Skocz do zawartości
Forum

Samotność, nieśmiałość i niska samoocena


Gość Ron007

Rekomendowane odpowiedzi

Mam 21 lat, studiuje w Poznaniu. Od przyszłego miesiąca będę na trzecim roku a co za tym idzie będę pisał pracę licencjacką.
Moje życie studenckie jest (delikatnie ujmując) nudne, bezbarwne, bezduszne dla niektórych może być ono nawet bezsensowne. Jestem strasznie nieśmiałym człowiekiem i nie ukrywam, że to bardzo przeszkadza; zwłaszcza w życiu towarzyskim. A propos życia towarzyskiego to nie mam znajomych ani przyjaciół no i oczywiście nie mam tez dziewczyny :-(. Po zajęciach na uczelni spędzam czas samotnie. Chodzę do galerii handlowej jeść sam. Często chodzę do nich bez celu, aby tylko być poza domem. W przerwach między zajęciami z nikim prawie nie rozmawiam; jak już to tylko powierzchownie na tematy czysto uczelniane no i w ogól utrzymuje kontakty powierzchowne. Od I roku studiów ani razu nie byłem w klubie na imprezie. Dla niektórych może to być obciach a niektórzy to zrozumieją bo wiem ze są tu wiele innych osób na forum zarówno studentów jak i studentek, którzy nie widzieli klubu nocnego na oczy.Nie potrafie sie integrowac. Weekendy też wyglądają ponuro. Prowadzę co prawda sportowy tryb życia: biegam, chodzę na basen ale robię to samotnie.
Interesuje się sportem, w szczególności koszykówką oraz piłką nożną. Do pubu sportowego nie mam za bardzo z kim iść a sam nie pójdę bo.... wiadomo, czuje się skrępowanie, wstyd, myśli o tym jak wszyscy w towarzystwie beda na Ciebie patrzec jak sam siedzisz i w ogóle, samotnicy wiedzą o co mi chodzi. Z innych rzeczy to chodzę na kurs językowy. Wiem wiem niektórzy powiedzą ze na kursie poznaje sie nowych ludzi. Owszem poznałem pare osób ale nie utrzymujemy ze sobą relacji. Na ogół rozmowy ze mna sa krótkie, ludzie za mna nie przepadaja bo nie mam z nikim wspolnego tematu. Z rodzicami tez jak jestem w domu to rozmawiamy krótko i przez długi czas wpatrujemy sie w telewizor w ciszy. Nie mam sie komu wygadać z moich problemów-to bardzo przygnębiające. Nie mam motywacji do niczego. W wakacje pracuje u taty w firmie i nie ukrywam ze duzo zarabiam ale co z tego skoro pieniadze szczescia nie daja ( niedawno sobie to uswiadomilem) Kiedy mam pare dni wolnego to spedzam je sam. Nie mam z kim gdzies pojechac a wiadomo ze w tym wieku wyjazdy z rodzicami to nie to samo co kiedys. Co z tego ze mam niemało pieniedzy skoro jestem sam jak palec?
Co do spraw sercowych to jest mi przykro kiedy na mieście widze całujące sie, przytulające sie i szczęśliwe pary. I to nie koniecznie dorośli ale tez młodsi ode mnie. Sam juz nie wiem jak to jest ?czy to trzeba sie starac o dziewczyne? szukać jej? czy sie sama znajdzie?
Tu beda zdania podzielone i jestem tego swiadom. Wiem ze na pewno ktos napisze ze mam dopiero 21 lat i ze zycie przede mna i znajde kogos. A co jeśli nie znajde nikogo? Przy mojej strasznej niesmiałosci obawiam sie ze mnie nikt nie zechce. Nie jestem w stanie wyobrazic siebie w wieku 30 lat i bedacego samotnym : bez kobiety, przyjaciol i znajomych tylko sam jak palec. To by było straszne. Czasem czuje sie nikomu niepotrzebny. Nie wiem co z tym zrobic, przeciez tak dlugo nie pociagne prawda? Nie wiem jak sie przelamać. Czy moze jestem skazany na samotność?

Nie chce tak zyc.

Myślę ze jest pare osob w podobnej sytuacji. Prosze o rady osoby, ktore wiedza jak mi pomoc (o ile sie da).
Bede wdzieczny.

Odnośnik do komentarza

Hej. Jestem w takiej samem sytuacji jak Ty. Tez nie mam przyjaciół, znajomych, na uczelni jestem odludkiem. Jestem nieśmiała, więc także ciężko nawiązać jest mi relacje z ludźmi i się otwierać przed nimi.
Nie jest fajnie kiedy wszyscy gadają, a Ty stoisz z boku i na to spoglądasz...
Nie umiem tak jak inni od razu nawiązać kontakt, potrzebuje na to czasu, a ludzie nie lubią czekać.
Też tak jak Ty staram się wychodzić, ale samemu to nie to samo.
U mnie wszystkiemu jest winna nieśmiałość i strach, którego nie umiem pokonać..

Odnośnik do komentarza

No widzicie, nie jesteście sami.

Ron, jasne, że da się pomóc. A gdybyś wybrał się w miejsce, gdzie jest dużo dziewczyn? Proponuję kurs gotowania albo - jeszcze lepiej - kurs tańca. Poznań to duże miasto, na pewno są jakieś szkoły tańca albo gotowania. Otylia, nie wiem, gdzie mieszkasz, ale to samo dotyczy Ciebie.

Odnośnik do komentarza

Oj nie nie. Nie mam problemu z przyrzadzeniem podstawowych potraw. Poza tym nie miałbym dla kogo gotować a dla siebie to wiadomo, że nie ma sensu. Co do tańca to nie lubie.
W życiu nie poszedłbym na kurs, w którym jest dużo dziewczyn. Jestem zbyt nieśmiały. Spaliłbym się ze wstydu, skompromitował, zaczerwienił. W ogóle nie podszedłbym do dziewczyny która siedzi sama i nie zagadałbym. To by graniczyło z cudem. A do mnie tez by zadna niepodeszla, bo kto by chcial do mnie podejsc i zagadac?
Boje sie ze juz tak zostanie i bede wiódł samotne i bezsensowne życie.

Odnośnik do komentarza

~Ron007
nie miałbym dla kogo gotować a dla siebie to wiadomo, że nie ma sensu.

Ron, ale nie rozumiesz - tu nie o to chodzi, abyś się nauczył gotować, tylko w miłej atmosferze obcował z kobietami, nawiązał nowe znajomości... A gotowanie to tylko pretekst. Poza tym, zawsze można się czegoś douczyć, co się kiedyś zawsze może w kuchni przydać.
Co do tańca - nie lubisz, a próbowałeś? Pewnie nie lubisz, bo nie umiesz. I w tym problem. Błędne koło.

~Ron007
W życiu nie poszedłbym na kurs, w którym jest dużo dziewczyn. Jestem zbyt nieśmiały. Spaliłbym się ze wstydu, skompromitował, zaczerwienił. W ogóle nie podszedłbym do dziewczyny która siedzi sama i nie zagadałbym. To by graniczyło z cudem.

To błędne myślenie, z którego radzę Ci się wyzwolić. Oto dlaczego: Na kursy przychodzi wiele dziewczyn, które mają podobne podejście do Twojego - też się wstydzą i są nieśmiałe. A cóż złego w tańcu? Kobiety lubią tańczyć, a jeszcze bardziej im się podoba, gdy trafią na partnera, który je poprowadzi. Kursem tańca tylko zyskasz, podniesiesz swoje umiejętności - otrzaskasz się w byciu blisko kobiety. Taniec daje Ci do tego doskonałą możliwość.
Wydaje Ci się, że wszyscy tam na kursie będą zasuwać, a Ty jeden z boku. Nic bardziej mylnego. Na kurs nie przychodzą osoby, które się na tym znają, bo im kurs niepotrzebny. Tam trafisz na ludzi na swoim poziomie. Byłoby głupio, gdybyś umiał wywijać piruety i z takimi umiejętnościami szedł na kurs dla początkujących. Takie kursy są przystosowane dla osób początkujących, jak Ty.
Boisz się podejść do dziewczyny i poprosić o taniec... Ron, to nie impreza jakaś, ani wieczorek zapoznawczy, tylko kurs. Nie idziesz tam podrywać dziewczyny, tylko uczyć się tańczyć. Co nie oznacza, że nie możesz poderwać kogoś przy okazji. ;) Na pewno zapoznasz ludzi. A może po zajęciach pójdziecie sobie większą grupą gdzieś na kawę albo na lody? Takie zajęcia łączą ludzi, naprawdę jest to świetna sprawa.
A jeśli już tak bardzo boisz się, że nie dasz rady na kursie, weź sobie najpierw kilka lekcji indywidualnych. To podniesie Twoją pewność siebie. Z nią masz - widzę - największy problem. Przeczytaj ten artykuł: http://portal.abczdrowie.pl/jak-sobie-radzic-z-niesmialoscia
Dobrze Ci radzę. Powiedz sobie raz kozie śmierć i idź. Nie masz nic do stracenia, a zyskać możesz wiele.

Odnośnik do komentarza

Elbii ma rację. Ron, daj sobie szansę i nie sabotuj wszystkich pomysłów. Taki malkontent z Ciebie, wszystko na "nie", że nic dziwnego, że dziewczyny od siebie odstraszasz ;) Powinieneś popracować też nad własną samooceną, bo podejrzewam, że ona jest źródłem wszystkich Twoich kłopotów - nieśmiałości, problemów w relacjach z ludźmi, lęku przed poznaniem kobiety itd. Niektóre ćwiczenia na poprawę poczucia własnej wartości znajdziesz tutaj: Jak podnieść poczucie własnej wartości? Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...