Skocz do zawartości
Forum

Niespełnione marzenia o rodzinie


Gość kichcio

Rekomendowane odpowiedzi

Witam serdecznie i bardzo proszę o jakąś pomoc bo już sobie nie radze...
Nie wiem od czego zacząć żeby wypowiedź nie była haotyczna... Może od tego, że mam chłopaka z którym jesteśmy od 8 lat. Ja mam 27 on 32 lata. Gdy miałam 20 lat wymyśliłam sobie, że do 25 roku życia będę miała już swoją rodzinę i chłopak też o tym wiedział... Gdy miałam 24 lata zaczełam rozmawiać z chłopakiem o ślubie ale powiedział tylko, że przyjdzie na to czas... No to myśle ok w sumie mam dopiero 24 lata... Za rok znowu ponawiam pytanie i otrzymuję taką samą odpowiedź już mi było przykro bo wiedziałam, że moje marzenie w wieku 25 lat się nie spełni no i ciąge drążyłam temat bo koleżanki z podstawówki czy studiów wychodziły za mąż rodziły dzieci chwaliły się jakie są szczęśliwe a ja sie załamywałam i ukradkiem płakałam, że znowu mi nic nie wychodzi a marzyłam o mężu i dziecku a dalej siedze sama tylko z rodzicami... W końcu otrzymałam od chłopaka deklaracje, że do dwóch lat weźmiemy ślub. No niby się ucieszyłam ale to nie było to czego oczekiwałam od życia. Ale myślę no trudno jakoś przeżyję ten czas i liczyłam, że za rok weźniemy ślub ale znowu cisza mam 26 lat i ciągle tak jakby sama bo spotykaliśmy się tylko 3 razy w tygdniu na pare godzin. W końcu gadam albo bierzemy ślub albo się rozstajemy i układamy sobie życie od nowa bo ja dalej nie dam rady tak żyć... No to mój ukochany gada ok za rok czyli w tym roku weźniemy ślub ale do końca zeszłego roku (2013) nie chce słyszeć o ślubie... Ciężko mi było ale starałam się unikać tematu. Przyszedł wyczekiwany dla mnie rok 2014 już miałam poukładane co i jak i w przyszłym roku na święta planowałam dzidziusia i mieć w końcu święta jak prawdziwa rodzina... W lutym poszliśmy na nauki przedmałżeńskie a w sierpniu miał być ślub.... No właśnie miał być... Sama latałam za salą za orkiestrą, fotografem itp mój facet tylko gadał jak chcesz, jak ci się podoba mi tam wszystko jedno... Bolało jak cholera... To miał być nasz dzień nie mój... Pamiętam jak koleżanki opowiadały jak wspólnie z przyszłymi mężami wszystko załatwiały były podekscytowane a ja byłam sama ze łzami w oczach... Kiedy w końcu w maju mówię do niego co dalej za 3 miesiące mamy brać ślub a nie mamy nic konkretnie załatwione a on mi mówi no w tym roku nie chce ślubu weźniemy go za rok w maju... I wtedy mój świat się zawalił... Mam 27 lat dalej bez męża no i moje wymarzone dzieciątko oddaliło.się odemnie na kolejne dwa lata :-( już jakiś czas temu zdażało się że mi się ciężko oddychało wtedy lekarz po wywiadzie co mnie martwi co mnie boli stwierdził że to mogą być początki nerwicy... Brałam jakieś leki bez recepty na uspokojenie ale cały czas myślałam o tym jak pragnę mieć męża, dziecko, swoją małą rodzine... Dziś jak się zdenerwuję to czasami ciężko mi wydolić z oddychaniem i biorę już leki na receptę... Ostatnio myślę tylko o dziecku, bo jeszcze nie dawno mi lekarz powiedział, że jak mam możliwość to mam pamiętać żeby pierwsze dziecko urodzić przrd 30... jak dobrze pójdzie to urodzę w wieku 29 lat ale jak będą jakieś problemy trzebabędzie się leczyć to już się nie zmieszczę w czasie... wiem że wiele kobiet rodzi swoje pierwsze dziecko po 30 roku życia.. Ale ja sobie założyłam inaczej i od 3 lat nie potrafię o tym nie myśleć..Boję się, że moja nerwica się nasili i jak kiedyś nadejdzie dzień porodu to ze stresu nie będę w stanie "wydychać" i poprostu się uduszę i nigdy nie zobacze moje upragnionego dziecka :-( już nie wspomnę, że mnie przytłacza myśl że im kobieta starsza tym wzrasta prawdopodobieństwo różnych wad itp. Poprostu mnie to wszystko niszczy ciągle o tym myśle wieczorami płacze, że mam 27 lat a wieczory spędzam z rodzicami, zasypiam sama nie mam tej ukochanej osoby u boku. Już nie daję rady nie wiem co mam robić. A mój ukochany tylko gada skończ się tak zachowywać bo madz shiza a przecież się kiedyś tego doczekasz tylko że ja już nie chcę słuchać tego kiedyś ja chce z nim żyć już za rok mieć dziecko a za rok dalej będzie tak samo... Bo od 3 lat nic się nie zmieniło poza moją psychiką która z dnia na dzień jest coraz gorsza... Bardzo proszę o jakąś pomoc

Odnośnik do komentarza

Przypominasz dziewczynę która tu pisała swego czasu ,z tym ,że ona miała nawet mieszkanie ,ale on odkładał zarówno termin ślubu jak i wspólnego zamieszkania /a może jesteś tą dziewczyną?/

On ,póki co nie planuje zakładać rodziny ,jest mu tak bardzo wygodnie i nie ma się co mu dziwić,że robi jak uważa,
a Ciebie zwodzi tak z roku na rok,bo wie ,że Ci bardzo zależy i nie wie jak z tego wybrnąć,chce mieć ciastko i zjeść ciastko,
na siłę też go nie zaciągniesz przed ołtarz...,ale powinnaś postawić sprawę jasno,np. bedąc w wieku 24 -25 lat,albo bierzemy ślub albo się rozchodzimy,

ale on wie ,że Ty takiej decyzji nie podejmiesz,więc Cię zwodzi,nie liczy sie z Twoim szczęściem, Twoimi potrzebami,tym ,że przez to wpadłaś w nerwicę,
myśli tylko o sobie,
ale Ty i tak będziesz przy nim tkwiła...,
więc jak Ci pomóc?

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Twój ukochany to egoista,myśli o sobie,postaw sprawę jasno,twoje potrzeby i chec zalozenia rodziny są dla Ciebie ważne,wiec powiedz mu o tym,ustalcie datę i razem zalatwiajcie sprawy związane ze ślubem.Gdy będzie sie ociagal,powiedz ze szczerze sie zastanawiasz nad waszym związkiem,a Ty chcesz byc mama przed 30-tka,patrzac mu w oczy powiedz,ze są różne sposoby na ciaze.Mysl o sobie i swoich potrzebach....

Odnośnik do komentarza

ka-wa też miałam takie wrażenie, jak Ty po przeczytaniu tego postu.

Autorko wątku

Ja zkolei odniosłam wrażenie, że chcesz mieć męża i dziecko, bo Twoje koleżanki, mają i się chwalą - to nie możesz być przecież gorsza. .

Myślę, że Twój partner może uważać podobnie i dlatego odkłada termin ślubu, może nie jest gotowy na założenie rodziny, albo po prostu nie planuje nigdy jej z Tobą zakładać - i dłtego Cię wciąż zwodzi.

To Twój facet i jeśli on nie liczy się z Twoim zdaniem, to żadne tutejsze rady nie pomogą Ci zmusić go do ślubu.

Jeśli nażekasz, nieodpowiada Ci takie życie - to je zmień, znajdź kogoś sobie kto Cię w końcu uszczesliwi i spełni Twoje marzenia, bo jak będziesz tak dleje czekać i naiwnie wierzyć w jego obietnice bez pokrycia, to do starości tego ślubu nie doczekasz się.

Odnośnik do komentarza

Każdy chciał by Ci pomóc ,tylko jak?
Ja pomogłam Ci ocenić sytuację,nie złośliwie, tylko tak, jakie mam odczucia,
macie inne priorytety co do związku wobec których jesteś bezradna i cierpisz,
a przecież mogłabyś pogodzić się i zaakceptować wolny związek który, póki co preferuje narzeczony..,
ale nie potrafisz i masz do tego prawo ,

tu się nie da nic innego zrobić,zaakceptować tą sytuację lub zerwać,trzeciego wyjścia nie widzę.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Witaj kichcio

Hmmm... Bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz. I tu mamy klasyczny przykład rozbieżności pomiędzy dwojgiem ludzi. Wszystko wskazuje na to, że Twój chłopak nie jest gotowy na małżeństwo. Powody naturalnie mogą być różne. Zapytaj wprost jakie? Coś sprawia, że mimo iż wasz związek trwa kilka lat gdzieś tkwią w nim samym hamulce. Może chodzi o przysłowiowy dach nad głową, jakąś czarną wizję obarczenia odpowiedzialnością nie tylko za siebie, ale również za rodzinę? Powodów może być wiele. Gdzieś tu działa mechanizm oporu.
Z tego co piszesz nie wynika, że kategorycznie odrzuca małżeństwo. Normalnie każdy facet bierze to na klatę i proponuje wolny związek (również gdy pojawi się potomstwo) i nie ma sprawy.

Przychodzi mi na myśl również nieco szokujące wyjaśnienie, takie mianowicie, że wasz związek być może jest dla niego jakąś przykrywką. Jeśli dwoje ludzi się kocha, jest ze sobą ileś tam lat, a zwłaszcza gdy są to ludzie młodzi ,to zazwyczaj zawierają małżeństwo. Podkreślam - zazwyczaj. Tu natomiast wygląda na to, że Twój chłopak odwleka w nieskończoność.Spotykacie się trzy razy w tygodniu, Ty mieszkasz z rodzicami, a on? Też? Znasz jego rodziców? Jakie stosunki pomiędzy nimi panują? Może to jest przyczyna?Porozmawiaj z nim jeszcze raz, niech poda jakiś powód. Twój zegar biologiczny tyka, to normalne, że chcesz mieć dziecko (to, że koleżanki są już mężatkami i matkami dodatkowo działa). Ale zastanów się tak sama: czy naprawdę chcesz mieć dziecko z mężczyzną, który gdy zaczęłaś sama załatwiać różne sprawy, był tylko biernym obserwatorem? Już samo to powinno dać do myślenia. Pomyśl jak mogłoby wyglądać Twoje życie w takim małżeństwie i to jeszcze z dzieckiem/dziećmi? Wszystko byłoby na Twojej głowie.

Porozmawiaj z nim jeszcze raz. Stawianie ultimatum to nie jest dobry pomysł. Jeśli chcesz z nim być, to po prostu bądź. Inna rzecz, że mieszkając z rodzicami raczej trudno to zrealizować. Sam papierek niewiele tu zmienia.

Pozdrawiam serdecznie

Odnośnik do komentarza

Witaj empiryczna

Powiem Ci że domyślam się co go może blokować a nawet w sporym stopniu blokuje to fakt gdy 5 lat temu jego siostra wyszła za mąż i zapowiedziała, że z tym domem i rodzicami nie chce mieć nic wspólnego i nawet krótko po ich ślubie mi to powiedział, że w takiej sytuacji ciężko mu będzie zostawić rodziców.... No ale czemu moim kosztem? Tak samo jak w jego domu możemy mieszkać w domu moich rodziców bo mi też ciężko ich zostawić itp i koło się zamyka... Ale mniejsza o te domy... Bo mi się wydaje, że miesza jego siostra tylko on tego nie chce przyznać bo tak naprawdę zaczeło się "psuć" trochę czasu po jej ślubie jak mi kiedyś napisała coś w stylu że jak mam być szczęśliwa to mieszkanie albo u rodziców mojego faceta albo mieszkanie na własnym ale w mieście gdzie mieszkają ich rodzice... Dokładnie tak jak piszesz nigdy od niego nie usłyszałam, że on nie chce ani ślubu ani dziecka bo niby chce tylko wszystko w swoim czasie... Ale ja już nie chce czekać na ten odpowiedni czas bo tak jak piszesz zegar biologiczny tyka i tak naprawdę zaczynam zazdrościć koleżankom które mają swoje rodziny bo sama bym taką chciała już mieć... Męczy mnie te widywanie 3 razy w tygodniu a czasem nawet mniej to już taka rutyna. Nie mówię, że małżeństwo to sielanka bo wiadomo, że więcej obowiązków i też z czasem rutyna ale jakby nie było to jest to w pewnym stopniu stabilizacja. Myślę, że gdybyśmy żyli razem to raczej nie by się przełamał bo np. gdy coś gotujemy to nie zostawia mnie z tym samą, sam przychodzi i mówi ja zrobie to tamto też zostaw dla mnie itp i po wszystkim nie zostawia mnie ze stertą brudnych naczyń tylko sam bierze się za zmywanie czy wycieranie ich. Jak jesteśmy na wakacjach czy weekendach to jest wszystko ok ale jak wracamy to szarej rzeczywistości (spotkania max 3 razy w tygodniu) to od razu łapię doła, że ja nie chce już dłużej tak żyć... Chce go mieć na codzień zasypiać i budzić się obok niego tworzyć z nim rodzinę... I dokładnie papierek mi szczęścia nie da ale życie z nim na codzień tak...
Jeszcze raz empiryczna dzięki za otuchę.

Również pozdrawiam serdecznie

Odnośnik do komentarza

8 lat jesteście razem, to chłopak po prostu przyzwyczaił się do takiej sytuacji. Jest mu z tym dobrze. Nie ma odpowiedzialności, obowiązków, nadal jest kawalerem, a jak ma ochotę "pociupciać" - to ma gdzie pójść.
Nie musi się liczyć z tobą, bo potulnie na niego czekasz. Jeśli raz już szykowaliście się do ślubu i pogodziłaś się z tym, że do tego nie doszło, wybaczyłaś, to ma tą pewność, że tak już będzie stale.

Ty masz inne plany, chcesz mieć dziecko, rodzinę. Cierpisz coraz bardziej.
Chyba już czas zerwać z nim i poszukać sobie bardziej odpowiedzialnego chłopaka. Takiego, który twoje potrzeby będzie miał na uwadze, który stworzy z tobą pełną rodzinę.
Podejrzewam, że jeśli powiesz o rozstaniu, to powtórzy się historia z małżeństwem. Może nawet doprowadzisz do ślubu, ale ja nie sądzę, że to coś zmieni. Bardziej prawdopodobne jest, że papierek będziesz miała, a mąż wróci do dawnych zwyczajów - czyli spotkań od czasu do czasu.
Oczywiście, mogę się mylić.

Odnośnik do komentarza

Wybacz ,szkoda ,że w pierwszym poście nie napisałaś w czym tkwi główny problem waszego związku,/stąd była taka moja opinia/,
a mianowicie,że w tym, jak teraz piszesz ,niemożność dogadania się co do miejsca zamieszkania,a to jest bardzo istotny problem,

bo te odkładanie ślubu ma z tym ścisły związek z wspólnym zamieszkaniem,wychodzi na to ,że nawet jakbyście mieli ślub dzisiaj byście pewnie mieszkali osobno...,

skoro tyle lat nie udało wam się dogadać w tej kwestii,to może ta sytuacja trwać latami ,jak nic nie zrobicie...,
a to dlatego ,że nie widzę tu podejmowania samodzielnych decyzji,a opieranie się na zdaniu rodziny,
a to jest wasze życie,wy tu powinniście być najważniejsi,tak jak dla waszych rodziców powinno być najważniejsze wasze szczęście,
może przyjmijcie jakieś kryteria,np.zamieszakamy w większym mieście ,gdzie są większe możliwości pracy,najlepiej osobno ,musicie żyć swoim życiem i rodzice swoim ,
ale jeśli narzeczony nie potrafi odciąć pępowiny to będzie ciężko...,

tyle wywnioskowałam z Twojego ostatniego postu ,być może jest jeszcze coś o czym nie napisałaś...,bo w sumie nie napisałaś czym narzeczony tłumaczy odkładanie ślubu...

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Ja odniosłam podobne wrażenie, jak ka-wa, chociaż oczywiście obie możemy się mylić, bo nie wiem, co tam siedzi w głowie Twojego Narzeczonego i jakie ma motywy odkładania ślubu w nieskończoność. Wydaje mi się, że po pierwsze facet ma trudność z odcięciem pępowiny. On mieszka w domu ze swoimi rodzicami, Ty ze swoimi. Jesteście ze sobą 8 lat, przyzwyczaił się do pewnego schematu, w którym całkiem fajnie i wygodnie mu się funkcjonuje, więc nic dziwnego, że niespecjalnie się spieszy do ożenku, lekceważąc Twoje potrzeby. Obawiam się, że tutaj nasze forumowe rady na nic się zdadzą, bo nikt przecież nie zmusi Twojego Narzeczonego do respektowania Twoich potrzeb, a tym bardziej nie zmusi go do ślubu. Powinnaś sama z nim szczerze i dosadnie porozmawiać, artykułując swoje potrzeby, marzenia, oczekiwania, w których jak na razie się rozmijacie. Niech powie konkretnie, co zamierza i kiedy według niego jest odpowiedni czas na ślub, skoro dość długo ze sobą jesteście. Sama musisz podjąć decyzję, co dalej, bo to Twoje życie. Mam nadzieję, że w końcu znajdziecie z partnerem rozwiązanie, które Was oboje usatysfakcjonuje. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza
Gość Orzech laskowy

Źle zrobiłaś że coś sobie założyłaś, założenia rodziny nie da się przewidzieć, to nie ma terminów to po prostu się dzieje. Twoje koleżanki na pewno nie zakładały że w wieku tym i tym wyjdą za mąż a w tym i tym to urodzą... bo to nie wychodzi, a tylko tworzy niepotrzebną presję.
chcesz wziąć slub i mieć dziecko to siądźcie razem i pogadajcie. zapytaj się jak on to sobie wyobraża, jak chce to pogodzić byście oboje byli szczęśliwi, bo Ty nie jesteś w tym momencie szczęśliwa. Ty chcesz iść dalej, a nie stać w miesjcu bo to Ci już nie wystarcza... zobacz co Ci powie, tylko przygotuj się na to że odpowiedź może Cię nie miło zaskoczyć

Odnośnik do komentarza

Tak czytam to i czytam, ale Twój post brzmi tak, jakby Ci bardziej zależało na tym, żeby mieć dom i dziecko niż na tym z kim jesteś. Może Twój post daje mylne wrażenie, ale to wygląda tak jakbyś miała obsesje na punkcie posiadania rodziny. Może nieświadomie dajesz mu odczuć, że jest dla Ciebie czymś w rodzaju konia rozpłodowego? Nie wiem.

Odnośnik do komentarza

Droga Kichcio ( i u ? ) !

Całkowicie nie zgadzam się z tym, co tu napisali wczesniej moi poprzednicy. Uważam, że po tylu latach związku najwyższy czas, aby Twój facet się zdeklarował i uwzględnił Twoje oczekiwania związane z założeniem rodziny i maicierzyństwem. Pojęcia nie mam, o co mu chodzi. Pewnie mu dobrze tak, jak jest ale Tobie tak dobrze nie nie jest. Czekaj dalej to Ci za kolejne dwa lata powie, że znalazł sobie młodszy model. Uważam, że nie masz się już co dłużej obcinać. Postaw sprawę na ostrzu noża - albo ślub albo do widzenia. W takim stanie jak obecnie nie ma sensu tego ciagnąć. Powodzenia !!!!!!!! Trzymam za Ciebie kciuki :)

Odnośnik do komentarza

Toteż nikt nie pisze, że postępowanie jej faceta jest w porządku, ale to jej załamywanie się i popadanie w nerwicę, bo nie może założyć własnej rodziny i mieć dzidziusia jest, moim zdaniem, przesadzoną reakcją.

Autorko, może to trochę dziwne pytanie, ale czy Ty kochasz swojego chłopaka czy swoje marzenia o posiadaniu własnej rodziny?

Jeśli to marzenie posiadania rodziny jest ważniejsze od niego i dałaś mu to jakoś odczuć, to się nie dziwię, że on się waha. Jak człowiek chce być z kimś, to się chce czuć najważniejszy dla drugiej osoby, a nie tylko częścią jakiegoś planu, w którym równie dobrze jego miejsce mógłby zająć każdy inny. Oczywiście to go nie usprawiedliwia, bo mimo wszystko nie powinien Cię w żadnym wypadku zwodzić obietnicami.

Odnośnik do komentarza

Z jednej strony poniekąd Cię rozumiem, bo szkoda się robi jak każdy wokół się urządza tylko nie Ty. 8 lat to dużo więc masz prawo oczekiwać jakiejś deklaracji, ale...
wywieranie presji nie jest dobre, sama widzisz że presją nic nie zdziałasz. Co najwyżej jeszcze bardziej go odrzuci od małżeństwa bo bedzie mial dosyć całej tej paplaniny. Moim zdaniem pomysł ze szczerą rozmową jest godny uwagi. Jeśli boi się zostawić swoich rodziców i się wyprowadzić to może spróbujcie ustalic jakiś kompromis, np w połowie drogi między Twoimi a jego, albo że po slubie bedziecie do nich przyjeżdżać często. To jest kwestia dogadania się, mamy 21 wiek, telefony, internet jest jak się skontaktować ze soba, jeśli coś by się działo. Siostrą bym się nie przejmowała, bo nie o nią tu chodzi, możesz to powiedzieć jemu że jakoś ona nie miala żadnych skurpułów wiec niech się nie wtrąca...

Odnośnik do komentarza

Najważniejsza jesteś Ty i dbaj w pierwszej kolejności o swoje potrzeby. Mozesz prosić, ale nie wymagać. Jesli on ma inne potrzeby - należy sie rozstać. To nie sa potrzeby typu wybór firanki gdzie mozna sobie dyskutować i pójść na kompromis. To bardzo poważna sprawa i rezygnacja z własnych potrzeb rodzi wlasnie nerwice.

Odnośnik do komentarza

Ile desperacji w twoim poście. Ja mam 30 lat i żadnych perspektyw na założenie rodziny, nie mówiąc już o dziecku. Z jednym mężczyzną straciłam 9 lat, bo czekałam jak głupia, podobnie jak Ty. Niby na początku nalegał na ślub, ale ja byłam jeszcze bardzo młoda i nie do końca pewna czy tego chce. Gdy już ja byłam pewna, on nie chciał, odkładał na temat na później. Potem zaczął się alkohol, chamskie zachowanie i brak szacunku. Odeszłam od niego, bo zmarnowałam tyle lat życia. Myślisz, że mi jest z tym dobrze, wiedząc że wszyscy moi znajomi już dawno pozakładali rodziny i mają dzieci, są szczęśliwi? A ja zostałam zupełnie sama. W tym wieku wiem, że nie mam szans na znalezienie wolnego faceta, bo wszyscy już dawno sie pożenili. Straciłam wiarę w założenie rodziny i posiadanie dzieci. Ale Ty masz 27 lat, zostaw tego gościa i poszukaj kogoś innego. Przecież on Cię nie kocha, nie szanuje. Widujecie sie tylko na parę godzin w tygodniu i Ty jesteś pewna, że chcesz z nim spedzic reszte życia? Zastanów się i w koncu zrób coś z tym, zanim będzie za późno.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...