Skocz do zawartości
Forum

Zastój osobisty i zawodowy


Rekomendowane odpowiedzi

Witam!
W sumie nie wiem od czego zaczac...zawsze byłam osoba wrazliwa, martwiłam sie o wszystkich i wszystko chyba, poczówałam sie do pomocy i obowiązków. od roku jestem mezatką. wydawało mi sie zawsze ze zyłam dla innych i teraz bede zyła dla siebie. w sumie maz czesto wskazywał mi ile dla innych moich ludzi robie...i w pewnym sensie ograniczał w tym...chocby slownymi uwagami. w momencie slubu zawiodłam sie bardzo...mój maz tez byl w sumie dobra dusza kazdy tylko odzywał sie jak cos potrzebował. zawiodłam sie na nim, on pozwolił by sprway wewnetrz zatrzymały nasze małzenstwo w prózni, nasze plany marzenia.
niestety pozwoliłam bo tak to na mnie wpłyneło , na zastuj mój osobisty, zawodowy, macierzynski, kazdy.
ten rok był głownie spedzony czesto na sporach, ja niestety jako ze mój maz jest małomówny, reagowałam agresja, nerwowoscia, obelgami. cały czas prosze sama sie bie bym umiała spokojn iej poprostu wskazac mu za i przeciw- po prostu bez emocji.,..ale niestety n tezmówi jedno i obiecuje , robi drugie.
juz kiedys zastanawiałam sie czy udac sie do specjalisty, raz było gorzej raz leiej, ale teraz jakos tak dłuzej gorzej, mega zaluje straconego czasu, siedze czasto , chodze z kata w kat, jakos to mija cos robie, czuje ze mam wyraz zrzedy, a to mnie nerki bola, to głowa za szumiana, to piwo wieczorem jak sama czasne, to objadam sie czekolada, chipsami z nudów bo cos sie nalezy.
codziennie bezsens jakos, zamykam oczy widze siebie w dobej pracy- sens- kasa- wydawanie-zycie- zadbanie o siebie bo jest po co i jest za co. teraz wszystko mnie nie cieszy....ale juz dluzszy czas nie postarałam sie o prace....
w tym czasi e chciałam juz miec dziecko, ale wczesniej znalezc prace, nie było jednego [praca nie ma drugiego ciaza- niezamkniete kolo niepowodzen...
i caly czas zadaje sobie pytanie czy zdobede siły na ta prace, czy sie uda w koncu i moze samo za tym pociagnie i uda sie bedzie lepiej zyc i realizowac plany, dalej te o dziecku...
czy
jednak powinnam udac sie na leczenie do specjalisty , tylko leki a plany o ciazy- czy to nie bedzie tak ze moze nie uda mi sie samej do pracy ale leki podniosa mnie ale bede musiała zaczekac na zakonczenie leczenia z ciaza,,,,a mi juz tak sie nie chce z niczym czekac i zyc dla innych...
nie wiem jak sobie pomoc

Odnośnik do komentarza

Witaj pomocnica!

Na pewno potrzebujesz pomocy, skoro reagujesz agresją, gniewem i wyzywasz swojego męża, zamiast konstruktywnie porozmawiać z nim o tym, co Tobie nie pasuje w Waszym małżeństwie, co chciałabyś zmienić. Przez Internet nie postawię diagnozy, dlatego odsyłam do lekarza psychiatry, który stwierdzi, czy masz depresję, nerwicę czy jeszcze coś innego. Uważam, że zbyt dużo rozmyślasz (praca, małżeństwo, pomoc innym, plany dotyczące zajścia w ciążę). W pierwszej kolejności pomyśl o sobie, o tym, jak sobie pomóc. Wcale nie musisz brać leków. Myślę, że lepsze rezultaty przyniosłaby Ci psychoterapia. Wzmocnisz się psychicznie, a to na pewno pomoże Ci też podczas szukania pracy. Praca z kolei pozwoli poczuć Ci się pewniej, będziesz niezależna finansowo. Nie zwlekaj i idź do lekarza psychiatry, który postawi rzetelne rozpoznanie i zaproponuje odpowiednie leczenie. Pozdrawiam i życzę powodzenia!

Odnośnik do komentarza

ka-wa
Witaj! A już zakończyliście remont?Mieszkasz gdzie chciałaś,to powinnaś się cieszyć,ale Ciebie widzę nic nie cieszy,nawet spokojny mąż:D
Myślę ,że może leki nie będą Ci potrzebne, ale psychoterapia to by Ci się przydała.

no tak kazdy mi teraz powie ze mam czego chciałam i nic mnie nie cieszy...i tak i nie...remont trwa właściwie od miesiąca spauzował, remontujemy sie u mnie, ale tylko dlatego ze siostrzyczka mojego meza raptem ułozyła sobie zycie, dziwnym odwrotem sprawy została w domu rodzinnym a mojego meza który zawsze miał tam podobno mieszkac lekko mówiąc wyrzuciła, zaznaczając na kazdym kroku ze jesli przyjdziemy to jej nic nie bedzie obchodzic-całe obowiazki prace to nasza sprawa bedzie bo jej to nie obchodzi i do niczego nie dotknie palcem. zreszta co tu mówic- mieszkamy u mnie a ona do niedawna dzwoniła ze trawe skosic zakupy im zrobic i wiele innych rzeczy. wiec ciesze sie i doceniam ze tam nie mieszkam.

prostuje jedna rzecz- w sumie teraz rzadko sie zdaza ze wybucham, bo niestety na poczatku małzenstwa tak było - reakcja na niezrozumiałe dla mnie działania meza- np zostawił wybór mieszkania dla spełnienia oczekiwan swojej siostry, rodziny, zostawiał remont dla pomocy jego rodzenstwu w ich gospodarstwie domowym itp głównie. a mielismy konkretne plany po szybkim slubie-zamieszkac, praca, potomek który teraz juz miałby byc na swiecie.
ja jakos sie rozwaliłam....
u nas jest tak ze np maz przychodzi do mnie z czyms, ja pytam czemu co jak uwaza (maz nigdy nie ma zadnych argumentów, tylko tak bo tak, nie bo nie, lub w najlepszym wypadku przyzna mi ze np mam racje ale on chciałby jedank bo chciałby), nie zgadzam sie np mowiac argumenty dlaczego tak uwazam no i on robi swoje a ja wsciekła siedze sama w domu.
jako ze czuje sie jak czyje, wiem o tym to tez za bardzo nie wiem na co teraz w zyciu postawic, ktora droge wybrac czy ciaza, czy jednak za wszelka cene czekac kiedy wyjde zapokac do pracodawcow, kiedy ktos mnie zechce, zatrudni, kiedy dostane umowe...no i pytałam sie mezowi wielokrotnie jakie on ma plany co bysmy chcieli bo to co chcielismy po slubie, minal czas nie spelniło sie z "ograniczenia otoczenia". on nie wie poraz kolejny. wiec tu mi tez nie pomaga, nam.
no i od jakiegos czasu obserwuje ze niestety rano mam najgorzej, lacznie z tym ze nie chce sie z łózka wstac, wieczorem silniej pojawia mi sie chec wyjscia po prace, mowie sobie jutro, ale niestety znow od rana spadek, a wieczorami, popołudniu wiekszosc firm, biur zamknieta...
a teraz rozmawiajac z mezem raczej nie ma juz tej wybuchowosci od jakiegos czasu tylko takie wygasniecie, bezsens, stanie w miejscu, na koncu.
podejrzewam ze mój maz wiecej rozmów to raczej nie chce;p
dziekuje Pani Kamilo i Pani Kawo.
dodam tylko ze ja wyraznie mówi mezowi co mi nie pasuje w zwiazku, co chce zmienic, czego nie bede tolerowac. czasem slysze nawet potwierdzenie z jego strony ze tez tak uwaza ale robi inaczej...
i musiałabym sie chyba nie przejmowac tymi sytuacjami ale nie potrafie.
tez widze ze za duzo rozmyslam, mysle ze tez temu ze mam za duzo czasu bez pracy.
psychoterapia czyli psychoterapeuta to nie to samo co psychiatra? jak zarejestruje sie do psychiatry to "zrobi mi psychoterapie"?
sama juz raczej sobie nie pomoge? nie wiem czy wyznaczenie sobie czasu na prace, jakos zaplanowanie dnia na prace, relak, sport, muzyka...nie wiem jak...

Odnośnik do komentarza

cały czas tez sobie mówie ze jesli nic nie zaczne zmieniac to samo sie nie zmieni i kolejny miesiac upłynie. z drugiejs trony pomoc psychologa, owocujaca znalezieniem pracy- probami, praca...dopiero dalsze plany, bo to znow okres probny nie ta umowa...to wydaj mi sie takie odległe...i przychodzi mysl ze pełna sil po slubie mogłam to wszystko miec, i tu sciaga mnie w duł, na dodatek ze osoby ktore sie mieszały w nasze zycie maja to co ja chciałam- swiadczenia, dziecko.
czy naprawde myslenie do przodu jest objawem choroby?
w sumie uczucia które mi teraz towarzysza to zawód na tych na których sie opierałam, widze duzo fałszu w ludziach- tu mowi tak za plecami tak, lub nie wychylaja sie by sie nie nadstawic, ludzie sa mega skoncentrowani na swoim zyciu, korzysciach, robia tak by im było lzej. o rety...
nie segregujac ludzi ale "zawodzowa smieje mi sie w twarz" pracujac za 3tys i wekendy spedzajac na imprezach a nie nad ksiazkami i bawiac dzieci od 20 roku zycia, majac mieszkania, pomoc...

a kwestia remontu...nie cieszy...kiedys sama mysl 100% radosci dawała, teraz nie mam sily, urzeranie sie z fachowcami ktorzy na konie wezma wiecej kasy niz mieli a zrobia mnie niz mieli bo to sie nie da wg nich...wypłaty z kilku miesiecy, oszczednosci z kilku lat by kupic cos posredniej półki, a z drugiej strony ludzie tez maja meble kuchenne, firany 10 razy tansze i funkcjonuja...
masakra...
rano tez byłam z mezem na zakupach "takich z musu", nie sprawiły mi radosci chodz kupilam co chciałam, co sie spodobało, na szczescie mezowi tez.
teraz czuje sie lepiej, ale nie przez te zakupy bo juz ich załuje po czesci tylko ogólnie z biegiem dnia jakos mi troche sil przybywa- czy cos w tym jest?

Odnośnik do komentarza

A kto to może wiedzieć!?
Na początek jakbyś poszła do psychiatry to by Cię zdiagnozował,albo wysłał na psychoterapię do psychologa-terapeuty ,lub powiedział ,dziewczyno weź się w garść ,przestań się nad sobą rozczulać.

A mąż to żadnej z nas nigdy do końca nie odpowiada:D Ty masz spokojnego ,niedobrze ...jak byś miała chama ,niedobrze,
a może właśnie Ty potrzebujesz takiego co by Ci dawał "kopniaki",drugi dawno by Cie do roboty wykopyrtnął:D

Ale masz co masz i nie ma co narzekać ,inni mają gorzej...

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Wazne sa dla mnie uwagi Pani Kawy...ale nie do konca zgadzam sie z nimi, uzalanie jak uzalanie...jestem zla na siebie ze nie dałam rady na poczatku przekonac meza do swoich racji, co mi z tego ze on powie teraz ze zrobil by jednak tak jak mówiłam, ze on nie widził tego co sie dział a ja to widziałam i o tym mowiłam,
teraz tez chce zapukac o prace, tez mysle sobie i chce mezowi powiedziec, było jak było, były bledy ktore odcisnely sie na naszym zyciu, ale reset i planujemy działamy mamy przyszłosc. tylko na razie nie moge tak powiedziec powiedziałam ze chce sie o to starac i chciałabym...ale jak mysle ze zaczyna sie ukladac a maz znow cos po swojemu robi , niezrozumialego....juz upadam..

Odnośnik do komentarza

nie jestem zasady "inni maja gorzej"
raczej zawsze do tej pory "co moge zrobic by miec lepiej, i oby nie było gorzej" stad moze niezgodnosc pogladów z Panią, choc niektore uwagi trafne, zdaje sobie sprawe...

jak w sumie powinnam ja zyc, my jesli znow sprobujemy- co myslec i robic w sytuacjach sprzecznych, bo moj maz na prawde tak ma ze on nie ma argumentow, opini zdania i tylko jak juz chce to chce od tak.
no bo sory jak u nas remont bałagan lezy (a 1.siedzimy na garnku u moich rodziców juz rok to tez chyba nie fer,2jak remont u jednych to bałagan równiez u rodziców),a on dostaje tel zeby przyjechac bratu trawnik skosic to dla mnie to nie jest normalne...i jedzie bo nie wie czemu miałby jechac, i caly tydz siedze sama i w sobote u nas balagan lezy, a on po pracy tam jedzie pomóc- dla to nie nieobciecie pepowiny... po tyg brat wyjezdza nad morze, na to ma czas, a od 15 lat jest na swoim to jeszcze sie nie zorganizował.
a obok my... nikogo nie bylo do pomocy, maz tez byl w pracy a gipsowalam i szpachlowałam ja.
to co mam sie na kazdym kroku zgadzac na jego wyjazdy pomocy rodzenstwu?

Odnośnik do komentarza

Co do tego ,żeby sobie mówić inni mają gorzej ,to jest akurat maksyma mojej koleżanki ,która jej poprawia humor...,jeśli by Tobie poprawiła to warto to powtarzać:)

Co do argumentów ,to masz rację,powinniśmy się w związku przekonywać do wielu spraw na argumenty,
może masz za słabe skoro nie potrafią go przekonać,ale
tylko Ty je masz, a on nie ma przeciwnych,tylko tak bo tak... to ciężko,
ja na to rady nie mam,bo ja sama przekonuje na argumenty i już w nie jednej sprawie przekonałam męża,ale nie zdarzyło mi jeszcze podjąć nietrafnej decyzji,mam tu główni na myśli,sprawy inwestycyjne,remontowe,itp.w innych sprawach u nas panuje wolność:D

druga sprawa,nikt nie lubi jak mu coś zakazywać czy nakazywać,mąż ma swój rozum i jeśli chce jechać do brata,może przy okazji odwiedzić,możesz coś powiedzieć,ale pogódź się z tym ,nie można tak ograniczać partnera ,żeby mu stale mówić co ma robić, a co nie.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

hmmm i tak szaro zimno senno deszczowo...
rano z meżem procowalismy w ogrodzie, zdazylismy wrocic, zjesc obiad, pojechal do pracy. w sumie wszystko tak na szybko by zdazyc, poskromniłam, ogarnełam sie i skoczyłam do miasta na zakupy. teraz siedze wlasnie jakas zmeczona, tak mysle co tu robic i znow tak nie zbyt sie czuje. caly czas tez towarzyszy mi mysl ze kolejne dopoludnnie nie bylam szukac pracy.... i mimo ze nie pracuje, to z tej racji czas który mogłabym poswiecic na siebie to zawsze a to kiedy mezowi kiedy rodzica cos pomoc załatwic,,, czasm juz tak czuje sie w to wsiaknieta...
jest mi mega smutno, zle , przygnebiajaco ze kolejny miesiac bez pracy zaczynam... i tez tak zle ze bez sensu zycia codziennie, w tv nic nie ma, czytac nie moge bo mysli mam rozproszone wiec tak czy tak nie mysle o tym co czytam, czuje sie jakby w kogos innego zyciu, w zyciu kogos kto nie ma perspektyw, mozliwosci, egzystuje...
swoje zycie -chciałabym byc zadbana ubrana, rano do pracy, zakupy, zajmowanie domem, realizacja w pracy rozwoj, wspolne dzielenie obowiazków z mezem i czasu wolnego pozniej...chciałabym innego zycia aktywnego ale go nie ma. to nie jest tak ze mysle ze mam meza to on zarobi, a ja w domu sobie posiedze troche zajme sie domem a najwazniejsze bym siebie zrobiła od stup do głów , bym dobrze wygladała za pieniadze meza. jako ze siedze w domu a wogole to nie lubie malowac paznokci, czy sie malowac wiec wogole sie tym nie zajmuje. predzej uwazam ze gdybym miala wlasnie kontak z ludzmi to wtedy było by mi jeszcze warto farbowac włosy czy poswiecac czas i pieniadze na siebie a tak marnotrawstwo....
jak patrze w lustro to tez toche niezaciekawie wygladam- smutna, szara, moze chudsza co w sumie mnie dziwi przy zjadaniu wieczorami samotnymi takich ilosci słodkiego chipsów a tez i przygarbiona...ehhh

pisze by sie wygadac...

Odnośnik do komentarza

Dobrze myślisz ...,tylko nic nie robisz,

człowiek jak pracuje, ma dużo obowiązków potrafi się sprężyć,ma czas na zadbanie o siebie,pomalowanie ,itp.,
a jak tak się siedzi w domu ,ma za dużo wolnego czasu to chodzi taki rozmamłany... ,

dlatego szukaj pracy,zobaczysz jaka energia w Ciebie wstąpi jak będziesz pracowała,
zacznij od jutra:)

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

a jak szukać i znależć pracę osobie, która tragicznie czuje się w pracy?? wręcz przeciwnie niz o tym piszą, że praca da zapomnienie, że zajęcie i będzie się człek lepiej czuł. Bullshit. W pracy jest tragedia maksymalna i dlatego ja boję sie pracy a tak bardzo chcę i muszę do niej iść bo inaczej czeka mnie stryczek...

Odnośnik do komentarza

ja narazie mam duze nadzieje co do pracy:)
wiem ze szukajac bede sie kolejny raz czuła jak "dziecko po co tu przyszłas", poczatki bede nowa i bedzie ale ci młodzi pracownicy niedorajdy, i beda lepsze i gorsze dni, meczoce i nudne, nowe wyzwania ciezkie ale moze i spełnione...i zadowolenie i energia. poaz tym w domu nie jestem juz potrzebna, nauke skonczyłam, dziecka nie mam- najlepsze co moge robic to pracowac i wiele innych rzeczy napedzanych jak motór w toku obowiazków...tak ajk kiedys a nie szarosc dnia nic nie robienia prawie ze bo nic konkretnego a dzien za krotki. tylko martwi mnie ze tak bardzo chce wiem ze nic lepszego nie moge zrobic i praca to realizacja ktorej chciałabym na poczatku poswiceic moje zycie. i codzienny dzien planowac z mezem...tylko nie wiem czemu nie moge wyjsc. tez wieczorem mowie sobie-TAK JUTRO- ale jutro zaczyna sie od innych rzeczy a kiedy popoludniu zostaje sama bo maz do pracy jedzie to znów natłok mysli, spadek, skonczenie godzin pracy zakładów pracy, znów zamet kolejny dzien bez wyjscia do pracodawcy, co tu robic i teraz wieczorem a to za sprzatanko mycie itp...
oby sie udało wyjsc bo to co bedzie pozatrudnieniu mnie tak bardzo nie martwi jak samo poszukanie i odpowiedz pozytywna...miedzy czasie byłam na kilku rozmowach...ale czesc była typowo fikcyjna a czesc chyba po prostu wybrali kogos innego...

Odnośnik do komentarza

ten rok byl owoy zmienny, ale co zaobserwowałam i ciekawi mnie wytłumaczenie
1. na poczatku było wiecej agresji wybuchów z mojej strony, teraz spokojniejsza ale przygnebia mnie to, najczesciej nie krzycze tylko mówie co mysle, jesli maz nie zgadza sie wewnetrzny gniew złosc i uczycie znów nie ja my
2. poranny gorsze samopoczucie, ciezko wstac, kolejny bez sensu dzien, w miare upływu dnia poprawia sie za cos sie biore w domu dla nas
3. hmm, jesli siedzac sobie tak sama wypije piwo jedno bo na drugie nie mam ochoty, widze mniej gorszego, a wiecej pozytywnego, chce mi sie znów planowac, podoba mi sie znów jakis nasz pomysł np z remontu który czeka na realizacje...
hmm tylko nie wiem czemu i czy dobrze ze tak jest czasami (gdy maz ma zmiane popoludniowa i wieczorami siedze sama, 3 na 6 dni takich srednio)

Odnośnik do komentarza

o dzieki ze lekką z mozliwoscia poradzenia sobie samemu ;p
w sumie tez teraz juz tylko to cos mojego przezwyciezyc, to zahamowanie, niechec niekiedy. teraz juz wiem gdzie bedziemy mieszkac, gniazdko sie konczy, za chwile przejdziemy na swoje, to tez bedzie bardziej nasze tylko zycie:), wiem czego mi trzeba- praca, w jakims momencie decyzja o rodzinie...
dzis zaczelismy po przerwie konczyc remont, tylko tez tak sie to odbija ze teraz on pojechal do pracy , ja musze to lekko ogarnac bo jako ze chodze do rodziców to brud bym im wnosiła a to tak nie ladnie... no i znow brudna, konczaca bo maz musiał oczywiscie do pracy, kolejny dzien nie wyszłam do pracodawców...i znow moze jutro, a najpozniej poniedzieli bo przynajmniej meza nie bedzie od rana bo zmiana ranna w pracy.

najlepiej jakbym sobie sama poradziła, lekka czy mocniejszą , krótszą czy dłuższą depresyjke...co wartobyło by bym sama w kierunku tego poradzenia zrobiła. kiedys pytałam ale w sumie różnie sie to wszystko zmienia wiec moze na teraz coś poradzicie czym sie tu wzmocnic psychicznie, zmotywowac, uspokoic i co daje wiecej szczescia energii.
:)

Odnośnik do komentarza

Ja to Ci za bardzo nie poradzę...,
ale na pewno trzeba się samemu przełamywać,nie chce mi się... zastępować, chce mi się,itp.

Jak już skończycie ten remont i dalej nie wybierzesz się nigdzie ,ani do pracy ani do psychologa,
to pomyśl o dziecku,ono dopiero to by Ci dało kopa...,nie było by wtedy nie chce mi się tylko... ,muszę:D

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

Cały czas się dołujesz. "Nie chce mi się, znowu nie poszłam itd"
Zmień myślenie, mów sobie /myśl/ że jestem energiczna, z dnia na dzień coraz lepiej mi idzie poszukiwanie pracy, muszę o siebie zadbać , bo jutro idę do pracodawcy...i tp.
Działamy tak, jak o tym myślimy. Więc zacznij myśleć pozytywnie, to nabierzesz energii i chęci do działania. Do tego osoba z pozytywnym nastawieniem, łatwiej znajduje pracę. Osoba przybita, przegrana, źle się prezentuje, wyczuwa się tą jej niemoc.
Mowa ciała jest bardzo ważna, często więcej mówi o człowieku, niż słowa.
Przez parę dni podbuduj się psychicznie, zrób sobie włosy i paznokcie /nie muszą być malowane, wystarczy , że będą wyglądały na zadbane/
A potem ruszaj w teren, szukaj, działaj.
Powodzenia.

Odnośnik do komentarza

Witam!
hmmm....wrocilismy do remontu dalej z kłótniami oczywiscie i pogodzeniami, zrobilam sporo zapraw i mozecie mi wierzyc lub nie... nie zaprzeczam ze nigdy nie miałam godziny by wyskoczyc do pracodawców, ale czesto bywalo tak ze rano zaczynalam od jakiegos posprzatania bo skonczylismy w nocy, od zapraw i pozniej mialam niewiele czasu juz do zamkniecia zakladów. no i co mnie drazni to czesto jestes w domu to maz zalatw to bo on w pracy i nie ma jak, a to znow ktos inny bo terminy gonią i czuje to tak jako ze moje znalezienie pracy nie ma sztywnego terminu a tamte juz musza i moje odstawiane.
i niekiedy mnie to oczywiscie wkurza, doluje...
piszecie ze bardzo wiele od sposobu myslenia to juz sobie powiedzialam no fajnie skonczycie remont, na zime cos przetworów zrobilam, mamy. to to jest na plus i tez do przodu i staralam sie nie myslec ze to bylo znow wazniejsze od mojego zycia zawodowego, staram sie wyciagnac z tego plusy, dodawac do budowania lepszego dnia samopoczucia i by w koncu wyjsc tez swoje zalatwiac.
hmm to ludzie szczesliwi nie dreczacy sie roznia sie tylko tym ze jak by nie zrobic to jest dobrze i pamietaja tylko plusy a minusy minimalizuja... na serio na tym to polega...zmiana sposobu myslenia?

Odnośnik do komentarza

ufff, no i jak to jest gdzy sie cos robi wychodzi dobrze lub zle, troche ciezki poranek bo kolejna rzecz wyszla niepraktycznie ale co kosztowało nie mało, zmienic nie zmieni sie juz i jest mi ciezko bo ja poswiecilam w 100% mój czas bo wspominałam mezowi na kazdym etapie- projeky, pierwszy fachowiec, drugi czy by to moze zmienic a teraz jak wykonczone to nie ruszysz bo kasy nie ma, ale dla niego to jak juz jest to jest. nie krzyczalam nawet bo juz nie mam siły, ale zle mi sie siedzi w tym i az nie chce sie urzytkowac. widze to ze kolejna rzecz ktora sie nie udala ale no chyba kazdy zawsze cos robi zle i widocznie macha na to reka i zyje dalej, chyba mam myslec ze jest to jest nienajlepiej trudno, ale dzialac dalej by w koncu zamknac jedno, zamknac drugie i umocnic zakonczonymi sprawami i zajac sie soba....tylko zblizajacy sie koniec miesiaca juz frustruje- ale co mam myslec pozytywnie za wszelka cene tak moge sobie pomóc

Odnośnik do komentarza

Witam!
Dzis byl mega słaby dzień. mielismy wyjazd do miasta i przy okazji wstepnie planowalismy zakup kilku brakujacych rzeczy do domu, ale tak nic konkretnie model sklep itd. w sumie na samym poczatku sie wkurzyłam, zabralismy mame i brata bo tez chcieli wyskoczyc na miescie, pytaja sie mezowi gdzie by mieli wyjsc on z natury swojej oczywiscie nie wie, i nie dogadali sie. bo dla niego to nie problem i gdziekolwiek. wiec sie pytam gdzie mama chce isc, a to tam to nie choc zawsze tam jezdzilismy ale dzis on woli gdzie indziej jechac, tak jest zawsze tzn ze mna tez jak rozmawia czy z moja rodzina, na poczatku mu to obojetne i ja mam zadecydowac a jak decyduje to potem sie odzywa i wrecz odwrotnie chce co mnie zlosc, tysiac razy mu mmówiłam. ze swoimi znajomymi zawsze sie dogaduje i wrecz czeka jak mu powiedza jak ma zrobic...wrrr
póżniej w urzedzie tez jakos tak nie zbytposzło, bylam zla, zaczely wracac mi i gromadzic sie klebic moje minione zale do meza, juz nie bylo zakupów. w sumie dolowalam sie przeszlosca, zalami, straconym czasem itd, ja wiem ze nie wybacze mezowi ze nie liczylismy sie my po slubie! co w sumie mu powiedziała wiele razy, mówiąc tez ze postaram sie zyc z tym ale czy mi sie uda to nie zapewniałam. pojechal oczywiscie do pracy. zostałam sama, glowa czolo takie jakby tlumione rozsadzane, zle mi sie patrzyło, bylo mi mega zimno. on miał ciepłe dlonie a ja nawet plecy zimne, rece, stopy. zasnelam spalam 2 godz, czulam sie jakby po jakies niezlej imprezie, wstalam. zrobilysmy ciasto z mama, o maly wlos nie wlałam oleju do pojemnika z maka, byłam tam ale jakby tylko fizycznie, na proste pytanie ile na półtorej porcji nie potrafiłam odpowiedziec.
a jak wspomne sobie czasy studiów, spotkan ze znajomymi, nauka cale noce, bieg na pociag i zadowolenie, a teraz....

Odnośnik do komentarza

Dołowanie i wypominanie mężowi...w sumie nie masz czego i wymyślasz takie w sumie błahostki ,bo nie miałaś większych problemów,
jest jaki jest ,albo to zaakceptuj albo się rozejdź i nie męcz się wkoło takimi drobnymi sprawami,

nie oczekuj ,żeby on tańczył jak mu zagrasz...,każdy ma jakieś swoje wady i zalety ,tylko u siebie jakoś ich się nie widzi...

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza

mnie to martwi ze tyle lat bylismy razem, w sumie teraz widze ze ja dla niego w sumie ograniczałam spotkania ze znajomymi, rodzina bo on i on, siedział w domu po pracy szkole i czekal bo nie mial co robic, a człoweik w sumie zapierdzielał, studia praca i tez mial opieke nad chorymi w domu, coraz bardziej meczy mnie to ze skoro zdecydowalismy sie na slub, z planami rodziny, mieszkania a on jedna decyzja wszystko spiepszył, i od razu nie bylo zadnych planów, czy moja praca czy rodzina teraz tylko potrzeby ludzi ktorych on sluchal....w sumie nie jestem szczesliwa w tym małzenstwie, ok do tej pory duzo problemów, remont...nie wiem czy wlasnie tez te wybory teraz tez mnie jakos niezdolowały bo zawsze bardzo mnie to meczylo, a jak jakos sie posypalam psychicznie to w tym czasie co chwile brak zdecydowania co sie chce kupic meczylo i zawsze niezadowolenie...
i powiedzialam mezowi ze ok teraz z duzym opoznieniem w koncu zaczniemy to normalniejsze zycie i albo bedzie dobrze albo za rok sie rozejdziemy i to nie grozba tylko obietnica bo dla mnie to jakies toksyczne i niezdrowe.
wkurza mnie tez w sprawie pracy, ok ze nie wyszlam szukac ale poki bylam sama resztkami sil a mialam prace i to zawsze za biurkiem a on teraz ze mone poszlabym do spzywczaka kartony nosic, a moze ludzia mieszkania sprzatac...po slubie tez nie liczyly sie moje ambicje tylko calej jego rodzinie mialam pomagac...zupelnie nie czuje sie z nim spelniona

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...