Skocz do zawartości
Forum

Dodatkowe skurcze serca a nerwica


Rekomendowane odpowiedzi

Mam 28 lat, moim problemem są dodatkowe skurcze serca (nie wiem czy nadkomorowe czy komorowe). Każdy z lekarzy, do którego do tej pory trafiałam bagatelizuje problem. Skurcze pojawiły się nagle 2 lata temu w sytuacji bardzo stresującej - zakończenie kilkuletniego związku. Wówczas były nasilone na tyle, że nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Skurcz za skurczem. W ciągu miesiąca 8 razy wykonywano mi EKG, na żadnym owe skurcze się nie pojawiły, a lekarze twierdzili, że mam serce silne jak dzwon i nie ma powodu do niepokoju. Nie dostałam żadnych leków poza Asparginem (magnez i potas), ale nawet po to nie chciałam sięgać, bo uznałam, że skoro to nic poważnego, to nie ma co się faszerować lekami. Po 5 miesiącach skurcze ustąpiły. Potem pojawiały się raz na kilka miesięcy w ilości 1-3 na dobę, ale nie były zbyt dokuczliwe. Od tygodnia wróciły ze zdwojoną siłą - mam skurcz za skurczem. Bywa tak, że serce na ułamek sekundy się zatrzymuje, mam dwa normalne uderzenia i znowu skurcz, kilka normalnych uderzeń i skurcz. Taki atak trwa niekiedy przez kilka godzin co wywołuje u mnie straszną panikę. Chodzę z kąta w kąt, nie mogę sobie znaleźć miejsca, dłonie zaczynają mi się pocić i trząść, najchętniej od razu bym wsiadła w auto i pędziła na pogotowie. Nie mam omdleń, mroczków przed oczami, po prostu panicznie zaczynam się w takich chwilach bać, że serce w końcu stanie i już nie ruszy. Byłam u lekarza rodzinnego już 3 razy, nie mogę doprosić się o skierowanie do kardiologa by wykonał chociaż Holtera albo echo by stwierdzić na jakim podłożu jest moja arytmia. Nie wiem co robić... Dzisiejszej nocy skurcze nie dawały mi spać do północy, zasnęłam, po dwóch godzinach pobudka i już nie byłam w stanie zasnąć. Chce mi się płakać, bo nawet nie mam się do kogo z tym zwrócić. Lekarz rodzinny twierdzi, że to na podłożu nerwowym, zasugerował nerwicę i kazał mi "wyluzować". Ale jak mam to zrobić jeśli serce szaleje?

Odnośnik do komentarza

Byłam prywatnie, a jakże. Zrobiono mi EKG - jak u dziecka ;) Zrobiono mi echo serca - żadnych wad, prawidłowa wielkość komór i przedsionków, nie mam wypadających płatków, wadliwych zastawek, pozapychanych tętnic itp. itd. Ogólnie lekarz uznał, że serce mam zdrowe jak u konia ;) Wykonano mi Holtera - 3 skurcze komorowe i 13 nadkomorowych (badanie trwało dokładnie 27h). Średnie tętno - 68/min, min 48 (sen), max 144 (wnoszenie zakupów na 4 piętro) i ogólnie nie ma się do czego przyczepić... Od lekarza usłyszałam, że taka ilość dodatkowych pobudzeń występuje u KAŻDEGO ZDROWEGO człowieka i nie ma potrzeby wprowadzania leków, bo to by wyglądało jak strzelanie do mrówek z armaty ;)
Trochę mnie to uspokoiło, ale szczerze mówiąc wolałabym żeby tych dodatkowych pobudzeń nie było wcale, bo to jest tak cholernie nieprzyjemne uczucie, że najgorszemu wrogowi tego nie życzę.
Dla mnie sprawa jest jasna - mam dodatkowy skurcz i automatycznie zaczyna mnie to stresować, im bardziej się stresuję, tym bardziej skurcze się nasilają. Aż dochodzi do takiego momentu, że nie wiem czy mam siąść i płakać, czy wzywać karetkę i zaczynam głupieć, bo mam wrażenie, że to serce za chwilę stanie na dobre i już nigdy więcej nie ruszy. Całe życie przelatuje mi przed oczami, zaczynam rozmyślać o swoich planach na życie (za rok ślub, za dwa miesiące mamy razem zamieszkać). Ech, czasem aż żyć mi się odechciewa...
Sama się nakręcam i naprawdę zaczynam się zastanawiać czy to aby nie jest nerwica... Miałam atak dodatkowych pobudzeń i trafiłam na pogotowie. Jak tylko weszłam do szpitala, skurcze ustąpiły a ja czułam się jak nowo narodzona... Wczoraj serce szalało, a jak tylko umówiłam wizytę u kardiologa, z 50 pobudzeń na godzinę zrobiło mi się nagle 16 na dobę. Dawniej to samo miałam przed wizytą u dentysty. Ząb bolał mnie niemiłosiernie, ale gdy tylko wchodziłam do gabinetu, przestawał boleć.
Zauważyłam, że uspokajająco działa na mnie już sama świadomość, że ktoś mi pomoże, że za chwilę dotrę do lekarza, że zrobią mi badania, że przecież to szpital/lekarz/specjalista. Czy to normalne? Nie sądzę...

Odnośnik do komentarza

gruszeczka, Twoja historia bardzo mocno koresponduje z historiami niejednego nerwicowca. Obawiasz się o własne zdrowie, robisz różne badania, które nie potwierdzają żadnych dolegliwości, a już sama świadomość, że ktoś Ci zrobi badania, jakiś lekarz zajmie się Tobą, jest dla Ciebie uspokajająca, kojąca. Myślę, że coś jest na rzeczy i niewykluczone, że rozwija się u Ciebie nerwica. Warto tę hipotezę zweryfikować u lekarza psychiatry.

Odnośnik do komentarza

nerwica serca jest odmianą nerwicy lękowej. Jej przyczyn należy dopatrywać się w przeciążeniu Autonomicznego Systemu Nerwowego. Do takiego stanu psychicznego doprowadzić może chroniczny stres (rozumiany w ujęciu psychologicznym, a więc zarówno eustres, jak i distres), traumatyczne przeżycia lub życie w trudnych warunkach materialnych i psychicznych.

Odnośnik do komentarza
Gość Gruszeczka po latach

To ja, wracam po latach z tym samym problemem
Niedługo potem skurcze zaczęły odpuszczać i zaszłam w ciążę. Teraz jestem matką dwójki dzieci i od 3 miesięcy walczę z nawrotem skurczy dodatkowych. Do tej pory ich ilość nie przekraczała 20 na dobę, często nie było ani jednego nawet w bardzo stresujących sytuacjach. Ale nagle z dnia na dzień bez żadnej przyczyny po kilka na minutę... I choć minęło tyle lat, to nadal nie oswoiłam tego lęku :( Dla mnie życie z dodatkowymi skurczami to nie życie tylko wegetacja, czuję się jak wrak człowieka.
Mam nerwicę potwierdzona, byłam na psychoterapii, brałam tez SSRI i było ok dopóki to dziadostwo nie wróciło... Wmawiam sobie że to mnie nie zabije, zaciskam zęby i nie jadę na sor, ale jednocześnie mam dość takiego życia, nie śpię po nocach i mam już dość...

Odnośnik do komentarza
Gość Krystyna 3

Współczuję wszystkim mam to cholerstwo od 20 lat trzeba nauczyć się z tym żyć choć to nie łatwe mam też lęki jak mnie morduje ja biorę biosotal i trochę przytłumia ale i tak nie udaje mi się opanować lęku przy skurczach Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Możecie się dookreślić, o jakie "skurcze" wam chodzi? Bo w warunkach fizjologicznych w jednym cyklu pracy serca, serce skurcz się i rozkurcza. Oczywiście na poziomie molekularnym jest to tak skomplikowany proces, że można go opisać na 4 stronach A4. Może więcej... Tak więc "skurcze" to najbornalniejsza w świecie sprawa.

Wam chodzi chyba o zaburzenia rytmu serca, pobudzenia dodatkowe z ognisk ektopowych, CZĘSTOskurcze?

Nie rozumiem, po jaką cholerne zadreczac się Kilkoma - kilkunastoma Dodatkowymi skurczami na dobę? Ja oddalabym wiele, żeby miec ich TYLKO kilkanascie. Taka ilość dodatkowych pobudzen jest stanem fizjologicznym i będzie wzrastać wraz
z wiekiem. Nie leczy się tego, bo leki antyarytmiczne najdłuższa metę dzislaja proarytmicznie, a ablacja jest poważnym, inwazyjnym zabiegiem, obarczonym ryzykiem powikłań.
Z jednej strony jestem w stanie was zrozumieć, gdyż ja sama mam z powodu toksycznego uszkodzenia miokardium kilkadziesiąt TYSIĘCY dodatkowych skurczy, ukladajacych się w rytm bliźniaczy, trigeminie i quadrigeminie, czestoskurcz napadowy, gdzie z blogiego nocnego spoczynku wybija mnie nagle tętno do 200 uderzeń na minutę i sztywnieja mi wszystkie mięśnie. Do tego znaczne osłabienie wydolności i czasami zawroty głowy i utratę świadomości przy wstawaniu.

A mimo tego żyję! staram się nie myśleć o tym, żyć normalnie, podróżuję z małym DZIECKIEM, uprawiam nieforsowny sport ( swego czasu przebiegłam z tymi arytmiami polmaraton i cwiczylam na silowni, co było szaleństwem) wychodzę do ludzi, funkconuję jak przeciętny, normalny człowiek i nigdy nie leczyłam się lekami antyarytmicznymi, mam tylko dorazny lek dla celu przerywania tachyarytmii. I w perspektywie ewentualną ablację, gdy moja przypadłość pogorszy się na tyle, że będzie uniemożliwia funkcjonowanie.
Powiedzcie, co to da, że wy będziecie myśleć i bać się? A może zaraz upadnę, a co, jeżeli nikt mi nie pomoże, umrę? Takie myślenie paraliżuje JAKIEKOLWIEK działanie i człowiek jak zaszczute zwierzę wycofuje się, najchętniej leżał by w łóżku, żeby tylko broń Boże nie prowokować ekstrasystolii.
Trzeba mieć świadomość tego, że przed swoim losem się nie ucieknie, jeżeli jest wam przeznaczone umrzeć, to umrzecie, czy to w domu, czy w miejscu publicznym, czy podłączone do szpitalnego monitora pracy serca.
Tak mnie kiedyś uswiadomiono w szpitalu, że pobyt ram nie gwarantuje mi życua, może brutalne, ale to trzeba mieć z tyłu głowy.

Wytłumaczcie mi teraz raz jeszcze:
Po jaka cholerę przejmować się kilkunastoma wtraconymi, dodatkowymi skurczami, zwłaszcza kiedy opis okoliczności ( zanikanie ich w momencie poczucia bezpieczeństwa) wskazuję na ich ewidentne, nerwicowe pochodzenie? Tak, nerwica, czyli zalew katecholamin nadnerczowych, może powodować dodatkowe skurcze.
Zluzujcie poślady i nie próbujcie wyciągać od lekarzy toksycznych antyarytmicznych leków, ktore dają mnóstwo objawów ubocznych i mogą doprowadzić do niewydolności Zdrowego serca. Polecam za to psycho- dieto- fizjoterapię dla skolatanych nerwów i napiętych mięśni.

Odnośnik do komentarza
Gość miałem to samo ...

no i przeszło samo :D a potem wróciło co innego :D jeśli leki to najlepiej słabe i tylko w sytuacji nasilenia, dobrać takie które więcej pomagają niż szkodzą i wracać do nich w sytuacji nasilenia nerwicy.... a tak to żyć i korzystac z życia ile się da zwłaszcza u nerwicowców ;)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...