on nie nadaje się na partnera z takimi cechami charakteru (lub zaburzeniami). Szkoda, że nie mam szans porozmawiać z tą żoną lub jedną z byłych partnerek, chciałabym wiedzieć, jak on w tych związkach funkcjonował. Jakiś czas temu rozmawialiśmy o zaręczynach i legalizacji naszego związku, ale mam takie wątpliwości, że raczej się na to nie zgodzę!

Odnośnik do komentarza

Wiesia1965, nie wiem, czy Twój partner ma jakieś zaburzenia i czy to jest jakaś choroba w sensie klinicznym. Przypomina mi to bardziej niedojrzałość emocjonalną i problemy z radzeniem sobie w trudnych sytuacjach. Po prostu różnicie się skrajnie strategiami radzenia sobie z stresem. Ty jesteś osobą, która potrzebuje wsparcia, przegadania problemów, która chce wiedzieć, że w trudnej chwili może liczyć na czyjeś wsparcie, natomiast Twój partner wybiera zupełnie inną metodę - wybiera strategię ucieczki, izolowania się, pozostania z samym sobą, problemem i swoimi myślami. Podejrzewam, że jest osobą wysokoreaktywną, dlatego musi redukować bodźce, jakie do niego dochodzą w sytuacji stresu, bo czuje się wówczas przeciążony. Twoje SMS-y, zapytania, co się dzieje, są dla niego dodatkowym bodźcem, który go wytrąca z równowagi i dodatkowo destabilizuje - Twojemu partnerowi to nie pomaga, to go czyni bardziej zestresowanym. Tak można byłoby to w skrócie opisać. Oczywiście to nie jest żadnym usprawiedliwieniem, tym bardziej, kiedy np. używa wulgaryzmów i musi się wykrzyczeć, bo już w pewnym momencie wybucha, wentyl z negatywnymi emocjami zostaje przerwany i Twój partner wówczas musi się "odstresować". Bez wątpienia jest to toksyczne zachowanie dla Waszej relacji. Co zrobić? Nie wiem. Sugerowałabym przekonać partnera do pomocy psychologicznej, by wzmocnił swoją odporność na stres. Jeśli się nie zgodzi, to albo to zaakceptujesz, albo nie pozostaje nic innego jak rozstanie. W związki z byłą żoną nie chcę wchodzić, bo nie znam sprawy, choć niewykluczone, że coś jest na rzeczy. Może to wcale nie eks żona była choleryczką, która milkła na kilka dni w czasie problemów, ale może to właśnie Twój partner projektował na nią swoje własne zachowania? Nie wiem. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Też uważam ,że w poprzednich związkach tak samo się zachowywał i żadna z nim nie wytrzymała i nie ma się co dziwić,

dokładnie też nawet nie wiesz jaka jest przyczyna tego zamykania się ,czy faktycznie na kogoś czy na coś się zdenerwuje, czy sam się nakręca,
życie go po prostu przerasta,nie radzi sobie sam ze sobą,tym bardziej do założenia rodziny się nie nadaje.

A co na to jego rodzice?

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Twoj partner,wg.mnie ma zaburzenia emocjonalne ,a Ty jesteś już ofiarą jego przemocy emocjonalnej.Nie masz mocy ani możliwości rozwiązać jego problemów--tylko on ma taką możliwość,jeśli zechce.Wg.mnie tylko terapia ewentualnie przyniosła by pozytywne efekty.Inaczej ten toksyczny związek wykończy Cię.Szkoda życia na bycie z przemocowcem,wykończysz się podejmując daremne próby pomocy.Dopóki ON nie zauważy problemu i nie wykaże chęci pójścia na terapię NIC z tym nie dasz rady zrobić!!!

Odnośnik do komentarza

~Wiesia1965
On jest rozwodnikiem, wspominał kiedyś, że w małżeństwie żona własnie tak go traktowała- tak samo, jak on teraz- ignorancją,

Masz odpowiedź dlaczego się tak zachowuje w stosunku do ciebie. Żywi głęboką urazę do tego co się działo jemu w tamtym związku, dlaczego też pewnie czerpie przyjemność w postaci ulgi jak czyni to samo tobie.

Powiedz mu, że problemy można rozwiązywać na w inny sposób i nie musi się na tobie mścić za swoją byłą żonę, bo jesteś inną osobą i gdyby tobie dał tyle miłości co jej w tedy, to nie potraktowałabyś go tak jak ona, tylko odwzajemniła uczucie. Uderz prosto z mostu w czuły punkt. Takie zachowania "leczy się" tylko terapią wstrząsową. Jak go będziesz głaskać to nawet nie zwróci uwagi.

Wszystko jest możliwe. Nikt nie zna granic naszego umysłu.

Odnośnik do komentarza

Facet ma niewątpliwie jakieś zaburzenia. Kto normalny tak reaguje? Pokłóci się z kimś i już izoluje od całego świata? To przez każde jego niepowodzenie, kłótnie, problem, będziesz musiała za to płacić? Jak mu się rozwiąże sznurówka na ulicy, też? Bo widzę, że On nazbyt często ma te swoje problemy.
Pewnie to On, zawsze, przy byle jakim problemie chował się do skorupy jak żółw i żadna kobieta nie mogła sobie z tym poradzić. Cholerka, taki żółw, a trzeba się z nim obchodzić jak z jajkiem ;)
Znasz go tylko rok, więc póki czas radzę bardzo mocno zastanowić się czy chcesz w to wchodzić. Myślę, że On się nie zmieni i nic nie pomoże żadna terapia. On taki już jest, emocjonalnie skrzywiony. Będziesz z nim cierpiała, to masz jak w banku. Toksyczny gość.

Odnośnik do komentarza

Nie, jestem pewna, że on nie ma nikogo innego- mieszkamy w sąsiedztwie. Gdy zachowuje się tak w domu- tzn. Krzyczy w rozmowach z rodzicami, wtedy rodzice nie odzywają się do niego przez kilka dni, dopóki ich nie przeprosi. On jest już dojrzałym facetem- zbliżamy się obijhe powoli do 50, więc dzieciakiem już nie jest, który może mieć jakieś młodzieńcze zawirowania. Jeszcze jedna sprawa mi się nie podoba: jeżeli mówię mu, że mam z takim, czy takim jego zachowaniem problem, to on jakby stara się tak wszystko odwrócić, by zwalić winę na mnie- tzn. pokazać mi, że to ja mam jakiś wymyślony, głupi problem. Zarzuca mi, że ja za dużo myślę i przez to "szukam dziury w całym", że jak sobie więcej zajęć znajdę, to nie będę się koncentrowała tak na jego zachowaniu i nie będzie mi to przeszkadzało. A to zupełna nieprawda, bo to raczej wytrąca mnie z codziennych obowiązków. On sam, gdy mu o tym mówię zachowuje się jakbym go krzywdziła, jakbym od niego zbyt wiele wymagała, mawia, że to nie jego problem, a mój- bo on problemu nie widzi i że ja chciałabym zrobić z niego babę, a on jest facetem, a facet jest silny, konkretny i zdecydowany, a nie bawiący się w rozmowy o problemach, więc niczego raczej nie uda mi się załatwić rozmową z nim. Tak odwrócił dziś naszą rozmowę, by przerzucić winę na mnie, by mi brakło argumentów. Powiedział, że go męczę, że mam tego nie robić, tylko znaleźć zajęcie, by odrzucać negatywne uczucia i ten lęk, który wtedy we mnie powstaje i nie zastanawiać się tak dużo, że to mi pomoże, a nie gadanie o tym, bo gadanie go męczy, że to poważna babska wada, że my- kobiety dużo gadamy o tym, co czujemy, a jest tyle innych normalnych tematów. Stwierdził też, że jego wszystkie partnerki posiadały tę wadę, że wciąż truły mu o swoich uczuciach, o jakichś brakach, czyli to nie ja jedna w stosunku do niego mam takie dziwne odczucia...

Odnośnik do komentarza

Typowe ,odwraca kota ogonem,żeby Ciebie wbijać w poczucie winy ,żeby był zdrowy ,powiedziała bym ,że to bezczelność...,
ale widać on przyjął taką formę obrony,bo nie jest w stanie zmienić swojego postępowania ,

dla mnie on ma jakieś zaburzenia psychiczne,
dlatego nie licz na to ,że on się zmieni,
żeby nie wykończyć się psychicznie ,najlepiej jak zerwiesz tą znajomość.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Jak opowiada o swoich byłych, to siebie przedstawia jako tego, który dawał wszystko, a był niedoceniany. Na poczatkach naszego związku wciąż opowiadał o swojej byłejżonie, że po rozwodzie czekał, aż ona zrobi pierwszy krok w kierunku tego, by znowu byli razem, czekał kilka lat po rozwodzie, żeby ona wyciągnęła do niego rękę, żeby się zmieniła dla niego. On na swój temat złego słowa nie dał sobie powiedzieć, bo to ona miała się zmienić, miała mu to pokazywać, starać się dla niego i o niego- żeby widział. Ale nie doczekał się, zostali w przyjacielskiej relacji. Trochę dziwnie mi się tego słuchało, jak facet mówi, by kobieta tak się o niego starała, zmieniała się dla niego, zabiegała o niego jakby był niewiadomo jakim cudem! To ona była ta zła- z opowieści, ta zimna, ta niedoceniająca go, ta, która narzeka, ze jej źle- bezpodstawnie. Zaczynam się zastanawiac nad zakończeniem tego związku, bo im dłużej razem jesteśmy, tym więcej w nim dostrzegam poważnych wad. Będę jeszcze próbowała rozmawiać nim podejmę decyzję o tym, by odejść, popracuję trochę nad tym związkiem, bo jakby nie było bardzo go kocham i rozstanie to jest dla mnie ostateczność- jeżeli wszystkie inne metody zawiodą.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...