Skocz do zawartości
Forum

Napięta sytuacja w domu i fantazje samobójcze


Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Mam 20lat, mieszkam z rodzicami, dorabiam drobne pieniążki na swoje wydatki, rodzice dają mi gdzie spać i jeść. Skończyłam rok temu technikum, oblalam egzamin zawodowy i maturę z matmy.
2 lata leczylam się na depresję chodzę na terapie behawioralno-poznawcza, oprócz depresji otrzymałam diagnozę zab.os.borderline(rodzice nie wiedzą że się leczę)... To tak w skrócie. Moje życie to piekło, ciężko mi żyć ze sobą, innym ze mną pewnie też...
Od małego musiałam martwić się sama o siebie, zawsze bylam sama ze swoimi problemami. Niska samoocena itp. Co tu będę się zalila..
Nie zdalam tej matmy. Długo chorowalam, przyjmowalam duże dawki antydepresantow. Jakoś się wygrzebalam z największego dołka, postanowiłam poprawić ta matme.. Problem jest taki że w domu ciezko się uczyć. Ciągle ktoś krzyczy, jakieś kłótnie, ja muszę sprzątać.
Ciągle.
Nikogo nie obchodzi to że muszę się pouczyć. Nawet nie wiedzieli że nie zdalam. Mówiłam, widocznie zapomnieli. Moje potrzeby mają głęboko.
Strasznie mnie to dobija. Nie dają mi spokojnie powtórzyć.. Uważają że i tak nie zdam, mówią że nawet pracy nie mam normalnej. Uważają mnie za bezwartosciowa szmate która powinna tylko robić co oni uważają za słuszne.
Jestem ambitna osoba, tylko depresja tak mnie dobila..jednak gdy się podnioslam i mam wręcz ochotę walczyć o lepszy los-wystarczą oni...by to się zmieniło. Przygnebienie jest lecz zamiast powrotu depresji mam straszne myslk samobójcze. Mam ochotę się powiesić. Po prostu...czasami mam wrazenie że dosłownie ktoś we mnie każe mi się zabić! Krzyczy że nie jestem nic warta, nic nie osiagnelam i nie osiagne,będę taka straszna jak rodzice, wszystkim przeszkadzam... Ostatnio upilam się i pocielam, przez 3dni ciągle płakałam, jestem beznadziejna.
Oni nie dają możliwości się rozwijać. Nienawidzę ich za to. Myślę że nie zrozumieliby nawet gdybym zdechla. Przepraszam, trochę niezrozumiale pisze..
Nie wiem w sumie też po co. Nie mam z kim porozmawiać. Terapeutka tylko przymusza mnie bym jednak mimo wszystko uczyła się tej matmy. Nie mówiłam o myślach s - bo po co? Zada tylko pytania - te co zawsze. To że powiem jakoś mi nie pomoże. Bo gdy podejmę decyzję na pewno nie będę dzieliła się tym że światem..
Zastanawiam.się czy nie poprosić psychiatry o coś uspokajacego doraźnie. Dopiero co skończyłam brać leki, zniszczylam sobie organizm i nie chce tak szybko do nich wracać..
Po prostu nie wiem co mam zrobić. Sensownym rozwiązaniem byłoby się wyprowadzić - ale z dochodem niecale 600zł/mies mogę co najwyżej wynająć karton od lewej pod mostem.

Odnośnik do komentarza

Rany, współczuję Ci bardzo tego co się dzieje u Ciebie w domu. :( Wygląda to rzeczywiście tak, jakbyś była zupełnie obojętna rodzinie, chyba im się wydaje, że rola rodziców sprowadza się do dawania swojemu dziecku jedzenia i schronienia. Zero jakiegokolwiek wsparcia, zrozumienia, zainteresowania Twoim zyciem. Nawet nie wiedzą, że się leczysz(!!), zresztą chyba w ogóle nic nie kojarzą, jeśli chodzi o Twoje sprawy. :(
Nic dziwnego że Ci tak ciężko na sercu, nie ma siły, żeby coś takiego nie odbiło się boleśnie na psychice. Widac że mimo wszystko potrafisz walczyć, ale z tego wszystkiego co napisałaś to faktycznie jest tak jak mówisz, że ich traktowanie ciągnie Cię w dół. I dopóki taka sytuacja trwa, może Ci podkopywać zdrowie psychiczne i w dużej mierze niwelować efekty terapii.
Moim zdaniem im bardziej będziesz kładła uszy po sobie, tym gorzej będą się zachowywać. Jak to się czasem mówi, masz to na co sobie pozwolisz. Nie zgadzaj się na bycie służącą, życie rodzinne polega na podziale obowiązków, a nie ciągłym gonieniu jednej osoby do prac domowych.
Popracuj nad asertywnością, i zacznij bronić swoich praw. W czasie który przeznaczyłaś sobie na naukę nie dawaj się od tego oderwać, nie pozwól torpedować sobie planów które mają kluczowe znaczenie w Twoim życiu.
Według mnie koniecznie powinnaś powiedzieć na terapii o myślach samobójczych i o Twoim cięciu się, to bardzo ważne. Mówisz, że nie chcesz tego zrobić, bo terapeutka zada te co zawsze pytania. Ale jakie na przykład?
Czy mówiłaś jej sytuacji w domu?
Trzymaj się, zawsze możesz tu wyrzucić z siebie żal, gdy będzie Cię przytłaczał.

Odnośnik do komentarza

Tak, mówiłam... W sumie dzięki niej zaczęłam się uczyć do matmy.. Ale co z tego jeżeli choćbym nie wiem co jest koszmarnie. Gdy pomyśle że mam wracać do domu z pracy wpadam w histerię. Po prostu boję się. To ICH WINA że jestem jaka jestem. To ONI wychowali mnie na osobę chorą psychicznie. Od niedawna potrafię to powiedzieć że TO ICH WINA - zawsze była moja... Pomogła mi książka toksyczni rodzice którą wszystkim polecam.
Wiesz, nie kładę po sobie uszu. Właśnie po tej lekturze. Ale oni dają upust swojemu niezadowoleniu. Bo postawilam się i zamiast pozmywac siedzę dalej i się uczę. Stoją nad głową i krzyczą jaka jestem ......
Winę za klotnie w domu ponosze ja, a to dlatego że nie posprzatalam. Wczoraj koło 24 matka w pokoju i każe zmywac "nic dziwnego że ojciec zły poszedł do pracy skoro nie pozmywalas po obiedzie!!" ...którego sama nie miałam okazję zjeść. Gdy pracuje nic na mnie nie czeka, nawet zwykła herbata. A wracam koło 21.
Już po prostu nie mam sił. Moja wartość jest zerowa. Szmata bardziej się przyda bo można nią posprzątać.
Bledne koło. Będzie lepiej gdy się wyprowadze ale muszę mieć normalną pracę. Do tego potrzebne jest jakieś wyksztalcenie i PEWNOŚĆ SIEBIE czego nie mam, uczyć się to jak syzyfowa praca a rodziców nie zmienię.
Miałam 2 fajne propozycje ale...zrezygnowalam! Bo?? Jestem pewna że jestem niekompetentna, debilka bez matury, i nigdy nic nie osiagne.
Od małego byłam tresowana tak bym czzula się najbardziej bezwartosciowa osoba na świecie.
Gdzie jest bóg? Nie mam pojęcia czy istnieje. Jeżeli wystawia mnie na jakieś próby to się przeliczył. Długo nie wytrzymam.
Jest możliwość by poprosi terapeutke o bardziej wspierające sesje?
Co do pytań nt samobójstwa - sprawdza po prostu jakie jest zagrożenie. Interesuje się bardzo psychologią i znam te niewinne pytania. Jak często o tym myślę, kiedy ostatnio, czy mam jakieś konkretne plany. Raz mało mnie nie umieściła w szpitalu, teraz uważam z doborem słów.

Odnośnik do komentarza

No fajnie, robią Ci awantury o to zmywanie po obiedzie, a nawet Cię w jadłospisie nie uwzględniają. :/
Dobrze zareagowałaś. Tak jak przypuszczałam i pisałam o tym, potrafisz być dzielna i walczyć o siebie. Za pierwszym razem pewnie nie zrozumieją w czym problem, ale możliwe, że przy którejś z kolei stanowczej reakcji coś do nich dotrze.
Nieraz tak się zdarza, i w sumie to logiczne to jest. No chyba że ktoś jest zupełnie zamknięty na dostrzeganie własnych błędów, w sumie tu ten problem też może występować.
Dobrze też, że czytasz takie książki poruszające problematykę relacji w rodzinie. Przynajmniej mogą Ci pomóc pewne rzeczy sobie poukładać, zawsze to trochę uspokaja.
Jeśli chodzi o Twoją terapię to myślę, że podstawową rzeczą tutaj jest zaufanie do osoby ją prowadzącej, a w Twoim wypadku to wyraźnie szwankuje. Możesz ją poprosić o danie Ci większego wsparcia, powiedzieć, że tego potrzebujesz. Ale nie jestem pewna, czy to coś zmieni. A masz możliwość zmiany terapeuty?

Odnośnik do komentarza

Skoro już rozważałaś zmianę terapeuty, sprawdzałaś, kiedy to najwcześniej jest możliwe, to tym bardziej wydaje mi się, że coś jest nie tak.
Radziłabym Ci na razie chodzić do tej terapeutki. Miałaś dopiero 2 spotkania, może to za mało, żeby wyrobić sobie zdanie, nie ma co zbyt pochopnie wyciągać wniosków. Może problem jest też w Twojej ogólnej nieufności do ludzi.
Jednak jeśli po dłuższym czasie dalej nie będziesz zadowolona, wtedy lepiej byłoby rozejrzeć się za innym terapeutą.

Odnośnik do komentarza

Umowilam się z terapeutka że będę do niej chodziła póki nie pójdę do drugiej. Czasami robi się naprawdę nieprzyjemnie i boję się z tym zostać sama. Chociaż ta terapia to "terapia". Nie robimy nic konkretnego, a spotkania są nieregularne. Najdłużej to było półtora miesiąca (jej urlop,ok rozumiem, to normalne) no ale teraz znowu ponad miesiąc "bo dużo pacjentów ma".. Czuje że jej przeszkadzam bo jestem beznadziejnym przypadkiem słabo rokujacym. Oczywiście powiedziałam to jej. Odpowiedziała że ona wlasnie dla mnie tu jest. Czy coś w tym stylu..

Kurcze chyba źle zrozumialas. Do tej obecnej chodzę prawie 2 lata z przerwami a 2 razy byłam u tej co mam na październik.

Odnośnik do komentarza

Witam. Czytam to i widze jaka jestes silna. Ty w porownaniu do mnie potrafilas pojsc na terapie dzialac a ja.... kazda sytuacja jest inna, nigdy nie ma takich samych, ale tez jestem osoba ktora doznala znecania psychicznego. Ja przez caly czas myslalam ze to normalne ze ciagle to moja wina ze to ja nie udalam sie panu bogu, ze to ja jestem inna ,nienormalna, nieprzystosowana do zycia ,egzystowania. Bardzo czesto myslalam o samobojstwie, w naprawde ciezkich chwilach chodzilam po ogrodzie i wybieralam miejsce aby to zrobic . Mialam wybrane ,patrzylam przygladalam sie ale nigdy nie mialam odwagi. Balam sie ze mi sie nie uda . Raz nawet dosc daleko zaszla sytuacja juz bylo tak blisko ,wszystko pod reka ...tylko....przechodzil ktos ogrodem(tylko przechodzil) i mozna by powiedziec ze uratowal mi zycie. Chwile pozniej dowiedzialam sie ze jestem w ciazy z chlopakiem . Pewnie spytasz mialas chlopaka? Wiedzial?! Powiem ci bylam mistrzem w ukrywaniu tego . Wstydzilam sie tego mojego zycia bo przeciez on mial tak idealne dziecinstwo. Nie zrozumialby. Teraz jest moim mezem nadal nie wie. Ale doznalam spokoju teraz odpoczelam od tej sytuacji. Dziecko zbudowalo we mnie wiare w siebie, gdyby nie ono...Pomogla tez wyprowadzka izolacja. Jest juz spokoj, ale nieufnosc pozostala. Boje sie nadal powiedziec o przeszlosci mezowi cos nieco wie ale tylko kropelke z morza.... tobie zycze tez tyle dobrego co mnie spotkalo. A moze ciut lepiej zeby bylo.

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Jesteś bardzo fajną dziewczyną z nietrafionymi rodzicami. Szkoda by było gdybyś z ich powodu zaprzepaściła swoje życie.
Wszystko pięknie ogarniesz, poradzisz sobie z tą matematyką, jak się do niej porządnie przyłożysz. Uda się, o to się nie martw. Nie możesz tylko się poddawać.

Odnośnik do komentarza

Masz wolę, chęć, jesteś uparta, więc osiągniesz wiele w życiu.
Wierzę w to, bo byłam w podobnej sytuacji. Mnie się udało więc jestem przekonana, że i ty sobie poradzisz.
To jest twoje życie, musisz o nie walczyć, nie przejmować się głupim gadaniem.
Tylko więcej odwagi. Powiedz sobie, że nadajesz się na lepsze stanowisko, na lepszą pracę, że poradzisz sobie ze wszystkim.
Powtarzaj to sobie w kółko, na okrągło, a zobaczysz, jak przybywa ci energii i chęci do działania.
Wierzę w ciebie.

Odnośnik do komentarza

Dziękuje za te wszystkie słowa. Wczoraj byłam u chłopaka (jeżdżę do niego uczyc się) ale wczoraj sobie darowalam, polezelismy sobie przytuleni i trochę te napiecie zmalało. Do teraz czuje się w miarę bo po powrocie do domu nikt się do mnie nie odzywał a dzisiaj jestem w pracy więc być może tylko do wieczora ale jakiś spokój jest...

Aasia27 - mnie do psychiatry zaciagnieto siłą(znajoma).Miałam świeżo skończone 18 lat. Dostałam prochy i skier na terapie od psychiatry, nie miałam wyboru musiałam potulnie chodzic bo i psychiatra i psycholog straszyli mnie przymusowym zeslaniem do psychiatryka)Wcześniej też miałam konsultacje psychologiczne w szpitalu dziecięcym gdy lezalam na kardiologii bo sama o to poprosilam. Matka też rozmawiała z psycholog. W karcie z wypisu miałam zamieszczoną adnotację nt tego spotkania. Podejrzewali depresję i cała rodzina miała zgłosić sie na ter rodzinną. Sama musiałam prosić o te spotkanie! Wcześniej neurolog też mówił że to depresja (bóle głowy) i miałam skierowanie do psychiatry które rodzice zignorowali. Dlatego w szpitalu poprosiłam o konsultacje bo wiedziałam że oni mają to gdzieś.
Kiedyś słyszałam ich rozmowę o tym psychiatrze "wymyślam choroby" o była ich opinia. Więc jaki sens miało mówienie że się leczę?
Bogu dzięki że mam tą "pracę" bo leki kosztowały mnie miesiecznie prawie 100zł a oni mi kasy nie dawali.
Od kiedy dowiedzieli się o tym psychiatrze zawsze wymyślam choroby. Ja nie mogę chorować, źle się czuć. Przez ich ignorancję mam.chore stawy, nerki, jakąś wadę serca wcześniej nie wykryta (!!) i inne problemy ze zdrowiem. Nawet hematologa mam na karku. I co?
Wymyślam. Oni są gorzej chorzy.

Wiecie co? Nawet gdybym.miała.szansę się wyprowadzić miałabym ciężki wybór. Bo czuje się winna, że powinnam wiecie pomagać im. Dopiero co postawili dom. Mieszkamy w nim a nic nie jest zrobione, nic. Jest ogromny.. Niby jest dla mnie i mojej siostry. Tylko że w tym domu nie mogę nic ustawić wg swojego gustu, "to jest mój dom i ja będę decydowała o wszystkim".
Czuje się jak w chlewie. Chyba im tego brakuje bo poprzedni dom zasługiwał na te miano.
Moja siostra ma 15 lat i nic nie umie zrobić poza włączeniem kompa i graniem cały dzień. Nie pozmywa bo to mój obowiązek. I od rana może coś.leżeć na mnie czekać. Wychowali ją na księżniczkę. Sama z siebie nic nie zrobi a jak się o coś poprosi to robi.awanture. Nie jestem bez winy ale oslem też.nie.
Nie sprzatam tak dużo jak.kiedyś stąd te klotnie. Ale skoro jest taki podział obowiązków to ja dziękuje. Zawsze powtarzali że nic nie robię tylko "szlajam.się bóg wie gdzie" to teraz mają -sprzatam zazwyczaj po sobie i albo pracuje, albo szkoła zaocznie albo chłopak i matma. Mają to co chcieli.
Grr. Zła jestem ale jakoś mi lżej się wygadac.

Odnośnik do komentarza

Ojej, i do tego jeszcze dochodzi kompletnie nierówne traktowanie rodzeństwa. Niestety to nie pierwszy i nie drugi taki przypadek, nieraz widziałam jak to rani dzieci. Nic dziwnego, to na pewno musi rodzić wiele negatywnych emocji, frustrację, żal, poczucie krzywdy, niesprawiedliwości, bycia gorszym, i podkopywać poczucie własnej wartości.
Staraj się temu nie poddawać, nie przejmuj się ich gadaniem, jak ktoś już tu powiedział. Nie poddawaj się, walcz o siebie, nie jesteś gorsza i masz takie same prawa jak inni.
Fajnie, że obecność Twojego chłopaka Ci pomaga. Dobrze że masz wsparcie bardzo bliskiej Ci osoby.

Gosia1993

Nie sprzatam tak dużo jak.kiedyś stąd te klotnie. Ale skoro jest taki podział obowiązków to ja dziękuje. Zawsze powtarzali że nic nie robię tylko "szlajam.się bóg wie gdzie" to teraz mają -sprzatam zazwyczaj po sobie i albo pracuje, albo szkoła zaocznie albo chłopak i matma. Mają to co chcieli.
Grr. Zła jestem ale jakoś mi lżej się wygadac.

No i bardzo dobrze. A jak Ci pomaga wygadanie się tutaj, to tym lepiej.
No, z tymi terapeutami to rzeczywiście nieźle mi się pomieszało. ;)
No to skoro do tej terapeutki którą opisywałaś chodzisz już dwa lata, to wydaje się jasne, że nic z tego nie będzie, i lepiej przestawić się na kogoś innego. Tym bardziej że masz taką możliwość, byłaś już na dwóch spotkaniach nowej terapeutki. Może z nią będzie lepiej?

Odnośnik do komentarza

Z chłopakiem to też różnie, często z mojej winy się klocimy co bardzo mnie boli.
Nie wiem, po prostu boję się koszmarnie. Pragnę stabilności, spokoju.. Ani z mojej strony rodzice nie są w porządku ani z jego. Wpadam często w taką panikę że nikt nam nie pomoże w razie czego. Czuje że życie mi się rozpada i nic nie zmienia się na dobre.
Mówi że mnie kocha. A ja nic nie czuję.. Taka beznadziejna pustka. Albo brak emocji albo nadmiar.
Ta huśtawka mnie męczy. Chyba żyje w jakimś zawieszeniu.

Odnośnik do komentarza

Musisz mieć konto by rozmawiać przez pw..

Cóż.. Napięcie uszło. Była kłótnia, nieważne o co. Wpadlam w szał i zaczęłam matce wyrzucać że to jej wina, bo wszystkich skloca, mnie i siostrę ma w doopie..było też wspomniane o ter rodzinnej co przemilczeli. Duuzzo wywalilam z siebie.
Ojciec powiedział by się zamknąć. Do matki.
Jednocześnie nienawidzę jej ale i żal.

Odnośnik do komentarza

Dobrze, że wyrzuciłaś to z siebie, na pewno Ci po tym ulżyło. Chyba najgorsze co można robić w tej sytuacji to dusić takie rzeczy w sobie i udawać że wszystko jest ok. A tak atmosfera może choć trochę się oczyścić, i może coś stopniowo zacznie się zmieniać.
Szkoda, że tyle nerwów musisz sobie szargać, żeby coś miało szansę do nich dotrzeć, na pewno nie jest Ci z tym łatwo.
No właśnie, rozmawiacie z terapeutką o wspomnianej wcześniej sprawie, i nic. Tym bardziej skłaniam się ku temu, że to nie był dobry traf i lepiej żeby ktoś inny prowadził dalej Twoją terapię.

Odnośnik do komentarza

W takiej sytuacji postawić się, wywalić z siebie wszystko, to duża rzecz. Brawo!
Dobrze, że ojciec kazał się zamknąć matce, widać że coś z tego co mówiłaś, zrozumiał.
Teraz zacznij sobie mówić, że jesteś ważna, że twoje życie i twoja przyszłość jest najważniejsza, podbuduj swoją psychikę, by mieć siły do dalszego, lepszego życia.
Powtarzaj też sobie, że jesteś zdrowa i sprawna.

80% chorób ma przyczynę w stresie - tak określiła to światowa organizacja zdrowia.
Stres, to sposób w jaki reagujesz na kłopoty, TO TWOJE MYŚLI.
Więc ogromną rolę ma wyciszenie się, a to wymaga pracy nad sobą.
Dobry psycholog potrafi nadać kierunek twym poczynaniom, ale bez twojej własnej pracy, zaangażowania, nie wiele zdziała.
Zacznij myśleć pozytywnie, uwierz, że sobie ze wszystkim poradzisz.

Odnośnik do komentarza

Dziękuje wszystkim.. Po tej kłótni jakoś się mnie nie czepiaja. Mogę względnie się uczyc ale jestem pewna że nie wyrobie sie z materiałem. Pewnie nie zdam.
Wiem że ten spokój jest na chwilę. Gdzieś podświadomie jestem już gotowa na następny atak z ich strony.
A ja z każdym.atakiem.robię się coraz słabsza. Chcę żyć. Ale boję się że w końcu nie wytrzymam. Przeraża mnie to że dopiero w październiku zacznę normalną terapie. Bo ta teraz to rozmowa i nieudolna próba rozwiązania problemów. Mówię nieudolna bo od 2 lat bardzo mały postęp zrobiłam. Dobrze że nfz się nie upomina. W zipie.sprawdzialm ile kosztowało finansowanie psychiatry i psychoterapeuty no i recept - mnóstwo kasy. Mnóstwo.
Moje Gg 23451520.

Odnośnik do komentarza

Powiem Wam jak poszło - matmę oblałam, poszło gorzej jak rok temu :( Do tego kilka dni później straciłam pracę, więc przeszłam ciężki kryzys...
Obecnie pracuję, ale z matmą..bez zmian. Ciężko pogodzić pracę z nauką, bo rodzice wiedzą jak mój wolny czas zaplanować.
Wczoraj z tego powodu tak się wqrwiłam, że wsiadłam na rower i mało nóg mi nie urwało. Pojechałam do znajomej i.. rozmowa pomogła.

Matma, czarna dupa.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...