Skocz do zawartości
Forum

Deklaracja wiary


Rekomendowane odpowiedzi

Niedługo nie będziemy mogły po tabletki antykoncepcyjne chodzić bo to będzie wbrew religii lekarzy
Pamiętam był kiedyś przypadek kiedy kobieta była w ciąży ale było ogromne ryzyko ponad 90 % że podczas porodu może ona umrzeć lekarz bał się usunąć dziecko gdyż to wbrew przekonaniom było i kobieta podczas porodu zmarła Zresztą przypadków jest mnóstwo...

Odnośnik do komentarza

Lekarz nie może narzucać swoich wierzeń, ale też nie może działać wbrew sobie. Jeśli chcesz tabletki antykoncepcyjne, to idź do takiego lekarza, który nie podpisał deklaracji (listę nazwisk można znaleźć w internecie).
Kwestia przekonań religijnych zarówno lekarzy, jak i pacjentów zawsze była problemem, bo nie jest to rzecz tak prosta jak może się wydawać. Drzemie w tym głęboki problem etyczny, którego nie da się tak po prostu rozwiązać (jeśli w ogóle jest to możliwe), bo przecież każdy chce żyć w zgodzie z własnym sumieniem (zarówno osoba wierząca, jak i niewierząca).
Jeśli chodzi o tą Deklarację Wiary, to ja jestem "za" ze względów czysto praktycznych, o których wyżej wspomniałam: jest gotowa lista, na której są wypisane dane lekarzy, który deklarują leczenie zgodne z wiarą. Z niej mogą skorzystać zarówno osoby niezgadzające się z nauczaniem Kościoła (wiedzą kogo omijać), jak i osoby wierzące (wiedzą, do kogo pójść aby go zrozumiał w niektórych kwestiach). Bardzo dobrze, że taka lista jest stworzona, bo przynajmniej wiadomo czarno na białym czego się po tych lekarzach spodziewać i można samemu zdecydować, czy się chce u niego leczyć, czy nie. Powinniśmy jako pacjenci to traktować jako pomoc w wyborze, bo oni od samego podpisania listy przekonań sobie nie narzucili, tylko mieli je już wcześniej, więc chyba lepiej mieć taką możliwość wglądu żeby wiedzieć jak sprawa wygląda, niż gdyby tej listy nie było i trafić do lekarza bardziej "w ciemno"?

Odnośnik do komentarza
Gość Eldorado77

no tak ale czy tacy lekarze, którzy są kształceni za pieniądze podatników ( różnej wiary w tym i ateistów) nie powinni odmawiać pomocy... W końcu za pieniądze podatnika, który do nich przychodzi i chce leku, tabletek czy zapłodnienia in vitro, otrzymali wykształcenie... jeśli oni mają takie przekonania to może powinni stworzyć gabinety katolickie, albo zrzeszyć się w szpitalach katolickich....
Bo jakoś obawiam się że jeśli trafię do szpitala gdzie na dyżurze będzie lekarz który popisał taką deklarację i będę potrzebowała pomocy to może mi odmówić i zasłonić się deklaracją wiary...

Odnośnik do komentarza
Gość austeria1

Eldorado, in vitro na zwykłym dyżurze Ci nie będą robić, do takiego czegoś przygotowuje się dłuższy czas w klinikach do tego przystosowanych, gdzie raczej nie ma możliwości, żeby ktoś był temu przeciwny, bo by tam nie pracował. Z resztą, jakiej pomocy możesz chcieć, której może odmówić katolik? Fakt, może nie przepisać tabletek anty- więc pójdziesz do innego. Twoje życie od tego nie zależy. Może nie dokonać aborcji- fakt, to jest loteria, ale prawda jest taka że i niewierzący może Ci tego odmówić (bo też ateiści mogą być temu przeciwni, tak samo i katolik może to zrobić bez problemu). Jasne, są rzeczy których katolik może odmówić, ale nie popadajmy w paranoję żeby się bać trafić na oddział, gdzie pracuje. Wielu niewierzących lekarzy może odmówić Ci jakiejś pomocy z czystego lenistwa czy innych przyczyn, dużo mniej ważnych niż wiara(przecież i takie przypadki się zdarzają i to wcale nie tak rzadko). Gdyby wiara była odnośnikiem tego, że ktoś nie będzie dobrym lekarzem, to już dawno odsunięto by wierzących od tego zawodu. A jednak jacyś są, a wśród nich jest wielu naprawdę dobrych. Tworząc osobne szpitale osoby niewierzące mogą nigdy nie trafić na kogoś wybitnego pracującego w szpitalu katolickim, kto mógłby im naprawdę pomóc, tylko dlatego że nie będą chciały iść do szpitala prowadzonego przez katolików (i z wzajemnością jeśli chodzi o wierzących, którzy nie chcieliby chodzić do szpitala świeckiego). Pewnie, świetnym pomysłem jest stworzenie takich gabinetów (chyba nawet takie już są), ale nie w taki sposób, aby tworzyć zamknięte środowiska.

Ogólnie moim zdaniem to jest trochę tak, jak mówi srz: o czymś musi być głośno, więc temat taki a nie inny się nawinął.

Odnośnik do komentarza
Gość Eldorado77

Nie mówię o zabiegu in vitro, ale np o aborcji, kiedy zagrożone jest życie kobiety, albo o innym zabiegu, który lekarz uzna za sprzeczny z jego wiarą, bo przecież jeden z zapisów mówi że prawo boskie stoi wyżej niż prawo ludzkie... Taka deklaracja to pole do nadużywań, do migania się w różnych sytuacji. Po za tym jeszcze ciężej będzie teraz udowodnić błąd lekarski, bo przecież zawsze lekarz będzie mógł powiedzieć, że to nie było zgodne z jego wiarą... i dlatego nie przeprowadził tego zabiegu. Wybierając zawód wiedzieli z czym on się wiążę, wiedzieli, że być może przyjdzie im wykonać aborcję ( nie mówię o tej nielegalnej), że czasem możliwe że przypiszą tabletki antykoncepcyjne ( jako np lek na trądzik lub pcos). Świadomie dokonali wyboru, więc nie bardzo rozumiem co się zmieniło? Nagle ich przekonania zaczęły im ciążyć?
Jakoś nikt się nie pyta o wiarę policjanta, sędziego, czy ich praca nie jest sprzeczna z ich wiarą, oni mają działać wedle prawa, dlaczego lekarze mają byc z tego zwolnieni?

Odnośnik do komentarza

Jeśli chodzi o aborcję, która zagraża życiu kobiety, to zgadzam się z Tobą. Jeśli chodzi o tabletki które są potrzebne w walce z trądzikiem też. Mi natomiast chodziło o podkreślenie tego, że naprawdę w niewielu kwestiach różni się patrzenie osoby wierzącej od niewierzącej i dla mnie są bez sensu trochę takie problemy. Bo można mieć powołanie do bycia lekarzem i być wspaniałym, zasłużonym ginekologiem,lepszym od tych którzy nie podpisali żadnej deklaracji wiary i dlaczego ma być taka osoba skreślona? bo zgodnie ze swoimi przekonaniami nie chce usunąć ciąży dziewczynie, która sobie zapomniała o tym, do czego prowadzi seks (tym bardziej, że nie tylko wierzący lekarze byliby skłonni odmówić)? To niech pójdzie do innego.
Jasne, nadużyć można sobie wszystko, ale to nie jest już kwestia wiary, tylko zwykłego migania się od obowiązków (i też nie sądzę, aby do tego byli skłonni tylko wierzący). Bo jaka jest różnica w pracy stomatologa wierzącego, a niewierzącego? Czy tam kardiologa, czy.. endokrynologa? No chyba za bardzo nie ma. Tylko kwestie ginekologiczne jak zwykle budzą kontrowersje.

Odnośnik do komentarza

Założeniem było oddanie hołdu osobie której fizycznie niema pomiędzy nami. Tutaj patrząc na to powiem bla bla, tak samo jak i ulubieńcom samochodowych rybek, coś ustanawiać a według tego postępować to różnica. Co do umocowań nie tyle wierzeniowych, co prawnych postrzegam to jako wola usprawiedliwienia. Na forum padł przykład tego trudnego wyboru, który sam osobiście postrzegam jak fanatyzm. Kwestia zasadnicza dlaczego wprowadzając przepisy i uregulowania, wiedząc o ich różnorodności, bardziej szczegółowo ich nie interpretować? Sam osobiście jako człowiek nie radzę sobie z zrozumieniem przeciwdziałaniu aborcji następstwa przestępstwa. I tutaj nie chodzi o to, że kościół katolicki jest zły ale że to co robi, mógłby postarać się robić lepiej. Staram się zrozumieć, lecz ciężko gdy słyszy się sformułowanie, obecna medycyna osiągnęła taki poziom umiejętności, że jesteśmy tym faktem zaniepokojeni. No nie wiem dlaczego, mnie się zapala ostrzegawcza lampka...czy tylko ja tak mam?
Rzeczywiście ostatnio zwłaszcza polityce przydaje się rozgłos w innych kierunkach, sami Polacy lubią gadać. Dorzucił bym do tego zrzucanie odpowiedzialności. To tak jak na pogrzebie Gen. Jaruzelskiego A. Kwaśniewski powiedział Bóg go osądzi. Kiedy otoczenie moje odebrało to w formie że Alek to,,czerwony" nie wiem dlaczego pomyślałem Alek to Piłat który umył ręce i coraz częściej temu sprzeciwiam się w otoczeniu. Fakt nie ukrywam jest uff bo zapewne dosyć pokaźne grono spaliło by mnie za poglądy, lecz czy to nie są ludzie którzy przeczą własnemu rozwojowi? Mowa dlatego jest srebrem a mnie bardziej podoba się srebrny kolor niż złoty i w domyśle nie chodzi o złoto ciszy ;)

Odnośnik do komentarza

A ja nie rozumiem zapełnienie po co to spisali.... przecież to jaką mają wiarę to ich sprawa, ta deklaracja nie ma mocy prawnej wiec nic im nie daje, to nie jest prawo... Od kilku już lat lekarz może odmówić wydania antykoncepcji czy przeprowadzić aborcji... to żadna nowość.
Mnie jedyne co martwi to jak wiele osobistości tego broni, jak wiele profesorów stwierdza wyższość prawa boskiego nad ludzkim, co w przypadku lekarzy moze mieć katastrofalny skutek. I jeszcze jedno to o czym wspomniał Krzysztof, że są zaniepokojeni rozwojem medycyny... Zamiast się cieszyć, że co raz większej ilości osób można pomóc, że co raz wcześniej można coś wykryć to oni są zaniepokojeni - lekarze? którym nota bene powinno zależeć na ciągłym rozwoju medycyny tak by pomagać i odnajdywać nowe metody leczenia...

Odnośnik do komentarza
Gość Eldorado77

no i stało się... http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,130517,16120501,Musi_urodzic_nieuleczalnie_chore_dziecko__Lekarz_powolal.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_TokFm
a tutaj wyjaśnienie z niezależnej.pl :

W zacytowanym przez tygodnik piśmie, odmawia pan aborcji i odsyła pacjentkę do hospicjum dla dzieci, gdzie bezpłatnie można skorzystać z opieki paliatywnej. Dlaczego w swoich odmowach nie wskazuje pan placówki, w której można dokonać aborcji?
Gdybym odesłał do placówki, która wykonuje aborcję, z faktycznie skierowaniem do aborcji – brałbym udział w procedurze aborcyjnej, której nie akceptuję.

http://niezalezna.pl/56154-tylko-u-nas-prof-bogdan-chazan-odpowiada-na-zarzuty-wprost-i-wandy-nowickiej

Mnie to zszokowało... jak można skazać kobietę 9 miesięcy życ ze świadomością że urodzi dziecko które zaraz umrze i nie ma szans na to by żyło.... Co ona musi czuć...

Odnośnik do komentarza

Sprawę bada prokuratura, zobaczymy. Swego czasu pamiętam kobietę w szpitalu, matkę bliźniaków która pomimo ich śmierci cieszyła się. Sądziłem, że wymaga pomocy więc odbyłem z nią rozmowę. Okazało się, że noworodki były skazane na krótki okres życia. Kiedy pierwsze odeszło były łzy, jednak zmieniło się to z odejściem drugiego. Kobieta nie mogła wytrzymać tej męczarni dziecka. Pomimo śmierci pojawiła się u niej ulga, że małe się nie męczy. Nie wiem jaki lekarz może na takie przeżycia skazywać rodziców. Według mnie to ograniczone myślenie ze strony lekarza. Tutaj nawet nie chodzi o możliwość wyboru rodzica i chęci odebrania życia noworodkowi. Skazywać rodzica na to by żył cierpieniem takiego maluszka, to okrucieństwo. Trzeba widzieć osoby które wpatrują się w każdy oddech, że każdy następny będzie tym ostatnim to chore.

Odnośnik do komentarza
Gość Czarna Wdowa

no mam nadzieję, że facet poniesie konsekwencje bo to co zrobił nie mieści mi się w głowie... Skoro prawo jasno mówi że powinien wskazać szpital gdzie wykonują aborcję to zasłanianie się argumentem że on nie wiedział gdzie to robią jest po prostu śmieszne

Odnośnik do komentarza
Gość Malinka94

Czytaliście? Kobieta, której aborcji nie chciał dokonać Chazan, urodziła.

Słowa profesora Dębskiego:
"To jest dziecko, które nie ma połowy głowy, ma mózg na wierzchu, ma wiszącą gałkę oczną, ma rozszczep całej twarzy, nie ma mózgu w środku i będzie umierało przez najbliższy miesiąc albo dwa, bo ma zdrowe serce i zdrowe płuca, aż umrze w końcu z powodu jakiegoś zakażenia."

I to jest ofiara klauzuli sumienia, która teraz cierpi i czeka na pewną śmierć. Mam nadzieję, że na Chazana nałożą większą karę, niż te marne 70 tys. złoty. Przede wszystkim - powinien iść zobaczyć to dziecko. Czy wtedy nadal będzie tak dumnie się wypowiadał na temat tego, że nie dokonał tej aborcji?

http://www.tvn24.pl/gdyby-prof-chazan-zobaczyl-to-zycie-ktore-uratowal-mialby-inne-podejscie,446260,s.html

Odnośnik do komentarza
Gość Malinka94

Z innego artykułu:
"W obecnej sytuacji dziecko pozostaje pod stałą opieką lekarzy i ma wprowadzone leczenie paliatywne. Nie jest możliwym, aby dziecko mogło egzystować w przyszłości samodzielnie, o ile w ogóle będzie żyć. Pozostaje na silnych lekach przeciwbólowych, a rokowania są bardzo złe"

Odnośnik do komentarza

Lekarz przede wszystkim ma chronić życie. Czemu nikt nie atakuje lekarza, który zapładniał in vitro? Przecież on przede wszystkim powinien ostrzec matkę przed konsekwencjami, "holować" ciążę i ponosić konsekwencje swoich eksperymentów. Jestem jak najbardziej za deklaracja wiary, bo będę wiedział komu powierzyć swoje życie. Na pewno tym, którzy za wszelką cenę będą bronić życia, a nie w imię nauki i prawa postępować w leczeniu. Takich lekarzy mieliśmy już zwłaszcza w czasie II wojny. Postępowali zgodnie z prawem ludzkim. Jak najbardziej popieram prof. Chazana i jego decyzję. Kiedy byłem byłem dzieckiem lekarz mnie leczący powiedział mojej Matce: "Jeżeli lekarz przepisuje dziecku od razu antybiotyk to należy zmienić lekarza." Trzymaliśmy się tego, a lekarz ten (pediatra) leczył mnie, mojego syna i wnuki. Nikt z nas do dziś nie wziął antybiotyków. Chwała takim lekarzom. Wracając do deklaracji wiary czekam na deklarację uczciwości polityków i urzędników "nie biorę łapówek i nie wskazuję kto bierze".

Odnośnik do komentarza

Najlepszą ustawą dotyczącą in vitro byłby zakaz wykonywania sztucznego zapłodnienia na terytorium Rzeczpospolitej - uważa dr Tadeusz Wasilewski. Jeden z pionierów tej metody w Polsce, który radykalnie jej zaprzestał, stając się jej zdecydowanym przeciwnikiem, skomentował dla KAI projekt ustawy o leczeniu niepłodności, przekazany przez Ministerstwo Zdrowia do konsultacji społecznych. Zdaniem naukowca, propozycja jest skrajnie liberalna, nie liczy się z negatywnymi skutkami jej działania i w istocie aprobuje obecny stan działań klinik in vitro.

Podajemy wypowiedź prof. Wasilewskiego:

Ustawa bioetyczna powinna być uchwalona, ponieważ jesteśmy we wspólnocie europejskiej i Polska powinna te zagadnienia prawnie uregulować. Optymalna, w mojej ocenie, byłaby treść jednoznacznie określona w jednym zdaniu: "Zakazuje się całkowicie wykonywania na terenie Polski metody zapłodnienia pozaustrojowego i inseminacji". I to byłaby treść ustawy, którą bym proponował.

Do społecznej konsultacji trafił obecnie projekt Ministerstwa Zdrowia. Jest on całkowitą aprobatą stanu faktycznego, związanego z programem in vitro, obwarowanym różnymi elementami, które mają normować ten program, ale jest w nim dużo luk, dziur, nieścisłości i niekonsekwencji. W projekcie ustawy mówi się o działaniu etycznym, deontologicznym. I tkwi tu wielka sprzeczność. Nie można bowiem z jednej strony mówić o działaniu etycznym, a z drugiej strony aprobować program in vitro, który nie daje absolutnej gwarancji przeżycia wszystkim istnieniom ludzkim, do poczęcia których w obrębie tej metody trzeba było doprowadzić, czyli tak zwanym zarodkom nadliczbowym. A te zarodki to nic innego jak pierwszy etap istnienia człowieka. Definicja ludzkiego życia jest bowiem jednoznaczna i określona w podręcznikach embriologii, ginekologii i położnictwa, pediatrii. Tam wyraźnie jest napisane, że ludzkie życie zaczyna się z chwilą połączenia komórki jajowej z plemnikiem, a kończy na naturalnej śmierci.

Jeżeli legalizujemy metodę, która nie daje gwarancji życia każdemu istnieniu ludzkiemu, do poczęcia którego w obrębie tej metody dochodzi, to ta metoda nie powinna funkcjonować. Gdyby wyobrazić sobie, że chcemy unaocznić na czym ona polega na przykładzie pięciolatków – istniejących, widocznych, odrębnych – metoda in vitro nie ostałaby się dwóch dni. Gdybyśmy stwierdzili, że owszem, mamy sposób na uratowanie niektórych z tych dzieci, ale wyłącznie kosztem życia np. pozostałej połowy - nikt takiej metody by nie zaaprobował. Ale gdy to dotyczy zarodka - dwóch, czterech i coraz więcej komórek, którym się przygląda specjalista pod mikroskopem - bardzo nam łatwo manipulować istnieniem ludzkim na takim poziomie.

Z drugiej strony niepłodność małżeńska to dziś problem społeczny, szeroki, obejmuje wielką liczbę ludzi. I ta potrzeba, chęć pojawienia się dziecka w rodzinie jest olbrzymia. Żyjemy w XXI w., kiedy program in vitro jest kosmopolityczny, wszędobylski, ogólnie dostępny i jest coraz więcej ośrodków i lekarzy, które potrafią tę procedurę wykonać. W iluś procentach przynosi ona efekty. Jak wobec tego można mówić programowi in vitro "nie", skoro coś jest osiągalne i skuteczne? Na dodatek słyszy się, że osoba, która się na to nie godzi jest zacofana, sprzeciwia się rozwojowi nauki, występuje przeciwko małżeństwom nie mogącym mieć dzieci i jest pozbawiona empatii. Ale jeśli traktujemy poważnie definicję początku życia, która została sformułowana i wszyscy ją zaaprobowali, a której wymagamy od studentów medycyny, zdających egzaminy z embriologii, ginekologii, położnictwa czy pediatrii, to aprobata programu in vitro zdecydowanie jest nieporozumieniem. Jestem przeciwko ustawie, która przyzwala wykonywać i stosować metodę zapłodnienia pozaustrojowego.

Ustawa, którą proponuje ministerstwo jest bardzo lapidarna, zaś przeciwdziałanie niepłodności sprowadza się do wprowadzenia i usankcjonowania programu in vitro i stosowaniu wyłącznie tej jednej metody - remedium na "leczenie niepłodności". Bo jest szybko, skutecznie i szkoda tracić czasu na inne metody. Taki jest sposób rozumowania twórców i ta ustawa to pokazała. Piszą tam o etyce, szacunku, dbałości, ale trudno się z tym zgodzić, bo tak się nie dzieje przy realizacji proponowanego programu.

Jest tam także wiele nieścisłości i niechlujstwa terminologicznego, bo raz mówi się o medycynie rozrodu, innym razem o prokreacji człowieka, o medycynie prokreacyjnej. Trzeba się zdecydować - albo jedno albo drugie. O medycynie rozrodu można mówić w odniesieniu do zwierząt, natomiast medycyna prokreacyjna, która para się naszą płodnością to medycyna prokreacji człowieka.

Ale to są szczegóły. Wobec istoty in vitro mówię: nie. Nie dla śmierci zarodków, do której dochodzi w trakcie realizacji programu in vitro i to są skutki natychmiastowe. Ale istnieją także skutki długofalowe, gdyż naukowcy, którzy badają zdrowie dzieci poczętych tą metodą, skutki stosowania leków, całej procedury i jej wpływu na zdrowie kobiety i mężczyzny, wykazują zdecydowanie pewne nieprawidłowości, które każą się zastanowić, czy medycyna prokreacji człowieka obrała dobry kierunek.

Poważnym mankamentem w projekcie ustawy jest dostępność metody. Projekt zakłada, że leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego ma być dostępne dla wszystkich, także dla samotnych kobiet, które będą mogły przyjść do kliniki i powiedzieć: proszę o zarodek. Obowiązkiem lekarza będzie transferowanie zarodka do jamy macicy. Ale w tym momencie trzeba zapytać: co my transferujemy? Dwie komórki, czy ludzkie życie, tyle że na bardzo wczesnym etapie rozwoju?

Gdyby ktoś chciał adoptować dziecko, musi zgłosić się do ośrodka adopcyjnego i spełnić ściśle określone wymogi: wieku, wysokości zarobków, stałej pracy, musi żyć w związku małżeńskim, posiadać mieszkanie, itd. Taka osoba musi być do tego przygotowana, przejść odpowiedni kurs, wypełnić kwestionariusze. I dopiero po przejściu przez to sito otrzymuje się możliwość adoptowania dziecka. A dlaczego nie pytamy o to dokonując transferu do macicy samotnej kobiety? Dlaczego nikt nie spyta, jaka będzie przyszłość tego dziecka - czy przyszła matka ma mieszkanie, stałą pracę, itd.?

Na takie stwierdzenie z pewnością oburzą się samotne kobiety, usłyszymy o ich "prawie" do posiadania potomstwa. A ja jedynie przypominam, jak brzmi ustawa o trybie adoptowania dziecka, o wymogach, jakie muszą spełniać ludzie aby móc otrzymać pozwolenie na zaopiekowanie się dzieckiem, otoczenie go opieką, bycia dla niego rodziną.

W odniesieniu do in vitro każdy będzie mógł zażądać zabiegu i nikt nie sprawdzi, czy spełnia te wszystkie kryteria, jakie stawia się przy adopcji. To nieporozumienie. A w następnym zdaniu mówi się o poszanowaniu godności i etyki i to poważny zgrzyt.

Kolejnym poważnym mankamentem projektu ustawy jest brak informacji o liczbie lat przetrzymywania nadliczbowych zarodków w temperaturze ciekłego azotu. Wiadomo zaś, że tylko wyselekcjonowane zarodki trafią do jamy macicy, a te nadliczbowe - do ciekłego azotu. Ile czasu mogą być przechowywane w tych warunkach? Dwa lata? Pięć? Czy też nieograniczoną ilość lat? W projekcie nic nie wspomina się na ten temat. Sądzę, że autorzy projektu zrobili celowy i świadomy unik, wybieg, żeby pozostawić klinikom in vitro wolną rękę. W przeciwnym razie autorzy projektu musieliby napisać, że przechowuje się zarodki np. 20 lat, a jeżeli po upływie tego czasu nie zostaną w tym okresie transferowane do jamy macicy, zostaną usunięte, wyrzucone, czyli zabite. Ustawodawcy w innych krajach ustalają granicę przechowywania zarodków.

Tak więc ustawa jest niepełna i niekonsekwentna. A skoro faworyzuje i propaguje metodę in vitro, powinna nazwać rzecz po imieniu: jeżeli godzę się na metodę in vitro, to znaczy, że godzę się na śmierć istnień ludzkich, do czego dochodzi w wyniku mojego nawet najlepszego działania. Nie mam na to wpływu, że tak się dzieje ale walczę żeby w małżeństwie pojawiło się dzieciątko, którego dotychczas nie było. I niech odważni podpiszą się pod tym prawdziwym zdaniem. Wówczas wiem, że taka osoba doskonale zdaje sobie sprawę na czym polega in vitro i nie boi się odpowiedzialności za to, co zrobiła i co chce zrobić. A nie chować głowę w piasek i usuwać niewygodne elementy procedury.

W porównaniu z ustawami istniejącymi w innych krajach jest to projekt skrajnie liberalny, który w praktyce pozwala klinikom in vitro na wszystko. Ta ustawa nic nie zmienia w stosunku do obecnego stanu faktycznego. A przecież my, Polacy moglibyśmy być inni, pójść inną drogą. Jeżeli dostrzegamy problem i chcemy leczyć niepłodność małżeńską, możemy rozwijać medycynę prokreacyjną, ale zdecydować, że w naszym kraju program in vitro nie będzie realizowany z powodów jak powyższe. Za to zdecydować, że będziemy rozwijać medycynę ochronną, prokreacyjną, która jest równie skuteczna; że będziemy dążyć do wykonywania bardzo szczelnej i szczegółowej diagnostyki niepłodności małżeńskiej żeby wyeliminować wszystkie nieprawidłowości, jakie się da wyeliminować; że będziemy zdobywać nowe kwalifikacje w tym zakresie pokazując Europie, że w tej dziedzinie potrafimy świetnie funkcjonować korzystając z metod, których nie przypłaca się śmiercią milionów zarodków. I że nie oznacza to, że jesteśmy społeczeństwem zacofanym.

Dlaczego nie potrafimy być odważni? Dlaczego nie potrafimy szanować ludzkiego życia od poczęcia? Nie tak dawno cieszyliśmy się z kanonizacji Jana Pawła II, wielkiego Polaka. A przecież on o to walczył, o szacunek do życia. A jeśli my się szczycimy z osoby, to dlaczego nie chcemy słuchać, co ta osoba do nas mówiła?

Realizowałem program in vitro przez 14 lat. Ja nie znam tej metody z książek lecz z codziennej pracy, z autopsji. Pomogłem niejednej pacjentce mieć potomstwo. Tylko jakim kosztem? Ile musiało zginąć zarodków żeby żył ten jeden? To wcale nie ode mnie do końca zależało, to taka metoda - myślałem wówczas. Nie jesteśmy w stanie stworzyć takich warunków dla zarodka, które będą skutecznie w 100 procentach, który będzie dla tego zarodka całkowicie bezpieczny. Każdy uczciwy lekarz, który dokonuje transferu, podpisze się pod tym zdaniem.

***

Prof. Tadeusz Wasilewiski jest jednym z pierwszych lekarzy w Polsce, który wprowadzili metodę zapłodnienia pozaustrojowego. Od 1993 do 2007 roku pracował w pierwszej w Polsce klinice wykonującej procedurę in vitro. W kwietniu 2007 roku stwierdził: „Nigdy więcej nie wykonam programu in vitro”. 1 stycznia 2009 roku założył pierwszą w Polsce klinikę leczenia niepłodności małżeńskiej metodą naprotechnologii NaProMedica, gdzie pracuje do dziś.
Źródło: Tygodnik Katolicki Niedziela

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...