Skocz do zawartości
Forum

Spory o sprzątanie kuchni


Gość elnino

Rekomendowane odpowiedzi

Piszę tu, bo trochę się zagubiłam. Moim problemem jest atmosfera w domu. Generlanie rodzice ze sobą nie żyją za bardzo- nie robią awantur, po prostu każdy sobie żyje. Tata pracuje za granicą, przyjeżdża tylko w weekendy. My się z mamą tez troche pokłóciłyśmy. Mamy dosyć duży dom, każdy poszedł do swojego konta (prawie). Od jakiegoś m-ca czasu w kuchni właściwie sprzątam, gotuję tylko ja. Mamy tylko jedną kuchnie w tym domu, mama trochę u siostry gotuje, ale czasami tu tez coś zrobi. Ja narazie nie bardzo moge zrobic sobie swoją, więc skoro tam robie jedzenie, to i tam sprzątam. Nie przestawiam, nie wywalam, chyba, ze coś jest zepsute, przeterminowane, poprostu myje- a jest od diabła roboty- szafki to już od tygodnia myje tyle ich jest, a chyba z rok nie były wewnątrz i na górze myte- znajdowałam a to zdechłe muchy, a to własnie coś przeterminowane itp. mnie denerwuje taki brud i poprostu wzięłam się za to, skoro przez jakiś czas mam tam funkcjonować. Mamie sie to chyba nie bardzo podoba...generalnie dziś po paru godzinach ładnego szorowania powiedziała mi, ze sie wszędzie wpiep..powiedziałam, żeby podala konkretne przykłady, to to podała, że np. dzisiaj powiedziałam, żeby najpier wykopała róże- osy sobie gniazdo zrobiły na skalniaku i tak z nimi walczyła, ze róże popaliła. Co prawda ja tej rózy nie kupowąłam, ale to była bardzo stara róża dobrego gatunku. Nie podobało sie jej też, jak powiedziałam, że w mikser (tą część na której opiera się mikser) powchodziły okruchy od ciasta. Powiedziałam to normalnie, nie kazałam ani go zabierać ani nic, oglądałam, ze są tam śruby, można odkręcić i to wytrząsnąć. Mama złapała tylko mikser, zaniosła do pokoju...
Nie jest za fajnie w tym domu. Teraz nie mam pracy, a oszczędności już mi się skończyły. Pewnie byłoby mądrzej, gdybym jednak miała na swoje utrzymanie i swoje mieszkanie, no ale tak nie jest. To co ja mam teraz robić- dziedziec w tym brudzie i nic nie robić? tata nie sprząta, dywan w salonie jest od meisiaca moze nie odkurzany, na komodzie leży spory kurz...do tego sie nie dotykam, mam swój pokój dzienny, tylko chodzi mi o tą kuchnie. Wszystko wygląda tak, że narobie się jak głupia i nawet nie wiem czy słusznie...
zastanawiam się jak w innych rodzinach żyją, czasami ludzie maja jedną uchnie na 3 rodziny... przecież nie można życ w brudzie i czekać które sprzątnie..

Odnośnik do komentarza

Wszędzie potrzebna jest dobra wola...,nie wiem czego oczekujesz ,chyba chciałaś się wygadać...jak ciężko się dogadać,
ano ciężko,zależy jakim charakterom przyjdzie razem mieszkać,
tak samo w jest w związku,niby miłość, a dogadać się trudno:D
Za bardzo przywiązujesz do wszystkiego wagę ,
jak najszybciej idź do pracy.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

tak, szukaj pracy. tez miałam jakies rozterki do tej pory mam, tez doradzono mi bym skupila sie na pracy i widocznie za mało bo nie mam pracy. ale juz widze ten błąd, to było wtedy pewnie najwazniejsze i najmadrzejsze.
wydaje mi sie ze znajdujac zatrudnienie bedziesz miała swoje zarobki, bedziesz sie rozwijac zawsze jakies doswiadczenie, jak atmosferra w domu nie za przyjemna to spedzanie połowy mniej czasu wspolnie tez jest plusem, a obowiazkami sie podzielicie, wydaje mi sie ze to pomoze i jest wskazane;p
taka jest moja opinia, pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Gość Oczy Twoje

wiesz na siłe ich nie zmienisz, oni mają swoje lata i jak to się mówi starego psa nowych sztuczek nie nauczysz... w tym wieku nie zmienia się tak łatwo przyzwyczajeń. Więc albo pójdziesz do pracy i zaczniesz zarabiać na siebie albo musisz się do tego przyzwyczaić i puszczać mamy uwagi bokiem.
Idź do pracy bo wtedy i masz kase na swoje wydatki i dodatkowo jeśli już będziesz miala naprawdę dosyć zawsze możesz się wyprowadzić.

Odnośnik do komentarza

dzieki za szybkie odpowiedzi,
kurcze, sama nie wiem, co mnie tak hamuje przed tą pracą..może boje się, ze nie znajdę, więc tez tak szukam..żeby nie znaleźć...kurxze, może ktoś ma podobny problem, to bysmy sie jakoś razem zebrali i wspólnie poszukali- nie mowię, ze ja tobie a ty mnie, bo tak to nie da rady, ale jakoś, zeby się w tym wesprzeć, dać drugiemu "kopa"? co o tym myslicie, myslę, ze nie ja jedna zwlekam...
ps. a wiem, jeszcze boję się utraconego czasu..do niedawna, w mojej brany był krótszy czas pracy, i było ok, 1 dzień pracy, drugi wolny- mozna było i tak, a teraz :(((( ja nie wiem jak ja to psychicznie wytrzymam...

Odnośnik do komentarza

Witaj elnino!

Jeśli w domu trudno dogadać się z resztą domowników, to najlepiej faktycznie, gdybyś znalazła sobie pracę i była bardziej niezależna finansowo. Oczywiście warto popracować też nad relacjami rodzinnymi, ale tutaj nie wszystko zależy wyłącznie od Ciebie. Potrzeba też dobrej woli ze strony innych, np. mamy. Poprzednicy słusznie radzą - szukaj pracy i nie zwlekaj dłużej. Powodzenia i pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza

ka-wa
To możecie z pomocnica podać sobie rękę:D
A co w ogóle byś chciała robić ,jakie masz wykształcenie,co umiesz robić?

wykształcenie mam wyższe, brakuje mi doświadczenia zawodowego, a raczej praktyki. Jakies wiadomości mam. Mniej więcje wiem, gdzie będe szukac pracy, tylko zwlekam z tym bo sie boje zderzenia z tą rzeczywistością. '
czytałam troche watek pomocnicy, ona ma trochę inną sytuacje, ja nie mam zobowiązan typu mąż, dziecko, więc powinno mi być łatwiej:P...a jednak..

Odnośnik do komentarza

może wogóle będzie najlepiej jak poszukam gdzieś z dala od domu, w innym mieście? wtedy już będe musiała si wyprowadzić. Mam dosć z jednej strony tej atmosfery w domu, a z drugiej jestem przywiązana, jednak więszkość studiów tez mieszkałam z rodzicami, bo nie miałam tak daleko na uczelnie. Genrlanie po głowie świta mi taki plan, żeby docelowo mimo wszytsko zrobić sobie kuchnie osobno, nawet jesli nie mialabym tam mieszkać, ale przeciez zawsze jakoś wracać będę. ja jestem sama, więc, boję się też samotności związanej z wyprowadzką. Wogóle boje się zostawać sama w domu ( na noc) jakas znerwicowana jestem. Wydaje mi się, że i tak chciałabym gdybym miała miec swoją rodzinę wyprowadzić sie chociazby do mieszkania, ale teraz, kiedy jestem sama?? Niektórzy narzekają, ze nie mieli takich warunków jak ja, miei jednej mały pokoik i musieli się wyprowadzić. No...nie ma tego złego...mnie cięzko zostawić moje pięterko i płacić komuś...to troche bez sensu...

Odnośnik do komentarza

"Od jakiegoś m-ca czasu w kuchni właściwie sprzątam, gotuję tylko ja"
- Jak tam gotujesz, to chyba normalne jest, że tam sprzątasz.

"Nie podobało sie jej też, jak powiedziałam, że w mikser (tą część na której opiera się mikser) powchodziły okruchy od ciasta. Powiedziałam to normalnie, nie kazałam ani go zabierać ani nic, oglądałam, ze są tam śruby, można odkręcić i to wytrząsnąć. Mama złapała tylko mikser, zaniosła do pokoju..."
Sprzątasz te szafki w kuchni, masz pretensję, że przez rok nikt ich nie sprzątał - czemu wcześniej się za to nie zabrałaś? Wszak korzystasz z tej kuchni.
" Mamie sie to chyba nie bardzo podoba" - zapewne porządki jej się podobają, za to denerwują ją twoje komentarze. Nie mogłaś sama odkręcić tego miksera i wytrząsnąć te okruszki?
" Mama powiedziała mi, że się wszędzie wpiep.. --- powiedziałam, żeby najpierw wykopała róże"
Wydaje mi się, że masz zwyczaj pouczania mamy a potem dziwisz się, że ją to denerwuje i że się wścieka.

Zapewne i mama ma coś na sumieniu, ale tu podałaś przykłady, że to ty jesteś tą "pouczającą" osobą, czyli bardzo wkurzającą.

Zacznij od zmian u siebie, naucz się większej tolerancji.
Ale zmobilizuj się do znalezienia pracy, bo od takiego siedzenia w domu dostaje się świra i będzie coraz gorzej.
Pracując, będziesz miała inne problemy i te domowe, nie będą już tak istotne i ważne. Może z czasem uda ci się odbudować dobre relacje z mamą?

Odnośnik do komentarza

~unna
"Od jakiegoś m-ca czasu w kuchni właściwie sprzątam, gotuję tylko ja"
- Jak tam gotujesz, to chyba normalne jest, że tam sprzątasz.

"Nie podobało sie jej też, jak powiedziałam, że w mikser (tą część na której opiera się mikser) powchodziły okruchy od ciasta. Powiedziałam to normalnie, nie kazałam ani go zabierać ani nic, oglądałam, ze są tam śruby, można odkręcić i to wytrząsnąć. Mama złapała tylko mikser, zaniosła do pokoju..."
Sprzątasz te szafki w kuchni, masz pretensję, że przez rok nikt ich nie sprzątał - czemu wcześniej się za to nie zabrałaś? Wszak korzystasz z tej kuchni.
" Mamie sie to chyba nie bardzo podoba" - zapewne porządki jej się podobają, za to denerwują ją twoje komentarze. Nie mogłaś sama odkręcić tego miksera i wytrząsnąć te okruszki?
" Mama powiedziała mi, że się wszędzie wpiep.. --- powiedziałam, żeby najpierw wykopała róże"
Wydaje mi się, że masz zwyczaj pouczania mamy a potem dziwisz się, że ją to denerwuje i że się wścieka.

Zapewne i mama ma coś na sumieniu, ale tu podałaś przykłady, że to ty jesteś tą "pouczającą" osobą, czyli bardzo wkurzającą.

Zacznij od zmian u siebie, naucz się większej tolerancji.
Ale zmobilizuj się do znalezienia pracy, bo od takiego siedzenia w domu dostaje się świra i będzie coraz gorzej.
Pracując, będziesz miała inne problemy i te domowe, nie będą już tak istotne i ważne. Może z czasem uda ci się odbudować dobre relacje z mamą?

no właśnie tj trudne. Sprzątałam w ogóle nie raz. genr;anie jak zmywampo sobie- ałozmy naczynia to nie ma nic przeciwko, ale nie jestem pewna co do takiego sprzątania bardziej generalnego. Miksera nie zamierzałam rozkręcać bez zgody, nie moj był.
Zostawiając temat szafek. Dziś od samego rana znów musiałam się zdenerwować. Mam iść na operację, można powiedziec rytynowa, ale to zawsze opracja. Wcale nie jestem do niej przekonana, a mam już termin. Pomyśaląłm, że chciałabym pójśc do jeszcze jednego lekarza, którego polecił mi znajomy po fachu. oczywiście musiałabym iść też prywatnie. Chciałam sie jeszcze poradzić,tak jak mówie, nie chce iść do tego szpitala. Do tego chciałam sobie zrobic jeszcze raz pewne badania. Miałam robione w maju, tak troche na szybko...to było na nfz, teraz gdybym chciała powtórzyć musze zapłacić, no,ale poszłabym do dobrego lekarza, zrobiła to na spokojnie. Musze tez w końcu iśc na gastroskopie. Wiele razy juz obczajałam ją na nfz, ale tu się daje rady...terminy półroczne, a jak gdzies juz poczekałam na zapis, to...miejsca konczyły się w ciagu godziny. Już jakiś czas temu byłam zapisana prywatnie. Miałam jeszcze na to kase. jakoś popwiedziałam tacie, ze ide na to badanie, pytał sie ile kosztuje, ale ja [przeciez nie chciaam kasy na nie. Sam się wtrącił, : "o Boże, no jakoś Ci tam te pieniądze", póxniej mnie jeszcze tylko zdenerwował, żeby iśc na usg bo będzie tańsze...pomijając fakt, że to ja kończyłam medyczny a wogóle to mam skierowanie na to badanie, to ten mi wymyśla tańszy zamiennik, a jak sam jest chory, to bez zastanowienia płaci po 800zł..., czy to na tomografie , sama mu jeszcze miejsca szukałam. Owszem chciał mi dac te pieniądze i dłaby, ale jak słusze to: "o Boże, no jakoś Ci dam" to mi sie odechciało...teraz tez powiedział, ze na operacje to może by mnie zawiózł mojej kuzynki mąż (tj w innym mieście), albo taksówka, no bo on musiałby się z całego tygodnia zwolnić....no, w końcu powiedział, ze to sie zwolni. ale zrozumcie, dla mnie to najlepeij byłoby gdybym sobie sama poszła, widok zestresowanych ludzi stresuje mnie jeszcze bardziej. Może gdybym miała chłopaka, przyjaciółke to bym chciała, żeby któreś przyszło. Troche sie boje jak ja się bede czuć po tej operacji, czy będe miała siłę wstac itp. nigdy nie byłam w szpitalu, więc dlatego boje sie iśc sama.
Dzisiaj mamie powiedziałam, że bym chciała iść na to badanie i może do tego drugiego lekarza i czy mi nie pożyczy pieniędzy, na co ona, dlaczego przed wyjazdem sie taty nie pytałam o kase. No nie pytałam, bo jakoś nie wiem, nie pomyślałam, nie chciałam. Powiedziała, że na to wszystko mi pieniędzy dać nie może a od taty nie będzie woałała, żeby jej potem oddał. Ludzie, wiecie jak ja się czuje. Przeliczono już moje zdrowie nawet. Awogóle to mama ma odłożone pieniądze, a tata tez nie pracuje za najniższa krajową. Może nie jestem zbyt zaradna, ale pracowłam pół roku, zostawiałam sobie z tej rpacy kasy, którą obliczyłam, ze wystarczy mi na 3 m-ce i wystarczuła nawet na pół roku, z tym, że nie poszłam do pracy. Kończyłam jeszcze prace mgr m.in. teraz juz chce pójśc, chociaz psycholog mi nawet odradzała na tę chwilę, ale co kobieta może wiedzieć...

Odnośnik do komentarza

Psycholog rozmawiając z Tobą bezpośrednio,na pewno trafniej może określić Twój stan psychiczny niż my,
masz stwierdzone zaburzenie osobowości?
Mam wrażenie ,że piszesz drugi raz pod innym nickiem.

Jaką specjalność kończyłaś?

Jeśli chodzi o operację,co do której masz wątpliwości ,napisz na co ma być ta operacja,dlaczego jest konieczna.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

ps. no czuje się jakby mi straszną łaskę robili z tym. Może mama ma tez do mnie jakieś wyrzuty. Sama miała na to opeacje, ja jeszcze byłam w lo. Poszłam na drugi dzień do niej. Może nie pomogłam naszykowac sie do szpitala, ale poszłam, odwiedziałam. W lo, człowiek jeszcze wcale taki dorosły nie jetst, bynajmniej ja nie byłam, tak jak umiałam tak zrobiłam. Zreszta ja wiele razy tez coś musiałam sobie załatwiać. jeszcze w podstawówce byłam, jak sama się bałam iśc do dentysty, to poszła ze mną koleżanka. Nie powiem, rodzice tez ze mną chodzili, ale jak patrzę po innych dzieciahc, jak rodzice je wszędzie zawożą, odwożą to ja jednka byłam bardziej samodzielna. Teraz te do chirurga szłam sama, sama zresztą sobie go wynalazłam i wcześniej też tak robiłam jak siegnę pamięcią. wszytskie kolonie, wyjazdy, sama przynosiłam ulotki, ze chce jechać na to, fakt, że mi zapłacili, ale sama sobie załatwiałam. Jak chodizłam na taniec, to sobie też sama wracałam po ciemku do domu...o 22 będąc jeszcze w podstawówce. taniec tez sama znalazłam. Jak sie pytałam taty,za co oni sami mnie nie zapisali na nic, to powiedział, że nie wykazywałam zadnych zainteresowań- jasne- kiedys sama nauczycielka od ang zaczepiła moją mame na ulicy i powiedziała, ze jestem zdolna i że warto byłoby abym do niej przychodziła cz sama czy z jakąś koleżanką, żeby było taniej, wcale...żadnych zainteresowań...jak patrze na inne dzieci to te co chodza np. na tenis wydzierają się cały czas w domu, szarpią, kładą na kostce i beczą...ale widcznie tak wyglada to zainteresowanie...

Odnośnik do komentarza
Gość Oczy Twoje

odnoszę wrażenie że masz pretensje do rodziców o to że nad toba nie skakali.... o to ze sama wynajdowałaś wakacje, może wychodzili z założenia, że skoro przyniosłaś ulotki to po co oni mają szukać....z tymi zainteresowaniami tak samo skoro sama ich nie prosilas, nie mówilas że chcesz isć na ang to opinia nauczycielki mogła co najwyżej zostać odbrana jako pochwała... Jesteś dorosła i powinnaś sobie radzić sama, skończyłas studia ( lub je konczysz) to idź do pracy, na staż na cokolwiek... a nie tylko pretensje że oni nie żyją za ciebie....

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

Bardzo dziwna masz rodzinę.Właściwie można by rzec każdy sobie rzepkę skrobie.
Rodzice niezależnie od wieku dziecka pozostają rodzicami.Gdy jest potrzeba wykonania jakichkolwiek badań to powinni bez szemrania wyłożyć pieniądze skoro tak naprawdę ich nie brakuje...Cóz wazniejszego jest jak nie zdrowie własnych dzieci?
To że nie masz pracy to nie znaczy że robią Ci łaskę dokładając do Ciebie....
Co do sprzatania to nie rozumiem dlaczego obie z mamą zapuściłyście tak kuchnię.Przecież można sprzątać po jednej szafce dziennie i wystarczy.Przetrzeć wierzch sciereczką nawet co drugi dzień to kwestia kilku minut i potem nie trzeba niczego godzinami szorować.
Powiem Ci szczerze .Ja nie zwracałabym uwagi na to czy mama sprząta czy nie tylko po prostu sprzątałabym bez szemrania.Jeśli to tak bardzo Ci uwiera to zróbcie z mamą plan kiedy i co która ma sprzątać..
Z tego co piszesz,to mama pomaga siostrze w prowadzeniu gospodarstwa i być może zapomniała ze u siebie tez powinna coś ogarnąć nie tylko tak po łebku.

W kwestii badań to przed operacją i tak wszystko powtórzą w szpitalu także nie wiem czy robienie badań ma głębszy sens.Aczkolwiek konsultacja z innym,dobrym specjalistą na pewno dałaby Ci większy komfort w kwestii dobrania odpowiedniego leczenia.

To fakt,ze po operacji zawsze dobrze miec kogoś kto zatroszczy się o nas.Kogoś kto chociażby potrzyma za rękę i poprawi poduszkę.
Zdrowia życzę.

Odnośnik do komentarza

dzięki,
jestem taka zła, wątpie, że ralacje kiedykolwiek się poprawią.
Oni mnie jakoś tak wychowali, ja nawet nie umiem uczuć okazywać. Tzn, myślę, ze gdybym miała chłopaka, czy już własną rodzinę, nie miałabym z tym problemów. Teraz czuję się jakby nikomu na mnie nie zależało.
Co do kuchni- wystrczy jak 2 osoby tam smażą i nic nie robią, to 2 kolejne mają dużo do zrobienia. Ja się czuje jak intruz w tej kuchni. Nie wiadomo, co tam można robić co nie...Rozumiem, ze talerze po sobie moge umyc czy smieci wurzucic, alez resztą to nie wiadomo....
Dopiero co mi mama powiedziała, że taka jaka ja jestem do niej taka i ona do mnie, ale przecież wie, ze ja mam ze sobą problemy. My nigdy się ani nie przytulaliśmy ani nic, raz tylko chyba jak sięgam pamięcią, jak mi psa operowano i płakałam na całą okolicę. Ze mną takto wszytsko jest ok, jestem tylko za nerwowa, przez to straciłam i niektóre znajomości.
Nie wiem, czy można dalej iść przez życie z takim poczuciem, że z najbiższą rodziną się nie dogaduje. nawet gdybym miała się wyprowadzić, łatwiej by mi było, gdybym wiedziała, że w każdym momencie mogę wrócić. Mama jest do mnie nastawiona negatywnie. Mówiłam, żeby poszła ze mną do psychologa. Mówi, ze mi cały czas pomaga, ale to nie może być prawdą, skoro mnie tej pomocy bardzo brakuje. jestem zmęczona, chciałabym, żeby teraz zrobił ktoś coś za mnie, ale ona nie robi. Nie mam kasy na terapie prywatna, mówie, zeby mi pomogła znaleźć na nfz, dla mnie to i tak duży wysiłek opowiadanie wszystkiego od nowa, to mi mówi, no to znajdź nr ja zadzwonie. Ja chce mieć poczucie, że ktoś mi pomaga. Mi sie wydaje, że to wszystko zaszło za daleko, że już dawno powinnam przestac tam siedzieć. Tak jak mówię, ja na sój sposób jakoś am o nich dbam. mamie na jakieśtam okazje typu imieniny czy dzień matki zawsze coś kupuje i to jest przemyślany prezent, zeby była zadowolona, zresztą zawsze tak robie, to chyba świadczy o tym, ze ten ktoś nie jest mi obojętny. Ja np. ostatnio podostawałam od niej dosyć tanie prezenty, które od razu mi się popsuły. odniosłam wrażenie, jakby nie zależało jej na tym, czy mi się to będzie podobać czy nie.
Boję się, ze to wszystko przeniesie się na moje przyszłe ralacje już np. z chłopakiem. Nie chciałabym być nerwowa, zeby np.krzyczeć na swoje dzieci.

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

Nie masz w rodzinie oparcia i nie masz zrozumienia.Jesteś dorosła i rzeczywiście powinnas stanowic o sobie ale gdy prosisz matkę o zalatwienie wizyty u psychologa to rozumiem że sama nie masz siły żeby to zrobić.Mama powinna Ci pomóc i nawet jak jest taka potrzeba to pójśc tam z Tobą.
Od tego jest rodzina żeby w razie jakiegokolwiek kryzysu sobie pomagać.W tym siła rodziny.Jeśli nawet ktoś sie wyprowadza z domu to jakież to wspaniałe jeśli w kazdej chwili może przyjść czy przyjechać wiedząc że zostanie wysłuchany i rodzina w razie czego poda mu rękę.
Sądzę że rodzice może nie mają tego poządanego ciepła w sobie skoro nigdy nawet Ciebie nie przytulali...
Lecz,Ty w chwilą gdy założysz własną rodzinę wcale nie musisz taka być.Wiesz czego Ci brakowało i nie bedziesz skąpiła tego innym.

Taka kwestia trochę mnie dziwi,a mianowicie napisałas że " to nie jest mój mikser...".W takim razie czyj? Jeśli mój mąż przykładowo kupił odkurzacz to znaczy że jest jego ,jeśli mieszkamy w jednym domu i jesteśmy rodziną?
To co jest rodziców to jest i Twoje przynajmniej w sprzecie domowym...Macie jakiś podział moje - twoje - nasze?

Odnośnik do komentarza

~cytrynowa babeczka
Nie masz w rodzinie oparcia i nie masz zrozumienia.Jesteś dorosła i rzeczywiście powinnas stanowic o sobie ale gdy prosisz matkę o zalatwienie wizyty u psychologa to rozumiem że sama nie masz siły żeby to zrobić.Mama powinna Ci pomóc i nawet jak jest taka potrzeba to pójśc tam z Tobą.
Od tego jest rodzina żeby w razie jakiegokolwiek kryzysu sobie pomagać.W tym siła rodziny.Jeśli nawet ktoś sie wyprowadza z domu to jakież to wspaniałe jeśli w kazdej chwili może przyjść czy przyjechać wiedząc że zostanie wysłuchany i rodzina w razie czego poda mu rękę.
Sądzę że rodzice może nie mają tego poządanego ciepła w sobie skoro nigdy nawet Ciebie nie przytulali...
Lecz,Ty w chwilą gdy założysz własną rodzinę wcale nie musisz taka być.Wiesz czego Ci brakowało i nie bedziesz skąpiła tego innym.

Taka kwestia trochę mnie dziwi,a mianowicie napisałas że " to nie jest mój mikser...".W takim razie czyj? Jeśli mój mąż przykładowo kupił odkurzacz to znaczy że jest jego ,jeśli mieszkamy w jednym domu i jesteśmy rodziną?
To co jest rodziców to jest i Twoje przynajmniej w sprzecie domowym...Macie jakiś podział moje - twoje - nasze?


tj tak- że ja moge korzystac z wszystkich rzeczy, no ale często właśnie pojawia sie zdanie- a przecież to nie jets twój (założymy) mikser, ja go kupiłam. jak będe szukac męża, bo to takiego, co bedzie z nim wszystko wspólne;)

Odnośnik do komentarza
Gość Orzech laskowy

trochę dziwnie piszesz jakbyś miała 15 lat... Twoi rodzice popełnili błędy ale jak sama piszesz płacili za wszystko. Sama widzisz że Twojej mamie nie podoba się Twoje zachowanie i to że ją ciągle pouczasz i wytykasz błędy.... chcesz aby dawali Tobie trochę uczucia a sama nic nie dajesz od siebie... Zastanów się nad tym.

Odnośnik do komentarza

"Nie przytulali, nie kochali, nie pomagali...mama powinna zadzwonić, zapisać, pomóc..."Mocno sprzeczny obraz się z tego wyłania. Albo jesteś samodzielna i rodzice nie czują potrzeby pomagania ci, albo jesteś niesamodzielna - ale jesteś dorosła, więc powinnaś sobie radzić.
Chcesz odejść, bo będzie ci łatwiej, ale z drugiej strony oczekujesz pomocy...więc jak będziesz sobie radziła sama?
Wcześniej pisałaś, ze Tata przynosi ci obiadki, czyli dba o ciebie, Ciebie to oburza ale masz zastrzeżenia, że o ciebie nie dbają...
Poczuj się samodzielna, myśl, że jesteś samodzielna, radź sobie sama, to bez względu na to, czy jesteś sama, czy mieszkasz z rodziną, wiele problemów zniknie.
Jeśli się wyprowadzisz, to będziesz musiała płacić za siebie i sama pojechać na badania czy zabiegi. Czemu teraz tego sama nie zrobisz?

Odnośnik do komentarza
Gość cytrynowa babeczka

Niesłychane żeby mama wygarniała Ci że mikser jest jej ....
Wygląda na to że jesteście sobie bardzo odległe.

Moim zdaniem powinnaś koniecznie pójść na terapię żeby wzmocnić swoją samoocenę i wyleczyć nerwicę.To te lęki o których piszesz nie pozwalają Ci na podjęcie pracy a tym bardziej na wyprowadzkę.Jeśli już wzmocnisz swoją psychikę to radzę jednak opuścić rodzinne gniazdo i podjąć samodzielne życie.
Jeśli jednak nie bedzie Ciebie stać ,to może pomyśl o swojej kuchence na pieterku .Wtedy nie bedziesz miała dylematu czy sprzątać czy nie...

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...