Skocz do zawartości
Forum

Powrót do myśli samobójczych


Gość bum-bum-bec

Rekomendowane odpowiedzi

Gość bum-bum-bec

Hej,

3 lata temu miałam myśli samobójcze. Leczyłam się psychiatrycznie. Zanim wyemigrowałam poszłam na wizytę z zapytaniem czy dam radę.

Jestem tu od ponad 7 mcy. Zatoczyłam koło. Czuję się fatalnie. Właśnie usłyszałam od swojego faceta żebym zostawiła go w spokoju (powiedział to w złości, bo go od 3 dni strasznie tel. męcze. Fakt, dzwoniłam mln razy i równą liczbę smsów wysłałam) Czuję się tak jak na w stanie środkowym depresji. Nie mam w nikim wsparcia. Myślałam, że w nim, ale się myliłam. On ma swoje problemy i nie zwraca uwagi na moje. Wykrzyczał mi, że nie jest w stanie mi w niczym pomóc i ciągle go męczę tel. wtedy kiedy jest zajęty.
Oprócz niego nie mam praktycznie nikogo. Wszyscy ci których lubiłam wyjechali. Jedyne co się dzieje to piętrzą się problemy.
Czuję się samotna i zaczynają mi się pojawiać głupie pomysły.

Bardzo proszę o wsparcie.

Odnośnik do komentarza

Przede wszystkim poszukaj innych przyjaciół/ znajomych. Odetnij się od niego. To nie jest partia dla Ciebie, wiecznie nie ma czasu, ciągle coś innego jest ważne.
Znajdziesz kogoś bardziej wartościowego tylko pozwól na inne znajomości.
I nie myśl o głupotach:)
Zobaczysz troche pocierpisz ale wyjdzie słońce i ktoś inny Cie doceni i wesprze.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

tylko strasznie wszystko ciagnie mnie w dół.

- szkoła, ciągle mam administracyjne problemy. Dzisiaj staram się znaleźć inną. Od piątku przez błąd szkoły po raz kolejny mam -500$ na koncie. Wszystko w niej jest nie tak, jak być powinno. Dosłownie wszystko. Sprawę zgłosilam rządowemu rzecznikowi. Dostałam odpoweidzieć i muszę dopełnić kolejnych formalności.
- z ujemnym saldem nie jestem w stanie pójść na żadną imprezę, zrobić cokolwiek. Znaczna większość ludzi których znam mają kasę od rodziców i dzięki temu żyją luźniej. Ja nie mogę sobie na to pozwolić. Mam dwie prace i średnio z czasem stoje.
- teraz zaczęłam treningi. Jak się ciut poprawię to zapiszę się do mastersów. Tam urozmaicę nieco towarzystwo.
- rodzina w polsce - tylko czeka aż mi się noga powinie (nie żartuje)
- znajomi tutaj? Ci którym ufałam wyjechali. A ci którzy zostali kontaktują się ze mną wtedy kiedy potrzebują wsparcia.
- został mi ten Mój w którym jak się okazało nie mam wsparcia. Co za człowiek nie zareaguje jeśli ktoś mu do słuchawki płacze i prosi o kontakt? W zamian za to usłyszałam, że on go potrzebuje. I że wszyscy czegoś chcą od niego i nie może przez to się skupić na pracy. Co to moja wina, że obudził się w ręką w nocniku?

Wszystko mnie ciągnie w dół. Jestem twarda i silna, ale ileż można. Od przyjazdu ciągle się z czymś szarpie. Tylko do tej pory miałam wsparcie. Teraz czuje się sama. I nie jest mi z tym dobrze. Rycze 3 dzien.

Odnośnik do komentarza

Nie pomyślałabym ,że miałaś problemy psychiczne,z Twoich wpisów postrzegałam Cię jako silną psychicznie "babę",

bo trzeba mieć dużo odwagi ,żeby wyjechać i funkcjonować na obczyźnie,
dziewczyny które wyjechały i są z mężem ,dziećmi ,narzekają na nostalgię ,brak kontaktu z rodziną z przyjaciółmi ,znajomymi,
a Ty tam sama ...,może wraca do Polski,nie patrz co powiedzą inni na Twój powrót.

Co do tego faceta,to nie masz czego żałować,on nie był dla Ciebie.

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

do polski nie wroce. Nie po tym ile mnie ot wszystko wysilku kosztowalo. Za duzo wladowalam tu energii, czasu i kasy. Na pewno tu zostane. Tylko czuje sie podle. Tak jak wtedy kiedy zaczynaly mi sie jazdy.

3 lata temu pojawilam sie na tym blogu i odliczalam dni do wizyty u psychiatry. Skończyło się antydepresantami (dość silnymi), które brałam z przerwami przez ok. rok czasu.

Dzięki za tą 'silną babę' Tylko teraz jestem miętka. Poddałam się. I czuję się podle.

Najgorsze jest to, że nie mam w nikim wsparcia.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

myślałam, że w nim. Potym co dzisiaj usłyszałam... fakt w złości. Fakt, dzwoniłam jak głupia. Tylko ja bardzo potrzebowałam jakiegokolwiek wsparcia, ciepłego słowa, cokolwiek. Usłyszałam, ze dla mnie jego numer tel. nie istnieje, bo ciągle do niego dzwonię. Przeprosiłam za ostatnie 3 dni (faktycznie ok. 20 tel - rozpaczliwie starałam się znim skontaktować). Usłyszałam, że nie chodzi o dzisiaj, chodzi o całokształt. Ciągle dzwonię i mu przeszkadzam. Kur... smses 'miłego dnia' jest jakimś nadużyciem? Czy to, jak mu powiem 'tęsknie, kiedy będziesz miał chwilę' jest przegięciem? Nie wydaje mi się. Tylko półtora tyg temu rozmawialiśmy na temat wspólnego mieszkania. Teraz słyszę krzyk i że on też potrzebuje wsparcia, bo ma ochotę nie żyć - to było zamiast 'nie przejmuj isę będzie lepiej'.

W czwartek mam urodziny. Mieliśmy ten dzień wspólnie spędzić i gdzieś pojechać. Teraz już wiem, że spędze go sama. Specjalnie kombinowałam z grafikiem, by mieć wolne. Po co? Gdybym miała zajęty dzień nie byłoby mi tak przykro.

Nie mam nikogo kto dodałby mi sił.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

Miałam się przenieść do innego miasta. Przeliczyłam wszystko. Nie dam rady. Za duże koszta są z tym związane. Muszę jeszcze tu posiedzieć. I postarać się zmienić pracę. Czyli będę musiała być w tym mieście do maja 2015.

Odnośnik do komentarza

Wiem ,że ciężko ,ale pozostaje Ci myśleć pozytywnie ,
wierzyć ,że jest gorzej po to ,żeby było lepiej,
trzeba walczyć ,nie poddawać się,
szkoda ,że tam nie masz żadnej ,koleżanki,sąsiadki,żeby się wygadać,
a faceci nie lubią jak im siedzieć na ogonie ,a ten Twój to w ogóle jakiś dziwak był...,

powtarzaj sobie, "co mnie nie zabije to wzmocni",może trochę pomoże przetrwać trudne chwile,
jak również "problemy są po to ,żeby je rozwiązywać ,a nie się nad nimi użalać".

Szanuj zdanie innych...

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

dzięki kawa!

Walczę. Cały czas walczę i staram się zawsze znaleźć jakiś plus. Nawet najdrobniejszy np. że była tęcza i było ślicznie, że miło mi się rozmawiało z kierowcą i życzył mi miłego dnia. Ot, takie pierdółki czasem podnoszą na duchu.

Tu nie mam już chyba nikogo komu mogę zaufać. Ufam Mojemu, ale patrząc na ostatnią syt to raczej nie jesteśmy razem. Chyba, że stanie się cud. Teraz funkcjonuje jak singiel, bo jego widzę raz na dwa tyg. i mimo to jakoś podświadomie boję się odejść, bo zostanę sama. Tylko, że ja jestem sama. Wiem, że to głupie.

Strasznie się boję, że skończę tak jak mój współlokator, który funkcjonuje praca (2dni w tyg) i dom i gry komputerowe (koleś wstaje o 5:00 rano, by w nie pograć). Przeraża mnie takie życie. Bardzo daleko mi do tego etapu, bo zawsze staram się jakoś ogarnąć, by nie zostać sama jak palec.

Nikt nie lubi być osaczany. Tylko, że co do częstotliwości tel. to sumienie mam czyste. Te wspomniane 3 dni to była przeginka - zgodzę się, ale ja na prawdę potrzebowałam usłyszeć: "nie łam się, coś wymyslimy". Rozumiem, że mu się mocno noga powinęła, ale to nei znaczy, że ma być niewporządku wobec mnie.

Za mało mam plusów a za dużo spraw ciągnie mnie w dół.
Wczoraj porozmawiałam z 2 dobrych znajomych na skypie i jakoś się lepiej zrobiło. Nadal za smutno i nadal jestem zbyt przygnębiona, ale może będzie lepiej. Musi być. Strasznie się boję, że wrócę do tego stanu sprzed 3 lat. To było straszne. Dlatego też tak spanikowałam jak zdałam sobie sprawę, że straciłam kontrolę i czuję się wybitnie podle. Wiem jaki będzie krok następny i bardzo nie chcę do niego dopuścić.

Odnośnik do komentarza

Bum bum bec, skoro miałaś 3 lata temu myśli samobójcze, leczyłaś się, to a mimo to powróciły, to może powinnaś skorzystać z pomocy specjalisty? Masz tutaj taką możliwość?
Dobrze że porozmawiałaś ze znajomymi, widać że mimo wszystko to Ci pomaga.

Moim zdaniem jesteś twarda, to o czym piszesz teraz tego nie zmienia. Według mnie to dużej mierze przez to, co przeszłaś w dzieciństwie, i inne rzeczy o których pisałaś wcześniej. A także przez bieżące problemy i uczucie samotności.
Chyba nie ma człowieka, który by z całym spokojem udźwignął to wszystko naraz, więc jak dla mnie "twardość" czy "miękkość" nie mają tu nic do rzeczy.

Jesteś dzielna, i już wiele razy to już pokazałaś. Nie tylko przy wyjeździe za granicę, ale też przedtem, gdy byłaś jedyną osobą w rodzinie, na której można było polegać, tak jak napisałam kiedyś w innym wątku, jej podporą. Ale trudno, żebyś ot tak poradziła sobie sama z tymi wszystkimi problemami, które na Ciebie spadły.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

Myśli jeszcze nie mam, ale wiem, ze jest to następny krok. Zbyt podle się czuje. Chociaż wczoraj przestałam ryczeć więc zawsze jakaś poprawa jest. Od jakiegoś czasu jest mi za ciężko. Nie chce się poddać. Tylko wpadam w panikę, że znowu będę się tak fatalnie czuła jak 3 lata temu. Jestem na dobrej do tego drodze.

Nie mogę tutaj skorzystać z fachowej pomocy. Pomimo posiadanego ubezp. średnio mogę iść do lekarza, bo muszę sporo za niego zapłacić, a z ubezp. zwrócą mi grosze.

Z rodziną mam kontakt fatalny. Dla mojej mamy jestem słuchaczem i gów... ją obchodzi co się tutaj ze mną dzieje. Ostatnio przez prawie 3 tyg krzykiem wymuszałam by dala mi trochę przestrzeni, bo dzwoniła co 2-3 dni (co z tego że się umawiałyśmy na jedną rozm. w tyg) zdawała mi szczegółową codzienną relację z dnia pisząc wiadomości. Zaglądała mi do portfela w stylu 'na facebooku widziałam że kupiłaś sobie sukienki, to skoro masz pieniądze to niebawem do mnie wrócisz i razem będziemy mieszkały" bądź też słysze: "oszczędzaj pieniądze, nie wydawaj ich. Czemu to robisz? Czemu je wydajesz? Masz je uzbierać, wrócić i kupić dom. Wtedy obie w nim zamieszkamy". Słysze też z jej strony szantaż: "jeśli zerwiesz ze mną konatkt zabiję się. Słyszysz?! Zrobię to. Zabiję się." Nie wnikam co sobie wmówiła, ale wiem, że żadnego wsparcia w niej nie mam i nie będę miała.

Dobrze, ze mam jeszcze znajomych. Jeszcze nie wszyscy się ode mnie odwrócili. Dla kilku niestety stałam się dostarczycielem rozrywki i urozmaiceniem ich nudnego życia. Przykre to, ale prawdziwe.

Walcze! Nie chce się poddać, ale jest mi za smutno i za ciężko

Odnośnik do komentarza
Gość przeczytałam

Czasem dobrze jest popłakać, to pomaga rozładować emocje, oczyszcza, więc kilka dni płaczu oznacza że sporo się tego nazbierało. Jesteś przeciążona, za dużo masz na barkach i mało kto by to dźwignął.
Ewidentnie czujesz się samotna i mogłabyś poszukać tam kogoś, kto stworzyłby Ci namiastkę dymu/rodziny, może choćby niedzielne wizyty w kościele?
Gdy wplątałaś się w tą relację, było wiadomo ( jak to z większością relacji miłosnych bywa) że będzie to kolejna sprawa, której będziesz poświęcać czas i dużo nerwów, emocji. W momencie gdy jesteś już przeciążona tym wszystkim co związane z nowym miejscem zamieszkania, pracą dołożenie sobie kolejnego czynnika stresogennego spowodowało przeciążenie. Pomyśl, gdyby on się nie nie pojawił, miałabyś jeszcze jakiś zapas nerwów, owszem dostarczył rozrywki, było i miło, ale większość tej relacji, to jednak nerwy. Więc jakbym miała coś poradzić, to narazie darować sobie jego, ale i inne ciasne relacje damsko męskie, chyba że pojawi się ktoś, z kim od początku będzie tak jak trzeba.
Wyznacz sobie kilka rzeczy które są niezbędne do tego abyś się tam utrzymała: musisz mieć pracę, odkładać pieniądze aby się przeprowadzić w inne miejsce i uczyć się, i musisz mieć jakieś poczucie bliskości z kimś na miejscu- te rzeczy załtw, o to się staraj, a całą resztę z mamą na czele i tym panem odstaw na bok. Nie wiem, napewno nie będzie to dobry chwyt, ale z drugiej strony skoro matka takie rzeczy do Ciebie mówi, to możesz jej odpisać czy powiedzieć, że prędzej Ty sobie zrobisz krzywdę, bo już nie dajesz rady, a od niej nie dostajesz żadnego wsparcia. Ja rozumiem że mama może być chora i potrzebuje opieki, ale też uważam, że nie jesteś lekarzem i nie jesteś jej w stanie pomóc. A skoro ona siebie ciągnie w dół i jeszcze łapie Ciebie i tak samo pogrąża, to ją strzep, odczep ją od siebie. Czy Ty rozmawiałaś kiedyś z fachowcem o swojej relacji z matką?
Ja uważam że wszystko ma swoje granice i miłość i obowiązek. Czy ona wie, że nie pomaga Ci? Owszem ma żal że pojechałaś, ale to jak pisze, że wrócisz i zamieszkacie razem w domu który kupisz, nie jest normalną wizją kochającej matki, bo kochająca matka chciałaby abyś zamieszkała z mężem i miała dzieci, mogłaby owszem pomarzyć, aby to było w Polsce ale to tyle. No niesty nierzadko bywają matki, których miłość jest samolubna a dzieci służą im tylko do realizacji swoich planów i do zapbezpieczania ich przyszłości. Gdy dziecko to widzi i potrafi jakoś pogodzić i wyważyć te relacje, aby nie czuć się wykorzystywanym, ani też wygodnym potomkiem jest najlepiej, ale nie jest to łatwe, bo one( matki) często grają na sumieniu ( same go nie mając) i wykorzystują uczucia i odpowiedzialność dzieci. Wtedy gdy dziecko się podda i będzie takiej matce podporządkowane, to stanie się jakvkroplówka, z której matka ciągnie życiodajne soki, a dziecko powoli traci marzenia, swoje prywatne życie i jedyne co je ogarnia to mieszanina miłości i złości na tego rodzica. Gdy przychodzi złość to równa się też poczuciu bycia wygodnym dzieckiem, bo tu matka w potrzebie, a gdy przychodzi miłość i oddanie się jej przychodzi też poczucie krzywdy własnej i wykorzystańia i utraty własnego życia.
Każdy ma swoje życie we własnych rękach, mamy jakieś obowiązki wobec bliskich, ale gdy te obowiązki są wynikiem szantażu, myślę że można je sobie spokojnie darować, bo szantazowanie najbliższych osób które powinno się kochać jest już wystarczającą podłością, po której żadan reakcja zawrotna nie musi nastąpić. Jestem ciekawa jak psycholog " leczy" z takich toksycznych relacji matka- dziecko. Tobie by się to przydało.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

"Ja rozumiem że mama może być chora i potrzebuje opieki" - zmyśliła tą poważną chorobę. Fakt, powstała jej zmiana w mózgu. W 100% niegroźna, niezmieniająca się w nic godnego uwagi. Po prostu 'coś' ma. I to 'coś' ma od prawie 40 lat. 3 lata temu stwierdziła, że puści plotę, że nie wiadomo ile jej życia zostało, bo w każdym momencie może jej to 'coś' się przekształcić i może umrzeć. Pokazała mi opinię lekarza. Znalazłyśmy info w necie. Tylko przy kolejnej wizycie, u innego lekarza, by potwierdzić diagnozę, zapomniała wspomnieć, że pierwsza była nietrafiona i to 'coś' w żaden sposób nie jest dla jej zdrowia groźne. Przez 2 lata manipulowała rodziną robiąc z siebie umierająca. Był to argument przy każdej wymianie zdań: "taaak, będziesz się cieszyć jak umrę! Poczekaj jeszcze trochę! Przecież wiesz co się ze mną dzieje!" Leczyć się nie chciała. Poszłam z nią do lekarza. Bardzo nie chciała bym weszła do gabinetu. Weszłam. Dosłownie się wpieprzyłam, bo mi przed nosem drzwi zamknęła. Okazało się, że jej nic nie dolega. A ona zachowywała się jak idiotka, bo nie wiedziała co ma ze sobą robić. Nigdy więcej nie usłyszałam hasła o jej mózgu. Kłamstwo wyszło na jaw. Tylko to nie istotne, że był to gwóźdź do trumny zwanej dla mnie depresją i psychotropami.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

" Wtedy gdy dziecko się podda i będzie takiej matce podporządkowane, to stanie się jak kroplówka, z której matka ciągnie życiodajne soki, a dziecko powoli traci marzenia, swoje prywatne życie i jedyne co je ogarnia to mieszanina miłości i złości na tego rodzica" - 2 lata mojego życia i ciągła walka, by mi dała przestrzeń. I w sumie tak się skończyło, że nawet jak wyjechałam to jeszcze jej rachunki płaciłam i jeszcze było mało, bo przecież chce mieć własne życie.

Co do psych. i relacji z mamą to starałam się ten temat rozpracować. Poddałam się. Tu musiały by 2 strony chcieć coś zmienić. A wg mojej mamy wszystko jest OK więc co poprawiać?

przeczytałam, dużo jest prawdy w tym co napisałaś. Tylko ciężko tu stworzyć sobie coś na wzór rodziny, bo to jest miasto tranzytowe. Ludzie przyjeżdżają na 3 - 4 mce, by języka się poduczyć bądź ciut zarobić i wyjeżdżają. On jest mi najbliższy.

Dziś zadzwonił i spędzamy jutro cały dzień.

Masz rację, każde relacje damsko-męskie sporo kosztują. Było inaczej. Gdy pojawiły się spore problemy fin. wszystko się spier...

Pracę mam. Różnie bywało. Jakiś mc temu pracowałam jedynie po kilka godz więc na nic kasy nie miałam. Stanęłam na nogi i w przyszłym tyg kompa zmieniam więc jest znacznie lepiej. No, ale to też nerwów nieco kosztowało.

Macie rację, za dużo tego wszystkiego. Mamę staram się odciąć. Tylko, ze tego nie da się zrobić. On - żremy się jak kot z psem i docieramy do sibie jak kur.. do jeża. Tylko, że wiele razy to ratował mnie z opresji. Jak współlokatorzy okradli mnie z całej kasy, jak składałam wniosek dot wizy, jak uprzejmie donosiłam i jak,... mogę tak wymieniać. Swoje za uszami też mam. On również. Oboje mamy ciężkie charaktery i ciężko jest momentami. To co mi odstawił ostatnio było zbyt złe. Jestem ciekawa co będzi ejutro.

Odnośnik do komentarza

Obydwie z mamą potrzebujecie wsparcia osób mądrych i zrównoważonych.Nie pisz nic złego o mamie to nie ma sensu zwalasz całą winę za swoje nieudane życie nawet za granicą.Ona myśli że zapracujesz pieniędze i kupisz dom i zamieszkacie razem bo jej wydaje się że tak jak było kiedyś mężczyzna wyjeżdżał i przywoził dużo pieniędzy i rodzina kupowała dom.Nie ma pojęcia że kobieta wyjeżdżając sama i wykonując prace typu kelnerka, sprzatanie to nie wystarczy na dobre mieszkanie,leczenie itd.Jesteś sama i lgniesz jak każdy człowiek samotny do innego człowieka.Ulokowałaś uczucia w człowieku który nie jest dla Ciebie i Cie niszyczy.Musisz wybierać ludzi którzy będą na Ciebie dobrze wpływać nie kogokolwiek.Musisz być silna i pamiętaj zawsze można wrócić i nie ma w tym nic złego.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

Nigdy nie powiedziałam, że moje życie jest nieudane.

Jestem kowalem swojego losu. Ja się do tego przyczyniłam, nikt inny. Tylko jestem jedynie człowiekiem i czasem potrzebuje mieć w kimś oparcie. Zwłaszcza w sytuacjach krytycznych, przełomowych etc. Niestety w mojej mamie nigdy go nie miałam. A wręcz przeciwnie. Nikt mi nie powie, że szantaż czy teksty w stylu: 'oszczędzaj wszyscy to robią tyko nie ty (wszyscy? czyli kto?) i jak przyjedziesz to masz mi mieszkanie wyremontować i razem zamieszkamy. W twoim pokoju niczego nie zmieniłam. Jest nawet kanapka, którą niedojadłaś' - to usłyszałam po jakiś 4 miesiącach pobytu w AU, są normalne.
Nie mam pojęcia czy ona myśli, że jestem na saksach? Nie wiem. Nie wnikam. I też nie zliczę ile razy jej mówiłam, że bilet mam w jedną stronę.

Nie przyjmuje do wiadomości, że wrócę do kraju. Nie ma takiej opcji. Miła jest to perspektywa, że po 2 tyg pracy mogę sobie kupić windowsa surface. Nie chce tego zmienić. Ekonomia robi swoje. A sytuacja kiedyś musi się wreszcie ustabilizować. Czasem jest zbyt ciężko. Czasem za dużo wszystkiego. Spotkałam się ze znajomym i ma zbliżone do moich gówniane problemy. Jakoś poczułam ulgę, bo w kupie raźniej.

Mój był wczoraj u lekarza pierwszego kontaktu i ma recepte na antydepresanty - w gratisie z przeciwbólowymi dostał :(
ale stanął na wysokości zadania i urodziny baaaardzo przyjemnie spędziłam. Był masaż, była wycieczka, był dobry obiad, był relaks, były filmy :) Było przyjemnie :)

Odnośnik do komentarza

Ojej, to miałaś urodziny! :) Ale jestem do tyłu ostatnio, jeśli chodzi to forum. Wszystkiego dobrego, bardzo się cieszę, że tak fajnie je spędziliście. :)
W ogóle dobrze, że ostatnio trochę pomyślniejsze wieści od Ciebie się pojawiły. Co oczywiście nie znaczy, że masz nie pisać, jak będzie gorzej.
Ogólnie to trzymam kciuki za wszystko co dla Ciebie ważne i cenne, i za to, żeby wszystko się u Ciebie ułożyło.

Odnośnik do komentarza
Gość bum-bum-bec

dziękuje! :)

wpadło mi się w atak paniki i fatalne myśli się pojawiły - przeciążyłam się. Teraz jest lepiej! Nadal realizuje swój plan i nie mam zamiaru się poddawać. Jeszcze muszę przetrwać najbliższe 2 - 3 mce i będę miała możliwość zacząć normalne życie - będę mogła zmienić rodzaj wykonywanej pracy na coś normalnego i za większe pieniądze i wreszcie zwolnię tempo i odsapnę :) Ostatni bitwa przede mną ha ha :)

Pozdrawiam ciepło,
Ewe

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...